Vladislav, szwagier i reszta oddziału Bandytów maszerowali w iście panoramicznych krajobrazach Gór Skalistych nieopodal szczytu
Mount Robson. Vladislav stał zawsze w gotowości, słysząc od swojego krewnego wiele dość strasznych informacji o plemionach Dziczy krążących po Kanady, zwłaszcza że te obszary Kordylierów wydają się niezbyt gęsto zaludnione. Szedł, głęboko ściskając w swej dłoni drewniany posążek.