- Skoro chce, żeby go dobić, to czemu nie?
Właścicielka
- A wyniesiesz go? Po trzeciej szklance raczej już nie wyrobi. Może nawet umrze.
//a może go zabijemy?
- No i się wyjaśniło, choć tak, wyniósłbym go bez problemów. To nie byłby też pierwszy trup, którego bym zakopał.
Właścicielka
- A pijanego byś wyniósł? Mam piętro wyżej na takich melinę, coby się wyspać mogli.
- Nie widzę problemu, ale zwrócisz mi koszt czyszczenia zbroi, jeśli mi ją obrzygają czy coś w ten deseń.
Wstał i czekał, aż kelner(ka) zaprowadzi go na miejsce.
Właścicielka
Tymczasem pijany rycerz zasnął. Jeff czekał w drzwiach i nucił sobie coś pod nosem.
No i spał. //Kto pisze o pobudce? //
Właścicielka
//ja, obudzi się jak już go walon przyniesie i sobie pojdzie
Wziął pijusa za fraki i poszedł piętro wyżej, do tej meliny.
Właścicielka
W melinie było kilka materacy, na jednym spał już jakiś koles. Jeff w spokoju szedł blisko.
- Dzięki za pomoc.
Położył gościa na jakimś materacu i wrócił do baru.
Właścicielka
Gabriel właśnie opowiadał Akucie o jakimś zleceniu. Powoli się jednak denerwował, gdy dziewczyna wytykała mu błedy techniczne w walce.
No cóż, on mógł jedynie słuchać i odpoczywać.
Właścicielka
Tymczasem Jeff wrócił za kontuar. Dolał zagadanym piwa i spojrzał pytająco na Walona.
Właścicielka
Patuś
Toledo w towarzystwie Okella dotarl na teren zachodniego wieżowca. Skrzydlaty chłopiec chyba nie miał nic do powiedzenia.
- No ten... Do zobaczenia~ - poprawił torbę, przy okazji przeczesując włosy. - Pozdrów te syrenki i w ogóle. - parsknął, zmierzając w stronę wejścia.
Właścicielka
- Mówiłeś, że mieszkasz gdzieś indziej.
- Wiem,wiem. Jeżeli winda mnie tutaj przeniosła, to może mnie odwieźć. Najwyżej trafię do dziwnego miejsca. - wzruszył ramionami. - Niezbadane są wyroki losu.
Właścicielka
- Okello cię odprowadzi, woli wiedzieć że jesteś w domu.
Sapnął cicho. - No niech ci będzie. - machnął dłonią.
- Co? - spytał w odpowiedzi na wzrok kelnera.
Właścicielka
- Czy chcesz więcej piwa? Gadułom zawsze potrzeba, a tobie?
Razem weszli do środka, gdzie z baru słychać było gwar rozmów.
- Wolę na razie przystopować, zamiast tego coś zjem.
Właścicielka
- Za wiele tu żarcia nie mamy. Ogórki kiszone i kurna, herbatniki.
Toledo nie zwrócił na to uwagi, dreptał na górę, w poszukiwaniu windy.
- Mówi się trudno, ja mam swój prowiant.
Właścicielka
- Smacznego.
Wraz z Okello znaleźli windę.
Chłopak wszedł do środka. - Ciekawe na jakiej zasadzie to działa... - mruknął bardziej do siebie niż do Okello.
No to podjadł sobie mięska z miśka i nieco sucharów.
Właścicielka
Okello nieznacznie wzruszył ramionami.
Najdał się.
Schował prowiant z powrotem do torby i w sumie czekał, nie wiedział co ze sobą w danej chwili zrobić.
- No cóż. - parsknal i wszedl do windy.
Właścicielka
I wtedy zauważył, że Mird gdzieś zniknął.
Zmiana tematu
//Chyba nie załapałem. Jestem niekumaty. Ja go wybudzam czy ty?
Rozejrzał się za zwierzakiem.
Właścicielka
W końcu rycerz obudził się z bólem głowy i suchym pyskiem. Leżał na kiepskim poslaniu, w pokoju wewnątrz którego cholernie jechało gorzelnią.
Dostrzegł ślady łap zostawione od jakiegoś drinka w którego plamę pewnie wdepnął wilk. Prowadziły poza bar.
Właścicielka
Ślady prowadziły do lokalu obok.
Zszedł do baru.
- Poproszę jakieś normalne piwo.
Właścicielka
- A czym zapłacisz? - odrzekł kelner.
Cóż, bylo to kasyno. Tu ślady nie były widoczne. Kręciło się wiele stworzeń.
No to zaczął szukać wilka.
//Pięknie, nie wysłało się.
-Tym co zwykle. Jednym życzeniem.
Właścicielka
- A jak życzeniem będzie, że miałbym cię przelecieć to też byś je zrobił?
Spotkał tam konia, psa, kilka kocich pokerzystów, ale po wilku ani śladu.
-Tak. Życzenie to życzenie. Teraz lej.
Właścicielka
- Fajnie. - nalał mu piwa.