-Dobra mordy, słuchacie mnie?
Właściciel
Kilku, na czele z doradcą, potwierdziło w imieniu reszty i przygotowało się mentalnie na to, co zaraz im przekażesz.
-Jak widzicie, mamy nowych towarzyszy we wiosce. Są to nasi sojusznicy, którzy za to, że mają bezpieczną przystań, będą zajmowali rolę wojowników we wiosce.
Właściciel
- A co z nami? - spytał jeden z pełniących dotąd tę rolę ludzi w imieniu swoim oraz tych kilku kompanów, którzy przetrwali mający miejsce kilka dni temu atak w wykonaniu Twoim i twojego gigantycznego towarzysza, kiedy to w obronie wioski i wodza zginęła większość wojaków.
-Witam nowego myśliwego i tropiciela.
Właściciel
Wzruszył ramionami i wrócił do szeregu, nie mając innych pytań, podobnie jak reszta ludności wioski... Z czasem zaczęli po kolei rozchodzić się do swoich obowiązków i chat, choć z pewnością nie uśmiechała im się wizja mieszkania z Orkami i Minotaurami po sąsiedzku. Ale, z drugiej strony, skoro ich wodzem również jest Ork, to czy musi być aż tak źle?
Przekonają się, że nie. Ale to z czasem. Jeszcze zawołał tego, który stracił robotę wartownika.
Właściciel
Kręcił się w pobliżu, bo chyba sam miał zamiar o coś zapytać, a więc niemalże od razu stawił się na Twoje wyzwanie, oczekując na rozkazy.
-Chcesz jeszcze o coś zapytać?
Właściciel
- Co z resztą strażników? Też będą myśliwymi czy będą pracować razem z Orkami? No i czy oni nie będą nam się naprzykrzać ani nic w tym guście?
-Nie będą i ogólnie przechodzicie na myśliwych. Ilu was jest?
Właściciel
- Trzech i jeden ranny, po tym tak tamten wielkolud z wielką maczugą roztrzaskał mu ramię...
-A to dobrze. Nie, nie że ranny. Wyruszycie czwórką po ludzi, którzy zostali w tamtej wiosce, a w drugiej przekażecie, że problem orków załatwiony.
Właściciel
Pokiwał głową i ruszył po swoich kompanów oraz zapasy na drogę, aby wyruszyć z wieściami i po innych ludzi z wioski jak najszybciej, tudzież jak najprędzej opuścić wioskę pełną tych zielonych i byczych potworów.
Gdyby uciekł, to i tak by go znalazł.
Właściciel
Oczywiście, w końcu kto lub co mogłoby się skryć przed wielkim wodzem Brutusem, Pogromcą Raptora?
Właściciel
Jak zwał tak zwał, prosty chłop nie będzie próbował dociekać prawdy, a i dla niego same przeżycie spotkania z taką bestią jest już czymś, co można uznać za godne miana pogromcy... Tak czy inaczej, przybycie Hugi zmusiło Cię do zostawienia gdzieś w tyle tych refleksji.
- Panie? - zagadnął, wyrywając Cię za zamyślania. - Nie mamy gdzie zakwaterować pana nowych gości... I jest też kilka innych problemów, o których powinieneś wiedzieć.
-A jakie to są te "problemy"?
Właściciel
- O jednym już wspomniałem, poza tym nie mamy wiele zapasów żywności, a zwiększyła nam się liczba mieszkańców, co nie jest zbyt pocieszające, zwłaszcza że najpewniej nasz zbiory nie będą obfite. Poza tym w okolicy pełno jest wilków, które zagryzły już wiele sztuk trzody chlewnej, bez której nie będziemy mieli już w ogóle nic do jedzenia.
-No widzisz, problem rozwiązany.
Właściciel
//Nie rozumiem, tak jakby jesteś w dupie, bo niedługo skończy się Wam jedzenie, a więc nie dość, że zaczną Ci ginąć poddani, to jeszcze głodny Ork czy Minotaur to zdecydowanie wku*wiony Ork czy Minotaur.//
///Kontynuuj, bo to jest część gry. Polowanie na wilki.
Właściciel
//Okej, teraz jasne.//
- Nie jestem pewien czy samo wilcze mięso nam wystarczy... - powiedział, smętnie zwieszając głowę, aby zaraz znów ją podnieść, o wiele weselszą niż wcześniej. - Ale skóry, futra, kości, kły i ozdoby z nich możemy sprzedać za inne pożywienie!
-To też. Orkowie i Minotaury wyruszą dzisiaj na wielkie polowanie, to ci obiecuję.
Właściciel
Pokiwał głową i biorąc to za zgodę na odejście, własnie to uczynił, zostawiając Cię ponownie samego z problemami, przemyśleniami i wszystkim innym, co towarzyszy wielkim wodzom.
Ruszył do byłego wodza orków.
Właściciel
Obecnego, bo to, że dałeś im nowe kwatery wcale nie sprawiło, że Orkowie wraz z garstką Minotaurów nagle uznali Cię, za nowego szefo. No, chyba że użyjesz prawa siły, ale to inna historia... Zastałeś go, gdy rozmawiał z jednym ze swych podwładnych i komenderował rozstawianiem namiotów oraz przygotowywaniem posiłku.
Właściciel
- Niewiele się zmieniło, ale później jakoś się to wszystko ogarnie, teraz byle coś zeżreć i iść spać, długa droga za nami.
-Ta. Sen. A na polowanie ma ktoś ochotę?
Właściciel
- Niezbyt, ale na nowe futro czy soczyste mięsko na kolację każdy, więc chłopaki nawet i całą grupą ruszą. Tylko kiedy, gdzie i na co? Bo dopóki nie odeśpimy, to nigdzie się stąd nie ruszamy.
-Wszystko, co groźniejsze. Wilki, rosomaki, Raptory...
Właściciel
O ile pierwsze zdanie i dwa pierwsze zwierzęta nie zrobiły na nim wrażenia, to dostrzegłeś cień strachu na wzmiankę o tych wielkich gadach.
- To... No, to żyją tu takie? - zapytał nerwowo.
-Jednego widziałem i ci o nim mówiłem. Jeden Raptor na Orków? Co to jest?
Właściciel
- Ku*waaa, takiego to ja bym jedną łapą powali. - odparł, prezentując muskuły na owej, najwidoczniej pozbywając się strachu, gdy wyszło na to, że Raptor na szczęście jest tylko jeden.
-Z pewnością. Chociaż zwierzak też byłby z niego niezły.
Właściciel
- Ja tego żywcem brać nie będę, jak tak chcesz to poszukaj sobie jakichś młodych, niewyklutych jaj albo innych Raptorów do oswojenia, ani ja, ani reszta bandy się w to nie bawi.
Właściciel
- Taaa... No to coś jeszcze czy możem odpocząć?
Właściciel
Zielony ruszył przekazać owe nowiny swoim podwładnym, a oni zabrali się do wykonywania rozkazów poprzez grę w karty bądź kości, jedzenie, picie lub zaśnięcie po ciężkim dniu.
A tymczasem nas władca wiochy poszukał swojego doradcy.
Właściciel
Organizował on właśnie rozdzielania zapasów, wystawianie wart i rozpalenie ognisk, a także jakieś inne pierdoły.
Właściciel
Było to dość niespodziewane, ale zarówno Huga, jak i pracujący wieśniacy, docenili gest, a także siłę zielonego wodza, dzięki czemu uwinęliście się ze wszystkim szybciej o jakieś pół godziny.
Trzeba pokazać swoim, że jest się na równi z nimi.
Właściciel
Trzeba, trzeba, to zawsze daje kopa w morale... No, ale gdy już praca się skończyła, a robotnicy udali się na spoczynek wódz pójdzie w ich ślady czy może omówi coś z doradcą, który wciąż czeka, gotów na rozkazy czy instrukcje.
-Dzisiaj nie będzie już nic robione, jeżeli na to czekasz.
Właściciel
Najwidoczniej właśnie na to, bo ukłonił się i odszedł do swojej chaty.