-Nie wiem czy dziękować, czy się bać. Jaka dokładnie jest ta mina?
Właścicielka
- Coś pomiędzy zaskoczeniem, zaintrygowaniem, a takim twoim unikatowym zobojętnieniem.
Właścicielka
- Jeszcze się spotkamy, elfku.
Był coraz bliżej wyjścia.
Przyspieszył. Oczywiście nie biegł.
Właścicielka
I chwilę później juz był na powierzchni.
Rozejrzał się. Próbował znaleźć tę dziurę, do której wpadł.
Właścicielka
Była niewidoczna we mgle.
Właścicielka
Usłyszał huczenie sów i poczuł chłód dość mocnego wiatru.
Szedł dalej. Tyle że teraz zaczął mieć się na baczności.
Właścicielka
Dostrzegł pośród mgły grządkę z warzywami. Tuż przed sobą.
Właścicielka
Marchew, buraki, ziemniaki, rzepa. Klasyczna grządka. Większość warzyw była jeszcze niedojrzała.
Próbował zlokalizować właściciela owej grządki.
Właścicielka
Zobaczył jedynie sporą sowę.
Jeżeli odleciała, poszedł za nią.
Właścicielka
Takim tropem dotarł dow wielkiego kotła z zupą.
Właścicielka
Zupa pachniała smakowicie i buchnęła mu parą w twarz.
Odsunął się wtedy. Szukał jakiejś chaty.
Właścicielka
- Czego tu szukasz? Zgłodniałeś?
-Niczego. Po prostu trochę się zdziwiłem samotnym kotłem w lesie. Kim jesteś?
Właścicielka
- A co cię to interesuje? Spis ludności robisz?
-Nie. No to może powiesz, co tutaj robisz?
//On widzi tę osobę? //
Właścicielka
//nie widzi, głos z mgly
- Mieszkam. Czemu dłubiesz w zupie?
-Aby zobaczyć co w niej jest. Co to w ogóle za miejsce?
Właścicielka
- Nie ma żadnej nazwy, po prostu nieduża polana w której urządząm posiłki dla moich sów. W zupie nic szczególnego nie ma.
-Mi bardziej chodzi o całość tego lasu.
Właścicielka
- Las Mgieł. Widać przecież, nie? Mglisto i leśnie.
-Spodziewałem się bardziej... Złożonej nazwy. A tak. Jak my możemy się komunikować? Chyba, że znasz elfi.
//Jaki to głos? Męski czy damski? Jeżeli się dowiem, to poprawię //
Właścicielka
Z mgly wyłoniła się kobieta, która zajęła się mieszaniem zupy.
- Nie wiem, rozumiem ciebie, sowy, centaury. Taki urok tego świata, wszyscy się rozumiemy.
-Sowy? Każdy inny też je może rozumieć?
Właścicielka
- Nie wiem. Słyszę o czym teraz rozmawiają. Twierdzą, że byłeś w starej kryjówce driad.
-Chyba była tam jakaś zjawa. Ma Pani podejrzenia czyja?
Właścicielka
- A, znam ją. Nikt nie wie, czego jest zjawą. Może driady. Całkiem miła dziewczyna.
-Zauważyłem. Powiedziała, że jeszcze się spotkamy. O ile dobrze pamiętam. Nie wie Pani, gdzie tu jest jakaś większa cywilizacja?
Właścicielka
- Na południe stąd, przy wieżowcach.
-Dziękuję. Do widzenia.
Ruszył w tamtym kierunku.
Ignorował ją i ruszył dalej.
Właścicielka
W końcu dostrzegł przed sobą ogromny wieżowiec.
Obejrzał go dokładnie. Pierwszy raz widział coś takiego.
Właścicielka
Wieżowiec miał mnóstwo okien i nieco dziur. Wokół niego latały ptaki, a czubek był w chmurach.
No to teraz szukał wejścia. Jak znalazł, wszedł.
Właścicielka
Maciejek
I znów był w lesie.