Ta sama recepcjonistka popatrzyła na ciebie zmęczonym wzrokiem i ostentacyjnie westchnęła.
- Do jakiego znowu "szefa"?
- To już Ty powinnaś wiedzieć.
- Na przykład szefa ochrony, którzy pozbywają się natrętów.
//Ałć... Bardziej zabolałoby, gdyby był dużym i napakowanym Żydem ;-;
Wujaszku... Nie ;-;//
- Ten, który wynajął Brązowych Strażników, czy jak im tam.
- Drugie piętro, ostatnie drzwi po prawej - Westchnęła i przewróciła oczami.
Skinął jej głową i właśnie tam się udał.
Przed drzwiami stał kolejny strażnik, z charakterystycznym pancerzem i nowiutką bronią.
- Można? - spytał, wskazując na drzwi.
Miał już jedną taką procedurę za sobą, także właśnie tak uczynił.
- Dobra, skoro nic nie masz, to możesz wejść.
Za biurkiem siedział facet w mundurze majora byłej regularnej armii greckiej. Spojrzał na ciebie zmęczonym wzrokiem.
- Słucham.
- Witam. Ja w sprawie kilku pytań.
- Zażalenia na "brutalność organów porządkowych" piętro wyżej.
- Brązowi chłopcy są nader mili, nie o to chodzi.
- Gdyby tak było, to zajmowałbym się papierami i skargami?
- Nie jesteś przedwojennym profesorem filologii, co?
Zaczął szukać czegokolwiek, co mogłoby by mieć związek z jego pracodawcami.
Kuba
- Nieważne. Czego chcesz?
Dustyy
Nie wpadło ci w oko nic, co miałoby z nimi związek.
- Można się do nich zaciągnąć? Jeśli tak, to mogę poznać ich prawa i obowiązki?
- A na co ci dołączać do Brązowych Strażników? Sadzisz, że przyjdziesz, powiesz formułkę, i już dostajesz pancerz?
- Na taki pancerz trzeba sobie zasłużyć. Niewielu dostąpiło tego zaszczytu.
- Ta, ta, ta. Gdzie wpłacić wpisowe i składkę członkowską?
- Już Ci powiedziałem. I nie mam w zwyczaju się powtarzać.
- A co jeśli już sobie zasłużyłem?
- Ciekawe, czym mógłbyś sobie zasłużyć.
- Mam wiele osiągnięć na koncie.
- Rozwalenie jednego zombie z karabinu wyborowego z odległości pół kilometra się nie liczy.
- Więc wracaj do swoich zajęć, bo już mnie nudzisz.
- Tak się składa, że żadnych nie mam. Ale chętnie bym coś zrobił, w zamian za informację.
Oficer westchnął ciężko, wcisnął jakiś przycisk pod stołem i po chwili wszedł ochroniarz.
- Wyprowadź go.
- Obejdzie się. - mruknął i wyszedł sam, idąc nawet o krok dalej, opuszczając cały ten pie**olnik, oczywiście uprzednio zabierając zostawioną tam broń. Bez dwóch zdań musi kogoś zastrzelić, żeby odreagować, najlepiej jakiegoś Żyda.
Strażnicy tym razem zdawali się patrzeć na ciebie niechętnie, chociaż nie było widać ich oczu. Jednak dłonie same wędrowały do rękojeści broni.
Zrobi to samo, nie miał zamiaru okazać słabości. Niemniej, szedł dalej.
Wróciłeś na targ, gdzie panowała zwyczajowa wrzawa.
Jak już zostało powiedziane duuużo wcześniej, szedł, żeby opuścić to miejsce w ogóle.
Po długim spacerze wróciłeś pod wrota, którymi tu przyszedłeś.
I przez nie wyszedł na zewnątrz.
Wszedłeś do zrujnowanej części miasta.