- Głównie polujemy na potwory.
Właścicielka
- No, tyle wystarczy mi w tej kwestii wiedzieć. Może znajdzie się nawet ode mnie jakieś nieduże zlecenie, jakbyście szukali.
Właścicielka
- Co rozumiesz przez nieduże? - zapytał Gabriel.
- Pod powierzchnią tej okolicy jest kompleks piwnic i tuneli. Akurat pod moim barem jest siedlisko ghuli. Denerwują swymi odgłosami klientów, a w nocy ciężko się śpi.
Właścicielka
Wiewiórek
Dotarłeś pod zachodni wieżowiec bez przeszkód. Kotolisy spoglądały na ciebie dziwnie.
- Gwiazd na niebie. - prychnął. - Oczywiście, że chodzi mi o ghule.
Właścicielka
- Oba pytania pozostaną bez odpowiedzi. Nie mam zielonego pojęcia. Jakby było ich troje, raczej by tak nie hałasowały, co?
Cóż, wieżowiec wyglądał jak wieżowiec. Minąłeś kasyno i bar, zmierzając ku klatce schodowej.
Zatrzymał się przy barze. Wszedł do niego.
- To pokaż jeszcze, gdzie się lęgną?
Właścicielka
- Wiem, że mają siedlisko tuż pod barem. Za kasynem jest wejście do piwnic, więc raczej nie jest to specjalnie daleko. Gdzie dokładnie nie sprawdzałem, śmierdzi tam jak cholera.
Barman pokręcił lekko głową i wrócił do pracy.
- Pozostaje jeszcze kwestia naszego wynagrodzenia...
Właścicielka
- A jakiego byście oczekiwali?
- Zależy co masz, choć nie pogardzimy noclegiem oraz czymś do jedzenia i picia.
Właścicielka
- Rozejrzę się za czymś, to nie potrwa długo. Z jedzeniem nie powinno być kłopotu. Jakem Marek Lis! Wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
- Doskonale! Trzymam pana za słowo. A gdy dopijemy piwo, weźmiemy się za robotę.
Właścicielka
//wiewiór chyba nie skumał, że może coś napisać
- Nie spieszcie się. - uśmiechnął się i zajął się innymi klientami.
Usiadł przy jakimś stoliku.
Właścicielka
- Co polać? - rzekł barman do przybysza.
- Coś do picia. Tylko nie mam jak "zapłacić".
Właścicielka
Maciuś
Wszedł bez problemu do środka. Dostrzegł koło siebie wejście do baru.
Właścicielka
- Możesz na krechę, zapłacisz jak będziesz miał czym.
- A nie ma czegoś, co mógłbym zrobić? Nie chciałbym się zadłużać, bo mógłbym potem o długu zapomnieć...
Wszedł tam i usiadł.
-Najlepsze co masz.
Właścicielka
- Mógłbyś, no... Kopsnąć się po jakieś warzywa na targ. O ile o nie jest za głupie zadanie.
Spojrzał na nowego klienta.
- A skąd mam wiedzieć, że to uznasz za najlepsze i że masz czym zapłacić?
-Po prostu daj. Zapłacę jednym życzeniem. Wszystko jest lepsze od tych zamkowych pomyj...
Właścicielka
Marek nic nie zrobił zaś zza typowych westernowych drzwi wysunęła się postać w spódnicy, ciemnej kamizelce i z kwiatem we włosach. Szła tyłem, a w ręku miała tackę z kielichem wina i otwartą butelką. Omiotła wzrokiem rycerza, zosatwiła wino i wróciła za kontuar.
- Jeśli za pójście po warzywka dostanę coś do picia, to dla mnie świetnie. Daleko ten targ?
Właścicielka
- Nie daleko, jakieś pół kilometra spacerem. - wskazał mu kierunek i wcisnął jakąś zawinętą kartkę, po czym spojrzał na Walona. - Dolać wam, czy się zbieracie?
- Idę po warzywa. Jak wrócę to się napiję. Jeszcze jedno... Czym mam zapłacić na Targu za te warzywa?
-A ty to kto?
Zapytał się [Walona].
Wzruszył ramionami tak, że zachrzęściły płyty pancerza, jaki miał na sobie i dopił piwo, aby później ruszyć dupsko na zaplecze, czy gdzie tam te ghule były.
- Niby czemu mam Ci powiedzieć?
-Jak dobrze znasz ten świat?
Teraz zadał dokładnie to samo pytanie barmanowi.
A on skinął na Mirda i Gabriela, aby udali się tam za nim.
Właścicielka
Zmiana tematu
- Czubki. Podobnie jak ty. - odrzekł barman, gdy tamci wyszli. - I takimi nowocjuszami przez dłuższy czas będziecie. Mieszkam tu dobre kilka lat i nadal są rzeczy, które mnie w tym świecie dziwią.
// Może jestem ślepy, ale nie znalazłem odpowiedzi na pytanie, które zadał ten mój ;-; //
Właścicielka
- A tobie - spojrzał na zmiennokształtnego. - Powiedziałem, masz na karteczce. Dasz karteczkę, dadzą ci warzywa.
- Dobra.- Wstał i poszedł we wskazanym kierunku.
-Spotkałem dzika. Zaatakowałem go kulą światła, a on nic. W dodatku wbiegł w skalę...
Właścicielka
Najpierw wartałoby wyjść na zewnątrz, nieprawdaż.
- Też go czasem widuję. Taki już jest.
Wyszedł z Wieżowca, i podążył w podanym kierunku.