Przygotował solidny piorun i wystrzelił w największe skupisko bandytów, po czym przygotował parę mniejszych i walił po mniejszych grupkach
-Tą Machairę i Gladius. Ile za to razem?
Zapytał wyjmując sakiewkę zza koszuli
Konto usunięte
-Masz jakiś plan? I czy ja mam dalej zająć się wieżą? A właśnie, co Ważki na to?
Dobrze, że ktoś liczył za niego, jakoś więc powstał, po czym powiedział.
- Dziękuję Panu za pomoc. Nie wiem czy bym podołał bez tego.
Właściciel
Wiatrowiej:
- Jeszcze nic nie wymyśliłem, a Ważki najwidoczniej mają to gdzieś, bo żadnych wiadomości nie mam... To, czy chcesz kontynuować swoją misję, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, bo kto wie, czy jutro nie dobiorą się do Ciebie?
Max:
- Radzę Ci zamknąć mordę, kmiocie jeden, jeśli chcesz się tu jeszcze utrzymać. - warknął, nie wiedzieć czemu, obrażony oficer. Później nieco się uspokoił i zaczął rozdysponowywać Wam zadania. Tobie znów trafił się patrol z innym strażnikiem, ale tym razem Waszym terytorium będą doki i port.
Bulwa:
- Pięćdziesiąt złota. - powiedział po chwili, którą zajęło mu przypomnienie sobie wyceny pierwszej broni, bo cenę gladiusa już Ci wcześniej podał.
CC4:
Zabiłeś w ten sposób kilkunastu różnych bandytów, ale niektórzy postanowili teraz dla odmiany rzucić się na Ciebie: Najszybciej dobiegł mały Goblin, od razu biorąc się do pracy i atakując Cię dwoma cięciami swych sztyletów w brzuch, chwilę za nim był Gnoll z małą, okrągłą tarczą i jednoręcznym toporem, a na samym końcu biegł Ork z wielkim, dwuręcznym mieczem.
Konto usunięte
-Albo im ktoś już dokopał... Dobra, jutro z rana oczekuj łupów- Wróżek odwrócił się i ruszył z powrotem do pracowni, by utworzyć ostatnie substancje, po drodze odwiedzając kramy, by uzupełnić zapasy składników
Podał mu rzeczoną kwotę i schował sakiewkę. Sprawdził wyważenie obu mieczy i ich ostrość. Machairę przypiął po prawej stronie pasa, zastępując dawny krótki miecz, zaś gladius po lewiej stronie, przesuwając sztylet do tyłu
-Znasz jakiegoś dobrego łuczarza?
Zapytał
//Przeje**ne
Ekspresowo wyjął gladius i starał się rozpłatać głowę goblina jedną ręką, a drugą spowalniał Gnolla i Orka strzelając błyskawicami
Postanowił więc sprawdzić jak ten artefakt działa za miastem.
Właściciel
Wiatrowiej:
//Dałoby się konkretniej?//
Taczka:
//Bardziej miałem na myśli to, że nie wywołasz burzy piaskowej bez piasku w odpowiedniej ilości, a tutaj nigdzie w pobliżu nie ma go dostatecznie dużo.//
Bulwa:
Westchnął.
- Pewnie, wiem też gdzie można tanio kupić smocze jaja. Wyglądam Ci na jakąś księgę rozmaitej wiedzy?
CC4:
Udało Ci się go zabić, bo nie wystawił żadnej obrony, ale i Ty popełniłeś ten błąd, więc otrzymałeś dwa solidne cięcia w brzuch, z których powoli zaczęła lać się krew. Twoje próby spowolnienia Orka dały wymagany efekt, a w przypadku Gnolla nawet większy, bowiem zwyczajnie uciekł.
Vader:
Dostałeś się bez większych trudności do miasta, gdzie oczywiście przywitał Cię komitet powitalny w postaci strażników miejskich pod bramą.
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta? - zapytał jeden z nich, unosząc głowę w górę, aby przynajmniej spróbować spojrzeć Ci w oczy.
-Nie wyglądasz na księgę jakiejkolwiek wiedzy.
Poduczał pod nosem szukając stoiska z łukami i strzałami
Gbur. Jak takiego mogli tutaj posadzić? Nie jest ani trochę sympatyczny... No nic, ruszył więc na patrol.
Konto usunięte
Ruszył, po straganach szukając składników, które wykorzystał wczoraj przy pracy
Niziołek
-Baszal Vallohr, posłaniec, Góra, celem przybycia do miasta jest kontynuacja podróży poprzez drogę wodną.
Dalej spowalniał Orka, ale teraz drugą ręką spróbował choć trochę uleczyć ranę
Właściciel
CC4:
O ile pierwsza czynność się udaje, to z leczeniem może być trudniej, zwłaszcza że Magia Leczenia na tak niskim poziomie na niewiele pozwala... Może pomogłoby, gdybyż całą swoją energię magiczną zaprzągł do gojenia ran?
Vader:
- Jaka podróż? - zapytał strażnik, gdy reszta została zanotowana. - Gdzie chcesz stąd wypłynąć?
Wiatrowiej:
Za cenę pięćdziesięciu sztuk złota zdołałeś uzbierać tyle, że na pewno wystarczy, a i może jeszcze się coś zostanie.
Bulwa:
Gdyby handlował warzywami to pewnie cisnąłby teraz w Ciebie dorodnym pomidorem, więc masz szczęście, że handluje bronią białą i nie opłaca mu się obrzucać Cię choćby i nożami. Po kilku minutach poszukiwań znalazłeś odpowiedni stragan, ale nie masz co liczyć na wiele, gdyż prowadzi je człowiek, a nie Elf.
Max:
Wraz z Tobą ruszył Krasnolud z dwuręcznym toporem w łapie, mrucząc coś pod nosem. Chyba nie podobało mu się Twoje towarzystwo lub coś innego. Mimo to, razem dotarliście do portu bez przeszkód.
-Nagowie. Nie brzmi przyjemnie, prawda?
- Wiesz, jok tu zowsze bywa?
Spytał się swego towarzysza.
Konto usunięte
Wspaniale. Wrócił do domu i zjadł porządny posiłek. Następnie zajął się zrobieniem większej ilości kadzidła.
//Aaa, okej :p//
No to sprawdził, czy jeszcze posiada jakieś artefakty pasujące do tych z książek.
//Chodziło mi bardziej o zatamowanie krwawienia, nie wyleczenie całkowicie//
Podszedł do stoiska.
-Łuk krótki, albo konny się znajdzie? No i strzały chciałem dokupić.
Popatrzył po stoisku w poszukiwaniu owych produktów, strzały chciał myśliwskie, z haczykami by grot zostawiał po wyrwaniu lub zostawiaj dotkliwą ranę.
Właściciel
CC4:
//I nie mogłeś tego napisać wprost?//
Udało Ci się zarówno zatamować krwawienie, jak i ponownie spowolnić Orka, acz jeśli nie poświęcisz tej ranie później więcej uwagi to może zrobić się nieciekawie, zwłaszcza że nieniepokojony przez Ciebie oblin ponowił atak.
Bulwa:
Handlarz nie miał zamiaru odpowiadać, sprzedawał tylko to, co było widać, a więc właściwie zwykłe łuki jedynie minimalnie różniące się od siebie wyglądem, które było najłatwiej zrobić. Na całe szczęście strzał był znacznie większy wybór, dzięki czemu masz do wyboru te zwykłe, z grotami i lotkami wykonanymi z różnych materiałów, jak i ząbkowane i tym podobne.
Taczka:
Niestety, nic więcej się nie znalazło.
Wiatrowiej:
Po posiłku od razu wróciła Ci chęć do prac, więc szybko uwinąłeś się z tym kadzidłem, tworząc dwie nowe porcje z posiadanych składników.
Max:
- A to nie jest, że aby już tu kiedyś byłeś? - odparł pytaniem na pytanie strażnik. Hmmm, w sumie coś w tym może być, czy za pierwszym razem, gdy trzeba było udać się na patrol, nie trafiłeś aby do portu?
Vader:
- Po co niby? - spytał, wyraźnie zdziwiony i zbity z tropu. - Oni nie wpuszczają do siebie nikogo, a tych co próbują to albo zatapiają lub zabijają albo każą odpłynąć z powrotem.
-Taka praca. Jak dostarczyć wiadomość, to trzeba to zrobić.
Konto usunięte
Coś jeszcze...? A no tak, światło alchemiczne. Zabrał się do ostatniej pracy
A może... sam już do końca nie był pewien, wielkość tego miasta go przytłaczała. Wolał małe, przytulne mieściny, gdzie nie trzeba było jakiś znajomości, bądź dobrej pamięci, żeby zapamiętać całe miejsce, bo nie przeciążało go na umyśle, jak Gilgasz.
- Te, a może... som jusz nje wjem...
Wziął 20 najlepszych strzał z ząbkowaniem i zostawił sobie swój stary łuk.
-Ile za nie?
Właściciel
Vader:
- Tak właściwie to nie nasza sprawa, więc radź sobie sam. - powiedział w końcu strażnik, wpuszczając Cię do miasta. - Powodzenia w walce z niemożliwym! - dodał jeszcze na odchodnym, chyba chcąc życzyć Ci w ten sposób powodzenia.
Wiatrowiej:
Skończyłeś późnym popołudniem, a niemalże wieczorem, jednakże miałeś je gotowe, podobnie tak jak inne mikstury i tym podobne.
Max:
Wzruszył ramionami i kontynuował patrol, a że przez kilka godzin nie działo się nic ciekawego, zasugerował wkroczenie do jakiejś portowej karczmy na głębszego lub dwa... Niegłupi pomysł, skoro wiele mętów się tam może gnieździć, prawda?
CC4:
//Mój błąd.//
Takie bawienie się w spowalnianie oraz celowanie w konkretne części ciała jedynie zabierało Twoja magiczną energię, której i tak miałeś niewiele, zwłaszcza że zielonoskóry cudem zdołał uniknąć pocisku, aby po chwili niedowierzania rzucić się znów w Twoim kierunku.
Bulwa:
Sprzedawca szybko je zliczył, sprawdził w głowie ustaloną cenę za jedną, wykonał odpowiednie działania i po około trzech minutach uzyskałeś odpowiedź:
- Sześćdziesiąt złota.
//Ciekawiłem się, ile już kolejek przegapiłem, a tu proszę. Niespodzianka.//
No, nie głupi nie głupi. Tym bardziej, że dawno nic w ustach nie miał. Rozejrzał się więc za jakąś speluną, gdzie to tanio będzie. Wolał nie przepłacać, skoro może za mniejszy koszt, dostać to samo co w droższych lokalach.
//chciałem mu miecz z rąk wytrącić//
-No cóż... zostaje mi plan B.
Mówiąc to strzelił mu małym piorunem w oczy, po czym doskoczył z gladiusem w ręce i starał się wpakować mu go w móżdżek
No cóż, udał się do portu.
Dał mu kwotę i włożył strzały do kołczanu.
-Znasz tu jakiegoś alchemika?
Konto usunięte
Schował wszystko, zjadł kolejny posiłek i zaczął odpoczywać, medytując, do około drugiej. Następnie włożył w skrytkę w pustce strój do włamań, sprzęt i przygotowane wcześniej alchemiczne substancje, po czym w brudnym ubraniu po raz kolejny zszedł do kraty w kanałach i spróbował za pomocą wcześniej przygotowanej substancji do niszczenia metalu zrobić w niej wyrwę wystarczającą by mógł się przez nią przecisnąć
//przepraszam, jeśli za bardzo wybiegłem w przyszłość
Właściciel
Max:
Tak właściwie to większość karczm była tu identyczna i raczej utrzymywała się na poziomie tanich knajp, więc brodacz pokrążył wokół chwilę i ostatecznie wybrał jedną z nich, do której wmaszerował dziarskim krokiem.
CC4:
Nie był martwy, ale oszołomiony, co w zupełności wystarczyło, aby przebić się przez jego czaszkę do mózgu i zakończyć żywot zielonoskórego.
Vader:
Trafiłeś tam, zastając w porcie dziesiątki, jeśli nie setki, statków i okrętów, gotowych do wypłynięcia, w środku załadunku i rozładunku, a także tych, co dopiero przybiły do portu. Teraz tylko wybrać jeden z nich, aby doprowadzi Cię do celu.
Bulwa:
- Nie osobiście, ale w mieście na pewno jakiegoś znajdziesz. - odparł, wskazując na sklepy, kramy i stragany oraz ciemne uliczki miasta.
Wiatrwiej:
//Niech będzie.//
Mikstura zrobiła swoje, to trzeba jej przyznać, ale potrzebowałeś sporo czasu, aby efekt Cię zadowolił, gdyż otwór był naprawdę niewielki, a więc potrzeba było pozbyć się wszystkich krat, które stały Ci na drodze. Niemniej, udało się.
Ktoś jeszcze szukał zwady / potrzebował pomocy?
-Dobra, dzięki.
Schował strzały do kołczanu i ruszył uliczkami miasta rozglądając się za sklepem alchemicznym i elfim łuczarzem
Poszukał statków z typu tych, które za złoto wypłyną ci tam, gdzie chce klient.
Konto usunięte
Ruszył naprzód ostrożnie badając tunel i rozglądając się uważnie dookoła
Właściciel
Wiatrowiej:
Niewiele miałeś do badania, bo i tunel niewielki: Właściwie ocierałeś się o jego ściany, mozolnie prąc do przodu, kilku centymetrów brakowało, abyś zahaczył głową o sklepienie, a brzuchem, nogami i całą resztą brodziłeś w odchodach... Dobrych dwadzieścia śmierdzących metrów później ujrzałeś koniec tej przebrzydłej podróży.
Max:
Typowa portowa karczma, która od tych, w których już bywałeś, różni się przede wszystkim klientelą, w której przeważają wilki morskie wszelkiej maści, od marynarzy, przez handlarzy, piratów i na korsarzach kończąc. Uzupełniali to nieliczni najemnicy. Poza tym, jak już zostało powiedziane, typowa karczma. Krasnoluda dostrzegłeś przed ladą, jak zamawiał piwo oparty o trzonek swej dwuręcznej broni.
CC4:
Wciąż walczyliście z przeważającymi siłami bandytów, których zdawało się nie ubywać, nawet pomimo ucieczki lub śmierci tak wielu.
Vader:
Miałeś do wyboru przeważnie przemytników, z czego "Gwiazda Zaranna" prezentowała się chyba najlepiej, była to bowiem elegancka galera, szybka i zwinna, wyposażona w taran, dwie balisty i sześć skorpionów. Załogę stanowiły przeważnie Mroczne Elfy, Gobliny i ludzie.
Bulwa:
Nigdzie nie było napisane wprost, że tutaj znajdziesz Alchemika, ale kilka szyldów z rysunkami i szyldami kociołków, fiolek i tym podobnych było zapewne tym, czego szukasz. Niestety, Elfa nigdzie nie znalazłeś.
Poszedł za nim.
- To somo co kolego.
Wszedł do najlepiej wyglądającego.
-Witam. Po ile mikstury życia?
Zapytał rozglądając się po półkach.
Zaczął porządnie leczyć tą ranę na brzuchu, po czym zrobił tak jak na początku
Konto usunięte
Ostrożnie ruszył w tamtym kierunku, szukając wzrokiem pułapek
Zbliżył się więc do tego okrętu.
-Jest kapitan na pokładzie?
Właściciel
Wiatrowiej:
Najwidoczniej nikt nie był na tyle zmyślny, aby zastawić jakąś pułapkę w latrynie, gdyż to właśnie tutaj trafiłeś podczas podróży kanałami.
Vader:
- We własnej osobie. - odparł jeden z Drowów, wykonując zamaszysty salut swoim kapeluszem z niebieskim i czerwonym piórem. - Co Cię tu sprowadza? Z góry mówię, że niepotrzebna mi dodatkowa załoga.
Max:
Karczmarz wzruszył ramionami i wręczył każdemu z Was po kuflu piwa, a także dwa kieliszki oraz małą buteleczkę jakiegoś trunku, który widziałeś po raz pierwszy w życiu. Krasnolud kazał Ci zająć jakiś stolik i wziąć kieliszki, flaszkę oraz swojego browca, a sam zobowiązał się zapłacić za Was obu, co jest dość dziwne i niespotykane, ale w końcu darowanemu brodaczowi nie patrzy się w zęby, prawda?
Bulwa:
- Piętnaście złota za jedną. - odparł ludzki sklepikarz, wskazując na jedną z drewnianych szafek, której półki zastawione były owym wywarem Kapłanów.
CC4:
Niewiele mogłeś zrobić, gdyż Twoje zasoby magicznej energii skurczyły się niemalże do zera, w końcu wyleczyłeś swe rany tak, że pozostaną po nich jedynie lekkie blizny.
Dziwne, bardzo dziwne. Niemniej, zaczął więc pić.
-5 będzie
Powiedział wręczając mu 75 sztuk złota i zabierając 5 sztuk
-Uznajmy, że mam trupa Mantikory, które części byś kupił i za ile?
Zdecydował jednak nie obwieszczać tego wszem i wobec. Podniósł miecz Orka i zaczął wojować na kontakt.