Właściciel
Gulasz:
- Więcej mięsa w mięsie. - odparł, wzruszając ramionami i wyrywając zębami kolejny kawałek dziczyzny. - Czego chcesz?
Vader:
- I tylko tyle?
Po jakimś czasie zarządzono odpoczynek, oczywiście cały czas w formacji, aby wszyscy mogli odpocząć, należało też w końcu opatrzyć rannych.
- Sprawdzić czy się trzymasz. No wiesz, jest wojna i tak dalej. - Rozłożyła ręce.
- Takie rzeczy nie wpływają dobrze na człowieka...
Perun
-Tak.
Kranolud
Takie jest piękno... no, czegoś jest to piękno.
Właściciel
Gulasz:
Rzucił na Ciebie zaciekawionym wzrokiem, ale po chwili wrócił do swojego posiłku.
- Bywało gorzej. To nie jest pierwsza wojna w moim życiu, a pewno też nie ostatnia.
Vader:
Kiwnął głową i Ork z nożami poharatał Twój płaszcz z kapturem.
- Co tera? - zapytał Oonta.
Może już nie tak odległych gór Grzbietu Świata, najwyższych jakie w życiu widziałeś, Waszego nowego domu i celu podróży?
- Nie lubię wojen. Znaczy, przynoszą mi dochód, prawda, ale żadne inteligentne stworzenie nie powinno zabijać się nawzajem z powodu kresek na mapie czy przekonań. To po prostu złe.
Perun
-Magię pozostawcie mi. W sumie też lepiej trochę się oddalić.
Kranolud
Ich domu, on tutaj tylko przejazdem. Ale fakt, góry piękne.
Właściciel
Gulasz:
- Powiedz to innym... Za bezpiecznymi i ciepłymi murami miast Dekapolis rozciąga się kraina, w której żaden pacyfista nie pożyje długo... Zabij lub zgiń. - wyjaśnił, przełykając ostatni kawałek mięsa. - Albo zjedz lub zostań zjedzony.
Vader:
Nie mieli nic przeciwko i ponownie zagłębili się w tundrę, oddalając się wedle Twojego rozkazu.
Jak wszystkie góry, przynajmniej w krasnoludzkim mniemaniu. Nawiasem mówiąc, tak wysokich jeszcze nigdy w życiu nie widziałeś, a miałeś okazję trafić na wiele różnych wzniesień, zarówno w państwie krasnoludzkim, jak i w innych rejonach Elarid.
- Mi tego nie musisz mówić. - Powiedziała i potarła swoją maskę, tak jakby chciała wskazać na swoją zdeformowaną twarz. Wiedziała że Hanzelowi chodzi konkretnie o tereny nordów, jednak zupełnie sobie zdawała sprawę z beznadziei otaczającego ją świata.
Właściciel
Pokiwał głową, otrzepał sękate dłonie i wstał, kręcąc głową aby rozruszać nieco mięśnie karu i szyi.
- Powonieniem już wracać do pracy. - bardziej stwierdził, niż zapytał, ale i tak zdawał się czekać na Twoje formalne potwierdzenie.
Potrząsnęła głową, wychodząc ze wspomnień.
- Tak, tak... jak najbardziej. Ja z resztą też.
Możliwie szybkim krokiem poszła na piętro, do swojego biura, by pozałatwiać papierkowa robotę.
Perun
A więc, w celu dodania uroku, warto trochę przypalić swoje szaty.
Kranolud
W sumie wpadła mu do głowy pewna myśl...
-Zdobył już ktoś szczyt tych gór?
Właściciel
Gulasz:
Nie było jej wiele, toteż uwinęłaś się do późnego popołudnia, co oznacza, że w końcu, od bardzo dawna, masz wreszcie wieczór dla siebie.
Vader:
To ździebko groźne, jeśli jest się Magiem Elektryczności, a nie Ognia, a do tego kieruje się pocisk magicznej energii na samego siebie.
"Wieczór dla siebie", cóż za abstrakcyjne pojęcie! Walczyła z myślami przez dłuższą chwilę, jednak zdołała przekonać samą siebie, że pół miasta nie będzie nagle potrzebowało pomocy medycznej, tylko dla tego że postanowiła sobie zrobić chwilę przerwy. Wyszła na zewnątrz, dając uprzednio znać Esami że może jej chwilę nie być. Wyszła na ulicę i... nie miała najmniejszego pojęcia co robić dalej
Perun
Dlatego też ściągnął płaszcz i kapelusz, by się nie upiec.
Kranolud
W sumie wpadła mu do głowy pewna myśl...
-Zdobył już ktoś szczyt tych gór?
Właściciel
Gulasz:
Cóż, nikt inny raczej Ci tego nie podpowie, zwłaszcza że każdy zajęty był swoimi sprawami: Kupcy handlowali albo towarami rodzimymi, jak ozdoby z kości pstrągów, skóry, futra, mięso, drewno i tym podobne, albo tymi, które przywieźli tu mimo niespokojnych czasów: bronią, ubraniami bardziej luksusowymi niż proste odzienia ze skór i futer, innym jedzeniem niż to, które oferowała tundra, i tak dalej, mieszczanie załatwiali swoje sprawy u kowali, garbarzy oraz wielu innych, łowcy wracali lub wychodzili na polowanie, a wszędzie kręcili się czujni strażnicy miejscy i poszukujący okazji do bitki lub zarobku najemnicy różnych ras.
Vader:
Udało się, póki co jest Ci cholernie zimno, więc lepiej nie trwać zbyt długo w takiej pozycji i stanie.
- Wielu, kilka razy... No, poza Grzbietem Świata i Kopcem Fundira, ale wielu było śmiałków i ich kości bielą się pewnie razem ze śniegiem na różnych partiach gór. - wyjaśnił jeden z lokalnych długobrodych.
- Kopiec Fundira zdobył jeden Krasnolud, stąd nazwa, ale zginął, gdy schodził na dół, więc uznano, że tak naprawdę mu się nie udało i tylko górę nazwano jego imieniem. - dodał inny, również obeznany w tych tematach.
Postanowiła przyjrzeć się towarom sprzedawanym przez kupców, zwłaszcza tych egzotycznych. Pieniądze jakie zarabiała na chorych kładły straszny ciężar na jej sumieniu, więc równie dobrze mogłaby się ich pozbyć.
Właściciel
Towarów było sporo, więc najlepiej byłoby zacieśnić obszar poszukiwań do jakichś konkretów, bo z obecną sumą złota, jaką masz przy sobie, możesz równie dobrze kupić sobie jakąś suknię, przyzwoity miecz jednoręczny albo zapas jakichś pospolitych przypraw na minimum kilka lat.
Miecz nie był jej szczególnie potrzebny, i tak nie potrafiła z niego korzystać. Sukni z oczywistych powodów nie nosiła, a przyprawy woli kupować na bierząco. Postanowiła zwrócić uwagę na świecidełka. Talizmany, naszyjniki i wszelakie magiczne pierdółki.
Właściciel
Świecidełek w postaci wszelkiej maści biżuterii było naprawdę sporo, od naszyjników, przez kolczyki, na pierścionkach skończywszy, acz większość z nich była najzwyczajniejszymi w świecie świecidełkami. Tylko kilku kupców oferowało coś, co miałoby mieć podobno różne tajemnicze i mistyczne właściwości, ale doskonale wiedziałaś, że to jedynie tani chwyt, który ma na celu wyłudzić więcej złotników od naiwnych mieszczan i innych klientów.
Rozejrzała się za jakimiś amuletami, ot tak żeby miała co przypiąć do paska, albo zawiesić na szyi.
Właściciel
Amulety sprzedawali liczni kupcy, acz Tobie do gustu przypadły szczególnie dwa: Te, które sprzedawał jakiś Elf, mimo iż wyłącznie z drewna, to jednak kunsztownie zdobiony, przeważnie bogatą roślinno-zwierzęcą ornamentyką, oraz Krasnolud, które już były nieco bardziej klasyczne, bo i wykonane z różnorakich minerałów, metali czy kamieni, niekoniecznie o szczególnej wartości, ale przynajmniej porządnie wyglądających.
Zbliżyła się do stoiska elfa, by przejrzeć jego ofertę. Nowatorskie wzory interesowały ją znacznie bardziej od tych pospolitych.
Właściciel
Tak jak to wcześniej zostało powiedziane: Rośliny, głównie drzewa i kwiaty, oraz leśne zwierzęta i stwory, takie jak Jednorożce czy Enty. Niewiele więcej mogłaś powiedzieć na temat tych ozdób, Twoja wiedza na temat kultury i sztuki długouchych była dość skąpa.
Mag
Ruszył więc do "swoich".
Krasnolud
-Rozumiem.
- Witaj! - powiedziała swoim zwyczajowym, pogodnym głosem. - Chciałabym kupić jakąś ozdobę, do paska albo na szyję... który ze swoich wyrobów możesz mi polecić?
Właściciel
Gulasz:
Wzruszył ramionami, wskazując na cały swój szeroki asortyment wyrobów, które najwidoczniej powinny spełniać Twoje wymagania. Zresztą, jak na Elfa przystało, nie był chyba zbyt rozmowny albo towarzyski.
Vader:
Wartownicy przy bramie do ufortyfikowanego obozu zauważyli Cię jako pierwsi, ale nawet z daleka nie wyglądałeś jak Nord, więc żaden nie ustrzelił Cię z łuku bądź kuszy.
- A Ty kto? - zapytał jeden ze strażników, najwidoczniej dowódca tej warty, sądząc po jego wspaniałej jakości pancerzu płytowym, hełmie, tarczy i mieczu długim, przez które wyglądał jak stereotypowy rycerz. Poza nim na warcie stali też dwaj halabardnicy, nieco gorzej opancerzeni, oraz para kuszników.
Po krótkiej rozmowie na temat uroków lokalnego krajobrazu wszyscy raźno wymaszerowali dalej, zabierając swoich rannych i poległych. W dalszej drodze byliście nieniepokojeni, jeśli już, to rzadko i co najwyżej przez kilku Nordów, którzy nie mogli nic zdziałać, więc prędko, jeszcze przed nastaniem zmroku, trafiliście do Twego nowego domu, czyli kompleksu krasnoludzkich osiedli i kopalń w lokalnych górach.
Mag
-Nie wkurzaj maga, który też należy do was, strażniku. I powinniście zostać wszyscy straceni za to, że Nordowie krążyli po okolicy i stanowili zagrożenie dla was. Zwłaszcza, jeżeli są na tyle głupi, żeby pojmać maga.
Krasnolud
Korzystając z okazji rozejrzał się po tym wszystkim. Chociaż, jak na razie, pewnie tylko stojąc i patrząc to zrobił.
Właściciel
Mogłeś tylko przypuszczać, że pod hełmem zmarszczył brwi, ale było to niemal pewne, teraz cała jego poza zdradzała zaciekawienie i zaskoczenie.
- Nic mi o tym nie wiadomo... Nordów nie zaobserwowano tu od kilku dni, a nie przypominam sobie, żeby jakiś Mag wychodził stąd w samopas.
Wprowadzono Was w głąb górskiego kompleksu, gdzie poczuliście się od razu lepiej, niż na mrozie: Było ciepło i swojsko, tunele w skale oświetlały wiszące na ścianach jaskinie, a z oddali dobiegał dźwięk uderzeń kowalskimi młotami o kowadła. Jeden z przewodników grupy skierował Was do tymczasowej kwatery, wielkiej jaskini, niedawno obrobionej przez kopaczy i górników, ale wyposażonej w ogniska, wywietrzniki oraz stosy futer i skór dla każdego z Was. Większość Krasnoludów od razu wybrała sobie jakieś wygodne skałki i niemalże padła trupem, chrapiąc donośnie.
Mag
Pozwolił sobie, żeby z jego kuli na lasce wydobyło się kilka iskier.
-Właśnie, nic wam na ten temat nie wiadomo. Nie powinniście dostawać w ogóle żołdu, bo jesteście bezużyteczni. Gdzie jest twój dowódca? Muszę z nim wymienić kilka zdań na temat tego, dlaczego mamy tylu strażników, którzy są zbędni i mogliby w tej chwili spędzać czas daleko od obozu tropiąc Nordów. I możesz dziękować, że sprawdziłem sytuację samotnie, bo w przeciwnym razie mielibyście straty w ludziach.
Krasnolud
Oddalił się trochę od reszty, by sprawdzić w spokoju swój sprzęt.
Właściciel
Najwidoczniej miał odpowiednio wysoką rangę, żeby nie być przyzwyczajonym do rugania przez byle kogo z góry na dół i najpewniej odpowiedziałby Ci tym samym, jeśli nie czymś gorszym, gdyby nagle wraz z kilkoma innymi Magami oraz żołnierzami obozu nie opuścił jeden z Twoich starych znajomych, poznany jeszcze w Argencie.
- Perun? - zapytał jakby sam siebie, nie mogąc uwierzyć. - Perunie Ward, Ty żyjesz! - dodał głośniej, ściągając na siebie i Ciebie uwagę wszystkich wokół.
Wszystko w należytym porządku.
Mag
-Obiło mi się o uszy, że stawiasz każdemu darmową kolejkę, żeby uczcić pamięć o mnie. Takiej okazji nie mogłem przegapić. A na poważnie, to udało mi się uwolnić po tym, jak mnie pojmali.
Krasnolud
W takim razie oparł się o skałę i spróbował zasnąć.
Właściciel
- Mówiłem Wam, że nie zdezerterował. - powiedział ten sam człowiek i skinął głową na jednego ze strażników. - Ruszaj powiadomić komtura von Stiera, że może spalić pismo z wyrokiem śmierci.
Skała, skóry, futra, ciepło... Czego innego potrzebowałyby Krasnolud taki jak Ty po całych trudach tej podróży? No, może jeszcze kapki jakiegoś alkoholu, ale i tak było zajebiście. Zasnąłeś, budząc się dnia następnego.
Mag
-I przy okazji poproś kwatermistrza o jakiś ciepły płaszcz.
Krasnolud
I jak to tutaj wyglądało? Każdy swoje robi, zbiórka, czy co? Bo w końcu, tak jakby, byli na wojnie.
Właściciel
Ponownie skinął głową i wrócił, rzeczywiście z płaszczem, który Ci wręczył.
- Możesz wrócić do obozu. - powiedział, najpewniej w imieniu tego całego komtura.
A i owszem, ale nic na to nie wskazywało, pozostali spali i chrapali w najlepsze. Może tylko obudziłeś się przed jakąś formalną pobudką albo coś w tym guście?
Mag
Ubrał płaszcz.
-I jak obstawiam skierować się do dowódcy, żeby poinformować o wszystkim?
Krasnolud
Taki fart. Jak zagrożenie, w stylu malowania jego twarzy węglem, to śpi jak kamień. A jak spokój, to budzi go najmniejszy szmer.
Właściciel
Skinął głową, a Ty zapewne utwierdziłeś go w przekonaniu, że każdy Mag jest tak inteligentny i błyskotliwy jak Ty. Niemniej, ruszył do obozu, zapewne aby poprowadzić Cię w odpowiednie miejsce.
Ledwie kilka minut spędziłeś na takich refleksjach, bo właśnie wtedy nadeszła pobudka, dość głośna, bo w postaci brodatych wojowników, którzy krzykiem i wyzwiskami, jak na Krasnoludy przystało, obudzili pozostałych.
Mag
Ruszył z nim.
Krasnolud
Był już gotowy, więc się przygotował.
Właściciel
Idąc przez obóz, zauważyłeś że dalece się rozrósł: Palisada, wieże obserwacyjne na przedpolu, od strony lądu, podobne zabezpieczenie od strony morza, rozbudowana infrastruktura portowa, aby móc przyjąć posiłki, zaopatrzenie i żołnierzy. Wiele namiotów zostało zastąpionych drewnianymi konstrukcjami, z czego Twój przewodnik prowadził Cię do jednej z nich. Zatrzymał się przy wejściu, którego strzegły dwie konserwy z mieczami długimi, halabardami i tarczami.
Po kilku chwilach, gdy i reszta doprowadziła się do porządku, zebrał Was w sensowy dwuszereg i wyprowadził z legowiska na zewnątrz.
- No dobra. - zaczął i spojrzał na każdego z Was. - Trzeba zrobić z Was przyzwoite wojsko. Ci, co potrafią walczyć toporzyskami, młociszczami i innymi takimi na lewo, ci od kusz na prawo, a reszta zostaje na miejscu.
Mag
Również tam podszedł. Debilna obrona, bo padliby od jego magii szybciej, niż przed swoim władcą. Ale nie miał ich atakować...
Krasnolud
-A jak oba?
Właściciel
- Komtur czeka w środku. - wyjaśnił Twój przewodnik i odszedł, zaś strażnicy odsunęli się, umożliwiając Ci wejście do środka, które do tej pory zagradzały ich skrzyżowane halabardy oraz oni sami.
Popatrzył na Ciebie i z uznaniem skinął głową.
- To zostają na miejscu. A jak są jacyś Magowie, to do mnie.
Po chwili namysłu stwierdziła że jednak nie potrzebuje amuletu. Mruknęła cicho i poszła dalej na targ. Chyba żadne amuleciki nie są jej potrzebne
Mag
Wszedł więc do środka.
Krasnolud
Czyli został na miejscu.
Właściciel
Gulasz:
Kwestia gustu. Dalej znajdowały się rozmaite dobra konsumpcyjne, a więc wszelkiej maści jadło, napoje, ubrania, a nieco dalej również narzędzia, broń, kolejne ozdoby i tym podobne.
Vader:
W namiocie znalazłeś nieco skromnych mebli w postaci krzesła, biurka i łóżka, a także jakiś kufer. Poza tym w środku był też rzeczony Komtur von Stier, postawny mężczyzna o elegancko przystrzyżonym zaroście, i lewym oku o barwie mlecznej bieli, co sugerowało, że jest na nie ślepy. Podobnie zresztą jak dwie blizny przez nie przechodzące.
- Gdyby tamten przy bramie się za Tobą nie wstawił to już byś wisiał na najbliższym drzewie, dla przestrogi. - powiedział, odrywając się od pisania czegoś na zwoju pergaminu. - Ale dobrze, że mogę spalić ten rozkaz, teraz potrzeba nam każdego, zwłaszcza Maga.
Owszem, zostałeś. Warto nadmienić, że jako jedyny, co Krasnal skomentował pełnym podziwu gwizdnięciem.
- Coś czuję, że będzie z Ciebie jeszcze Krasnolud. Chodź no naprzód, a reszta uformować dwuszereg i za nami.
Krasnolud
Stanął obok niego. Teraz już wiedział, że do pełni podziwu musiał się nauczyć tylko magii, bo z kuszami i bronią był akurat za pan brat.
Mag
-Też się cieszę, że nie muszę wisieć. To źle wpływa na zdrowie. A teraz... kilka godzin odpoczynku i mogę od razu działać. Zwłaszcza teraz, jak chcę się trochę pomścić na Nordach.
Właściciel
Im dalej szliście, tym na niższe partie górskiego terytorium Krasnoludów schodziliście, zatrzymując się na najniższych szczytach, niżej od Was byli co prawda jacyś brodacze, ale nie zauważyliście ich wielu.
- Gdybym mógł, to posłałbym Was na pierwszą linię, ale że nie mogę, to będziecie siedzieli tutaj, na drugiej. Macie oswoić się z terenem, zobaczyć, jak wygląda walka z Nordami i czym oni nas zwykle atakują, a jak tamci na pierwszej linii nie dadzą rady - wspierać ich. Kusznicy stąd, reszta ze mną na czele zejdzie na dół. Pytania?
- Zemsta, hm? W takim razie myślę, że coś Ci znajdę. Idź i odpoczywaj, ale nie za długo: Po solidnej porcji snu i ciepłym posiłku wróć do mnie, będę mieć już wtedy gotowe zadanie dla Ciebie.
Krasnolud
-Czy podczas schodzenia na dół mogę ostrzeliwać Nordów? Bo ani tego, ani tego nie chciałbym sobie odpuścić.
-Raz z nimi jem przy stole, raz ratują mnie przed śmiercią, a raz mam wbijać im młot w głowę. Ciężki żywot Krasnoluda
Mag
Kiwnął głową na znak zgody, a jeżeli dostał pozwolenie, to opuścił pomieszczenie i ruszył po strawę.
Właściciel
Pokiwał głową i zaczął wyznaczać Wam pozycje. Jeśli chcesz zostać z innymi kusznikami, to Twoja jest tutaj, na skalnej półce, nieopodal głównego wejścia w góry.
Tak też się stało. Po chwili otrzymałeś nie tylko solidny, ciepły, a przy tym nawet smaczny posiłek, ale również osobną kwaterę z kompletem ciepłych skór na posłaniu, abyś mógł odpocząć po trudach wędrówki.
Krasnolud
A więc został tutaj, na tejże właśnie skalnej półce.
Mag
Zjadł więc korzystając z dobrodziejstw wojska, a następnie się przespał, regenerując swoje sił.
Właściciel
Wraz z Tobą zostali też inni kusznicy, łącznie tuzin Krasnoluda, którzy zaczęli sprawdzać bądź ładować broń, acz poza tym wyjęli też sprytnie schowane przed wymarszem z Dekapolis kości, karty, piersiówki alkoholu lub bardziej konkretny prowiant, w rodzaju wędzonych ryb czy kiełbas. Dobrze wiedzieli, że będzie to długa warta, więc zadbali nawet o rozpalenie ognisk.
Obudzono Cię, gdy na zewnątrz było już ciemno, a mrok w obozie i wokół niego rozświetlały jedynie ustawione w równych ostępach pochodnie bądź rozpalane przez żołnierzy ogniska. Może to równie dobrze oznaczać noc, jak i popołudnie w tych rejonach.
Mag
A więc pora na misję. Sprawdził sprzęt, zapiął się porządnie, zabrał kij i wyszedł.
Krasnolud
Sam również sprawdził sprzęt, ale jako rozrywkę zajął się przygotowaniem również broni białej, by zakończyć czytaniem bestiariusza.