- Nie lepiej przez główne wejście? Tam jest chyba więcej miejsca.
Właściciel
Kuba
- Spokojnie zmieści się. - Powiedział Mały Joe podnosząc razem z Dongiem piec. - Wystarczy tylko że ten
debil przestanie się wpychać na pałę przed wszystkimi. -
- Spie#dalaj! - Rzucił Dong. - Jestem z was najsilniejszy.
- Ale my to nosimy razem, do ku#wy nędzy! - Warknął Baranina trzymający rurę pieca.
Bilo
- Romantyczny rejs? - Uśmiechnął się sprzedawca. - To będzie pana kosztować czterysta dolarów. -
Postanowił ruszyć ku nim, by jakoś pomóc to zatachać, a przy okazji przyjrzał się czy piec można jakoś rozłożyć na mniejsze elementy, wtedy łatwiej byłoby go wnieść.
Właściciel
Nie było to możliwe, ale za to udało wam się wnieść go bez zbędnych trudności.
Więc teraz zastanowił się, gdzie go zainstalować, by już tak nie piździło.
Tak mała kwota nieco go zaskoczyła ale od razu wydobył owe pieniądze, nie z walizki ale z własnego portfela.
- Jak najbardziej .- zaśmiał się lekko -.
Właściciel
Kuba
Nie dało się go postawić tak by wszędzie było ciepło. Musiałbyś poświęcić któreś z pomieszczeń.
Bilo
- A może dorzucić pakiet premium? Za jedynie dwieście dolców od osoby można dostać kilka dodatkowych atrakcji. -
Vader
W jednej z szafek znalazłeś mocno wyeksploatowany zestaw do szycia.
Zabrał się za to.
//Wiesz może, dlaczego pierwsze, o czym pomyślałem to śpiąca królewna? ;-;
Zastanowił się więc, którego najmniej używają.
Właściciel
Vader
Nie byłeś mistrzem szycia, dlatego załatałeś dziury w sposób co najmniej niedbały.
Kuba
Trudno było wyznaczyć najmniej używany pokój po jednym dniu.
Gabinetu, póki co, nie używał więc postanowił poświęcić właśnie ten pokój.
Właściciel
Więc wystarczyło teraz tylko wybrać miejsce w którym postawi się piec.
- Oczywiście, niech pan dorzuci.- stwierdził po raz kolejny wydobywając pieniądze z portfela -.
Właściciel
Bileter przypiął do obu biletów mniejszy, złoty bilet i podał obydwa tobie. - Życzę miłego rejsu. -
Nie znał się zbytnio na tym, więc tutaj zostawił decyzję reszcie.
Właściciel
Postanowili postawić piec w magazynie, bo tam w większości spędzaliście czas. Gdy już to załatwiliście, Baranina zaprosił cię gestem dłoni na słówko.
Więc ruszył, niezmiernie ciekaw co gangster ma mu do powiedzenia.
Właściciel
- Wiesz szefie. - Zaczął powoli.- Powinniśmy założyć tutaj bar. No wiesz, taki opuszczony sklep w którym kręcą się jakieś typy jest podejrzany, ale puby z szemranym towarzystwem to norma i świetna przykrywka. -
- Czytasz mi w myślach, bo sam miałem to w planach. - powiedział i przypomniał sobie "Spleśniałego Gawrona," bar który prowadził ze swoim dawnym gangiem. - Z jednej strony przykrywka dla naszych działań i źródło dochodów, a z drugiej możliwość uzyskania kontaktów i informacji. - dodał i przez chwilę marzył o takim przybytku, pełnym wszelkich szumowin, lecz szybko się otrząsnął. - Czyli potrzebna nam jest nazwa, jakiś wystrój baru, meble, lada i oczywiście alkohole.
-Jest dobrze.
Zastawił drzwi i okna, a następnie spróbował zasnąć na godzinę, dwie.
Właściciel
Kuba
- Stoliki można wziąść ze śmieci, a ladę i trochę wódy można kupić za hajs z herbaty. Nazwa pozostaje w twoim interesie. -
Vader
Nie spałeś od tak dawna, że trzygodzinna drzemka przemieniła się w dziesięć godzin porządnego snu.
To dobrze, teraz warto soę obudzić. Jak mu się coś śniło, to się albo uszczypnął, albo ugryzł. O dziwo to (czasami) działa.
- Czyli jeszcze dziś opchniemy paserowi herbatę i może zgarniemy coś za zegary, a od jutra zaczynamy rozkręcać bar. A nazywać się będzie "Spleśniały Gawron," ku chwale starej tradycji.
Właściciel
Vader
Śniło ci się że stałeś na czele herbacianej rewolucji. Obudziłeś się w chwili kiedy trafił cię pocisk artyleryjski wystrzelony przez armie kawy.
Kuba
- No i dobrze. Zaraz skombinuje jakiś wóz by załadować skrzynię. - Powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
-To jest poje*ane, jak można pić kawę nie będąc kimś, kto potrzebuje zastrzyku energii? Na przykład Zwiadowcą?
Właściciel
Odpwoedział ci dźwięk wymiotowania z ulicy.
Odpowiedział, znacznie ciszej.
-To... było niekonieczne.
Właściciel
Tym razem jedyne co usłyszałeś to głuchą ciszę.
Zabrał sprzęt, wyczyścił broń, odblokował drzwi i okna, ubrał się i ruszył po konia.
Właściciel
Koń zastrzygł uszami na twój widok. Stajenny nie sprawiał ci żadnych kłopotów.
Przywitał się z koniem, a następnie dał mu wczorajszego owca.
-Warto znaleźć ci też jakieś owoce, prawda?
Właściciel
Prychnął zadowolony. Wyglądał zdecydowanie lepiej niż w chwili w której go znalazłeś.
On natomiast ruszył po herbatę, by załadować ją od razu, jak tylko Baranina znajdzie jakiś wóz.
Właściciel
Skrzynia wciąż leżała na zapleczu, lecz nie było możliwości by przenieść ją w pojedynkę.
No więc zawołał Donga lub Małego Joe, obojętnie, który przyjdzie, chodzi mu o tego najbliżej, żeby nie tracić czasu.
Właściciel
Vader
Po krótkiej podroży dotarłeś pod już nie tak opuszczony sklep.
//A ty Kubuś jak wołasz to wołaj!
Właściciel
Ulica była właściwie pusta, jedynie parę moczymord i typów spod ciemnej gwiazdy.
Zszedł z konia.
-Zostań tutaj amigo.
Wszedł do środka, w celu poszukania tamtych.
Właściciel
Na głównej sali nikogo nie było, ale zauważyłeś swojego nowego szefa na zapleczu.
-Tej żółtodziobie, potrzebujesz pomocy?
- Dong! - krzyknął. - Mały Joe! Niech no, który tu przyjdzie i zataszczy ze mną to sku*wysyństwo!
-A może ja pomogę?
///Kuba, plis ;-;
- Jasne, byleby tylko to stąd zabrać. - odparł.
Podszedł.
-Gdzie chwycić?
Chwycił i wraz z kompanem starał się to podnieść.