Zachowane budynki zaczynały się dopiero kawałek za tagiem.
Jak można się spodziewać, właśnie tam się udał.
Większość z mieszkań wyglądała na zamieszkane, a budynki były utrzymywane w niezłym stanie.
W takim razie postarał się rozszyfrować, który budynek do czego służy.
Wszystkie wyglądały na typowo mieszkalne, poza jednym wieżowcem, który miał wielkie napisy "Ratusz" na ścianach.
Ruszył tam jak Wehrmacht do Paryża.
Przed drzwiami stało dwóch facetów w porządnych pancerzach, szarych prochowcach i pełnych hełmach bojowych z czerwonymi wizjerami, podobnych do tych lotniczych.
Zaśmiał się pod nosem, porównując swój sprzęt, do ich, acz nie miał zamiaru zboczyć z kursu i dalej maszerował.
Jeden z nich Cię zatrzymał, stawając przed drzwiami.
- Pukawki zostają u nas. Wszystkie, bez wyjątku - Jego głos był tubalny, hełm mocno go zniekształcał.
- Można wiedzieć czemu? Jestem tu tak jakby nowy.
- Do ratusza nie ma wstępu z bronią, prawo miasta.
- A jaką mam gwarancję, że mi jej nie zabierzecie?
- Słowo Brązowego Strażnika - Wzruszył ramionami facet, którzy wyglądał na potężnego, przez swój pancerz.
- Brązowy Strażnik? Pierwsze słyszę.
- Skąd się urwałeś? Pewnie z jakiegoś totalnego zadupia... Brązowa Straż obstawia wszystkie większe i ważniejsze rejony w tych okolicach.
- No i właśnie o to chodzi, bo ja nie jestem z "tych okolic."
Znowu wzruszył ramionami.
- Najlepsi najemnicy w obecnej Europie.
- Zapamiętam. To gdzie złożyć broń?
Kopnął w metalową skrzynkę tuż obok drugiego wartownika.
I tam też złożył całą swoją broń, a później wszedł do środka.
Na samym środku, naprzeciwko drzwi, stało wielkie biurko a za nią młoda kobiecina.
- Do kogo i w jakiej sprawie?
- Tak w sumie... Dobre pytanie.
- No? - Zmarszczyła brwi - Nie mam całego dnia.
- Po informacje do jakiegoś szefa czy coś w ten deseń.
- Jakiego rodzaju informacje?
- Takie podstawowe o tym miejscu.
- To trzeba pytać na rynku. Do widzenia.
- Czyli tam znajdę tego szefa?
- Do widzenia! - Wymownie wskazała drzwi.
Wymownie pokazał środkowy palec i wyszedł.
Zarówno targ, jak i plac, nic się nie zmieniły przez ten czas.
No to wziął swoją broń, jeśli rzeczywiście nikt mu jej nie podje**ł i nadal tam była.
//Go to sleep.//
Wartownicy z Brązowej Straży oddali ci wszystko, co zdałeś, a ty stałeś po środku wielkiego targowiska nie mając co ze sobą zrobić.
Szukał kogoś, kto wyglądał na lepiej ustawionego od reszty: Lepsze ubrania, pancerz, broń, schludniejszy wygląd i tak dalej.
Jako pierwsi w oczy rzucali się ci sami żołnierze, co przed ratuszem. Ale po dalszych oględzinach można było dostrzec kilka osób, co starało się wyglądać na typowych drobnych pijaczków, ale mieli bardzo dobrej jakości sprzęt wypadowy.
Rozważył to i ruszył do tych Brązowych Strażników, czy jakoś tak. W końcu wspominali, że są najemnikami, a najemnicy musza dla kogoś pracować. I miał nadzieję, że ta osoba będzie jednocześnie szefem tego pie**olnika.
Kilkunastu przechadzało się tagriem w stylu "Niech nas widzą" a pozostali chodzili obrzeżami, by zachować bezpieczeństwo całej okolicy.
W takim razie podszedł do tych gierojów, którzy wożą się po targu.
- O co chodzi? - Dwóch najbliższych odwróciło głowy z pełnymi hełmami w twoją stronę.
- Słyszałem, że jesteście Brązowymi Strażnikami, czyli najemnikami. A najemnicy muszą dla kogoś pracować, nie? Więc pytam dla kogo, bo zakładam, że Wasz szef to szef tego miejsca, o którym to chciałbym się więcej dowiedzieć.
- Brązowi Strażnicy nie władają Atenami, tu panuje demokracja.
- A gdzie znajdę jakąś siedzibę tej demokracji?
- A gdzie zwykle się znajduje? W ratuszu.
- To znaczy, że stąd zarządza on całym miastem czy tylko jakąś jego częścią, którą ma w swojej strefie wpływów?
- Ateny to Ateny, niby dlaczego miałby rządzić tylko jego częścią?
- Jestem tu pierwszy raz, nie wiem, czy reszta miasta nie jest opanowana przez Zombie, Mutanty, jakieś inne frakcje lub zwyczajnie zbyt zrujnowana.
- To, co się nadaje do czegoś, jest ogrodzone. Reszta to strefa buforowa pod naszym protektoratem.
- Jasne... Dzięki za wyjaśnienie.
Wzruszył ramionami i odeszli na patrol.
Uczynił podobnie i wrócił do ratusza.