Tunel jak tunel. Coś ciekawego może być dopiero na jego końcu.
To idzie ... Idzie aż dojdzie do końca tunelu
Na końcu tunelu była mała jaskinia, dwa krzesła, stolik, talia kart i butelka jakiegoś alkoholu.
Oddalił się odrobinę i czekał aż Szaraki oddalą się od ludzi. Nikt nie musiał przecież widzieć morderstwa i nawet najlepiej by tak było.
No niestety, szli w kierunku centrum i raczej nie ruszą do bocznej uliczki, więc musisz wykombinować coś innego.
Może się z nimi dogada czy coś? Sam nie miał zbyt kreatywnych pomysłów więc przyśpieszył i zaszedł im drogę. Ale o czym ich zagadać? Pomyślał w ostatniej chwili.
-Przepraszam... Mam do panów sprawę. -powiedział dość poważnie. Wymyślił coś szybko chociaż nie wiedział czy to pomoże, musiał zaryzykować.
Pewnie unieśli brwi pod hełmami, ale że tego nie widziałeś, to jedyną widoczną reakcją Szaraków było zatrzymanie się.
Machnął ręką na boczną uliczkę. Może się uda...
-Lepiej o tym tutaj nie rozmawiać... -rozejrzał się a niezauważalnym ruchem dotknął swojej broni w kieszeni. -Słyszałem coś o tej okolicy... -udał zestresowanego. -Chciałbym panom o tym powiedzieć... -ruszył w stronę uliczki.
Dwaj szeregowcy ruszyli za Tobą, celując Ci w głowę z DC-15. Sierżant został na głównej ulicy, również mierząc z karabinu i patrząc na Was, prawdopodobnie z włączonym komunikatorem.
- Czyżby jakaś pułapka ?? - Na razie bez zastanowienia wchodzi do pokoju
Gdy wszedłeś drzwi się zatrzasnęły, a ukryci za nimi żołnierze wycelowali do Ciebie z AK-47 i DC-15.
Instynktownie unosi ręce do góry - Spokojnie ... Panowie
- Gadaj czego chcesz, bo rozwalę Ci łeb! - krzyknął jeden i pewnie strzeliłby ostrzegawczo z DC, ale musiał mieć rozkaz by oszczędzać amunicję.
- Może najpierw się przedstawię ... Jestem Balther ... - Kontynuowałby dalej, lecz to wszystko może być pułapką beztwarzowych
- I czego szukasz w bazie Kompanii? - dopytywał drugi.
- Jestem jednym z pilotów kompanii ...
- Hasło na dziś? - zapytał.
Chwilę milczy, a potem mówi ... - Nigdy nie było żadnego hasła
No i świetnie... Stanął na końcu uliczki i obrócił się do nich modląc się w duchu żeby sierżant ich nie widział. Droczył się w sobie, czy od razu powiedzieć im o misji, czy po prostu zabić ich i ukryć dowody. Przez morderstwo Szaraków, mógłby jeszcze bardziej podpaść ale co mu szkodzi? W końcu miał zdobyć informacje. Zabicie dwóch czy tam trzech Szaraków raczej nie zrobi różnicy...
Zero:
Żołnierz uśmiechnął się.
- Tam masz wejście. - powiedział, wskazując na drzwi, a sam zasiadł z drugim wartownikiem do gry w karty.
Death:
Bezimienni traktowali ich właściwie jak mięso armatnie, które można poświęcić czy narzędzie, którego używa się, aż przestanie być przydatne. Więc raczej ich zabicie nie wpłynie na Twoją reputację wśród Bezimiennych i innych Beztwarzowych.
Więc kieruje się we wskazanym kierunku, co prawda nadal coś podejrzewał, ale co innego mógł zrobić
Ruchem ręki nakazał im zbliżyć się do niego.
-Słyszałem że... -oczywiście nie dokończył gdyż wyjął nóż i zamachnął się na nich próbując przynajmniej ich zranić. Zgrabnym ruchem przebiegł obok nich i zaszedł ich od tyłu, gdyby próbowali uciec.
Zero:
A za drzwiami kolejny korytarz.
Death:
Pierwszego trafiłeś w małą przerwę między hełmem, a pancerzem, drugi zdążył wykonać unik, sierżant celuje do Ciebie z karabinu.
Uśmiechnął się. Nie lubił się uśmiechać ale cóż, korzystał z zmiany, musiał i zmienić swoje przyzwyczajenia. Szybko podbiegł do drugiego i zaatakował. Na razie starał się go pokonać, a później szybko zająć się sierżantem. Może jakimś magicznym cudem uda mu się wyjść z tego cało.
Drugiego również zabiłeś, ostatni Szarak wypalił do Ciebie, ale nie trafił, może przez to by nie uszkodzić kompana. Później, widząc, że tamten jest martwy, strzelił już celniej, przypalając Ci skórę na ramieniu razem z ubraniem. Bolało, ale tak jakbyś był zwykłym człowiekiem. Ludzie, słysząc strzały, zaczęli panikować, krzyczeć i uciekać.
Damon zaczął biec w jego stronę nie bacząc na ranę. Unikał reszty strzałów, jeżeli takowe były. Podbiegł do niego i również zaatakował. W głowie układał sobie wszystko w głowie. Zabić, zmienić się, wziąć ciało jednego z Szaraków... Ale do czego? Westchnął w głowie. O tym nie pomyślał ale coś może wymyśli.
No to nie ma innego wyjścia, jak iść dalej
Zero:
W końcu trafiłeś do kolejnych drzwi, tym razem z hartowanej stali, pilnowanej przez dwóch strażników. Wiedzieli, że żaden szpieg nie przeszedłby przez tych wcześniej, więc przepuścili Cię bez mrugnięcia okiem.
Death:
Strzały były, jednak szczęśliwie każdego uniknąłeś. Szarak odrzucił karabin, nieprzydatny na tak małym dystansie, i wyjął nóż, gotów do walki w zwarciu.
Uśmiechnął się pod nosem. Teraz tylko musiał polegać na swoim słabym szczęściu. Dobiegł do niego i zadał mu skomplikowaną serię cięć. Przy okazji zmienił szybko postać, na wypadek gdyby jakiś człowiek go zobaczył. Mógłby mieć przerąbane ale przynajmniej teraz mógł się napawać zdziwieniem Szaraka.
Skoro nie został zatrzymany, to idzie dalej
Death:
Zdziwienie musiało być wielkie, ale nie widziałeś za wiele ze względu na hełm. Nożem też nie dałeś rady przeciąć pancerza, a Szarak zamachnął się swoim na Twoją szyję.
Zero:
W końcu znalazłeś się w podziemnej bazie, gdzie, na podwoziach lub na podwieszeniach pod sufitem, stały maszyny latające Kompanii, czyli cztery helikoptery szturmowe Pożoga i tuzin myśliwców Mewa. Pełno było tam też techników, mechaników i pilotów obu ras (ludzi i Vooronów).
Zrobił unik więc jego nóż nawet go nie drasnął. Chłopak swój kolejny cios skierowany w małą przerwę między hełmem, a pancerzem.
Właściwie to drasnął, ale lekko. Może i to lepiej, bo tym z Kompanii ciężko będzie uwierzyć jeśli wrócisz bez jakiejkolwiek ranny ze spotkania z trójką Szaraków.
Jednak zabiłeś go, trafiając prosto w szyję wroga.
Westchnął cicho dotykając draśnięcia. Rozejrzał się, jeżeli ktoś go zauważył to dobrze zrobił zmieniając się. Był teraz wysokim szatynem z zielono-brązowymi oczami. Przeczesał włosy patrząc na martwego Szaraka. Do czego, by to zapakować...?
Torby pod ręką nie miałeś, a lepiej się pospieszyć, bo jeśli Szarak postąpił według przepisów, to kilkanaście innych oddziałów jest już w drodze.
Nie miał innego rozwiązania. Wziął ciało Szaraka i zaczął je taszczyć. W duchu błagał tylko, żeby zdążył gdzieś ukryć ciało. Później znajdzie jakąś torbę i reszta powinna pójść jak po maśle
No to .. Tak .. Szuka osoby odpowiedzialnej za przydzielanie misji
Zero:
Więc powinien poszukać jakiegoś oficera.
Death:
Więc taszczyłeś dość ciężkie ciało, w ciężkim pancerzu, po chodniku, w zasięgu wzroku kilku gapiów. To na pewno dobry sposób?
Nie mógł znaleźć innego sposobu. Puścił ciało i westchnął ciężko.
-Tak to nigdy nie dojdę... -warknął pod nosem. Musiał znaleźć łatwiejszy i bezpieczniejszy sposób.
Tak więc szuka któregoś z oficerów .. Bo przecież jakoś będą się wyróżniać (na przykład będą starsi)
Death:
Tak, mógł, na przykład, zdjąć Szarakowi hełm i odciąć mu nożem głowę, bo to głównie na niej zależało tym z Kompanii, nieprawdaż?
Zero:
Było kilku starszych, choć wiek nie jest wyznacznikiem rangi w Kompanii. Awansować można w znacznie młodszym wieku. Więc lepiej szukać osób z kolorowymi naszywkami na piersi, lub na ramionach.
No tak... Rozejrzał się czy nikogo nie ma w pobliżu. Wolał nie mieć świadków.
Obecnie świadków brak. Ale jeśli się nie pospieszy to zaraz kilku się zleci. A dokładniej około trzydziestu, dobrze uzbrojonych i wku*wionych świadków.
Zdjął hełm i bez żadnego wyrazu twarzy spojrzał na twarz Szaraka. Wyjął nóż i szybko, z chirurgiczną wręcz precyzją, odciął jego głowę. Rozejrzał się i szybko uciekł z miejsca zbrodni. Zabrał ze sobą hełm i głowę. Cały był w jego krwi ale nie przeszkadzało mu to. Zaczął biec w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłby się zmienić i schować do czegoś głowę. Później zostało mu tylko wrócić i pokazać im ten łeb.
Mógłby schować się w jakimś pustym zaułku, ale chodzenie z głową czy hełmem Szaraka to nie jest zbyt dobry pomysł.
W takim razie ruszył od razu do ruin. Trochę mu to zejdzie ale wszystko powinno pójść dobrze. Starał się jak najlepiej schować głowę. Ostatecznie zdjął swoją bluzę i owinął nią łeb wraz z hełmem. Wiedział, że na pewno wzbudza podejrzenia w ludziach, którzy go mijali. Musiał się zmienić. Jego ubrania były w krwi.
Nie, nie musiał się zmienić. Musiał się przebrać, bo zmienić może wygląd ciała, nie ubiór. Niemniej, jakoś wrócił do ruin.
Westchnął ciężko i zmienił się z powrotem w blondyna. Ścisnął bluzę z głową Szaraka i ruszył, by pokazać żołnierzom dowód. Poprawił rękaw, by lepiej było widać ranę. To da mu pewność, że może uwierzą.
Wszedłeś więc do ruin i ukrytego pomieszczenia, a pierwszym co usłyszałeś był szczęk odbezpieczanej broni i słowa:
- Ktoś Cię śledził?
Obejrzał się za siebie. Szlag...
-Nie, raczej nie. -mruknął cicho machając bluzą.