//Ale ja nie wiem, co robić ;-;
Właściciel
//Polecam zająć miejsce.//
Właściciel
Udało się, wzbudziłeś tym spore zaintrygowanie wśród Krasnoludów, bo pewnie wiedzieli, żeś nie od nich.
Właściciel
- A Ty to kto? - spytał Krasnolud siedzący naprzeciw.
- I skąd? - rzucił inny, siedzący obok niego.
-Folgar Hunderias z Verden. Miło poznać.
Właściciel
- Nawzajem. - odrzekł Krasnolud, choć się nie przedstawił. - My to Krasnoludy z Klanu Pieniącego się Kufla.
-Nie chcę wyjść na kogoś niewyuczonego, jednak nie miałem okazji słyszeć o waszym Klanie.
Właściciel
- Jak nie jesteś stąd to nic dziwnego.
Właściciel
- To po kiego zaprosili Cię na ucztę?
-Zostałem zaproszony przez szanownego Wulfgara.
Właściciel
- A można wiedzieć po co? - spytał podejrzliwie, unosząc prawą brew.
- Odpie**ol się, Lussos, jak go Wulfgar zaprosił, to znaczy, że miał powód. - złajał go ten siedzący obok.
-Małe spotkanie było, przy okazji zginęło trochę Yeti.
Właściciel
Obaj pokiwali głowami, bowiem to tłumaczyło się samo przez siebie, zaś Wulfgar nagle uderzył pięścią w stół, przerywając rozmowy, śmiechy, jedzenie i picie, i skupiając na sobie całą uwagę zebranych.
No więc mu również pozostało zwrócić swoją uwagę na tego Norda.
Właściciel
Pierwszym, co zrobił, było ponowne uderzenie, ale nie masz pojęcia, czemu niby miało służyć, jeśli rzeczywiście miało czemuś służyć. Niemniej, chwilę później zaczął on swój monolog:
- Witam Was wszystkich, którzy odpowiedzieliście na moje wezwanie. - odrzekł i spojrzał po wszystkich zebranych, aby chwilę później odchrząknąć i kontynuować: - Ci z Nirgaldu i Verden sądzili, że to niemożliwe. Ba! Wielu z Was tu zebranych również tak sądziło! - krzyknął, a później zaśmiał się, podobnie jak inni Nordowie, choć niektórzy robili to nerwowo i pod przymusem, jakby to właśnie o nich chodziło. - Ale udało się! - dodał i wzniósł pięść w górę, na wysokość oczu, aby chwilę się jej przyjrzeć. Później wrócił do wypowiedzi:
- Wszystkie największe Klany Nordów z całego kontynentu są razem. Są jednym. Jak pewnie wiecie, mój ojciec i ojciec mego ojca, próbowali zrobić to samo, lecz im się to nie udało. Jednakże mój poprzednik wykuł przysłowie. Przysłowie, które przyświecało mi od chwili rozpoczęcia jednoczenia Nordów aż do teraz. A owe przysłowie brzmi: Razem jesteśmy słabi, niczym palce jednej dłoni: Nie możemy chwycić za broń lub złożyć się w pięść. Ale wspólnie jesteśmy tym, czym być powinniśmy: Potęgą. Właśnie tak, dopiero teraz jesteśmy potęgą. Zwłaszcza, że wsparł nas Klan Topora oraz Krasnoludy Pieniącego się Kufla! - po tych słowach nastąpiła głośna owacja na część tych drugich, bowiem nigdzie nie widziałeś przedstawiciela Klanu Topora, w sumie ciężko byłoby takowego przegapić...
- Teraz nic nie może nam zagrozić. Jesteśmy silni, silni tak, jakby chciał tego Tempus!
Tak brzmiały ostatnie słowa wypowiedzi Wulfgara, kiedy to na koniec wzniósł kufel, wypił zawartość jednym haustem i rozbił go o własną głowę, co również skrzętnie uczynili pozostali.
Pozostało mu uczynić podobnie. W sumie zrozumiał, o co biega.
Właściciel
Drewniany kufel wytrzymał tylko pięć sekund, a później pękł, gdyż trafił na czoło potężnego Krasnoluda. A tymczasem biesiada zaczęła się na całego.
Pozostało mu biesiadować wraz z nimi, choć wolał nie stracić głowy.
Właściciel
Czyli konkurs rzucania toporami odpada. W sumie dobrze, bo zauważyłeś, że podszedł do Ciebie sam Wulfgar, wręczając Ci kufel jakiegoś trunku.
Przyjął go.
-Dziękować. Nie zgodzili się, żebyś brał udział w konkursie rzucania toporami? Za dobry?
Właściciel
- Nie o to chodzi. Mam do Ciebie prośbę.
Właściciel
- Gdy wrócisz do Dekapolis to nie proszę, abyś był moim szpiegiem czy informatorem. Masz po prostu przekazać mieszkańcom to, co dziś widziałeś. I powiedzieć, że nie dążę do wojny z ludem Dekapolis.
-Jeżeli będzie okazja, to ich powiadomię. A pewnie i tak już coś podejrzewają, prawda?
Właściciel
- Mniej niż myślisz, mój długobrody przyjacielu.
Właściciel
Skinął głową i wrócił do swoich spraw, zaś uczta przeciągała się do rana i pora Ci już wracać.
A więc ruszył drogą powrotną.
Właściciel
Wróciłeś do miasta rankiem, może lekko dziabnięty, ale bez jakichś przygód lub niespodzianek się obyło.
Postarał się dojść do swojego mieszkania.
Właściciel
Po drodze wywaliłeś się kilka razy jak długi, ale w końcu trafiłeś do własnego łóżka, zasypiając niemalże od razu i budząc się rano, z ogromnym kacem, bólem głowy oraz chichotami nad sobą.
-Zabawne, poda ktoś wodę?
Właściciel
Zamiast wody jeden z Krasnoludów podał Ci lustro, w którym zobaczyłeś swoją twarz, jakże pięknie ozdobioną ku*asami namalowanymi kawałkiem węgla.
-Wyzywam was na pojedynek na śmierć i życie. Dziś o dwunastej. Macie się stawić poza miastem.
Właściciel
Teraz nastąpiła istna salwa śmiechu, obaj niemalże padli na ziemię, wstrząsani jego spazmami.
Właściciel
- Ku*asia morda. - wykrztusił Drollo, między jednym wybuchem śmiechu, a drugim.
-Mam narysowane ku*asy na twarzy. Jednak to wasze rodziny mają ku*asy w mordach.
Pochwycił swój młot.
Właściciel
- Hej, hej, hej! - krzyknął Grollo. - Ty na serio chcesz się bić?
- Ch*jowa sprawa. - powiedział Drollo i karuzela śmiechu zaczęła kręcić się na nowo.
Pochwycił broń w obie dłonie i ruszył im na spotkanie.
Właściciel
Ci zaś zaczęli się odsuwać, niepewnie kładąc dłonie na trzonkach toporów.
- Ku*wa, na żartach się nie znasz?
- To się przecież zmyje.
-To dajcie mi wodę. Nie denerwować skacowanego.
Zaśmiał się i oparł na młocie.
Właściciel
I poszli, woląc rundkę po wodę, niż wku*wionego Krasnoluda z wielkim młotem. Wrócili w ekspresowym tempie, przynosząc duże wiadro pełne wody, kufel i szmatkę.
-Dziękować.
Obmył twarz, a następnie zanurzył głowę i przytrzymał tam jak najdłużej, by odświeżyć twarz.
Właściciel
Udało się, zaś woda nabrała czarnego odcienia, więc węgiel pewnie jakoś zszedł i wizerunki ku*asów stały się rozmazanymi plamami, acz wypada to poprawić ścierką.
Poprawił to, jednak wcześniej sprawdził ścierkę.
Właściciel
Ścierka była w zupełności czysta, a więc zdołałeś doprowadzić swą twarz do porządku.