No to pora wejść do środka.
Właściciel
Wszedli, pierwsze pomieszczenie było całkowicie puste.
A chociaż drzwi do innych były?
Właściciel
Oczywiście że były, aż cztery. Z czego jedne podwójne.
//Ilu ludzi ma ze sobą?//
- Ośmiu zostaje, po dwóch do obserwowania jednych drzwi. Reszta za mną. - powiedział i skierował się do pierwszych z brzegu.
Właściciel
Okazało się, że prowadziły one do aresztu.
Czyli nieźle, bo jak coś tam spotkają, to będzie w klatce. Chyba. No, prowadził grupę dalej, uważnie się rozglądając, gotów wpakować ołów ze strzelby we wszystko, co tylko na niego wyskoczy.
Właściciel
Były tam żywe trupy, w liczbie trzech: Policjant i dwójka więźniów. Za kratami siedział jeden, ale o dziwo on był zdrowy. Ze stoickim spokojem obserwował zombie.
- Hej, zdechlaki! - krzyknął, chcąc zwabić Zombie. Ciasny korytarz wymuszał bieg obok siebie lub jeden za drugim, więc jako że był uzbrojony w strzelbę, to raczej sobie z nimi poradzi. A jeśli coś by nie pykło, ma uzbrojonych banditos za sobą.
Właściciel
Ruszyły na niego, dość wolno. Zbliżyły się jednak tylko dwa zombiaki, gdyż policjant został chwycony przez tamtego więźnia i zabity skręceniem karku.
No to rozwalił tamte dwa za pomocą swej wielkiej giwery.
Zajebiście.
- A Ty to kto? - spytał, oczywiście tego więźnia w celi.
Właściciel
-Koleś, który miał szczęście, żeby utknąć w celi w tym momencie.
- Czyli ile tu siedzisz? Odkąd ludzie zaczęli się zjadać nawzajem?
Właściciel
-Nie, później ten policjant mnie zamknął. Chory psychicznie, teraz zdechł.
- I jak przeżyłeś tyle czasu? Zjadłeś kolegę z celi i piłeś wodę z klopa?
Właściciel
-Później. Nie powiedziałem, że zaraz po apokalipsie. Schwytał mnie miesiąc temu.
- Niech będzie. Wiesz coś więcej o tym miejscu.
Właściciel
-Służyło jako kryjówka dla tych psychopatów.
Tutaj wskazał na policjanta.
- Znasz rozkład pomieszczeń?
- Jak spróbujesz mnie jako podje**ć, to odstrzelę Ci łeb. - wyjaśnił i otworzył drzwi poprzez odstrzelenie zamka.
Właściciel
Policjant miał przy sobie kartę poziomu trzeciego.
Spróbował za jej pomocą otworzyć drzwi, drugą ręką celując w faceta strzelbą.
Właściciel
Ten nic nie zrobił.
-Przedstawić się?
- Lecter? Ludzi wpi***alasz?
Właściciel
-Nazwiska i matki się nie wybiera.
- Racja w sumie. Ale jak z tym kanibalizmem? Nazwisko zobowiązuje czy niekoniecznie?
Właściciel
-Skąd mam wiedzieć, skoro nie miałem okazji?
- Dobra odpowiedź, teraz chociaż wiesz, że nie palnę Ci w łeb.
Właściciel
-Dobra. Pewnie interesuje was zbrojownia.
- A jest tu coś poza nią?
Właściciel
-Nic, co się przyda. Chyba, że masz tutaj swoją teczkę.
- Mam teczkę w każdym najgorszym pi***** na kilku kontynentach.
- To prowadź do tej zbrojowni.
Właściciel
Wyszedł i ruszył na górę.
-Winda pewnie nie działa.
- Wolę się przejść niż w niej utknąć. - odparł, idąc za nim.
Właściciel
Lecter kiwnął głową i zaczął wspinaczkę po schodach. Dość szybko wlazł na najwyższe piętro, gdzie uderzył w drzwi.
-Zamek elektryczny.
Wysłał jednego ze swoich ludzi z powrotem po tę kartę.