-Dziękować. Wodę już sam wyleję.
-Pod drzwiami.
Właściciel
Pokiwali głowami i wyszli, zapewne aby przy piwku i jedzonku pośmiać się z "ku*asiej mordy."
Już lepiej, bo tego słyszeć nie będzie.
Właściciel
Tak czy inaczej musisz do nich dołączyć, kac się sam nie wyeliminuje.
Właściciel
Czujesz się jakbyś był pół żywy lub też pół martwy, mordę masz suchą jak cały Nirgald, a we łbie napi**dala Ci bardziej niż w Żelaznych Kuźniach... Więc tak.
A więc zabrał swoje złoto (podaj tutaj jego liczbę proszę) i ruszył do jakiejś karczmy.
Właściciel
//Vader... Ty uważasz, że wyliczenie złota postaci, która tyle tu gra jest takie proste?
Nie wiem, masz na pewno kilka stów.//
Jakąś karczmę znalazłeś, no to co dalej?
Wszedł do niej i udał się do tego głównego... no ten, barmana.
Właściciel
Siedział za ladą, pieczołowicie przecierając ją jakąś szmatą.
Przywitał się i spytał, za ile śniadania. Lub obiady.
Właściciel
//Dialogi.//
- Różnie. Bo zależy co pan Krasnolud chce na śniadanie, a co na obiad.
-Co oferujecie?
//sry nowy jestem.
Właściciel
//Yhym.//
- Mięso, ziemniaki, sos, zupy, jajecznicę... No, jeszcze jaskiniowe grzyby.
-Te dwa pierwsze, jak można. Ile płacę?
///Tak jest dobrze Panie Właścicielu?
Właściciel
//Owszem, Panie Vaderze.//
- Dziesięć złota.
Właściciel
Karczmarz oczywiście zabrał złoto, a później odszedł na swoje miejsce, w międzyczasie wspominając kucharzom o zamówieniu oraz chowając zarobione złote krążki do szkatułki pod ladą.
A on poszukał wolnego miejsca.
Właściciel
Takowych było sporo, więc z jego znalezieniem nie będzie mieć większych problemów.
Zasiadł przy jednym, by widzieć wejście.
Właściciel
I widziałeś wejście, a po chwili nawet widziałeś też swój posiłek, jaki postawił na stole przed Tobą właściciel karczmy.
Właściciel
Pokiwał głową i wrócił na swoje miejsce, aby zacząć odbierać inne zamówienia.
Właściciel
Uporanie się z nim długo nie trwało.
A więc zwrócił naczynia i opuścił karczmę.
Właściciel
I wyszedłeś na ulice miasta.
Pytanko, co dalej? Jak atmosfera w mieście?
Właściciel
Zimno, jeśli miałeś na myśli taką atmosferę. Jeśli chodzi o atmosferę związaną z niedawnymi wydarzeniami to w sumie nic nie wskazuje na to, żeby kogoś to obchodziło, przynajmniej pośród zwykłych mieszkańców, gdyż władze miasta i miejsca straż są z pewnością lepiej poinformowani.
A więc poszukał siedziby miast Dekapolis.
Właściciel
Jest w mieście pierwszy raz, więc spytanie o drogę to dobry pomysł. Chociaż błądzenie po mieście kilak godzin też kusi.
Spytał się więc o drogę kilka napotkanych osób.
Właściciel
Już pierwsza wskazała Ci odpowiedni kierunek.
Właściciel
Trafiłeś pod kawał okazałego ratusza, którego główną ozdobą było wykonanie z jakiegoś zielonego kamienia i liczne zdobienia. Mniej ozdobni byli strażnicy w całkiem sporej liczbie.
Jakiś ziomek ala dowódca?
Właściciel
Chyba masz do czynienia z samymi szeregowymi trepami.
Właściciel
Może i szeregowe trepy, ale zagrodzić drogę i zatrzymać Cię jeszcze potrafiły.
-Blokada na stałe, czy tylko przeciwko niektórym?
Właściciel
- Kim jesteś, po co chcesz iść do ratusza i do kogo?
-Fulgar jestem. Do tego, kto rządzi w Dekapolis. Tylko o czymś powiadomić.
Właściciel
- A to takie ważne, żeby dupę rządzącym zawracać?
Właściciel
W końcu pokiwał głową i odstąpił, pozwalając Ci wejść.
Właściciel
Trafiłem do holu zdobionego marmurem, granitem w różnych kolorach i kością lokalnych ryb. Było też dębowe biurko, a za nim siedziała kobieta.
Podszedł do niej wtrącając się tym samym w historię życia GM'a.
Właściciel
- Tak? - spytała, patrząc na Ciebie, a konkretniej w dół.