-Masz mięsko tutaj.
Mówiąc to kopnął truchło towarzysza dla Raptora.
-Zaatakuj mnie, a będzie źle.
Właściciel
Wygiął szyję zakończoną zębistą mordą w Twoim kierunku i ponownie zasyczał, dając Ci do zrozumienia, że to jego teren łowiecki (i pewnie teren w ogóle) i że masz spadać, żeby nie skończyć jako drugie danie.
//Jednak nie zwierzak domowy.
Powoli zrobił kilka kroków w tył, jednakże pozostał czujny i uzbrojony. No i nie zamierzał spuszczać wzroku z Raptora.
Właściciel
On obrał podobną strategię, choć ponownie zasyczał i zszedł ze zwłok, postępując dwa kroki w Twoją stronę.
On się odsunął, ale za atak zabije.
Właściciel
Gdy tylko zniknąłeś mu z pola widzenia, wziął się za jedzenie Twojego kompana, acz czujności nie tracił.
Wrócił na miejsce polowania. To znaczy byleby poza terytorium Raptora.
Właściciel
Udało się, na dzień dobry powitało Cię spore stado jeleni i saren na horyzoncie, które zbliża się w Twoim kierunku.
W końcu coś miłego. Postarał się znaleźć jakąś twardą osłonę, by nie zostać stratowanym, a następnie zabrał się za ostrzelanie większych zwierząt.
Właściciel
Osłony brak, więc albo zejdziesz im z drogi i gdzieś się ukryjesz albo będziesz stać tu, gdzie stoisz jak ten słup soli i zaczniesz strzelać z łuku, ryzykując stratowanie.
Wolał już zejść bardziej na bok.
Właściciel
Udało się, zaś stado pędziło dalej, więc lepiej strzelać teraz, niż stracić okazję.
Właściciel
Ustrzeliłeś i zabiłeś co prawda jednego, lecz jego upadek sprawił, iż przewróciły się też trzy inne.
Właściciel
Reszta uciekła, ale możesz zawsze załatwić te przewrócone, żeby nie zdołały uciec.
Właściciel
I w ten sposób masz przed sobą siedem ciepłych jeszcze trupów, którymi wypada się zająć, zanim zlecą się inni zainteresowani, w tym Twój niedawno spotkany, łuskowaty koleżka.
Zabrał się za to jak prawdziwy myśliwy, który chce wykarmić rodzi...wioskę.
Właściciel
Normalny myśliwy nie miałby jak unieść tak wielkiej ilości mięsa i skór, ale na szczęście byłeś Orkiem, więc teraz pozostaje tylko wrócić do wioski. A po drodze wymyślić jakąś historyjkę na temat śmierci tamtego drugiego łowcy, bo wspominanie o Raptorze nie zrobi mieszkańcom dobrze, a wręcz wzbudzi panikę.
Zjadł go. Znaczy się, zrobił to wściekły kret. Wracał do wioski.
Właściciel
Wróciłeś bez problemów, nieniepokojony przez jakiekolwiek inne stworzenia.
Właściciel
Była to faktycznie rewelacja, choć pewnie cieszyli się też z mięsa i skór, które przywiodłeś ze sobą. No, ale ktoś musiał spytać, tym razem młody chłopak co chwila pociągający nosem, bo pewnie chory:
- A gdzie ten drugi?
-Stado jeleni. Siła wielu kopyt.
Właściciel
Pokiwał głową, a jeden z towarzyszących Ci wcześniej łowców zajął się skórami i mięsem. Tłum rozszedł się, co wykorzystał jakiś siwobrody i zgarbiony starzec, podchodząc do Ciebie.
- Panie? Jestem Huga i byłem doradcą poprzedniego władcy i powinienem teraz stać się Twoim, jeśli nie masz nic przeciwko. Poza tym mamy wiele pracy, wodzu.
-Zgadzam się na doradcę Huga. Co to za robota?
Właściciel
- Bycie wodzem to nie tylko zabijanie konkurentów i polowanie, choć wychodzi ono wodzowi świetnie. - powiedział i podrapał się po brodzie. - Musisz zająć się także całą resztą. Od czego mam zacząć, panie?
-Od tego, co uważasz za najważniejsze Huga.
Właściciel
- W takim razie przejdźmy się po wiosce, a ja wyjaśnię wszystko. - odrzekł, idąc naprzód. - Otóż nasza wieś jest nawet spora, zamieszkuje ją kilkadziesiąt osób: Mężczyzn, kobiet, dzieci i nielicznych starców. Okoliczne ziemie są dzikie i nieurodzaje, więc hodujemy na małą skalę, częściej polujemy, jak wódz zdążył zauważyć. Zyski przynosi nam handel mięsem, futrami, skórami oraz ozdobami, narzędziami i bronią wykonaną z kości. Praktykujemy też niewolnictwo, jak mogłeś się przekonać wodzu, a przynajmniej za dawnego władcy. Masz jakieś pytania lub uwagi, panie?
-Z kim handlujecie? Z innymi osadami? Jeżeli tak, to ile ich jest?
Właściciel
- Jest wiele osad w okolicy, ale handlujemy tylko z dwiema, bo nie możemy jej napaść, a oni także nie napadają nas. Na pozostałe napadamy. Od czasu do czasu zajeżdżają tu podróżni handlarze i nic poza tym.
-Imiona przywódców tych dwóch osad?
Właściciel
- Morgen i Valus. Czy chcesz wiedzieć coś jeszcze, panie?
-Możesz mi coś więcej o nich powiedzieć?
Właściciel
- Leżą na zachodnie i północnym zachodzie, obie oddalone są równo o tuzin kilometrów, a zamieszkują je ludzie.
-A o władcach masz jakieś zdanie?
Właściciel
- Nie, panie, gdyż nigdy nie byłem w tych wioskach ani nie widziałem ich władców. Taką wiedzę miałby jedynie dawny władca wioski oraz jego wojownicy, acz wszyscy zginęli.
-Peszek. Prawdopodobnie wezmę wyruszę w odwiedziny do nich.
Właściciel
- Zająć się przygotowaniem do podróży?
-Upoluję sobie coś po drodze. A jak tam w trasie ze zbiornikami wody pitnej?
Właściciel
- Są rzeki, strumienie, jeziora... - wymienił posłusznie, a później podskoczył lekko, jakby użądlił go jakiś złośliwy owad. - Ależ panie? Bez eskorty, świty, jak byle podróżny? Przecież zostaniesz tam wyśmiany, nikt nie uwierzy, że jesteś wodzem!
-Głiwę tamtego władcy nadal macie?
Właściciel
- Ciało zostanie dziś spalone, wedle tradycji.
-Oh, tradycja. Oszczędze mu więc wstydu i wyruszę z dwoma mężczyznami. I tak są mi zbędni, ale skoro tego chcesz...
Właściciel
- To niewiele, panie, bo im więcej weźmiesz, tym potężniejszy i bogatszy będziesz w ich oczach.
-Mam do nich propozycję, nie pokaz siły.
Właściciel
- Najlepsze propozycje to te wysunięte z pozycji siły, panie.