wchodząc coraz wyżej widziałaś niezliczoną liczbę pism tego zbioru, aż dojrzałaś bodajże na szóstym pierścieniu od dna archiwum pewnego odzianego w nietypową zbroję płytową woja, o młocie bardzo pierwotnym, mogącym pamiętać nawet erę pre-Dominusjańską. Dzierżył on pewną pradawną księgę, nie widziałaś jednak jej tytułu.
Wyglądał on mniej więcej tak: