Moderator
Spojrzała się na Robala z lekką pogardą, ale również z lekkim zdziwieniem.
-Jakbyś mnie wtedy nie dźgnął, to nie miałabym wtedy powodu, by zrobić tego, co zrobiłam... - po czym lekko odsłoniła zęby.
- Ale mimo to, jak mi dałaś, to sobie poszłem. A teraz nawet chciałem się odwdzięczyć! Ale zapłatę zgubiłem... i moje dzieci też...- Powiedział, po czym zaczął powoli płakać. Krasnolud poklepał go po ramieniu.
- Spokojnie, Tyrytiusie. Mówiłem ci, że powinieneś być delikatniejszy dla dam.- Teraz spojrzał na Felice, która mogła dostrzec, że ma niemal białe jak śnieg oczy.- Mam plan, ale potrzebuję pomocy Herelda. Znajdziesz go koło swojej celi. Więcej nie mogę powiedzieć, bo za...- W tym momencie, przez chwilę coś w jego oczach mignęło. Jakby niebieska iskierka, po czym dodał:- Za parę sekund mnie stąd zabiorą, bo się wdałem w zbyt długą rozmowę. Spotkanie dzisiaj wieczorem, w tym samym miejscu. Szukaj Terytiusa, to znajdziesz i mni-
- Hej! Nie gadać mi tu! Do celi!- Wrzasnął jeden ze strażników, po czym jego opiekunki zaczęły zabierać go z placu.
Moderator
Spojrzała się na Tyrytiusa.
-Uwiesz mi... Twoje dzieci mi zapłaciły... Chyba dalej mam kilka w uchu... Nieważne... Ciemna uliczka plus nóż... A ostatnio mnie nim dźgnąłeś więc mogłeś wnioskować, co się może stać.
//Teraz zauważyłem podwójny zapis ;-; Ale nie już będzie Tyrytius.//
- Dźgnąłem, bo nie chciałaś zapłacić, o ile dobrze pamiętam. I nie mów mi o nich, to boli...- Felice mogła dostrzec, że dalej miał tę czarną część mózgu, ale jakby.... mniejszą? Poza tym, kiedy mówił nie widziała już czarnych kokonów, co sztuczne zęby. Miał też w cele wiele dziur, z których nic nie wychodziło i nic się nie ruszało. Wyglądał bardziej jak człowiek. Szkoda tylko, że bliżej mu do martwego, niż żywego człowieka...
Moderator
-Chciałam zapłacić, ale ryknąłeś, że za mało...
- Bo było za mało no. Ale jak widzisz, jak dałaś odpowiednią sumę, to sobie poszedłem. Teraz byłoby podobnie.... a tak to w krzakach znalazła mnie ta cholerna straż...- Powiedział, po czym coś szarpnęło go za łańcuchy, co oznaczało że musiał już iść. Tak oto po krótkim czasie, Felice znów została sama... nie licząc rzecz jasna tych grup, które były w jej okolicy. Ale poza tym, została sama.
Moderator
Podeszła do jakiejś innej grupy. Wiadomo, jest samotnie jej lekko. Wilko to stworzenia raczej stadne.
Padło na całkiem ciekawe osoby: Jedna nie miała całej ręki, druga oczu, a trzecia coś w rodzaju kagańca na ustach. Wszyscy, poza ślepcem, popatrzyli się na nią z wrogością i niechęcią, przeszywając ją badawczym wzrokiem. Po krótkim czasie, mężczyzna z kagańcem przemówił:
- Sa...- Wdech.- ...so?- Jego głos był nieco zagłuszany i wydawało się, że musiał nawet krzyczeć, jak i zaczerpnąć oddechu, po pierwszym wypowiedzianym słowie. Szykuje się ciekawa rozmowa...
Moderator
-Jestem Felice, jeśli o to Ci chodzi. Wybacz, po prostu... Uwłaczające... - I spojrzała się z wściekłością na łańcuchy.
- Się pyta, za co.- Odparł spokojnie mężczyzna bez ręki. Ślepiec w tym czasie, rozglądał się wokół, jakby nieco zdezorientowany, a zakneblowany pokiwał twierdząco na słowa towarzysza, z maniakalnym błyskiem w oku, który się pojawiał ilekroć na nią spojrzał.
Moderator
Spojrzała się na nich.
-Pozwolicie, że odpowiem pytaniem na pytanie. A wy za co?
- Ten za podglądanie księżniczki.[/]b- Wskazał bezręki ślepca.-[b] Ja za to, że w lesie szukałem jagód, to nie wiedząc, wsadziłem rękę we wnyki. No i wzięli mnie za nielegalnego imigranta, to tutaj wsadzili. A ten, to seryjny morderca kanibal. Ale tylko jak się zezłości. Na co dzień bywa nawet spokojny.
- A teras mu.- Powiedział, jak się okazało, kanibal.
Moderator
-Ujmę to tak... Mieliśmy robotę, ale masz "współpracownik" postanowił zgarnąć złoto dla siebie, nas z niczym... Niejaki Emilio z Zakonuu Lilii.. Już od początku chciałam mu ukręcić kark.
- Kojarzę typa...- Powiedział ślepiec, ożywiając się nagle ze swego letargu.- Ponoć krętacz i oszust. Zawitał tu dobry miesiąc temu i nic, tylko psocił. Raz ponoć księżnej ubrania zabrał! Ale to tylko plotka, tak po prawdzie. Ogólnie, mało kto go lubił, bo powalał każdego kto z nim zadarł, a sam i bójki szukał. Ale że zakonnik... dobre sobie. Prędzej jakiegoś kultu chyba, niż tego cudnego kwiatu...
- Teterh to was sze, ta?- Wysapał mężczyzna w kagańcu.
Moderator
Zmarszczyła brwii.
-Hm... Takie huherko... Ten styl walki... On może nie być człowiekiem... - odpowiedziała i pojrzała się na "Bane'a" (tak go bęę nazywał, bo wygląda podobnie jak Bane).
-Podobno jakiś kufer mu zabrano no i mieliśmy go odzyskać, bo ślub córki... Tylko kufer musiał go nie lubić, bo widziałam jakby... Krew, gdy wkładał tam rękę. Ale tak...
- Takh! To fon!-- Krzyknął rozentuzjazmowany mężczyzna z kagańcem, po czym mocniej nim szarpnięto. A następnie jego strażnicy zaczęli iść, a on niechętnie podążył za nimi.
- Mówiłem mu, żeby nie okazywał emocji...- Rzekł zrezygnowany niby imigrant.- No nic. O czymś chciałabyś porozmawiać?
Moderator
-A jemu o co chodziłó? Wydawał się, że znalazł coś, co zaginęło. A jak się nazywacie?
- Ten odchodzący to Garet, ja jestem Lest, a ślepiec to Dominion. I mi się wydaje, że dobrze usłyszał jedną plotkę, jak to strażnicy o nowych nabytkach mówili. Właśnie z tej sprawy z Teterem.- Mówił bezręki, machając swą jedyną chwytną kończyną, przy wskazywaniu, a potem ogólnie podczas mówienia.
Moderator
Pokiwała tylko głową.
-Rozumiem... Najgorsze jest odebranie wolnoąci temu, kto się na niej wychował... Ale te kajdany bolą...
- Mi nie przeszkadzają.
- Bo to wilkołak, głupi.- Skarcił Lesta Dominion.- Takim to srebrne kajdany zakładają, i z tego powodu uważam, że wilkołaki mają najgorzej, bo są jeszcze bardziej bezsilne, niż my.
- Co racja to racja...- Powiedział wzdychając. Wtem Felice poczuła mocne szarpniecie kajdan, a co za tym idzie, mocny ból.
Moderator
-Idę idę... Matko... Do widzenia. - Po czym delikatnie skłoniła się w stronę nowych towarzyszy. Wstała i udała się do opiekunów.
Pomachali jej na do widzenia, Dominion co prawda w niewłaściwym kierunku, ale jednak. Ciągnęli więc ją do celi. Kiedy jeden z nich miał już otwierać, wypadł mu klucz, nieszczęśliwie do celi.
- Cholera, idź po zapasowy.- Polecił jeden do drugiego. Obecnie, Felice pilnowało tylko dwóch strażników, którzy nieco zwolnili jej łańcuchy, acz mogła dostrzec, że dalej mieli mięśnie napięte, aby od razu jej ten luz zabrać.
Moderator
Popatrzyła się na to i spojrzała się po nich. Czasem faktycznie jest to dziwne, ale jednak ma chwilowo szczęśćie. Spróbowała jakby barkami się rozciągnąć. Przy okazji spróbowała sięgnąć po ten klucz.
Udały się powyższe czynności, przez co miała więcej luzu, a i klucz chwycony! Teraz tylko trzeba coś z nim zrobić, bo chyba nie wiadomo kiedy się odwrócą bądź wróci reszta, czyż nie?
Moderator
No tak, no tak... Gdzie go uchować, gdzie... No do ust nie włoży... Aj cholera... Gdzie dać, gdzie... Po cheili postanowiła włożyć do wewnętrzej strony kajdan.
Szczęście w nieszczęściu. Mimo, iż Felice siedzi w więzieniu, co raczej nie dowodzi że ma szczęście, to coś jej wszystko wychodzi. Udało się schować klucz, acz przez co lewa dłoń ją bolała, bo była bardziej przyciśnięta do kajdan. I kolejny fart! Miała więcej czasu, bo jeszcze nie widać żeby nadchodzili, a ich koledzy dalej mieli ją w poważaniu.
Moderator
Może i to było dla niej pożyteczne, ale jednak... Bolalp ją to i nie wiedziaąa zbytnio, ile tak wytrzyma.
No, wychodzi na to że niezbyt. Nie dość, że kajdany zaczęły przypalać skórę, to jeszcze sama poczuła się słabo. Co gorsza, wrócili strażnicy z zapasowym kluczem, ale ona w porównaniu do kolegów, nie uszła ich uwadze. Jeden z nich podszedł do niej i zapytał się.
- Coś Ci dolega?
- Zostaw ją Hower.- Rzekł drugi, wkładając klucz.- Pewnie przez to srebro. To normalne u nich.
- Uwierz mi Sven, że znam się lepiej. Takich efektów być nie powinn...
- Klucza nie ma!- Wrzasnął Sven, po wejściu do środka. Hower popatrzył się teraz na nią, jak i wszyscy inni, gniewnym wzrokiem,a trzymający wzmocnili nieco uścisk, co nie pomagało.
- Gdzie go masz.- Spytał się strażnik przy niej, spokojnie zimnym tonem.
Moderator
Spojrzała się na niego z z pewną wrogością.
-A skąd mam niby wiedzieć? Ledwo kontaktuję. - Powiedziała lekko rozkojarzona.
- Przeszukać.- Nakazał jeden, po czym pozostała naprężyła mocniej liny, a warto dodać, że trzymali oni nogi, przez co się przewróciła. Ból się nie wzmocnił, co nawet osłabł. Wtem, pozostali strażnicy zaczęli ściągać z niej ubrania, a jeden nawet wsadził rękę do ust, przez co nieco się dusiła.
Moderator
Jedyne słowa, które jej się wymsknęły to:
-Co do... -Zanim została przewrócona. Ale to wsadzanie jej ręki do ust? Twarz zmieniała kolory od purpury do karmazynu. Ona się dusi! Ratunku, pomocy!!!
Po krótkim rekonesansie, wyjął jej rękę, zdjęli ubrania (rozpruli też, bo łańcuchy przeszkadzały) i przeszukali dokładnie, po czym rzucili na ziemię. Każdy teraz podszedł do swego łańcucha i pociągnął za niego mocniej.
- Mów, albo zdechniesz tutaj.
Moderator
Spojrzała się na nich nieprzytomnie.
-O czym wy ku*wa gadacie?
- Klucz zginął, a my wiemy że to ty.- Zaczęło jej się robić słabo, powoli traciła kontakt z rzeczywistością, ale pech chciał, że dalej była przytomna i dalej czuła ten ból.
Moderator
Spojrzała się na nich tylko coraz bardziej nieprzytomnym wzrokiem. Traciła kontakt z rzeczywistością...
Traciła, aż do teraz. Jeden z nich zluźnił kajdany, ale nie wdziała kto. Sił jej nieco wróciło, ale niezbyt wiele żeby być w stanie wstać. Ot, dalej nieznośnie była przytomna. Źle dal niej, dla nich dobrze.
- Uparta jesteś...
Moderator
Spojrzała ssie na nich nieco przytomniejszym wzrokiem... Nie no, ona nie ma tego klucza przecież... Popatrzyła się na nich groźnie.
I... znów jej stan się pogorszył. Skakał on od stabilnego, do mniej stabilnego, acz dalej się trzymała! Ta agonia się jeszcze nie kończyła! Dalej ich widziała, acz słabiej... znowu...
- Daj klucz, a ci darujemy.
Moderator
Spojrzała sę na nich eszcze raz jak na drakkena (a że ich widziała tylko na stronach książek, jak czasem miały obrazki), czyli dziwnie. Nawet jakby chciała to nic nie zrobi.
Jeden z nich westchnął i podszedł, aby kopnąć ją w brzuch. Nie było to nic, w porównaniu do tych kajdan...
- Mów, ty cholero!
Moderator
Spojrzała się na niego dosyć tępo. Jedynie krótki stęk bólu, bardziej z automatu.
Kiedy chciał ją kopnąć drugi raz, zatrzymał się w połowie i spojrzał nieco w górę. Wszyscy strażnicy ujrzeli tam świetlika, który wydobył klucz spod jej kajdany, a następnie go wyparował i sam znikł. Felice siły już jako tako powracały, bo w końcu nic jej nie przyciskało do kajdan, a strażnicy po chwili wrzucili ją do celi, przypięli i wyszli zamykając drzwi. A, no i rzucili jej strzępki ubrań, jakie zostały. W sumie strzępki, to nieco złe określenie, bo jednak dało się je nosić, ale równie dobrze mogłaby chodzić bez nich, a jak już by chciała je założyć, nie mogłaby wykonywać zbyt gwałtownych ruchów.
Moderator
Zaklnęła szpetnie.
-Idioci piekielni... Daliby chociaż coż do okrycia...
- Nic nie dają.[/]b- Usłyszała przytłumiony głos zza kamiennej ściany.-[b] To złodzieje i krętacze. Obiecują wolność, i cię zabijają mówiąc, że cię uwolnili.
Moderator
-Według mojego plemienia ciało to więzienie duszy. I zauważyłam... Cholerne...
- Więc czemu jej nie uwolnisz, poprzez zabicie się?- Usłyszała, teraz już nie przytłumiony, co normalny głos, jakby ściana ich nie dzieliła.
Moderator
-Bo jestem przywiązana do niego... Jesteś w mojej głowie czy jak?
- Ale to dziwne, że jesteś przywiązana do swojego więzienia. I poza tym, z jakiegoś powodu nazywają to więzieniem duszy, a nie domem duszy. Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, czemu używają tak złego określenia na to?- Teraz słyszała głos wszędzie wokół siebie, zawsze dochodził z innego miejsca.
Moderator
Zaczęła wypatrwyać tego źródła dźwięku.
-Dusza z natury swojej jest wolna, podróżuje między miejscami, czasami, wymiarami... W końcu jednak zostaje przypisana do żywej istoty. Innego określenia na miejsce pozbawienia takiej swobody nie ma.
- Jest, i to całkiem sporo. Dom, dajmy na to. A z czynności których też można użyć, jako odebranie swobody, to na przykład: praca, opieka, obowiązek, strach, duma, honor... To wszystko też może odebrać swobodę i przypisać ją do konkretnego miejsca. Dom mimo że dobrze się kojarzy, też zatrzymuje różne osoby i rzeczy, więc czemu akurat więzienie, a nie właśnie dom? Macie się czuć jakoś potępieni, że pozwolono wam żyć? Czy jest to jakaś kara?- Nie mogła wypatrzeć nic takiego. Ot, pusta cela, a ona sama dalej dochodziła do siebie.