Właściciel
W końcu dopadłeś go nad strumykiem, gdzie leżał, może i jeszcze nie bez życia, ale bez większości krwi i sił do dalszej ucieczki lub walki.
A więc podszedł i mieczem skrócił jego cierpienia.
Właściciel
Wykonałeś ten jakże szlachetny gest, mając przed sobą teraz jedynie ciepłe jeszcze truchło, w którym niewiele zostało z dotąd majestatycznego stworzenia.
W sumie, mógł z tego zrobić przynętę na wilki, lub na niedźwiedzia, prawda?
Właściciel
Jak najbardziej. Lecz podczas przyglądania się zwierzynie dostrzegłeś ślady innego drapieżnika, a mianowicie człowieka lub istoty do niego podobnej.
Właściciel
Nie, sprzed jednego, góra dwóch dni.
A to dawne, szukał innych śladów.
Właściciel
Innych nie było, niestety.
A więc oskórał jelonka i go zabrał. Jego towarzysze jeszcze tam byli?
Właściciel
Nie, były tylko trup dzika pozbawiony większości mięsa, skóry i szabel.
Dobra, ze zdobyczą wrócił do wioski.
Właściciel
Pozostali łowcy dotarli tam przed Tobą i obecnie otaczała ich większość mieszkańców osady, którzy to wyczekiwali na porcję mięsa, jaką dzieli wojownicy z ubitego przez Ciebie dzika.
Do tego dołożył im mięso jelonka.
-Jeszcze wyruszę po więcej. Oprócz lasu coś jeszcze jest tutaj?
Właściciel
- Ale w jakim sensie, wodzu? - spytał myśliwy, zaczynając skórować dzika.
-Miejsca, gdzie można coś upolować. W miarę zjadliwego.
Właściciel
- Poza wodopojem i całym lasem? Nie wiem... Jest jeszcze taka polana na której krzyżują się ścieżki zwierząt, co łażą we wszystkie strony.
-Możesz mnie do niej zaprowadzić?
Właściciel
Pokiwał głową i wstał, przekazując nóż komuś innemu, aby wziął się za jego robotę, a sam zabrał broń i opuścił wioskę.
Właściciel
Dość szybko dotarliście w dane miejsce, a przewodnik wskazał Ci na kępę zarośli, w których można nie tylko się ukryć przed zwierzyną, ale i doskonale ją obserwować.
-Dobrze, tam się skryjemy.
Ruszył tam, by się ukryć.
Właściciel
Była to raczej kryjówka dla pojedynczego łowcy, we dwóch było Wam tam nieco tłoczno i niewygodnie, ale pomieściliście się.
Cieszy bardzo to "nieco" zamiast "całkowicie". Czekał więc tam z kuszą.
Właściciel
Jak na razie nic ciekawego.
Właściciel
Twe czekanie zostało nagrodzone jakimś ruchem w przeciwległych zaroślach, które to zaraz opuścił dorodny zwierz, na którego mówi się chyba borsuk.
Przygotował kuszę obserwując zwierzę.
Właściciel
Najwidoczniej z jednych krzaków postanowił przejść do drugich, ale jakoś mu się to nie udało, gdy z głośnym warknięciem zniknął z powrotem w krzakach, z których wylazł i zostały po nim tylko ślady pazurów na ziemi.
Mruknął ze złością.
-Zje*any zwierz.
Właściciel
- Według mnie to on wyglądał, jakby jego coś tam z powrotem wciągnęło, a nie sam wlazł. - powiedział myśliwy, pozwalając sobie na śmiałość, aby poddać w wątpliwość stwierdzenie swego wodza.
-Mówię właśnie, coś zaje*ało mi borsuka. Jedna czapka mniej.
Mówiąc to wystrzelił w krzaki i od razu przeładował.
Właściciel
Brak odzewu ze strony rannego zwierza sprawił, że doszedłeś do wniosku, iż był to chybiony strzał.
Właściciel
Po raz kolejny brak odzewu, więc nie jest to żaden z Waszych psów myśliwskich. Jakbyście w ogóle mieli psy myśliwskie...
-Jakby co, osłaniaj plecy.
Właściciel
Przełknął głośno ślinę i pokiwał głową, jakby tylko te gesty oraz Twój rozkaz trzymały go w miejscu i nie pozwoliły, aby dać w długą.
Ruszył z toporem w te krzaki. Może wreszcie to upragniony miś?
Właściciel
Nie, tylko rozszarpane zwłoki borsuka i dziwne ślady, jakby gadzie, prowadzące głębiej w las.
Właściciel
Drugi łowca za Tobą, choć trzymał bezpieczny dystans. A gdy tak maszerowaliście, ślad wreszcie urwał się po środku kolejnej polany.
Teraz to pozostało mu być czujnym i obserwować wszystkie strony.
Właściciel
Obserwowałeś wszystkie strony, ale zapomniałeś spojrzeć w górę...
Kilka chwil temu Twój kompan stał obok Ciebie, a teraz leży rozwleczony na ziemi i ledwo oddycha, próbując desperacko złapać oddech i ulatniające się z niego życie przez ranę w brzuchu, z której wylewają się powoli wnętrzności, oraz w gardle... Obie te rany zadał jeden silny oraz precyzyjny cios pazura, a jego autorem był nie kto inny, jak spory Raptor o zielonej skórze w cętki o nieco ciemniejszym kolorze.
///Nadal Raptor jest obok?
Właściciel
//Jest tuż obok, stoi na trupie Twojego towarzysza.//
///Siła Orka, a Raptora? Zasięg jego pazurów? No i dlaczego to kure*stwo jest w stadach po 40 sztuk?
Właściciel
//Nie zawsze jest w stadach, nie zawsze w tak dużych, jesteś silniejszy, zasięg pazurów u przednich łap to około pięćdziesiąt centymetrów, w wypadku tylnych to prawie dwa razy więcej.//
No cóż, chwycił go za głowę i starał się uwięzić szczękę pod pachą. Nastepnie nie ryzykując zadrapania na śmierć skręcił kark bestii.
Właściciel
Jako Ork byłeś silny i wytrzymały, ale dość ślamazarny, co sprawiło że Raptor zdołał z łatwością odskoczyć i zaczął też okrążać Cię powoli wokół, sycząc cicho.