Właściciel
Było słodkie, z lekko kwaskowatym posmakiem. Smak typowy dla tutejszych winorośli.
Elfka również upiła łyk.
- Byłam. Byłam niezastąpiona dla oddziału. Bo teraz ich już nie ma.
-Może wolałabyś przyłączyć się do wolnych strzelców? Sam jestem jednym z nich, więc nieczęsto przechodzę przez ból jakim jest utrata towarzyszy.
Właściciel
- A na czym polega Wasza... praca?
-W głównej mierze robimy to co się znajdzie. Wszystko co jest na tablicy ogłoszeń jest skierowane głównie do nas. Zwykle obejmuje to jakiś zwiad, patrol, bezpieczny przewóz, pozbywanie się nieumarłych... Prawie to samo co w Milicji.
-Oczywiście, za każde zlecenie jest odpowiednia suma. Za swoje ostatnie zarobiłem łącznie 70 sztuk złota... A czemu pytasz? W Milicji ciężej o wypłatę?
Właściciel
- Nie, byłam po prostu ciekawa.
-Rozumiem... A ogólnie to jak jest u was w Milicji? Spory ten rygor i jak tam z wyposażeniem?
Właściciel
- Dyscyplina jest surowa, ale skuteczna. - wyjaśniła Elfka. - A na brak broni, strzał, czy pancerzy nie narzekamy.
-Dobrze, że u nas nie ma czegoś takiego, tak to sobie mogę odpoczywać ile chcę i pracować tylko kiedy zabraknie mi złota, serio powinnaś rozważyć przyłączenie się do nas.
Właściciel
- A gdzie można się zapisać?
-Na tablicy ogłoszeń zwykle jest informacja, o tym gdzie się zgłosić, sam przynajmniej w ten sposób się tutaj dostałem.- Wziął łyk wina pragnąc nieco nawilżyć gardło.
Właściciel
- Cóż, dobrze wiedzieć. Na pewno przemyślę. - powiedziała i dopiła wino.
-Wolnym Strzelcom zawsze przyda się jakaś doświadczona osoba.- Uśmiechnął się nieco do kobiety.
Właściciel
- W Milicji też każdy łuk się liczy.
-Nie zaprzeczę, wszędzie przyda się ktoś do walki z nieumarłymi, tylko to ty sama wybierasz, gdzie bardziej rozwiniesz skrzydła.
Właściciel
- Jutro wieczorem na pewno podejmę decyzję.
//Łapiesz? :V//
-No to z chęcią wyczekam tej chwili.- Uśmiechnął się nieco i popił wino.
Właściciel
Wypiłeś je, a karczmarz zabrał oba kieliszki.
- Dolać? - zapytał, nim odszedł.
-Ja z chęcią... A ty, Yavanno?- Spytał patrząc się w oczy kobiecie.
Właściciel
- Myślę, że na dzisiaj mi starczy. - odparła stanowczo.
-Cóż, twój wybór.- Powiedział rozsiadając się nieco wygodniej w oczekiwaniu na karczmarza z winem.
Właściciel
Wrócił i postawił przed Tobą kieliszek.
- Ta zapłata od Milicji, to zejdzie tak szybko, jak przyszła. - powiedział i oddalił się z uśmiechem.
-Mam nadzieję, że chociaż zostanie mi coś, by uzupełnić użycie granatów.- Zaśmiał się nieco i wziął łyk wina.
Właściciel
Napiłeś się, a Elfka zaczynała się zbierać.
-Ruszasz już na wartę?- Powiedział nieco kręcąc kieliszkiem z winem w ręce.
Właściciel
- Można tak powiedzieć. - odpowiedział wymijająco. - Do zobaczenia. - dodała i wyszła.
-Do zobaczenia...- Rzekł, po czym wypił kolejny łyk wina i nieco westchnął.
Właściciel
Napiłeś się więc, a nikt jakoś nie dosiadł się do Ciebie, więc szykuje się picie w samotności.
By nie popaść w alkoholizm zwyczajnie dopił jeszcze ten trunek i wstał ze swojego miejsca i udał się do karczmarza, by uregulować rachunek za picie.
Właściciel
- Za trzy kieliszki wina będzie piętnaście złota, a drugie pięć za kieliszek wódki. - ładnie podsumował karczmarz.
-Proszę bardzo.- Podał zatem karczmarzowi należytą zapłatę, a następnie skinął głową do karczmarza i wyszedł z budynku, po czym zaczął się rozglądać za krasnoludzkim stoiskiem, w którym kiedyś ulepszył swoje ostrze.
Właściciel
Stoisko nie zmieniło miejsca i nadal stało tam, gdzie wcześniej. Ale właściciela brak, więc było zamknięte.
-Ech, ch*jnia...- Postanowił wrócić na swój dach, by nieco zrelaksować się na swoich poduszkach wraz z fajką wodną nabitą tytoniem.
Właściciel
No więc relaksowałeś się, zgodnie z życzeniem. Teraz, gdy widać było zachodzące słońce, a niedługo i gwiazdy, człowiek zapominał o wojnie, Nieumarłych, Orkach i innych problemach.
-Dla takich chwil warto żyć...- Powiedział do siebie pociągając z fajki, a następnie wypuścił buch ponad siebie. Rozejrzał się też ze swojego miejsca za tym czy na stoisku jest już owy krasnolud.
Właściciel
Niestety nie. Prawdopodobnie pojawi się dopiero jutro.
-O rety...- Wstał ze swojego miejsca i ponownie odłożył fajkę wodną do kufra, który zakluczył, a następnie zszedł do swojego domu poprzez klapę na dachu. Stamtąd też udał się do swojej spiżarni po bochen chleba, nieco suszonego mięsa oraz jakiś owoc. Spożył to wszystko i od razu udał się do snu.
Właściciel
Sen nadszedł szybko, a przebudzenie nawet szybciej. Obudziłeś się wczesnym rankiem.
Wstając z łóżka podszedł do swojej miski z czystą wodą i obmył swoją twarz wraz z włosami, którą zaraz to potem wytarł szmatą. Do spiżarni zszedł po jabłko i wraz z nim postanowił opuścić swoje domiszcze rozglądając się, po tym jak o tej porze wyglądają stragany kupieckie, może nawet był ten którego on poszukiwał.
Właściciel
Owszem, Krasnolud już był u nucił coś pod nosem.
Udał się zatem na stragan krasnoluda podrzucając jabłko w dłoni.
-Czołem, Drogan. Przychodzę z dwoma zamówieniami... Masz jakieś granaty na składzie?
Właściciel
Krasnolud zamyślił się na chwilę.
- No niestety, ale zeszły mi. Jutro powinienem mieć gotową następną partię.
-Na szczęście jeszcze mi ich nieco zostało... A co do drugiej sprawy. Możesz wykonać w moim lewym ostrzu ulepszenie takie, bym miał w ten karwasz wbudowaną kuszę?
Właściciel
- Taka mała kusza? Cóż, na tym lepiej znają się Drowy, ale ja nie znam żadnego, który by Ci pomógł, ani nie znam Drowów w ogóle.
-Krasnoludy w ogóle nie korzystają z kusz? To przecież obecnie najsilniejsza broń dystansowa... No i niestety też nie znam żadnych drowów oraz nie wiem gdzie mógłbym jakieś znaleźć.
Właściciel
- No korzystamy z kusz, wiadomo, ale raczej z takich dużych i, no wiesz... normalnych.
-No ta, ta... Wiem... Niestety taka duża nie jest najbardziej poręczna, a ja potrzebuję takiej, którą będę mógł nawet złożyć, by mi mniej przeszkadzała... Wiesz może chociaż o kimś kto ma szczątkową wiedzę o pobycie drowów?
Właściciel
- W sumie to kręcą się wszędzie, ale nie na głównych ulicach, czy w karczmach Milicji. W Starej i na Przedmieściach też ich nie znajdziesz.
-No to gdzie zwykle się kręcą... Ważne też czy nie poderżną mi gardła jak do nich podejdę za blisko.