Moderator
-To zostało dane we śnie wiele pokoleń temu, przekazywane ustnie. Mogły wyniknąć błędy.
- To trzeba je naprawić.- Usłyszała, po czym nagle otwarła oczy. Leżała w celi, a wokół niej różne resztki jedzenia w mokrej wodzie. Co ciekawe, ona sama była czysta i nieruszona.
Moderator
To nie woda... To szczyny... Sprawdziła jeszcze raz okolicę by przeszukać, co i jak. A może coś innego się zmieniło? Uderzyła lekko w ścianę.
Ze stukotu mogła wywnioskować, że nic za nią nie ma. Nic, poza większą ilością tego, co strażnicy nazywali jedzeniem, nie przybyło. No i też nic nie ubyło, bo biały płyn znowu zaczął na nią kapać z góry.
Moderator
Spojrzała się tam i lekko westchnęła. No nic... Wygląda na to, że ma dosyć czasu na jedną rzecz... Chwila, jakie to było zaklęcie...
-Światełko... - W Arkan.
Pojawił się przed nią, ale zaraz po tym zniknął w pośpiechu, zostawiając po sobie nieco święcący się punkt. To strażnicy podeszli.
- Piesku, chodź na spacerek.- Usłyszała po tym gwizd. Po głosie, to był ten strażnik, co to ją wczoraj... czy kiedyś tam obrażał.
Moderator
Przewróciła tylko oczyma i specjalnie nie za wiele zrobiła.
Widząc brak jej reakcji, weszli do środka i chwycili kajdany, a wiadomy człowiek podszedł i ją pogłaskał.
- Grzeczny piesek. Szkoda, że wczoraj wieczorem taka nie byłaś.- Po czym zaczęli ją wyprowadzać z celi.
Moderator
Wkurzona się na nieho spojrzała.
-Nawet pies ma coś z wilka kochaniitki. A im dłużej go drażnisz... Tym gorzej dla ciebie...
- Dla mnie nigdy nie będzie gorzej, pchlarzu.- Powiedział, po czym zaczęli ją wyprowadzać na dobrze jej znany dziedziniec.
Moderator
-Niewolocie ciało, lecz nie duszę... I skąd wiesz, czy nie zmieni soę fala?
- Bo jak niby może się zmienić, piesku? Jesteś zakuta w srebro, każda oznaka buntu będzie ukarana. Wczoraj się przekonałaś, jak to jest, więc wątpię aby miało się zmienić.- Dotarli na plac, gdzie znalazła swych kompanów z wczoraj, a dokładniej tych pierwszych.
Moderator
-Czyli jestem tylko albo aż człowiekiem... - Po czym podeszła do tamtych.
- Jesteś zwierzęciem, a byciu człowiekiem możesz pomarzyć.- zdążył rzucić jej na odchodne strażnik. Podszedł do niej ten, kto wczoraj zagadał pierwszy.
- I jak? Zrobiłaś, co ci kazałem?
Moderator
Spojrzała się na niego lekko zawistnie.
-Postanowili mnie przeszukać. Jak skończyli, ledwo patrzyłam.
Milczał przez dłuższą chwilę, po czym zaczął nią potrząsać. Niezbyt mocno.
- Ale czy to zrobiłaś?!
Moderator
-Nie udało mi się. Po prostu nie udało.
- A pamiętałaś chociaż? I jak próbowałaś to zrobić?
Moderator
-Człowieku, po przesłuchaniu byłam wyczerpana! Ledwo na oczy widziałam i oddychałam.
- A co się stało, że zaczęli cię przesłuchiwać? Co takiego zrobiłaś/
Moderator
-Bo im się klucz zgubił i mnie oskarżyli.
- Ale po co był ci klucz? Jak to dosłownie cela obok była! Nie potrzebowałaś klucza!
Moderator
-Powiedziałam, że im się zgubił... Nie, że wzięłam.
- Wzięłaś i schowałaś też, ale później. Po co?
Moderator
-Jak ja go nie wzięłam... Świetlik wziął i znikł.
Nieco zmrużył chwilę oczy, jakby zdezorientowany.
- A... czy ten świetlik, schował ci go też w lewym kajdanie?
Moderator
Spojrzała się na niego zawistnie.
-A skąd mam wiedzieć? Czasem, czasem niema...
Uderzył się w czoło.
- Powiedz mi ze szczegółami, co robiłaś, jak ciebie stąd zabrali Niczego nie pomijaj, nie przerywaj w środku zdania. Mów płynnie pełnymi zdaniami.
Moderator
-Więc tak... Kiedy już doszliśmy, to strażnikowi wypadł klucz do celi, po czym jeden poszedł po nowy, a drugi się odwrócił. W tym momencie pojawił się świetlik i zabrał klucz. Poczułam się dziwnie, strażnik zauważył, przesłuchiwanie, po czym się ponownie pojawił, pokazał klucz, zwiał, a mnie wrzucono do celi.
Drapał się po głowie przez dłuższą chwilę.
- A to nie było tak, że sama go wzięłaś? Tak... to było tak... potem jeszcze to schowanie. Jedna głupota za drugą, eh... dziś będziesz miała ostatnią szansę. Nie zmarnuj jej, bo inaczej utkniemy tu na zawsze.- Powiedział, po czym znowu został odprowadzony przez strażników.
Moderator
Kiedy odchodził spojrzała się na Robala.
-Znasz go tak lepiej?
Wzruszył ramionami.
- Przypałętał się kiedyś, na wolności. To czasami z nim rozmawiałem, ale w końcu został złapany. Od tamtej pory go nie widziałem, aż do niedawna. Sam nie wiem, co z nim jest. Teraz jakoś zaczął się dziwnie zachowywać.
Moderator
-Tak... Mogam się tego spodziewać... No nic... A mam niezręczne pytanie... Te twoe robaki mają z tobą komunikację na doległoć czy muszą być cały czas blisko... Mam ciekawy pomysł...
- Ale ich już nie ma. Mogłem z nimi rozmawiać, ale teraz nic nie słyszę, pustka ciemność...- Położył sę na ziemi skulony, po czym zaczął płakać.
Moderator
Podeszła do niego na dosyć blisko i zaczęła go delikatnie głaskać.
-Ciii... Spokojnie... Odzyskasz je...
- Odzyskać odzyskam. Mam nową Matkę gdzieś ukrytą. Gorzej tylko z wyjściem.- Milczał tak przez chwilę, rozglądając się wokół.- Chcesz się dowiedzieć, jak tak skończyłem?
Moderator
Wzruszyła ramionami.
-Jeśli Ci to pomoże...
- Nie pomoże, ale nie mam co robić.[/]b- Powiedział, po czym położył się na ziemi.-[b] Zaczynało się tak pięknie. Byłem szlachcicem. Bogatym szlachcicem. Miałem w zasadzie wszystko. Majątek, dzieci, kobietę, piękny folwark, parę wsi... żyć nie umierać... Ale pewnego dnia, coś się zaczęło psuć. Coraz częściej były nieurodzaje pól, ludzie zaczęli umierać na nieznaną chorobę, a w pobliżu namnożyło się gniazd robali. Jakich? Już nie pamiętam. Ich nazwa brzmiała groźnie, a same ponoć były uznawane za wymarłe. W nocy było słychać niepokojącą muzykę, a sam księżyc wydawał się zielony. Niektórzy ludzie szli za tym głosem, dobiegał z wrzosowisk i już nie wracali, a następnego dnia, gniazd było więcej o tyle, ilu ludzi tam poszło. Próbowaliśmy je niszczyć, ale były w ciężko dostępnym miejscu, a strzały wchłaniały, magia nie działała... Więc powoli zaczęliśmy się staczać. Odchodzili po kolei, aż zostałem ja sam. Pewnej nocy, postanowiłem wyruszyć na wrzosowiska, bo muzyka wydawała się coraz głośniejsza, a i wabiła mnie lekko. Na miejscu, ujrzałem dziwnego człekokształtnego robala. Mówiła, że czekała na mnie, że mam być Utilis Utrach czy kimś takim. Obiecała mi władzę, nowe życie, a oddać jej miałem tylko siebie. Myślę, nic nie stracę i tak, więc się zgodziłem. Błąd. Wleciały we mnie robali i przejęły kontrolę, zacząłem je słyszeć. Miałem być postrachem, ale ostatecznie przeraziłem się samego siebie, a miałem silniejszą wolę niż sądziła, więc uciekłem, a one stały mi się posłuszne. One działają jak narkotyk, nie da się ich pozbyć. Wiem, bo próbowałem parę razy, ale pragnąłem ich więcej. Dlatego też, założyłem parę gniazd, a że tylko z sadu mnie nie wyganiali, to zostałem...
Moderator
Spojrzała się na niego z pewnym smutkiem.
-Mamy na nie nazwę, jak powiedziałeś opis... Zielony księżyc... Niebezpieczne... Bez żywiciela zapadają w letarg, zjadają się wzajemnie... Musiała ostać się jedna królowa...
Machnął ręką.
- Wy je tam znacie. Każdy je zna. Gdzieś w Lingardii ponoć krążą legendy, że to oni zrodzili człowieka, acz wierzy w to raptem parę wiosek gdzieś na granicy. A u was zjadają się wzajemnie. Jakby się zjadały, to by tego problemu na moim dworze nie było. Jedno gniazdo, jedna królowa, a u mnie tego przybywało. Jak więc to wyjaśnisz, wilczku?
Moderator
Uśmiechnęła się.
-Gdy nie ma pożywienia się zjadają. Prawdopodobnie ukryte gniazdo znalazł jakiś kret i się zaczęło.
- Jak dla mnie, to jakaś klątwa. U ciebie jest inaczej, u mnie było inaczej, ponoć gdzie indziej były podobne istoty, acz nie były one robalami... Klątwa czy tam gniew jakiegoś boga, jest jak na moje lepszym wyjaśnieniem, tym bardziej że zaraz po tym, więcej ich nie widziałem. Jakby nie istniały. Podobnie jak mój dworek...
Moderator
-A może próba? Ja tam bogów nie znam. Słyszałam tylko o Aurelii z bardziej znanych.
- Hmmm... próba też może być...- Zamyślił się na chwilę, po czym spojrzał gdzieś w dal, aby od razu ponownie zwrócić się ku Felice.- A co z tą drugą?
Moderator
-Prawdopodobnie trzymają naszych w różnych miejscach i wyprowadzają o różnych... Są trzy... Pełnia będzie trudna...
Zmarszczył nieco brwi, najpewniej próbując zrozumieć sens słów.
- A... co z tą drugą, co to była przy naszym drugim spotkaniu?
Moderator
-Nie wiem... Prawdopodobnie jest w budynku, ale inne skrzydło... Lub trzymają daleko, ale blisko...
Milczał więc, najpewniej nie wiedząc co powiedzieć. Wtem nagle przy jednym z wejść zrobiło się zamieszanie. Felice mogła dostrzec tam pewnego mężczyznę, bogatego ubranego z przyboczną gwardią.
- Słuchajcie hałastry!- Wrzasnął ni to do więźniów, ni do strażników.- Jutro przychodzi dowódca sprawdzić, jakie są tu warunki, więc uwolnić ich od kajdan, zabrać do cel i podać normalne jedzenie, żeby na jutro nie wyglądali jak kości!
Moderator
Spojrzała się zdziwiona na to i w duchu pomyślała:
-Oho... Chyba jednak rzeczywiście, jak pan nie patrzy, to pieski harcują...
Wtem, Felice została odkuta, ale nie oznaczało to wolności. Złapali ją i trzymali w srebrnych rękawicach, po czy zaczęli odprowadzać do celi.