//Ty tak na serio...?
Ech, czekał na zmrok, żeby rozpracować handlarzy jakąś wyjebistą bronią.//
- I co? Nie złapali go?
Właściciel
Siergiej:
-Sukces jest taki że udało się zatrzymać Mysterio, Lizarda i innych w środku i uciekła tylko jedna osoba.
Mroczny:
//To zajebiście że u Franka napisałem że jest 7 rano. Sheeeeit. Uznajmy że jest jeszcze ciemno//
I podjechał jakiś furgon
Frank:
I pojawiłeś się w lesie. Widzisz świeżo zakopaną ziemię a kolesia już nie.
Został zamordowany i zakopany? Przez kogo? Sprawdził, gdzie się znajduje. Wolałby złapać go na gorącym uczynku podczas kradzieży, niż rozwiązywać zagadki jego śmierci. Ale skoro trzeba...
//Uznajmy.//
Obserwował go.
- A problem jest taki, że tą jedną osobą jest właśnie Carnage.
- Nie pamiętam dokładnie, kiedy się narodziłem.. Jednak od prawie dziewiętnastu lat byłem w tym kraju.
Właściciel
Frank:
Niekoniecznie trzeba, ale jak chcesz...
Mroczny:
Widzisz jak jakiś czarny koleś do niego podchodzi. Daje kierowcy przez okno pieniądze i otwiera tylne drzwi.
Drake:
-To prawdopodobne, smok zwykle dożywa momentu gdy ich dzieci stają się dorosłe, twój ojciec może nie żyć.
Siergiej:
-Złapie go pająk, których aktualnie jest kilka. Albo Deadpool. Mogło być znacznie gorzej. W każdym razie w tej sprawie trzeba będzie wezwać albo Spidermana albo Fronterina bądź wojowników sieci, oni mają doświadczenie w walce z Carnagiem.
Według niego trzeba. Nawet jeśli ktoś jest zły. A szczególnie, że ten gościu nie zabijał, a co najwyżej groził bronią. Mógł zostać zabity choćby przez stoją paczkę. Może chciał ich zdradzić, może zbytnio nawalił? W tym mieście odwala się wiele rzeczy, które przewyższają jego możliwości. To wydaje się dobrą opcją na zapewnienie sobie czasu. Sprawdził raz jeszcze, gdzie się znajduje.
Czeka, wpatrując się w owe drzwi.
- I dobrze, nie będę narzekać, że mnie to ominie.
//Czemu Zeromus usunął swoją wypowiedź? Widziałem, że już jakiś czas temu napisał. Czy go z kimś pomyliłem?
Właściciel
//w logach nic nie ma.//
Mroczny:
Widzisz tam broń, cztery karabiny, jeden świecący na niebiesko, dwa na fioletowo i jeden na zielono.
Siergiej:
-Ale my możemy się zająć czymś innym, po ostatnim deszczu symbiotów myślisz że mało wariatów?
Frank:
W Kanadzie.
//Gdzieś tak koło 15-stej 17 października coś widziałem. Nie jestem pewien, czy to na pewno był on, ale ktoś wtedy chyba tutaj napisał.//
W jaki sposób to dostrzegł? Znalazł jakiś znak wskazujący dokładniejsze miejsce?
- Nie.. To przecież niemożliwe. Według tego, co on mówił, to nie jest zwyczajny smok. On jest ojcem dla wielu pokoleń
- Ta, tego się właśnie obawiam.
No, to już coś. Przygotowuje się, jednocześnie czekając na ich kolejny ruch.
Właściciel
Frank:
Las ilglasty, śnieg... I lokalizacja na telefonie.
Drake:
-To znacznie zwiększa to prawdopodobieństwo.
Siergiej:
-Pozostaje tylko poszukać. Możemy spróbować się udać pod Statuę Wolności, chyba coś spadło też w jej okolicy.
Mroczny:
Próbują mu sprzedać jeden z karabinów. Jeden z kolesi wziął świecący na fioletowo i strzelił w ścianę, ta wystrzeliła fioletowy promień i ścianą wybuchła
Ale on nie ma telefonu. Przeniósł się umysłem. Ciało, dusza i wszystkie przedmioty zostały w mieszkaniu. A zaśnieżony las iglasty nie koniecznie musi oznaczać Kanadę. Może to Rosja? Cóż... Pozostaje mu wrócić do rzeczywistości. Z chęcią przeprowadziłby śledztwo, ale nie chce mu się przeszukiwać wszystkich lasów iglastych na Ziemi. Próbuje się obudzić.
- W takim razie ruszajmy.
A komu próbują opchnąć tę broń?
- Ile... Smoków spotkałeś w swoim życiu? - Spojrzałem na niego lekko zdziwiony tą wiedzą.
//Przypominam, że wszyscy poprowadzili już swoje postacie, a odpis nie pojawił się od 3 dni.//
Właściciel
Frank:
-4. 4 smoki.
Mroczny:
Jakiemuś nygga
Siergiej:
I idziecie w stronę Statuy wolności. Widzisz dwoje ludzi uciekających stamtąd.
-Czyli się zaczyna...
Frank:
I wracasz do swojego ciała
- Ta... Wprost cudownie.
Kojarzył jakoś któregoś z typów?
Poszedł umyć się do łazienki, zjadł śniadanie, takie jak wczoraj i sprawdził godzinę.
//Ten pierwszy to nie Frank, tylko Drake.
Właściciel
Mroczny:
Nie kojarzysz ich. Nagle dostałeś wiadomość od Furiego. "Thanos się zbliża w kierunku Ziemi"
Siergiej:
W pewnym momencie Wdowa zatrzymała się.
-Dostałam wiadomość od Furiego. Thanos niedługo zaatakuje.
Frank;
Jest godzina 8:00
Sprawdza pocztę w poszukiwaniu odpowiedzi na prośbę o przyjęcie do pracy. Zarówno tą elektroniczną, jak i zwykłą.
//Czy jednak pominąć oczekiwanie na tą odpowiedź i/lub rozmowę o pracę?//
Westchnął i spłynął gładko na ziemię, zabijając tam obecnych za pomocą swoich mieczy oraz niszcząc ładunek błyskawicami. Później z powrotem wzniósł się w górę i poleciał w kierunku Akademii.
- Więc wracamy do Akademii?
- Jednak to niemożliwe, żeby on już był martwy.. Mój brat by o tym przecież wiedział.. Jeszcze niedawno był tam razem z nim.
Właściciel
Siergiej:
-Najpierw wyjaśnimy sprawę z symbiotem tutaj.
Mroczny:
I jesteś w Akademii.
Frank;
//Tak.//
I udało ci się, dostałeś tę pracę, teraz pozostaje jakoś sprzedać komiks.
Drake:
-Kiedy się z nim widział?
Ktoś coś robił w sprawie akcji z Thanosem czy niekoniecznie?
Pokiwał głową.
- Więc co mam robić?
Już jest w pracy? To przeszedł się po sklepie przeglądając, gdzie znajdują się jakie komiksy. Wypadałoby zapoznać się z miejscami na półkach wszystkich serii, zanim przyjdzie pierwszy klient.
Właściciel
Frank:
Jest półka z nowościami, oddzielna ze Star Wars, DC i inne komiksy, nawet jakieś z Wiedźminem... Oraz widzisz półkę z drogimi numerami. Zwykle są to numery takie jak pierwsze pojawienie się Jokera, Batmana itp.
Siergiej:
-Prawdopobnie Fury próbuje ściągnąć bohaterów z całego świata. A teraz mamy okazję złapać innego symbiota, zdążymy ze wszystkim.
Mroczny:
Nikogo tam nie było. Podszedł do ciebie agent.
-Jeśli szukasz Fureigo jest na Hellicarierze.
Jeszcze chwilę się przechadza przeglądając komiksy i wraca do kasy czekać na pierwszego klienta.
- Kiedy? To będzie.. Mniej niż rok temu, wtedy to właśnie przybył do mnie i powiadomił o wszystkim.
I tam się udał.
Kiwnął głową i czekał, aż trafią na miejsce.
Właściciel
Frank:
I widzisz takiego, wygląda na typowego nerda.
Drake:
Iron Fist nagle spojrzał na coś na ręku.
-Tę rozmowę będziemy musieli dokończyć później. Thanos atakuje.
Siergiej:
I widzisz czerwonego symbiota rzucającego ławką. Co najciekawsze ma czapkę uszankę.
- Zaraz, co? Może pomożemy... Przynajmniej jakoś.
- Dość... Nietypowy widok.
//Nie zapomniałeś o kimś?//
- Dzień dobry! - powiedział do swojego pierwszego klienta i sprawdził promocje, jakie aktualnie są. I czy w ogóle są. Sprawdza też, co robi ów nerd, który tu przybył.
Właściciel
Drake:
-Walczyłeś kiedyś z kimś?
Siergiej:
-Zakład że ma imię Ivan?
Mroczny:
//Przenoszę//
Pajunk;
I kolejny dzień w NY, no może poza tym że pajęczy zmysł lekko bardzo wariuje.
Frank:
-Dzień dobry, szukam The Amazing Kranolud vol 34.
- Nie do końca, może parę razy.. Jednak ciągle ćwiczyłem z nim od kiedy się pojawił. - Wskazałem ręką na smoka
-Już sprawdzam, czy taki posiadamy. W międzyczasie możesz sprawdzić, czy nie zainteresowało by cię coś innego.
Wyszukuje, czy "The Amazing Kranolud vol 34" jest zapisany w systemie.
Właściciel
Frank;
Leżał tuż przed tobą. W gablocie. Nagle coś poczułeś. Coś bardzo złego zbliża się do Ziemi.
Drake;
-Teraz każdy się przyda. Złap się mnie. Twój brat też.
Siergiej:
-Ty zaatakuj go z lewej.
//Kuba, pajunk to twój Man Spider//
//Nie zauważyłem, bo miałem wystartować w czasie misji.//
Niby tak, ale żyć z czegoś trzeba, więc sprawdził zlecenia.
- Się robi. - odparł i zaczął zachodzić go z tej właśnie strony.
Poczuł się nieco dziwnie, spróbował stłumić to niecodzienne zjawisko. Wyjął komiks i sprawdził cenę.
Właściciel
Pajunk:
Zabójstwo jakiegoś jubilera.
Siergiej:
Wdowa zaczęła strzelać w jego stronę. Widzisz też że nałożyła na siebie symbiota.
Frank:
10$.
Zabójstwo zabójstwem, ale kradzieży już nie?
No to i on dobył broni, aby go ostrzelać.
- Posiadamy ten egzemplarz. To będzie 10$. - sprawdza jeszcze tylko, czy nie ma promocji na ten komiks.
- No dobra. - Złapałem go za ramię, a smok przysiadł mi na ramieniu będąc nadal w zmniejszonej formie.
Właściciel
Pajunk:
Nie
Siergiej:
I symbiot jego znacznie się osłabił. Padł.
Frank:
Nie ma promocji.
Drake;
//ORDER IE//
Iron Fist odebrał coś przez komunikator.
-Już nie ważne, Thanos padł.