-JESTEŚ W STANIE WSKRZESIĆ JE**NEGO CZŁOWIEKA, A NIE DASZ RADY ZE ZWIERZAKIEM?!
Miał go już złapać za szyje,ale cofnął ręce.
-Umiesz wyrywać dusze, prawda?
-Tak. Jeżeli nadal tam są, to tak.
-Wrócimy do Cytadeli, pomożesz mi w czymś.
W sumie bardziej polecił niż poprosił.
- Przepraszam, że się wtącę, ale w rozkazach było o nie zostawianiu śladów, czy sam chciałeś posprzątać ten burdel?
-To były jakieś rozkazy?
Spytał. Pamięć do takich rzeczy miał w ch*j krótką.
- Nie wiem. Pamiętam, że cię wzięli na osobność. Nie pamiętasz, co tam mówili?
-Mieliśmy to zająć i przyprowadzić tu typiarzy.
- Więc... co teraz robimy? Wracamy się i liczymy, że przy powrocie nie będą nowi?
-Ktoś tu musi zostać. Ja idę, bo ostatnio ja gadałem. Ty krucza morda idziesz, bo w ręcz walczyć nie umiesz. Zostaje Trzecioręki, który i walczyć umie i magię zna.
Odrzekł biorąc włócznię po poległym kolosie.
-Dasz radę?
Zapytał Escepeka
//Escepek to jego imię, czy co to znaczy?
-Mogę zostać, co mi szkodzi?
Właściciel
//No to się ruszcie czy coś.//
Wziął tą magiczną włócznie i po prostu poszedł w stronę dawnej bazy, wedle mapy. Po drodze jeszcze poszukał tej dzierlatki.
Pozostał, ostatni na placu boju.
Właściciel
Bulwa:
Nie wziąłeś. Niezależnie jak mocno spiąłbyś swoje muskuły, to nie mogłeś jej ruszyć choćby o centymetr. Poza tym udało Ci się znaleźć kobietę, wciąż była tam, gdzie ją zostawiliście, nieprzytomna i tak dalej, nic tylko r*chać.
Vader:
Faktycznie. Mógłbyś ogarnąć ten burdel, tylko pożaru brakuje.
Przerzucił hot15 przez plecy i ruszył do Cytadeli złoli
Właściciel
Bulwa, Max:
//Co prawda jeszcze nie wiem jak, ale gwarantuję, że za to "hot15" pozbawię Cię przyrodzenia w dość bolesny sposób.//
Tym razem zeszło się Wam nieco szybciej, mimo iż z racji dnia musieliście poruszać się lasami i polami, aby Was nie dostrzeżono, acz w końcu zawitaliście tam z powrotem, przez tę niecałą dobę niewiele się tu zmieniło.
Vader:
Dziedziniec zasłany trupami, zniszczona brama, studnia, nieco dalej koszary, magazyny i zbrojownie.
-Otworzyć wrota!
Zakrzyczał do wartowników
//Ja ci mówię, ona nie jest do r*chania, tylko do prasowania i bycia głaskaną
Pomachał im na dzień dobry. No, już raz się widzieli, ale machał pierwszy raz.
Rozejrzał się tutaj.
///Zwłaszcza, że zostałem w tyle z czasem rozgrywki///
Właściciel
Bulwa, Max:
Gdyby nie interwencja kogoś z wewnątrz pewnie by tego nie zrobili, a może i ktoś by Was zabił, ale poznano Was obu w porę, dzięki czemu zdołaliście wejść do środka.
Vader:
Rozejrzałeś się już wcześniej, oględziny dały tyle samo, co wcześniej, nic się tu nie zmieniło.
Wszedł do środka i poszedł do dowództwa
Wszedł do środka i poszedł poszukać profesjonalnego medyka.
Właściciel
Bulwa:
Nim zbliżyłeś się do ich wieżycy, zauważyłeś tego samego Maga i jego Golema, co wcześniej.
- Wróciłeś. - zauważył tamten, przystając aby porozmawiać. - Jak rozumiem, Twoi kompani zginęli?
Max:
Niestety, jedynymi Magami, poza Wami, byli tu Magowie Ognia i Nekromanci, więc na adepta Magii Leczenia nie ma co liczyć, acz znalazłeś kilka Goblinów, które oferowały to samo, co Magowie choć bez... Cóż, Magii.
Vader:
W tym tempie prędzej zlecą się tu Krzyżowcy, warto byłoby więc chociaż zachować pozory, żeby ominęli to miejsce szerokim łukiem, jak gdyby nigdy nic.
Mag czy nie mag, jeżeli są profesjonalistami, to czemu nie?
- Witam. Jak łatwo uda Wam się uleczyć te rany?
-Moi kompani zginęli... A chodzi ci o tych pi**owatych magów, są ranni, ale żyją, jeden pilnuje arsenału czy co tam zdobyłem. Poranili się na samych strzelacach i chowali się za krzakami. Sam wje**łem się do środka z moimi zwierzętam i ściągnąłem 3/4 wrogów. Potem dopiero łaskawie nasi "wojownicy" łaskawie włączyli się do walki, gdy ja mordowałem dowódcę. Wszyscy poza jednym to trupy, ale ten jeden jest nagi i związany.
Zdał raport poprawiając dziewczynę na swoim barku.
-A to moja nowa służka.
Już same uszkodzenia budowli nie ratują sytuacji.
Właściciel
Vader:
Więc co zrobisz? W końcu coś wypada...
Max:
- Ło sku*wesyn, a kto to Cię tak urządził, szefuńciu? - zapytał jeden z Goblinów, najpewniej szefo szajki. - Damy radę, wiadomo, ale przynajmniej z dzień będziesz nie do walki ani niczego innego.
Bulwa:
- Lepiej, niż się po Was spodziewałem, muszę przyznać. Do czego Ci to dziecko?
Klepnął ją w tyłek.
-Wytresuję ją sobie jako służkę
//Tja, będzie się zajmowała sprzątaniem. Konkretnie pucowaniem włóczni
- Z tego co pamiętam, to łucznicy. I będę mógł używać magii, czy nawet ona nie wchodzi w grę?
A co miałby w tej sytuacji zrobić? Nie ma sprzętu do naprawy.
Właściciel
Gulasz:
//Szkoda tylko, że oni w trzech chłopa nie są w stanie zabrać tej magicznej włócz... Aaa, dobra, rozumiem.//
Bulwa:
- W takim razie zostawię Was samych, ale pamiętaj, aby zająć się też raportem z postępów dla dowództwa. - powiedział i odszedł, Ty zaś poczułeś, że Twoja nowa służka chyba zaczyna się budzić.
Max:
- Chyba ku*wa mówię, że ani do walki, ani do niczego innego, nie?
Vader:
//No dobra, w takim razie proponuję, żebyś zaczekał, aż przybędą Twoi kompani lub Krzyżowcy, dobres?//
- Wolałem się upewnić.
Powiedział, po czym dał im działać.
Właściciel
//No i znów czekamy, teraz dla odmiany, na Bulwę.
// Jak coś, to ja też czekam, bo mnie ciekawi co będzie z tą hot15. //
-Witamy w kolonii.
Szepnął jej na ucho i postawił ją na ziemi. Zatrzymał tego maga z którym gadał.
-Macie jakąś wolną celę, gdzie mógłbym ją przechować? Albo pokój w którym mogę ją zostawić?
Właściciel
Max:
Ich metody były prymitywne i bolesne, a najwidoczniej cierpienia jakich Ci przyprawiły, tylko je bawiły. Na szczęście nie byli jedynie sadystami i prymitywami, ale wykwalifikowanymi medykami, toteż po kilku kwadransach zakończyły swoje zabiegi, a Ty byłeś cały i zdrowy, a przynajmniej dopóki nie zaczniesz walki lub innych, męczących zajęć.
Bulwa:
//Było nazwać postać Diego. Albo Gomez. Albo nie nazywać jej w ogóle :V//
Nie zatrzymałeś, najwidoczniej Mag i jego Golem mieli ważniejsze i/lub ciekawsze rzeczy do roboty, niż dbanie o Twoją nową podopieczną, skoro ją schwytałeś, to sam powinieneś się nią zająć.
Początkowo była oszołomiona, ale po chwili odzyskała jasność umysłu i, widząc Ciebie, Nieumarłych, Szkielety, Nekromantów, Orków, Magów Ognia, Gobliny i wiele więcej okropieństw, zwyczajnie wpadła w przerażenie, które przybrało formę przeraźliwego krzyku, jaki z pewnością słychać było daleko stąd, co wzbudziło również uwagę większości zgromadzonych tu istot, może poza Nieumarłymi i Szkieletami, ich nie obchodziło nic, jak to na ożywieńców przystało.