-Czy ty potrafisz kraść tylko wozy?

- Wiesz, swoją działalność zaczęliśmy dość niedawno.

-Robię w morderstwach od dwóch lat i żyję. Więc chyba wydaję się być przydatnym członkiem?

- No właśnie... "Morderstwa." Jaką mamy gwarancję, że nie poderżniesz nam gardeł, jak będziemy spać, czy nie wbijesz noża w plecy?

-To zależy, czy zamykacie drzwi na klucz.

- Czyli, w ogóle, nie możemy Ci ufać, tak?

-Lepszy brak zaufania, niż głupota. Bądźmy szczerzy, powierzyłbyś komuś z nich swoje życie?

- Bądźmy szczerzy, tylko ja sam trzymam swoje życie w garści.

-Więc co ci szkodzi w przyjęciu specjalisty do tej wesołej pseudo-grupy?

- Powiedzmy, że się zgadzam.

-No dobra, a teraz wreszcie pomożesz mi wstać?

- Sam sobie wstań, nie jestem tak głupi, by podać Ci rękę.

Wstał z pewnym grymasem na twarzy, później podniósł obrzyna.
-Moja broń, nie tykaj.

- Nie dzięki, nie chcę, żeby wybuchła mi w łapie, czy coś.

Prychnął i odszedł kilka metrów od obu amigos.

Odejście kilku metrów skutkowało tutaj wyjściem z budynku.

Oparł się więc o ścianę budynku, na zewnątrz. Jednak na tyle, by w razie czego szybko się ukryć.

Vader
Było całkiem ciepło, choć znad morza delikatnie powiewał zimny wiatr. Miłe wrześniowe popołudnie.
Kuba
- To aby na pewno dobry pomysł? - Zapytał Baranina.

- Jasne, że nie. Nie ufam mu. Ale jeśli bym się nie zgodził, spróbowałby powystrzelać nas wszystkich.

- Je bym go rozwalił pierwszy. Przecież mam tę dubeltówkę. - Powiedział Mały Joe trzymając w ręku strzelbę skradzioną strażnikowi wozu.

Odpoczywał. Bo co może robić człowiek, który jest uciekinierem, oraz ma wieść cięższe życie w pobliżu tych imbecyli?

- Więc bądź w gotowości, możesz palnąć mu w łeb, jeśli pozwolę, albo będzie się dziwnie zachowywać. Ale, póki co, gość może się nam przydać.

- Jak uważasz... - Odpowiedział z nutką rezygnacji.

Po odpoczynku, starał się przeanalizować swoją sytuację. Nowych mógł użyć do swoich celów, a następnie zostawić na lodzie.

Otóż był ścigany przez policje, nie miał gdzie się podziać, a jakiś nowo powstały gang zaproponował mu pomoc. Jego członkowie nie wyglądali na specjalnie przywiązanych do swojego szefa, ale jeszcze mniej ufali tobie.

Policja odpuści, jeżeli nie natknie się na żadne ślady wskazujące na niego. Po prostu uznają, że uciekł w kraju. Więc musi pozostać czujnym, a ci z gangu są un problema temporal.

Oddany swojej pasji ponad wszystko- przeszła mu myśl gdy wsiadał na dorożkę -. Teraz zostało nam już tylko udać się do dzielnicy portowej i zakończyć dzisiejsze wysiłki

Dotraliście do portu po dwóch kwadransach. Nie było to najpiękniejsze miejsce, ale biznes to biznes.

- Nie do końca jestem pewien gdzie znajdziemy statek którym będę się wybierał na wyprawę. Ale zapewne łatwy do przeoczenia nie będzie więc pojeździjmy trochę po okolicy -. stwierdził dla bezpieczeństwa zakładając na lewą rękę rękawice tak żeby ukryć pierścień -.

- Pewnie będzie nieopodal Handlowca. - Odpowiedział twój woźnica. Mówiąc "Handlowca" miał pewnie na myśli Główny Port Handlowy.

Wyszedł by poszukać tego nowego typa, bo miał z nim coś do obgadania.

Siedział przed sklepem i rozmyślał nad sprawami które póki co nie powinny cię obchodzić.

Więc zaczekał, aż przestanie rozmyślać lub go zauważy.

Wiedząc, że ktoś go obserwuje, miał go po prostu gdzieś.

- No dobra, zapytam od razu: Co Ci daje przyłączenie się do nas?

-Zajęcie na długie, zimowe wieczory.

- A na serio?

- Więc i tam się skierujmy .- odparł -.

Kiwnął głową i skręcił w główną ulicę kierując się prosto nad morze.

Niezbyt miał o czym rozmawiać ze swoim nowym towarzyszem, zaczynało mu już powoli brakować starego więc i siedział w ciszy obserwując morze.

W końcu dotarliście do całkiem dużego portu, który od reszty wyróżniał się zdecydowanie stylem wykonania i statkami w nim dokującymi, a w szczególności gigantycznym wycieczkowcem z trzema czerwonymi kominami, oraz napisem "Cinatit" na burcie.

Kuba1001 pisze:
- A na serio?

-Żadna praca nie hańbi. To tyle w tym temacie.

- Stawiam że to tutaj, zatrzymajmy się gdzieś a ja załatwię bilety i zaraz wracam -. stwierdził i poczekał aż powóz się zatrzyma żeby go opuścić i ruszyć ku statku -.

Powóz zatrzymał się przy jednym z parkingów. Kasa znajdowała się w jednym z ładniejszych budynków nieopodal bramy. Zupełnie nie zauważyłeś ciemnych chmur które nadeszły znad morza i pierwsze krople zaczęły spadać na twoją maskę.

- Wspaniale..ale i tak jej nie zdejmę .- mruknął sam do siebie ruszając do środka jak najszybciej -.

W budynku znajdowała się typowa kasa biletowa, a oprócz niej była tu też niewielka kawiarenka.

- No dobra. Niezbyt zaimponowała Ci nasza akcja przejęcia wozu, więc masz pomysł na coś bardziej opłacalnego?

///Czeka ktoś na was na Battlefield 1?
-Coś cenniejszego, których nie chroni lamus z ulicy.

//Ja mam zamiar kupić. A co?//
- Czyli?

///Platforma?
-Złoto, broń, amunicja...

//PC.//
- A gdzie to jest?