Właściciel
- Jak z daleka będziesz emanował zajebistością, to nie ma na to szans.
-Cóż, tym to świecę w promieniu kilku mil.- Zaśmiał się. Ach, żeby to była prawda... Ale mam nadzieję, że mi nic nie zrobią. No to gdzie są jak nie na przedmieściach czy starej dzielnicy? Mam się wałęsać po Szarej licząc, że tam mnie nikt nie okradnie?
Właściciel
- Szara, ale w Centralnej, Robotniczej i Przemysłowej też podobno się wałęsają.
-Już chyba wolę najbezpieczniej polatać po Robotniczej... No cóż, dziękuję za pomoc Drogan. Postaram się wpaść jutro po te granaty o ile mnie nie zaszlachtują.
Właściciel
- Powodzenia. - odparł Krasnolud. - I taka rada: Zawsze miej Mroczne Elfy przed sobą, nigdy za sobą. Jeśli jakiś stanie za Twoimi plecami może spowodować śmierć naturalną. Bo, wiesz, sztylet w plecach naturalnie powoduje śmierć.
-Zawsze będę też miał jakiś plan B, ale skorzystam z pewnością z tej rady. Bywaj zatem.- Powiedział, po czym ruszył się dachami ku dzielnicy robotniczej.
Właściciel
//Zmiana tematu. Zaczynasz.//
Konto usunięte
Hans cały czas trzymał się za ranę biegnąc przez ulicę starej dzielnicy. Na twarzy miał grymas bólu i co chwilę patrzył się za siebie nie zatrzymując się. Ciężko oddychał dalej biegnąc rozglądając się za kimś kto może mu pomóc.
Właściciel
Na ulicy pełno było przechodniów. Możesz to wziąć za plus, bo na pewno jeden będzie Ci w stanie pomóc lub zna kogoś, kto mógłby to zrobić. Ale jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w tym tłumie mógł kryć się ktoś, kto ma ochotę Cię dobić, to nie jest już tak wesoło.
Konto usunięte
-L...lekarza!
Suchym gardłem wrzasnął o mało nie wywracając się o własną nogę. Rozejrzał się po tłumie za...kimkolwiek.
Właściciel
Właściwie nikogo to nie obeszło, poza jakimś młodym chłopakiem, który wybiegł z tłumu i ruszył ku Tobie.
Konto usunięte
-Pomóż!
Wyciągnął ku niemu rękę blednąc na twarzy.
Właściciel
Podtrzymał Cię, byś nie upadł.
- Co się stało? - zapytał, siląc się na spokój.
Konto usunięte
-Napadli...jakiś cholerny złodziej wbił mi nóż w żebra.
Skrzywił się z bólu trzymając ranę.
Właściciel
- Mój ojciec... Oo jest medykiem. - powiedział krótko i zaczął prowadzić Cię wgłąb Dzielnicy.
Konto usunięte
-Dzięki bogom, że na świecie są jeszcze tacy ludzie jak Ty...
Ostatnie słowo dość dziwnie zdeformował przez ściśnięte z bólu zęby.
Właściciel
Nie odpowiedział. W ogóle mało mówił przez drogę. Dopiero po jakimś kwadransie wskazał na jeden z domów.
- To tu.
Konto usunięte
Jeśli jeszcze miał jakieś siły to zaczął iść w stronę tego domku.
-To na co czekamy?
Właściciel
- Musisz zaczekać. Zapytam go, czy Cie przyjmie.
Konto usunięte
-Cholera, przynajmniej nadzieja jest...
Uśmiechnął się i przysiadł sobie na ziemi ciężko oddychając.
Właściciel
Chłopak szybko zniknął i równie szybko wrócił.
- Chodź! - powiedział. - Szybko!
-Ach, trochę za wcześnie, by się chyba jeszcze napi**dolić...- Pomyślał idąc sobie przez dzielnicę do czasu aż zasiadł na jakiejś ławeczce, by móc sobie łatwiej obejrzeć okolicę.
Właściciel
Zasiadłeś więc. Z ławki rozciągał się widok na sporą liczbę kramów i straganów kupieckich oraz na siedzibę Gildii.
Jako, że przechodził jakiś czas temu przez rynek ze swoją wilczą skórą, to postanowił zagadać jakiegoś handlarza futrami czy też skórami.
Właściciel
Był jeden, choć nie był to ten mieszkający w lesie Krasnolud, którego wyroby są tu najbardziej cenione.
Udał się zatem do niego i zaczął rozmowę.
-Dzień dobry, może widział pan w ogóle tamtą skórę, którą chwilę temu tachałem za sobą?
Właściciel
- No nie, ja tu się dopiero co dziś rozstawiłem. A co? Jakaś dobra?
-Naj-ku*wa-lepsza. Bestia miała jakieś półtora metra wysokości i ze dwa razy tyle długości. A futro czarne jak noc i gładkie jak aksamit.
Właściciel
- A ile pan za to cudo chcesz?
-No ja właśnie liczę na jakieś propozycje, trudno ocenić wartość czegoś takiego.
Właściciel
- Lepiej pan przynieś. Jak dotknę i się przypatrzę to lepiej całość wycenię.
-Póki co to i tak tylko propozycja, a nie gwarantowana sprzedaż.- Powiedział i tak udał się do posiadłości, a z niej do swojego pokoju. Zabrał stamtąd skórę i udał się z powrotem na stoisko mężczyzny. Tam też położył część skóry na nim, bo ta była przecież wyjątkowo wielka.
Właściciel
Sprzedawca zrobił krok w tył i zagwizdał z wrażenia.
- No, niezłe, niezłe. - powiedział i zaczął krążyć wokół straganu, by przyjrzeć się skórze z każdej strony.
-Panie, do takiego czegoś to nawet niedźwiedź się nie umywa, wielgachne monstrum... Szkoda, że zapomniałem kłów i pazurów zabrać.
Konto usunięte
Podniósł się krzywiąc i truchtem udał do środka.
Właściciel
FD_God:
- Nooo... W sumie szkoda. - powiedział i chwilę walczył ze sobą, nim zadał pytanie: - A więc ile pan chcesz? Bo na pewno pan chcesz! Nie przyniósłbyś pan tego, żeby ludziom pokazać i na nosie zagrać, nie?
Michał:
Trafiłeś do małego przedpokoju, któremu nie miałeś się jak przyjrzeć, gdyż od razu zaprowadzono Cię do pokoju, w którym było wiele ziół, maści i narzędzi oraz drewniany stół, na którym zostałeś położony.
-To zależy od tego ile ojciec, by mi za to dał. A taka skóra przecież sprzeda się jak mikstura na odczynienie kogoś z bycia nieumarłym... Oczywiście gdyby istniała... No to pierw pan zaproponuj jakąś cenę, ja się tylko znam na polowaniu, negocjacje cenowe to inna sprawa, zwłaszcza w przypadku takiej skóry.
Właściciel
- Zwykłe wilki opchnę po sto dwadzieścia, więc może sto pięćdziesiąt? - zapytał, najwidoczniej uważając, że jesteś tak słaby w negocjacjach, jak mówisz. Albo jeszcze gorszy.
-Zdajesz sobie sprawę, że to monstrum jest wielkości kilku wilków?
Właściciel
- No, może wielkości dwóch.
-No przepraszam, odwinę teraz resztę skóry.- Powiedział iście sarkastycznie. Może porównajmy to z jakąś zwykłą wilczą skórą.
Właściciel
- Nie pie**ol mi tu, tylko lepiej powiedz ile chcesz!
-Pierw to chcę to zrobić uczciwie, dawaj tu zwykłą wilczą skórę to sobie tutaj porównamy ile możesz mi za nią dać.
Konto usunięte
-Źle ze mną?
Spróbował spojrzeć na swój brzuch podnosząc głowę.
Właściciel
FD_God:
Zniknął an chwilę pod stoiskiem, by wyłonić się z naręczem wilczych skór. Wybrał tę lepszą i położył obok Twojej. Cóż, okaz dorodny, jednak nie tak jak Twój. Futro równie lśniące i miłe w dotyku. Różnią się głównie barwą, gdyż jeden jest, a właściwie był, czarny, a drugi szary.
Michał:
Jakiś mężczyzna, którego twarzy dobrze nie widziałeś, położył Ci głowę z powrotem na stole.
- Leż i oddychaj. - powiedział i zapewne zaczął badać ranę.
Postarał się jakoś porównać wielkością obie skóry, zwrócił też uwagę na jakość futra pomniejszego wilka.
-No, ciekawe... Ciekawe...
Właściciel
Wilk sprzedawcy, który zawzięcie milczał, był prawie dwa razy mniejszy od Twojego.
-No i jak widać mój jest wielkości dwóch takich twoich najlepszych. W dodatku pod uwagę należy też wziąć to jak mój został dobrze oprawiony i jakie jest tutaj futro... Kilkaset sztuk złota za to chyba wyjdzie.
-No i teraz już mówisz w języku, który lubię...- Odpowiedział z uśmiechem. Czterysta.