Właściciel
- Skromność nie ma tu nic do rzeczy, acz dzięki za komplement.
- Właściwie to od zawsze jesteś taki religijny?
//nie jestem pewna czy już o to nie pytałam ;_;
Właściciel
//No popatrz, to tak jak ja ;-;//
Pokiwał głową.
- Od dziecka.
- No bo masz kogoś, kto sprawia, że twoje życie ma zasady. I sens. Chyba.
Właściciel
- Jeśli tak na to patrzeć, to rzeczywiście, właśnie tak jest.
- Yyyy... no. To tyle.
Spojrzała w niebo i zmrużyła lekko oczy. Odetchnęła.
Właściciel
- Taaak... Chyba wypada, żeby ustalić pierwszą wartę, nie?
- Czujesz się na siłach? Mi to obojętne.
Właściciel
- W takim razie miłych snów. - powiedział i usadowił się wygodniej. - To będzie dłuuuga noc.
Z przyzwyczajenia po prostu ułożyła się w mchu na boku, przysunęła zgięte kolana blisko brzucha i zamknęła oczy.
Właściciel
Poza tym, że leżałaś w namiocie, a nie na mchu, wszystko się zgadzało. Obudziłaś się, lecz dopiero rano, a nie gdzieś w nocy, jak mogłabyś sądzić.
Podniosła się i przeciągnęła, po czym wyszła na zewnątrz.
Właściciel
O ile Twój pies spał obok, to kaznodziei nigdzie nie było widać.
Debil. Na stówę coś go zeżarło. I mówić takiemu, że ja mogę zostać na straży, to nie. Jakby którykolwiek był skłonny to zrozumieć.
Trudno powiedzieć, czy Roxi rzeczywiście spotkała tylu przychylnych jej mężczyzn, by mówić w ten sposób, ale chrzanić to. Rozejrzała się za jakimiś świeżymi śladami wkoło.
Właściciel
"Wokoło" jest tutaj nader dobrym określeniem, gdyż tylko takie ślady znalazła, jakby zszedł on ze swego posterunku i zaczął krążyć wokół. Ale po co?
Może jest wilkolakiem? Byłoby ciekawe.
- Rico, pilnuj. - Powiedziała to na tyle cicho, że pies pewnie nawet nie słyszał.
Poszukała dalszych śladów.
Właściciel
Owszem, nie usłyszał, bo nawet się nie obudził. Ty po chwili znalazłaś zaś kolejne ślady, tym razem świeższe i prowadzące wgłąb lasu. Niczym nie różniły się od tych z obozu.
Cofnęła się po torbę, z której wyrzuciła część najmniej aktualnoe potrzebnych rzeczy, a następnie zaciskając palce na rączce od siekiery poszła za śladami.
Właściciel
Prowadziły one coraz bardziej w głąb lasu, z czasem prowadząc Cię na małą polankę przy strumyku.
Jeśli po prostu poszedł po wodę bez słowa to go chyba zatłukę.
Rozejrzała się wokół.
Właściciel
O ile te ślady urywały się właśnie przy strumyku, to kawałek dalej właśnie od niego wychodziły inne, tym razem już minimum kilku osób.
Nie mówił, że był w ciąży.
Spróbowała łyka wody ze strumyka.
Właściciel
Dobra, czysta, górska, źródlana woda, normalnie skarb w takich czasach.
Spojrzała w torbę, czy nie ma przy sobie pustej butelki.
Tak więc nalała sobie wody.
Właściciel
//Wops.//
Wykonała to jakże arcytrudne zadanie, przed którym ugięło się wcześniej wielu.
- Świętoszku? - Postanowiła zawołać tylko raz i wrócić do obozu, zmęczony ciążą Świetoszek kiedyś przyjdzie.
Właściciel
No i tutaj miała cholerną rację, bowiem gdy wróciła do obozowiska spotkała go siedzącego przed namiotem i głaszczącego psa.
Uśmiechnęła się pod nosem ze swego geniuszu. Postanowiła na razie się nie odzywać, kto wie, może ta ciąża zaszkodziła Świętoszkowi i okaże się być opętany?
Właściciel
Wręcz przeciwnie, wydawał się w pełni sił i humoru, acz chyba jeszcze Cię nie zauważył.
Może się rypła jej diagnoza i Świętoszek rozmnożył się mitotycznie, a nie poprzez ciążę. Sprawdziła jak tam się trzyma pogoda.
Właściciel
Miło, ciepło i słonecznie, acz na niebie powoli zbierają się chmury. Ale że to białe i puszyste obłoki, to raczej nie ma co się martwić o deszcz.
- Te chmury wyglądają na smakowite. Ciekawe, czy bardziej smakują jak bita śmietana, czy wata cukrowa.
Właściciel
Słysząc to pytanie natury egzystencjalnej, zdał sobie sprawę, że nie jest już tu sam, więc odwrócił się do Ciebie.
- Och... Już jesteś?
- Zadałabym to samo pytanie, wydawało mi się, że coś cię zjadło.
Właściciel
- Uhm... A to niby czemu? Przecież nadal tu jestem, cały i zdrowy.
- Czasem miewam wątpliwości. Dobrze ci się spało?
Właściciel
- Niezbyt. - odparł i westchnął, robiąc dłuższą przerwę. - W ogóle.
- Skoro nie spałeś, to czemu teraz nie śpisz? Naprawdę, nie radzisz sobie poza domem.
Właściciel
- Po prostu nie mogę zasnąć. Sam nie wiem czemu. Nawet jeśli bym chciał to nie ma na to większych szans.
- Utulić cię następnym razem do snu? Nie mam ochoty, żebyś mi tu zdychał.
Właściciel
- Jak widać to nigdzie się jeszcze nie wybieram.
Właściciel
- Z obozu? Tak, w nocy... Wiem, że to było nierozsądne, przepraszam Cię.
- Aj tam. Myślałam, że wyszedłeś z rana i byłam się za tobą rozejrzeć.