Ignorował swoich towarzyszy, szykując z użyciem Magii Duszy kilkanaście pocisków ogłuszających.
Szykował iluzję jakiegoś dużego potwora. Może mgielny upiór?
Właściciel
Vader:
Pociski gotowe.
Max:
Iluzja również.
Bulwa:
Nic tylko pogratulować. Po raz kolejny popisałeś się swym geniuszem taktycznym, alarmując całą wieś. W sumie to nic dziwnego, dym na polu zwracał uwagę prostych wieśniaków o wiele bardziej niż jakaś chłopka, więc dobrze byłoby uciekać, i to jak najszybciej, bo jak na razie zwracacie na siebie uwagę wszystkich, na których się natkniecie, a do celu wciąż daleko...
-Ja i Trzecioręki zatrzymamy ich uwagę, a ty kruczamorda idź na około i podpal wioskę.
Powiedział formując jeszcze większą zasłonę.
- Zara.- Powiedzial, po czym wysłał swego Upiora.- Dobra, idę.
Powiedział, po czym wniknął w busz, aby stać się niewidocznym i zaczął iść dookoła wsi.
Oddalił się w bezpieczniejsze miejsce, lecz nadal starał się być blisko, by móc pomagać wilkołako-podobnemu.
Właściciel
Bulwa, Vader:
Nic się nie dzieje.
Max:
Szło sprawnie, ale w końcu musiałeś opuścić pole, aby obejść wieś, ściślej mówiąc to, gdy przechodziłeś przez gościniec, pobocza i ich okolice. Niemniej, po wyjściu ze zbawiennej osłony zboża trafiłeś pod zmasowany ostrzał chłopskich łuczników i najemnych kuszników, którzy raczej nie dadzą Ci przejść. Plus jest taki, że jeszcze nie trafili, a większość z nich zajęta jest Twoim monstrum.
Szybko uciekł w gęstwiny, po czym przygotował tam sforę potwornych wilków, po czym puścił ją przodem. Kiedy wilki dobiegłyby w okolice wioski, miałyby się rozproszyć. Sam pobiegłby mniej więcej wtedy.
Wrócił na dawne miejsce i usiadł kontynuując przerwany rytuał.
-Przywołuję nam prawdziwą pomoc, póki mamy czas.
Powiedział dalej czyniąc swą magię dziczy.
Właściciel
Bulwa:
Przerwany rytuał sprawił, że znów musiałeś zaczynać od nowa, więc powoli i mozolnie gromadziłeś swoją armię myszy, zaskrońców i tym podobnych zwierzątek.
Max:
Większego wrażenia tym na obrońcach nie zrobiłeś, ale chyba kupiłeś sobie i reszcie nieco czasu.
Kontynuował to. Tym razem debile mu nie przeszkodzą.
Upewnił się, czy skupili się głównie na wilkach. Jak tak, pobiegłby więc do wioski, najlepiej taką drogą aby go zbytnio nie widzieli, po czym przystanąłby przy chacie i zaczął pocierać nożem o nóż, żeby wywołać iskry, które miałyby podpalić chałupę.
Jeżeli natomiast, wilki nie zajęłyby obrońców, sprawiłby aby najbliżsi ludzie oszaleli i zaatakowali swoich. Rzecz jasna, nie wychylając się z kryjówki.
Właściciel
Max:
Nijak mogłeś to zrobić, odległość była zbyt wielka, a i mury oraz zamknięta brama nie ułatwiały wilkom zadania.
Vader:
Tak.
Bulwa:
Debile? Nie. Strzały wystrzelone przez debili? Jak najbardziej, bo choć nie trafili, to są coraz bliżej celu z każdą próbą.
Przeczołgał się trochę dalej od wioski i kontynuował tam rytuał.
Oj, no tak. No to... Jakaś część przy wiosce, zawiera jakiś gęsty busz, lub inną kryjówkę?
W końcu posłał kilka ogłuszających, by pozbyć się paru łuczników.
Właściciel
Vader:
Zasięg stał Ci na przeszkodzie.
Max:
Mogłeś zbliżyć się do niej polami, ale było to ryzykowane, bo najpewniej i tak by Cię dostrzegli prędzej lub później, niestety.
Bulwa:
I znów od początku... Ech, a może by tak zostawić tę wioskę i gdzieś w spokoju poczynić przygotowania do wykonania właściwego zadania?
Odnalazł nieprzytomną dziewoję, przerzucił ją przez bark. Odbiegł do lasu. Niech debile aka kompani sami się bawią, on wykona zadanie i zgarnie nagrodę. No i ma dziewoję do przer*chania, to też jest plus.
Hmmm... jak mógłby to załatwić... może... O! Jest jakieś monstrum, zdolne zasłonić całe pola? Latające najlepiej.
Ruszył za swoim kompanem, bo nadal był ku*wa w jego okolicy. Przyśpieszył, jeżeli było to konieczne.
Właściciel
Bulwa:
Twój jakże zmyślny plan spalił na panewce, gdy czteroręki ruszył za Tobą.
Vader:
Szedłeś za nim, choć nie było to łatwe.
Max:
Nie. A, przy okazji to kompani Cię opuścili.
Co? A to mendy! Ruszył więc za nimi. Już on się z nimi policzy, oj już on im pokaże! Ale wpierw musi ich dogonić... I znaleźć. Poszedł tam, gdzie byli, po czym udał się po śladach. Rzecz jasna, dyskretnie uciekł ludziom, to jest tą samą drogą, co tutaj przyszedł.
Postarał się zwolnić pedofila magią dusz.
-Zostaw ją.
Właściciel
Vader:
Nie zatrzymałeś go, ale zrobiłeś to, co zamierzałeś, czyli spowolniłeś go na tyle, że dasz radę go dognać.
Max:
Gdy wróciłeś na miejsce to po nich nie było najmniejszego śladu. Choć ślady same w sobie były, zarówno Polomona jak i tej abominacji, po części człowieka, a po części Worgena lub Wilkołaka.
No cóż, teraz pora poplątać mu nogi, co zrobił natychmiast tą samą magią.
Właściciel
//Czekamy teraz na Bulwę, jakby co.//
//Wiem. Według mnie, nawet nie musiałeś tego pisać.
Właściciel
//Wtedy napisałem swoją odpowiedź, gdy on się nie udzielił, więc wiesz...//
//Oj, wybacz. Nie zauważyłem nawet...
-Zdejmij te swoje zaklęcia, energia przyda ci się na prawdziwe zagrożenie.
Powiedział zatrzymując się.
-Nie zostawię jej. Jeśli będzie ogłuszona to nie sprawi nam problemu, jestem mężczyzną, mam swoje potrzeby.
Dodał dość kpiąco.
Właściciel
Vader:
Nie pykło, bo sam się zatrzymał.
Bulwa:
Rzekłeś mu to. Dalej! Dojedź go! Dojedź!
Max:
Znalazłeś obu, głównie dzięki temu że stali w miejscu.
-Czy ci już do reszty ku*wa odbiło?
-O ch*j się spinasz? Jedyne co ci może przeszkadzać to zapach, bo chyba lubisz kobietki?
Zapytał kpiąco maga dusz.
-Co chwilę napi**dalasz tymi zaklęciami i nie myślisz, że mamy misję do wykonania. A Kruczydziób to cię jeszcze przebił! Nie no, idźmy się kłócić z kimś kto zbiera nam armie i mu przeszkadzajmy! Zajebisty plan!
Powiedział lekko poddenerwowany.
-Nie widzę, żebyś zbierał armię. A ucieczka w las z wieśniaczką wcale nie świadczy dobrze o współpracy.
- Tu was mam! Ładnie to tak porzucać towarzysza?!
-Nie chciałem tego robić, ale ten cholerny gw**ciciel próbował uciec!
-Mamy misję do wykonania!
Krzyknął w końcu na swych towarzyszy
-Jak dzieci ku*wa, jak dzieci.
- Odzywa się największe z nich.
-To nie ja pchałem się na je**nych strażników i napi**dalałem magią na prawo i lewo!
Krzyknął.
-Gdybyście się do mnie na polu nie przyje**li, wioska byłaby już nasza, ale oczywiście pan Krucza Morda i jego zje**ny kolega wiedząc swoje!
-Pytania pytaniami, dlaczego dziecko zbliżyło się do ciebie podczas rytuału?
-Bo wyglądam najnormalniej z was i według dziewczyny mogłem sobie po prostu siedzieć na polu?
- Jak dostałem rozkaz, to chciałem go zrealizować. Nie moja wina, że ktoś sobie powiedział "A, za trudne, idę sobie, to tak", przez co zostałem sam!
-Kto ci to ku*wa rozkazał?! Zaproponowałem byś się zakradł, nie mam nad tobą władzy.
- Propozycja, rozkaz, i tak jakbym nie wykonał, to byś mnie opierniczył że gówno robię, więc wychodzi na to samo.
- Ty też. Ja się przynajmniej starałem.