Właściciel
Pewnie dlatego, że był przydupasem. Niemniej, trafił w końcu do wioski.
Właściciel
Kamienny krąg, a wokół niego siedem drewnianych chat krytych strzechą.
Uroczo i przytulnie. Rozejrzał się za kimś, kto mógłby pełnić tutaj jakąś władzę.
Właściciel
Nikt nie wyszedł. Może warto zasygnalizować o swojej obecności?
To byłoby głupie. Stał więc, prezentując swoją zaje*istość. Ktoś w końcu go zauważy.
Właściciel
Stało się to, gdy jakiś odziany w skóry dzikus wyszedł z chaty. Jego dzikie wrzaski natychmiast zaalarmowały resztę.
Stał tak dalej, ale był gotów do uniku.
Właściciel
Po chwili z chat wybiegli uzbrojeni we włócznie i odziani w skórzane przepaski mężczyźni oraz kilka półnagich kobiet. Do tego zauważyłeś też kilka dzieci, które wpatrywały się w Ciebie z wielkim zaciekawieniem.
-Czyli tak się wita wojownika? Przybyłem tutaj, by pokazać swoją siłę waszemu wodzowi.
Właściciel
Z tłumu wyłonił się najbardziej imponujący z dzikusów, bo odziany w ubrania z wygarbowanej skóry, z prawdziwym sztyletem i mieczem u pasa oraz z wielką włócznią z żelaznym grotem. Miał też hełm i zbroję osłaniającą tułów oraz plecy. Do tego stalowe naramienniki i nagolenniki.
- To ja. - powiedział i wbił grot włóczni w ziemię. - Czego tu szukasz?
-Zwycięstwa. Zamierzam coś udowodnić, ale o tym później, na osobności. My dwaj, później. Jak na razie... wybierz kogoś, żeby stawił się do walki ze mną.
Właściciel
Skinął głową i odszedł, zapewne by przyprowadzić kandydata na walkę.
Czekał więc, sprawdzając przy okazji swoje wyposażenie bojowe.
Właściciel
Wszystko sprawne i gotowe do użycia.
Czyli ekwipunek, z którym zabił tamtego maga.
///I zaczął grę.
Właściciel
Kusza, bałty, młot, topór, dwa miecze... Zgadza się, wszystko jest.
Kusza to byłoby oszustwo, podobnie dwa miecze z jego zdolnościami. Topór wystarczy do walki, o ile przeciwnik nie wybierze bardziej interesującego oręża.
Właściciel
I wreszcie pojawił się Twój przeciwnik, który przerastał nawet Ciebie. Najlepiej jego wygląd streścić słowami: Wypisz, wymaluj przysadzista góra mięśni. Miał na sobie stalowe naramienniki i nagolenniki oraz buty i spodnie ze skóry. Do tego zbroja z utwardzonej skóry i wzmocniona w najbardziej newralgicznych punktach płytkami żelaza. Przy pasie miał dwa topory jednoręczne, każdy o dwóch ostrzach, w lewej dłoni trzymał wsparty o ziemię dwuręczny topór o długim i zakrzywionym ostrzu, bardziej przypominający broń kata, niż wojownika. Do tego w prawicy dzierżył nabijaną zębami, pazurami i kamieniami maczugę z drewna. O tym, że wiele przeżył, mogą świadczyć jego blizny. Kilka wyglądało nawet na ślady po Magii. Jeśli on to przeżył, to raczej wątpliwe, żeby Mag miał tyle szczęścia...
-Dobrze. A teraz wódz zadecyduje, z czym walczymy i jak walczymy. Nie ma łatwo, wojownik potrafi wygrać nawet kamieniem.
///Ja pier*ole.
Właściciel
- Na śmierć i życie. Broń dowolna.
//:V//
-Zawalczę swoim obecnym ekwipunkiem. Pora walki? Wątpliwe, żebyśmy chcieli walczyć w tym słońcu.
Mówiąc to, oceniał swoje szanse. Znaczy się, jak bardzo ma przeje*ane i dlaczego nienawidzi swojego szefa.
Właściciel
Olbrzym pociągnął złamanym nosem powietrze.
- Boisz się. - ocenił, jakby wyczuwał strach. - A ja chcę zabić Cię od razu, tchórzu.
Twoje szanse były małe, ale znacznie wzrosły po tych słowach. W końcu żaden Ork nigdy nie puszcza płazem nazwanie go tchórzem. W walce z nim chyba najlepiej będzie postawić na szybkość i zwinność, bo znacznie przewyższa Cię wzrostem i siłą. Broń też masz lepszą, warto to wykorzystać.
-Dobry masz węch. Wykupiłeś go w zamian za inteligencję, czy za długość swojej męskości?
Właściciel
Warknął niczym dziki zwierz, ale nie zrobił najmniejszego ruchu w Twoim kierunku, zapewne dlatego, że powstrzymywał go wódz.
-A więc, wodzu? Do ciebie należy ostatnie słowo.
Właściciel
- Czas na śmierć. - rzucił jedynie i dał Wam znak, że powinniście wejść do owego kamiennego kręgu.
Ruszył za swoim przeciwnikiem. Powinni się ustawić najpierw po przeciwnych stronach średnicy, na co liczył.
Czekał na jego pierwszy ruch, do odparowania jego ataku przygotował topór.
Właściciel
On natomiast wybrał maczugę i ruszył powoli ku Tobie, kręcąc nią niemrawe młynki.
Uznał, że niewarto dawać mu prowadzenia. Zmarnował jedyny naładowany bełt, by wytrącić mu broń z ręki. Pewnie spodziewałby się strzału w ciało, ale zawsze... na koniec odrzucił swoją broń poza krąg i chycił topór oburącz.
Właściciel
Nie udało się, ponieważ zdołał przejąć maczugą bełt, wyszarpać go z niej i ruszył ku Tobie już szybciej.
I dobrze, niech się zmęczy. Starał się utrzymać dobrą dla niego odległość. Niczym zawodnik piłkarski starał się go trollować, że np. Idzie w lewo, ale jednak posuwa się w przeciwną stronę.
Właściciel
Szybkość i zwinność nie były głównymi atutami Orków, więc po kilku takich zwodach otrzymałeś cios maczugą prosto w twarz. Poczułeś, jak kilka zębów zaczyna Ci się ruszać. Po chwili dołączył do tego również ból nosa i krew z niego się wylewająca.
Poczekał na drugi zamach przeciwnika, by odparować atak, a następnie przeprowadzić kontratak w stopę przeciwnika.
Właściciel
Udało Ci się sparować maczugę, a także trafić go w stopę, co jedynie wzmogło jego furię. Krąg zaczęła tymczasem otaczać coraz większa grupa ludzi.
Je*ać ludzi, nie obchodzą go w ogóle. Obserwował ruchy przeciwnika, by móc odpowiednio zareagować ze sparowaniem jego ataku. Obserwował również styl, w jakim walczył przeciwnik.
Właściciel
Widać, że w jego stylu brakowało finezji, techniki i tym podobnych. Oparł go główni na swej sile i wzroście. Póki co dajesz radę parować jego ataki, ale kto wie, jak długo?
Do czasu porażki. Albo dopóki sam nie pokaże swojego stylu. Czekał na kolejne uderzenie maczugi. Jak nastąpi, to zamierza wbić ostrze topora w nią i ruchem obrotowym zaje*ać ją olbrzymowi. Po to, by maczugę wyrzucić poza krąg i się trochę od niego oddalić.
Właściciel
Udało Ci się, a nagrodą za ten wysiłek i rany może być z pewnością jego wyraz twarzy. No, poza tym nie ma broni, jednak dość szybko się tym zajął, gdyż na jego rozkaz ktoś z tłumu rzucił mu jego katowski topór.
Żeby złapać topór, musi skupić na tym chociaż trochę uwagi, lub wyciągnąć rękę. Jeżeli wyciągnął rękę, zamachnął się toporem w celu jej odrąbania. Jeżeli nie, to zamachnął się tak samo, ale na nogę. Okolice kolana. A gdyby topór upadł na ziemię, to poczekał, aż się po niego schyli i rąbnął go w jedną nogę, w celu przewrócenia. I najlepiej jeszcze złamania. Pierwszy taki ruch Borysa w tej walce, a zarazem gwałtowny i przemyślany. Teraz pora się przekonać, czy sprzedał węch za długość męskości, czy inteligencję.
Właściciel
Niestety, ten doskonale przemyślany manewr nie miał racji bytu. Czemu? Ponieważ, na własne życzenie, oddaliłeś się wcześniej od niego, przez co dzielił Was dystans wystarczająco duży, by mógł chwycić swą broń.
///...
Teraz walczył z olbrzymem z toporem. Na początek starał się wyczaić, jakie manewry tym cudem wykonuje. A palce trzymał przy sobie, przydadzą się jeszcze.
Właściciel
Pierwszy manewr to wzniesienie topora nad głowę i potężny cios skierowany w dół.
Ufał swojej broni, ale nie był idiotą.
Topór uniósł do góry tak, żeby przyjąć na niego cios, starał się uderzyć trochę poniżej ostrza.
Jednak na tym nie zakończył, gdyż mogły wydarzyć się dwie opcje:
-Uda mu się zahamować topór, wtedy starać się go chwycić za trzonek, wyjąć miecz i nim wykonać pchnięcie w brzuch. Gdyby olbrzym złapał miecz, to musiałby odskoczyć. Ale w końcu miecze są ciut za małe dla goryla.
-Nie uda mu się zahamować topora, bo w końcu to je*any olbrzym i jest to widoczne w ułamku sekundy pierwszego zetknięcia. Wtedy po prostu odskoczył w bok tak, żeby topór przeciwnika ześlizgnął się po jego broni. Wtedy zamach w kolano.
Właściciel
Początkowo zdołałeś zatrzymać ostrze, lecz gdy wziąłeś do dłoni miecz, olbrzym włożył w cios jeszcze więcej siły i jeśli chcesz przeżyć musisz albo wykonać szybki zamach, albo odrzucić miecz i wziąć w dłoń topór, by zatrzymać pędzące ku Tobie ostrze.
I wybrał tą drugą opcję, czując już narastający gniew nad tą kupą mięcha. Przy okazji starając się zatrzymać pędzące ostrze starał się również zgarbić, zniżyć tak, by głowa była bezpieczniejsza.
Właściciel
Ostatecznie odepchnąłeś jego ostrze, a on cofnął się o kilka kroków.
Wyciągnął drugi miecz do lewej dłoni i ważąc go w ręku czekał na ruch olbrzyma, by móc go potraktować rzutem i ciosem z topora.