-Było nas dwóch i swoje umiemy.
Właściciel
- Co teraz zrobimy z tym ścierwem? - zapytał i podszedł, jakby chciał je kopnąć, ale po chwili namysłu odszedł kilka kroków i tknął je kilka razy swoją maczugą.
Również się zbliżył.
-W końcu to łup.
Właściciel
- Ja pazury, Ty skóra i kły?
-Jeżeli chcesz, jaszczurek nie jemy raczej. Lecz pozwól jeszcze...
Przeładował kuszę, wycelował w głowę raptora i wystrzelił.
Właściciel
W to, co zostało, z jego zmiażdżonej głowy, jeśli już. Niemniej, bardziej martwy już nie będzie.
No i dopiero teraz się zbliżył, by odebrać swoje bełty i zająć się zdobywaniem cennych materiałów z raptora. On chciał pazury, no to pozostała skóra i kły dla niego... lub dla wioski. Zależy, jak na to spojrzeć.
Właściciel
Wiosce raczej się nie przydadzą, Ty za to mógłbyś czuć się jak faktyczny pan okolicy, w końcu kto przeciwstawił się woli Orka, a do tego odzianego w skórę Raptora, z naszyjnikiem z jego kłów na szyi?
Niemniej, wszystko gotowe już do zabrania, choć nawet Ty miałeś pewien kłopot w wyrywaniu kłów potwora.
To logiczne, że trzymały się mocno.
-No dobrze, to jednak nie wyjaśnia problemu, jakim są zapasy żywności.
Właściciel
- Chłopaki pewnie miały więcej szczęścia i upolowali dużo mięcha.
Właściciel
Po kilku chwilach Orkowi znudziło się czekanie, więc ruszył dalej w las, najwidoczniej po upolowaniu Raptora strach go opuścił, a z innymi bestiami, jakie mogły się tu czaić, zapewne potrafił sobie poradzić w jakimkolwiek stopniu.
Niech go dwa Raptory, kiełbasiany wojownik. Ruszył z nim.
Właściciel
Niemalże natychmiast zatrzymał Cię gestem dłoni i nakazał ciszę, wskazując na zarośla, w kierunku których ruszył ze swoją maczugą. Uderzył kilka razy, najpewniej trafiając, ale mimo to wyspała się stamtąd zgraja kilkunastu zajęcy, uciekających w każdym możliwym kierunku.
-Heh.
Sieknął nisko, żeby upolować kilka zajęcy.
Właściciel
Cios twojego topora pozbawił życia jednego z szaraków od razu, sam zamach posłał też na pobliskie drzewo dwa kolejne, ogłuszając je.
Jeżeli dało radę, to spróbował jeszcze jakieś dorwać. Jeżeli nie - zabrał ze sobą zdobycze.
Właściciel
Zabił jeszcze dwa, co dało łączny bilans pięciu sztuk, w chwili, gdy zabiłeś ogłuszoną wcześniej parkę. Drugi Ork wyszedł z krzaków, w jednej dłoni niosąc zakrwawioną maczugę, a w drugiej trzy króliki, trzymając je za uszy.
-No to jest już jakiś początek.
Właściciel
- Delikatne mięso. - odparł Ork, oblizując swoją zieloną twarz w akompaniamencie łamanego kręgosłupa jednego z zajęcy. - Wracamy czy polujemy dalej?
-Kontynuujemy.
Ruszył dalej, w poszukiwaniu tropów.
Właściciel
Pokiwał głową i udał się razem z Tobą. Niestety, po Raptorze i zającach szczęście najwidoczniej Was opuściło, nie mogłeś znaleźć nic, choćby i jednej kuropatwy.
-Cholerna cholera, czyżby tereny łowieckie zamarły?
Właściciel
Ork wzruszył ramionami, nie znając odpowiedzi, ale biorąc pod uwagę taką ilość Waszych pobratymców, do tego wspieranych przez kilka Minotaurów, to taka ewentualność może być dość prawdopodobna.
Właściciel
Zielonoskóry przerwałby pewnie polowanie dopiero, gdy coś by go zeżarło, tudzież gdyby opadł całkiem z sił, ale w końcu byłeś jego szefo, a przynajmniej pośrednio, więc tylko skinął głową i ruszył w losowym kierunku, który był obecnie równie dobry, jak każdy inny.
Właściciel
Po blisko kwadransie odnaleźliście pierwszą grupę łowców, a po godzinie: Wszystkich. Kilka prób zliczenia tej hałastry, co przy możliwościach umysłowych Orków trochę zajmowało, nie doliczyliście się żadnego ubytku, a więc łowy zakończone zostały bezkrwawo, a przynajmniej dla Was, nie dla zwierzyny, z której skutecznie przetrzebiliście cały las.
Będą potrzebne nowe tereny łowieckie. Ogólnie zapasów starczy?
Właściciel
Wliczając obfite potrzeby Twojej gromady, która żywiła się wyłącznie mięsem, to tak, ale na kilka tygodni. Im samym wystarczy to na góra dziesięć dni, jeśli będzie się wszystko racjonować i unikać wysiłku... Tak cz siak, problem głodu na chwilę odegnany, a więc Orkowie i Minotaury powoli zaczęły wracać do wioski.
A on z nimi. Trzeba się czymś zająć, stworzyć coś, co przyniesie im dostawy jedzenia.
Właściciel
Słusznie, tylko co to może być, skoro zbiory są marne, a polowań na tak wielką skalę nie można urządzać zbyt często? Niemniej, pomysł na rozwiązanie tego kłopotu nie przyszedł Ci do głowy w czasie drogi do wioski, więc dalej się nim zastanawiałeś, kiedy dotarliście do środka.
Najemnicy? Lub coś z goła innego.
Właściciel
Orkowie mają to do siebie, że jeśli nie napi**dalają się z kimś, to napi**dalają się między sobą. Oznacza to, że musisz znaleźć im zajęcie, zanim wybiją się nawzajem, ewentualnie zapomną się i z rozmachu zrabują i spalą wioskę, a mieszkańców wybiją, zgw*łcą bądź wezmą w niewolę. Z Minotaurami podobnie. Oznacza to, że albo znajdziesz im robotę godną takiej najemniczej bandy, albo zostaniesz swoistym królem okolicy, wysyłając ich aby robili to, na czym znają się najlepiej.
Droga tyrana jest zazwyczaj krótka, jeżeli nie ma się wsparcia magów. Dlatego pozostaje, o dziwo, polityka. Podszedł do szefa bandy Minotaurów i Orków.
-Przy kolacji zbierz swoich do mnie, jest coś do obgadania.
Właściciel
Pokiwał głową i bez pytania odszedł do swoich, aby obwieścić im Twój rozkaz oraz dopilnować podziału zwierzyny, w czym pomagał mu też Alaryk.
Zmierzch nadszedł zaskakująco szybko, a wioska po chwili rozbłysnęła dwoma wielkimi ogniskami: Tak udanych łowów po prostu nie można było nie celebrować, toteż wieśniacy zgromadzili się przy jednym ognisku, a Orkowie i Minotaury przy drugim. Najwidoczniej żadna z grup nie była na tyle przekonana do drugiej, żeby biesiadować razem, ale chyba to też nikomu specjalnie nie przeszkadzało.
W pierwszej chwili jego ludzie. Podszedł do doradcy.
-Sytuacja jest pozytywna? Mam rozmowę z naszymi przyjaciółmi, a chciałbym mieć pewność, że tutaj niczego nie brakuje.
Właściciel
Alaryk zaprzeczył ruchem głowy.
- wszystko jest w porządku, chociaż nie ukrywam, że większość ludzi boi się naszych nowych współplemieńców.
-Strach jest naturalnym następstwem spotkania z nieznanym. Jednakże to się zmieni, gdy tylko wszyscy się zapoznają z tym.
Właściciel
- Przekażę innym, tak jak wyniki tej rozmowy. - odparł doradca, ale nie zatrzymywał Cię dłużej, toteż odszedł do swoich spraw.
Kiwnął głową i ruszył do drugiego ogniska.
Właściciel
Część rozmów ucichła, gdy się pojawiłeś, ale nikt nie cisnął w Ciebie ochłapem mięsa lub toporem, więc chyba lubią Cię na tyle, aby uznać Twoje wodzostwo. Chyba że się im znudzi, tak samo jak służba u tego możnowładcy, który wysłałby przeciw nim swoją armię, gdybyś nie zabrał ich ze sobą.
-Nie przerywajcie sobie, zamierzam tylko uzgodnić kilka spraw.
Właściciel
Wrócili do rozmówi, ewentualnie picia i jedzenia, ale nawet Ty widzisz, że to już nie jest to samo. Wciąż musisz jeszcze zdobyć sobie ich szacunek.
Lub pokazać im, że nie warto go okazywać.
-Pierwsza sprawa, to odebranie tej zapłaty od waszego poprzedniego pracodawcy, bo z tego powodu was chyba właśnie ścigali, tak? Druga, to musiałbym się udać do miasta po coś, co przyda nam się wszystkim, więc trzeba też przygotować obóz na czas nieobecności.
Właściciel
Wszyscy milczeli, czekając na jakiekolwiek polecenia bądź konkrety z Twojej strony, zwłaszcza odnośnie sposobu odzyskania zapłaty i jej wielkości bądź tego, po co dokładnie idziesz do najbliższego miasta.
-Możecie się zastanawiać, jak odzyskać zapłatę. Do tego celu możemy potrzebować czegoś, co uzyskam dzięki wyprawie do miasta. Otóż, wcześniej, na poprzedniej służbie zostałem dodatkowo wyszkolony...w czymś, czego nie spodziewają się nasi przeciwnicy. I wiem, nie mówię niczego wprost, co was denerwuje, jednakże to jest coś, o czym się nie mówi głośno.
Właściciel
Reakcja jest dalej taka sama, jak wcześniej, czyli w gruncie rzeczy słabo.
Szanować zawsze mogą go później.
-Ile pieniędzy wam wisi ten obsraniec?
Właściciel
- Yyy... - zaczął niepewnie herszt bandy, licząc coś intensywnie na palcach kilka minut. - Tyle! - zakończył tryumfalnie, pokazując Ci siedem zielonych paluchów. - Tyle sakiewek, a w każdej sakiewce sto złotników.