Wstał, umył się, ubrał i poszedł coś zjeść.
Nadal leciał na podane współrzędne.
Wstał.
- Co się właśnie odje**ło? To był jakiś sen czy to się działo naprawdę? Sam nie wiem... Wszystko wydawało się takie realistyczne, a nie mam jakichś większych dziur w pamięci.
Sprawdził, która godzina i czy dzień się zgadza.
Właściciel
Siergiej:
I możesz iść do stołówki. Albo wyjść na miasto.
Mroczny:
I trafiłeś do jednej z tych ulic gdzie nikt normalny nie chciałby chodzić.
Shocke:
Wszystko się zgadzało poza godziną, była 8:00 rano.
- Co? Miałem wstać o 9-tej. No, ale spoko... - wszedł do kuchni i przeszukał wszystkie szafki poszukując jedzenia.
Poszedł do stołówki.
Pora przyczaić się i obserwować.
Właściciel
Shocke:
I znalazłeś jakiś chleb oraz kawałek sera i masło.
Siergiej:
I możesz wziąć swoje jedzenie.
Mroczny:
I czekasz, póki co nic się nie pojawiło w polu widzenia.
Sprawdził czy jeszcze dobre. Po zapachu. Jeśli dobre, 3 kromki chleba posmarował masłem i zjadł. Resztę masła i ser schował do lodówki.
Wziął więc jajecznicę na boczku oraz wodę do picia, zasiadł przy wolnym stoliku i zaczął jeść.
Czekał dalej, może i brakowało mu wielu cech lub umiejętności, ale coś na pewno miał w nadmiarze - cierpliwość.
Właściciel
Shocke:
I je zjadłeś.
Siergiej:
I zaczynasz jeść, nawet ci smakuje.
Mroczny:
To trochę poczekasz bo zwykle takie rzeczy zaczynają się w nocy, a jest ranek.
Upewniwszy się, że chleb jest odpowiednio schowany, Frank wziął 5-cio minutowy prysznic. Podczas brania go, rozmyślał nad cechami szczególnymi tego doktora, którego widział, gdy był w celi.
Nic dziwnego, je to w końcu dzień w dzień odkąd wyszedł z pierdla.
Czeku, czeku.
Właściciel
Shocke:
Jedyne czym się wyróżniał to metalowa ręka.
Siergiej:
I dostałeś wiadomość od Czarnej Wdowy.
"Spotkanie w Parku, niedaleko Zoo"
Mroczny:
I 9:30. Dalej nic.
- Doktor z metalową ręką? Nie kojarzę... Może skojarzyłem sobie z Zimowym Żołnierzem...
Po umyciu się umył zęby i przebrał w czyste ubrania. Potem podszedł do swojego mini-warsztatu [czyt. biurko z różnymi narzędziami].
Zjadł i ruszył tam.
I dalej czeka.
Właściciel
Siergiej:
I jesteś w parku, widzisz Czarną Wdowę, tylko wygląda, inaczej niż zwykle, ma na sobie, symbiota?
Mroczny:
I podjeżdża jakaś ciężarówka.
Shocke:
To zdecydowanie nie był Zimowy Żołnierz, jesteś przy mini warsztacie.
Zajął się swoim strojem. "Zdecydowanie czegoś przy nim brakuje. Kwestię wyglądu mam załatwioną. Nikt mnie po nim nie rozpozna. Trzeba coś zrobić z głosem. Powinno to być łatwe..." - pomyślał. Planuje zrobić deformator głosu. Najlepiej ukryty w bluzie, z włącznikiem.
Podchodzi bliżej.
- Skąd to masz?
Obserwował ją.
Właściciel
Siergiej:
-Dostałam w momencie gdy zostaliśmy przeniesieni do tamtej celi, i tak na mnie został, ty też widzę że masz dłuższe pazury...
Mroczny:
I wysiada z niej jakiś koleś i otwiera naczepę.
Pracował dalej nad deformatorem głosu.
//Niby jak to widzi, skoro to nie są naturalne pazury jak u Wolverine'a, ale element stroju, którego nawet nie ma na sobie?//
Zmienia pozycję, aby ustalić, co też tam ma.
Właściciel
//Cały czas od eventu masz na sobie strój z pazurami.//
Mroczny:
Lody.
//Mogłeś wspomnieć o tym wcześniej :V
Zresztą, pewnie ciężko mu było w nim cokolwiek zjeść...//
- Więc co robimy?
Wzruszył ramionami i obserwował dalej, dla pewności.
Właściciel
Siergiej:
-Dziś zapoznam cię z kilkoma kontaktami, jak będziesz kogoś szukał będziesz wiedział do kogo się zwrócić.
Mroczny:
Po chwili podchodzi do niego tłumek dzieci i jakiś koleś, koleś dostał karton. Tylko pytanie czy w tym kartonie są tylko lody...
Czekał na postępy w pracy.
Skinął głową i czekał, aż zaprowadzi go do owych kontaktów.
Wpłynął na umysł obu mężczyzn tak, aby zatrzymali się i otworzyli pudełka.
Właściciel
Shocke:
I ci się udało taki zrobić.
Siergiej:
Poszła w stronę wyjścia z parku.
Mroczny:
I w stylu były lody, ale może jest coś pod nimi?
Teraz pozostaje zrobić włącznik, połączyć wszystko ze sobą i sprawdzić, czy działa. Potem sprawdził godzinę.
Poszedł za nią.
Kazał im to sprawdzić.
Właściciel
Shocke:
I masz mocno zniekształcony głos. Godzina 10.
Siergiej:
Przez symbiota zmienia wygląd na zwykle ubranie. Wchodzi do rosyjskiego sklepu z alkoholami.
Mroczny:
I było coś co wyglądało na działko grawitacyjne.
On ochoczo za nią.
W takim razie nagiął ich umysły tak, aby odpędzili dzieciaki, a sam później spłynął na twardy grunt i kazał zaprowadzić się do miejsca, w które mieli owe działka dostarczyć.
Właściciel
Siergiej:
-Jeśli twój przeciwnik jest z Rosji, prędzej czy później przyjdzie do tego sklepu, a Ivan sprawi że stanie się bardziej rozmowny, u niego można zdobyć informacje o wszelkich bandytach z pochodzenia Rosyjskiego.
Mroczny:
Stali w miejscu.
- Doskonale.
Nagiął ich umysły nieco mocniej.
Właściciel
Siergiej:
Weszła do środka.
Mroczny:
Dalej stoją w miejscu.
- To dobrze... Zostało jeszcze trochę czasu.
Schował strój do ukrytej szafki w szafie, a sam wyszedł na ulicę, by następnie udać się do najbliższego supermarketu.
A on za nią.
Sprawdził to miejsce w poszukiwaniu ukrytego przejścia.
Właściciel
Shocke:
I wyszedłeś na zewnątrz, możesz iść do takiego sklepu.
Siergiej:
//Ponieważ autorowi nie chciało się wklepywać wszystkiego do google tłumacza uznajmy że rozmawiali po rosyjsku a tutaj jest tłumaczenie.//
W środku widzisz półki z przeróżnymi alkoholami, głównie rosyjskimi. Za ladą stoi człowiek o którym można powiedzieć typowy rusek.
-Ivan
-Natasha
-Poznaj Siergieja, akurat oprowadzam go po mieście aby wiedział co i jak, możesz mu ufać.
Mroczny:
Brak ukrytego przejścia.
Sprawdza czy ma przy sobie pieniądze.
//Ja nie widzę problemu.//
Skinął mu głową, bo wiele do powiedzenia nie miał.
No to wrócił na dach i skończył wpływać na ich umysł.
Właściciel
Siergiej:
Skierował się w twoją stronę.
-Długo jesteś w Nowym Jorku?
Mroczny:
Trochę za mocne nagięcie słabego umysłu spowodowało zemdlenie. Przynajmniej to wygląda na zemdlenie, mogą też nie żyć.
Shocke:
Nie.
- Kilka miesięcy.
Słabo. Ruszył zbadać ciężarówkę.
Właściciel
Siergiej:
-Jak będziesz szukał jakiś informacji, albo po prostu chciałbyś pogadać przyjdź tutaj, ale informacje nigdy za darmo.
Mroczny:
I widzisz jeszcze cztery takie pudła.
- To dla mnie nic nowego.
Sprawdził je.
Wrócił do domu po $100 i poszedł do sklepu. Powinno mu wystarczyć.
Właściciel
Siergiej:
I usłyszałeś mocne uderzenie za sobą. Aż butelki się lekko zatrzęsły.
Mroczny:
Było kilka takich dział grawitacyjnych i jedna piła laserowa.
Shocke:
Powinno. I jesteś w sklepie.
Poszukał najpotrzebniejszych rzeczy - sześciopak mleka, płatki, chleb, ser, masło i wędlina oraz wyliczył ich cenę.
Zabrał wszystko i poleciał do Akademii.
//Zapomniałem o Siergieju ._.//
- Co to było?
Właściciel
Mroczny:
I jesteś w Akademii.
Siergiej:
Wdowa się odwróciła. Przez szybę sklepu widać było że w ulicę uderzył małych wielkości meteoryt.
//Głos zza kadru
-Meteoryt, przez który włodarze miasta musieli naprawiać ulicę został wytrzelony prze Spider-Mana, jego tzw. "Wojowników Sieci" oraz grupę kryminalistów działających w Europie, niejakich Defendersów.