Z tym co miał pod ręką i się na kanapkę nadawało.
Szynką, masłem, chlebem, serem, sałatą. Jeśli czegoś nie było, zwyczajnie to pomijał.
Właściciel
Kanapka zrobiona. Jak przekrojona?
Co znaczy jak przekrojona? Wziął ją i zjadł. Zaczął szukać jakiegoś ogrodu, czy czegoś.
Właściciel
Zjedzona, ogód był na zewnątrz.
Wyszedł na zewnątrz do ogrodu.
Właściciel
Ogród jest, a wyglądrm przypominał Eden.
Zaczął zatem błądzić po Edenie. Może gdzieś się natknie na coś ciekawego?
Właściciel
A i owszem, jeziorko, zwierzęta roślinożerne. Oswojone o dziwo.
Szedł przed siebie, ciekaw czy ogród ma jakieś ogrodzenie.
Właściciel
Jeżeli było, to cholernie daleko.
Szedł zatem dalej, podziwiając jakieś ciekawe widoczki.
Poszedł w kierunku plaży.
Właściciel
Dotarł do niej. Nigdy nie widział tak zadbanej plaży.
Zaczął szukać morza, oceanu.
Właściciel
Tylko jezioro z wodospadem.
Zaczął szukać czegoś interesującego, czegoś co nie powinno się znajdować na plaży. Prócz go samego.
Właściciel
Okręt podwodny? A raczej makieta 1:1 jakieś dwieście metrów od plaży. Chyba do zabawy, czy coś.
Poszedł w kierunku owej makiety. Dałoby się tam wejść i wszystko inne jak w łodzi podwodnej, tak?
Zaczął sobie błądzić po tej makiecie, od czasu do czasu wciskając jakieś guziczki.
Właściciel
Na szczęście broń atomowa, torpedy i inne cholerstwo nie wystrzeliło.
Trochę tego żałował, cóż mówi się trudno. Wyszedł z łodzi podwodnej i zaczął obchodzić ją dookoła, sprawdzając, czy da się ją zrzucić do wody.
Trudno, poszedł gdzieś przed siebie, gdy mógł.
Właściciel
Wiewiór
Podczas tej wędrówki można zauważyć dwie następujące informacje związane z jego organizmem. A mianowicie ból nóg i głód.
Sprawdził czy są gdzieś jakieś żywe drzewa z owocami. Przy okazji też, sprawdził czy jest jakieś miejsce, czy coś na podstawie którego mógłby określić jak wrócić do willi. Wiesz nad drzewami jakieś światła bijące z budynku, może jaka w cholerę wysoka wieża?
Właściciel
Akurat były ścieżki. Tutaj każda droga prowadzi do domu. A jeżeli oczekuje owoców, to jest sad na horyzoncie. Dosyć spory.
Poszedł więc w stronę sadu.
Zaczął zrywać owoce, i je jeść. Kiedy już się najadł zaczął leżeć pod jednym z drzew.
Właściciel
I to robił. Drugiego Newtona nie zrobiło to z niego.
Czekał aż mu nogi odpoczną.
Właściciel
Odpoczęły, więc zadanie wykonane.
Zaczął więc podążać jakąś ścieżką w stronę swojej willi.
Właściciel
Dotarł do niej i w tej samej chwili zadzwonił telefon.
Odebrał go.
- Halo?// Właściwie nie wiem czy powinien być znak zapytania ;-; //
Właściciel
-Znowu ja. Jak się podoba teren?
- Jest... Duży, ma to kiedyś koniec?
Właściciel
-Tak, nie może niestety być większy niż Londyn.
-Co jeszcze ciekawego tutaj znajdę, i ten... Nie mógłbyś mi jakoś służby załatwić?
Właściciel
-Mogę w trybie ekspresowym.
Właściciel
Rozłączył się. Kilka minut później pod główną bramą było słychać klakson autobusowy.
Poszedł więc w kierunku bramy głównej.
Właściciel
Był tam autobus, pewnie zapełniony.
Otworzył główną bramę i podszedł do autobusu.