-Jak to "taki już jest"?!
Właścicielka
- Tutaj rzeczy spadają z nieba, psy miewają skrzydła, feniksy gadają, a inne chociażby przechodza przez ściany.
Zmiana tematu
-Dziwne to miejsce. Nie wiesz jak powrócić tam, skąd przybyłem?
Właścicielka
- Nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem skąd jesteś.
-Moja ziemia nie miała nazwy. Każdy nazywał ją ziemią. Jest ktoś kto włada tym wszystkim?
Właścicielka
- Nie powinno być. Nic mi o tym nie wiadomo.
-To jaki tu ustrój panuje?
//Choć do Krasnoludów, Krasnoludy mają najlepszy ustrój - krasnoludonazim.//
Właścicielka
- Żaden. Wedle inteligencji anarchia, wedle krasnoludów na powierzchni jest kapitalizm. Ja jednak myślę, że mamy socjalizm, bo wszyscy mogą mieć wszystko, bo spada to z nieba. A zresztą kogo to obchodzi?
-No to jakie ma Pan życzenie?
-Zapłata. Zawsze tak płaciłem. U siebie byłem bardzo szanowany.
//Nie mów mi, że coś sobie ubzdurałem. //
Właścicielka
- Ostatnia osoba, która powiedziała mi podobne zdanie była kobietą. Swoją droga bardzo piekną. I nagą. Nowy jesteś, możesz dostać za darmo.
Wyszedł w las zapolować na coś.
Właścicielka
Trochę wyjęte z kontekstu zdanie, w przeciwieństwie do dzika przy ścianie stanie. Wszak z budynku nie wyszedł.
Właścicielka
Bo przez ściany nie przychodzi i bez słowa wychodzi.
-Bywaj.
Skierował się w stronę wyjścia. Następnie ruszył normalnym krokiem w jego stronę. Kiedy opuścił już bar, nie zmieniając tempa opuścił budynek. Jeżeli trzeba było otworzył je. Zawołał Feniksa, aby upewnić się gdzie jest. Następnie ruszył dalej nie zmieniając kroku, w stronę lasu.
//Może być Panno Szczegółowa? Może za mało szczegółów? //
//Maksiu, spokojnie. Maksiu, oddychaj.//
//Sama napisała skrótowo a się czepia... //
Właścicielka
//ok Lordzie szczególów
Po prostu denerwuje mnie jak ktoś siedzi sobie w jednym miejscu i nagle idzie w inne
Bez pożegnania podziękowania czy kopa w dupę
//Mogłabyś napisać
"Tak bez pożegnania? ". A nie jeszcze traktujesz go jak idiotę. //
Właścicielka
//jestem padnięta, a jak jestem padnięta to się wkurzam o pierdoły
Przepraszam Maciejku
Właścicielka
Kubuś
Tropem kobiety wrócili do baru. Łowczyni potworów siedziała przy kontuarze i lała sobie alkohol do szklanki. Może to była jej nagroda. Nie zwrócili na to uwagi, ale Mird nawet nie ruszył się z baru. Pewnie wiedział, że szybko wrócą.
On również się dosiadł, ale umyślnie dwa krzesła od kobiety, niech Gabriel siądzie bliżej, nie będzie im przeszkadzał. Sam zaś pogłaskał Mirda, którego nieobecności w piwnicach faktycznie nie zauważył, i zaczekał na barmana.
Właścicielka
Barmana nie było widać. Najwyraźniej zastępowała go kręcąca się za kontuarem kelnerka, z burzą zasłaniających twarz włosów.
- Piwa trza moim nowym znajomym polać. - rzuciła kobieta.
Gabriel usiadł obok niego, nie zaczął się jednak zalecać do czarnowłosej, zajął się piwem.
Właścicielka
Wiewiórek
Powoli dążył do celu. Pies za nim podążał.
Wszedł do baru, i rozejrzał się za barmanem, co tu wcześniej był.
Właścicielka
GD & Ktosiek
Wieczorowa porą dotarliscie w okolicę zachodniego wieżowca.
Wszedł do wieżowca i zaprowadził Soleę //jak to odmienić?// do mieszkania.
Właścicielka
Barmana nie było, była za to kelnerka.
Podszedł do niej.
- Dzień dobry. Przyniosłem warzywa, o które barman prosił. W zamian napić bym się mógł.
Właścicielka
- A czego? - głos miała dosyć niski. Rzuciła mu krótkie spojrzenie.
On również zajął się piwem.
Właścicielka
Zmiana tematu
Dostał kufel piwa, podobnie jak dwaj uzbrojeni faceci siedzący przy kontuarze.
- Hm, właściwie to nie zapytałam was, jak się zwiecie, o ile to nie tajemnica. - zagaiła siedząca przy kontuarze kobieta.
Popijał sobie łyczek po łyczku, słuchając rozmowy.
- Walon Vau, jegomość obok to Gabriel, a obok mnie, na podłodze, spoczywa Mird. - odrzekł i wychylił piwo jednym haustem.
Właścicielka
- Miło poznać. Tam skąd pochodzę zwano mnie Akuta z Gawy. Tutaj jedynie Akuta. A mój koń, który został na zewnątrz to Gin.
- Zdecydowanie dłużej od nas.
Właścicielka
- Najwyraźniej. Lis chyba chciał wam zrobić rozgrzewkę. Co wam za pomoc obiecał?
- Piwo, jedzenie, nocleg i tym podobne.
Właścicielka
- No to powiem, że nieźle. Mi takiej pomocy nie obiecał.
- A czemu?
- Bo dałam mu kosza.
Parsknął śmiechem, bo do powiedzenia nic teraz nie miał.