Wstała i zaczęła powoli się kierować w stronę owego konwoju.
Właściciel
Zohan
Ten zdążył odjechać, ale można pokombinować. Iść w stronę, z której przyjechał, czy do której jechał?
Kuba
Kogoś musieli tutaj zostawić do pilnowania tunelu.
Przecież zostało dwóch ludzi w pickupie, nie poradzą sobie?
Właściciel
Kuba
Jak tak, to sobie poradzą.
No to na drugą stronę i znów podkładają ładunki.
Lepiej w stronę w którą pojechał. Być może wracał do bazy lub jechał na jakąś misję.
Właściciel
Kuba
To też się w pełni udało.
Zohan
I tam też ruszyła, trochę czasu powinno jej to zająć.
W takim razie oddalił się z resztą bandy na bezpieczną odległość i zdetonował ładunki.
Właściciel
Zohan
Kiedyś może ich znajdzie. Przy okazji: Usłyszała eksplozję.
Kuba
Eksplozja! Wejścia się zawaliły, a tym samym przemieńce w środku pozostaną tam na wieki! Wielki sukces, warto wpisać do pamię... do dziennika.
Skoro tę część roboty mają z głowy, to pora pakować się do samochodu i wracać do bazy, co też zresztą czynią.
Zaczęła się kręcić dookoła siebie w celu zlokalizowania źródła dźwięku.
Właściciel
Kuba
Ruszyli w drogę powrotną.
Zohan
Dobiegał on z kierunku, w którym pojechały tamte pojazdy.
No to podziwiał widoki i inne takie duperele, byle do domciu.
Przyśpieszyła kroku w kierunku w którym szła.
Właściciel
Kuba
Wracali, a przy okazji on zauważył jakiegoś rudzielca na drodze.
Zohan
W końcu zauważyła szybko zbliżające się pojazdy w liczbie trzech.
Krojenie frajerów zawsze w cenie, w takim razie kazał się zatrzymać, a później wyszedł z chłopakami z samochodu.
- Nierozsądnie pałętać się po tej okolicy samemu. Wiesz... Mutanci, Zombie... Bandyci.
Wzięła Glocka w dłoń i zwolniła.
//xD Sorki, myślałem, że jeszcze się nie spotkaliśmy.//
- Mutanci? Proste. Zombie? No proszę cię. Bandyci? Z tym to w sumie zależy.
- W grupie zawsze raźniej, zapraszamy.
- Skąd mam mieć pewność, że mnie nie zabijecie?
- Nie masz, ale jeśli odmówisz to na pewno Cię zabijemy.
- No to chyba nie mam za dużego wyboru. Zatem dołączam.
Wskazał jej wolne miejsce w jednym z samochodów, a później kazał zapakować się reszcie. Na sam koniec wsiadł i kazał jechać do bazy.
Wsiadła tam gdzie jej wskazał.
//Vader, Twoja kolej jak coś.//
Właściciel
Zohan, Kuba
//Połączenie, jej. Łatwiej teraz będzie was zabić///
I tak oto wrócili do bazy, niczym armia Liechtenstein'u. Ruszyli walczyć, wrócili z dodatkowym członkiem drużyny.
//Kojarzę tego mema.//
Zostawił sobie dwóch goryli, resztę odesłał wraz z samochodami i czekał na jakąś reakcję nowej towarzyszki nied... drużyny.
- Więc tutaj się urządziliście? Nieźle. Jakieś problemy macie z tutejszą martwą ludnością?
- Żaden nie był na tyle głupi, aby spróbować ataku, a pozostałych zwyczajnie wystrzelaliśmy.
Właściciel
Kuba, Zohan
//Ja nadal nie mam nic do gadania~
//Kube, we no opisz bazę pls//
- Muszę zapytać o coś. Jak szłam to słyszałam jakieś wybuchy. To wasza sprawka?
//Po kiego?//
- Mieliśmy mały kłopot, ale to już nieistotne.
//A tak se//
- Taaa... To co teraz?
- Zależy od tego, co jesteś w stanie tu wnieść i nam zaoferować.
- Prawie wszystko. Od ochrony po eliminacje wszystkiego co da się zabić.
- Jesteśmy bandą uzbrojonych po zęby bandytów, a nie jakąś pierwszą lepszą grupką ocalałych, ochroną nas nie zainteresujesz.
- Kto wie, może nadejdą takie czasy, że Ty sam będziesz potrzebować ochrony.
- Jesteś pewny siebie, ale nie przyjechałam tu by się sprzeczać.
Właściciel
Zohan
-----
Kuba
Rozmowa rozmową, w okolicy pojawił się Lecter, ale nie przeszkadzał.
No i dobrze, taka jego rola. Między innymi.
Właściciel
Jednakże wyglądało, że miał jakąś sprawę do niego.
Zohan
-----
Zostawił swój nowy nabyt... swoją nową towarzyszkę z dwójką goryli, a sam udał się do Lectera.
- Czego? Zajęty jestem.
Właściciel
-Zastanawiałeś się kiedyś, co się stało z prezydentem tego kraju?
Zohan
No i klops, zostawił ją.
Żeby się nie nudzić to spróbowała jakoś wypełnić ciszę rozmową z gorylami.
- Długo siedzicie tutaj?