Zapamiętać: mali medycy, to źli medycy.
- Można gdzieś odpocząć?
Spytał się nieco zmęczonym głosem.
Wziął szmatę ze swojej kieszeni i zakneblował dziewczynę Ponownie przerzucił ją przez bark i podszedł do jakiegoś maga czy orkowego strażnika.
-Macie jakąś wolną klatkę, pokój czy klitkę na kobitkę tego rozmiaru?
Spytał
Właściciel
Max:
- My nie wiemy, ale pewnie ta, pytaj się innych. - odparł Goblin, pociągając łyk jakiegoś napoju, a bynajmniej nie była to woda bądź sok, z manierki, podając ją potem reszcie. Gdy zatoczyła krąg i wróciła do niego, podał ją też Tobie, wstrząsając lekko, żeby upewnić Cię, że coś jest w środku. Tylko czy warto?
Bulwa:
Udało Ci się, ale wciąż miała wolne ręce, toteż najpierw okładała Cię nimi po plecach i głowie, a gdy dało to absolutnie nic, wyjęła sobie knebel z ust i ponownie zaczęła krzyczeć.
- Ku*wa, ucisz ją, ja pie**olę. - odparł najpierw tamten i zamyślił się. - A ona jest Twoja czy dałeś ją tu do innych jeńców? - zapytał, wskazując na stłoczonych w jednym miejscu chłopów, mężczyzny i kobiety.
-Moja.
Odrzekł ponownie wpychając jej w gardło knebel. Teraz szmatą związł jej ręce i nogi.
-Dam ci 20 monet jak będziesz jej trochę bardziej pilnował od reszty
- Podziękuję. Może innym razem.
Odparł po czym rozejrzał się za kimś, kogo mógłby zapytać o odpoczynek.
Właściciel
Bulwa:
Przez jakiś czas dalej próbowała krzyczeć i się miotać, ale po jakimś czasie, gdy zdała sobie sprawę, że to bezcelowe, jedynie płakała, skulona w pozycji embrionalnej.
- Ku*wa, przeje**łem ostatnio tyle złota w kości, że chętnie się nią zajmę. - powiedział Ork, wyciągając dłoń po złoto.
Max:
ZIelony debil zarechotał, ale nie namawiał Cię. Jeśli chodzi o lokum, wypadałoby pytać jednego z orczych strażników, to pewniejsze źródła informacji niż więźniowie, Szkielety bądź Nieumarli.
Przekazał mu owe pieniądze.
-Jej cnota ma zostać zachowana, a ciało niezniszczone. Jak zobaczę ślady po ciosach, marny twój los, jednak jeśli dobrze wykonasz swoją robotę, dorzucę ci jeszcze piątaka na browca
Powiedzial na koniec, po czym ruszył do siedziby dowódców. Znał już drogę. Zaczął pukać we wrota by go wpuślici
Podszedł więc do jednego.
- Znajdzie się jakieś lokum, gdzie mógłbym odpocząć?
Właściciel
Bulwa:
Jak przystało na zieloną górę mięśni, strażnik prychnął jedynie kpiąco, słysząc Twoją groźbę, ale powinien raczej wykonać zadanie, choć głównie przez chciwość, a nie strach przed Tobą. Trafiłeś do środka bez problemów, przywitali Cię ci sami osobnicy, co wcześniej, czyli człowieka i Orka, którzy zamilkli, czekając na to, co im powiesz.
Max:
- A Ty kto? - zapytał, mierząc Cię wzrokiem. - Nie widziałem Cię tu wcześniej.
- Nowy jestem. Pomagałem zdobyć jakiś Arsenał, czy coś podobnego.
-Zdobyliśmy Arsenał. Choć bardziej pasowałoby zdobyłem, bo te łamagi padły na początku walki, a na koniec rzuciły dwa zaklęcia i tyle, jeszcze ich leczyć musiałem. Z żołnierzami nie było problemów, jakieś wyszkolenie mieli, ale ginęli na jeden góra dwa ciosy. Wyzwaniem okazał się dowódca. Wielki sku*wysyn w płytowej zbroi z magiczną włócznią. Po długiej walce odrąbałem mu łeb. - streścił i zatrzymał się w wypowiedzi kładąc im na biurku łeb olbrzyma z hełmem. - Włócznie nie da się podnieść. Krócej mówiąc, macie do dyspozycji mały fort, warownie czy jak to się tam ku*wa zwie, w ku*wę broni i zbroi, wiele trupów do swojej armii i jakieś zapasy żywności. Ale będziecie musieli bramę wymienić, bo aktualnie nadaje się tylko na przetopienie.-zakończył wywód. -Na miejscu został jeden z naszych, pokażę wam drogę, ale najpierw mam warunek, a raczej ich kilka. Po pierwsze, załatwicie nam dwa pokoje, jeden z łożem małżeńskim i drugi z dwoma jednoosobowymi łózkami czy siennikami. Po drugie, dacie mi dwóch waszych najlepszych kowali, dużo materiałów i dostęp do kuźni, garbarni i warsztatu stolarskiego. Po trzecie, chciałbym wiedzieć o ch*j tu chodzi, na co wam ci ludzie i jakie macie, czy mamy, to się jeszcze okaże, dalsze plany. To nasze warunki, nie przywykłem do pracy za darmo.- przedstawił wszystko dumnie.
Właściciel
Max:
- Ehe... Jak się zwiesz?
Bulwa:
O ile obaj uważnie wysłuchali Twojego raportu, to kwestia postulatów wywołała w nich iście skrajne reakcje: Ork śmiał się przynajmniej kilka minut, ukradkiem otarł nawet łezkę rozbawienia. Mężczyzna był bardziej stonowany, gdy przemówił:
- Jesteśmy zadowoleni z Wasz... powiedzmy, że Twoich, dokonań. Jednakże nie powinieneś myśleć, że pierwszy lepszy najemnik i przybłęda, którego znaleźli nasi siepacze w którymś z tych oborników będzie nam mówić, jak mamy wykorzystać zwycięstwo. Zrobimy to, co uważamy za słuszne, a Twoja rola skończyła się w chwili skrócenia go łeb. - wyjaśnił, wskazując na czerep, na którym wciąż tkwił hełm. - Jeśli chodzi o żądania, to dziwi mnie, że jesteś podobno tak dobrym wojownikiem, a jednocześnie ślepcem: Kręciłeś się po naszym terenie dostatecznie długo, aby wiedzieć, że nie możemy spełnić Twoich warunków, a nawet jeśli, to czemu mielibyśmy to zrobić? Równie dobrze możemy teraz odprawić całą Waszą trójkę, jeśli nie okażesz należnego szacunku i nie ugniesz karku.
Gdy skończył, Ork niespokojnie się poruszył, a Ty zrozumiałeś, że w tym wypadku "odprawienie" raczej nie oznaczało wyrzucenia Was z obozu, ale zabicie, żebyście nie stanowili zagrożenia dla ich planów, a tym bardziej nie użyli zdobytej tu wiedzy przeciwko im, a na korzyść ich wrogom.
-Nie da się być wygnanym dwa razy.
Odrzekł po czym odwrócił się i rozpiął zbroją na plecach. Pokazał dziury i blizny po wyrwanych skrzydłach, oraz wyblakły już tatuaż na całe plecy przedstawiający miecz, z jednej strony biały, po środku brązowy, a z drugiej strony czarny. Zapił zbroją i znowu odwrócił się do nich przodem. -Czas chyba przedstawić moją historię. Nie jestem człowieczkiem, jestem -splunięcie z pogardą- Zefirem. Przez 100 lat należałem do Gwardii Bezskrzydłego. Jakieś 20-30 lat temu zostałem Obnażony za zemstę na gw**cicielach mojej matki, uznali mnie za martwego. Zanim zaciągnęli mnie pod oblicze Exodusa (NPC z Galerii), Zaciągnąlem ze sobą jeszcze 10 równych mi stopniem. Potem skrywałem się na bagnach, prawie martwy, gdzie zostałem wilkołakiem. Teraz tułam się po świecie, zbieram zadania, informacje, wiedzę, doświadczenie i moc by kiedyś wyrżnąć ich co do nogi. Skracając, jeśli spróbujecie mnie teraz zaje**ć, pociągnę ze sobą przynajmniej dwóch waszych magów, a to już będzie dla was cios. Poza tym, warunki można zmienić, nie jestem kimś z kim nie da się rozmawiać. Kowale potrzebni mi są tylko po to, by wykuli mi Zweihandera, bo mam dość tego lekkiego dziadostwa- wskazał na swój miecz. -Jeśli nie dacie mi kwatery, sam sobie poradzę, ale lepiej to rozważcie, bo moja magia nie jest tylko i wyłącznie ofensywna, i mogę się przydać do produkcji zasobów, takich jak drewno czy żywność, a nawet skóra, czy wojsko. - zrobił przerwę. -Zaś, żeby ugiął kark, musielibyście mnie skrócić o głowę. Raz już sobie wybrałem "pana" i tak to się skończyło. Mogę dla was pracować, mogę słuchać waszych rozkazów, ale głowę skinę tylko na przywitanie, jeśli już, a nie w geście poddaństwa.
//Próbowałem znaleźć kartę i nie znalazłem, więc uznajmy niech że podał.
Właściciel
Max:
- Nie kojarzę. Szukaj sobie miejsca w szałasach, które budują wieśniacy, nic innego nie mamy.
Bulwa:
- Wzruszająca i pouczająca historia, ale nie zmienia nic. Trafiliście do nas, gdy wszystko się dopiero rozpoczyna, na samym początku nigdy nie ma tego, czego się pragnie.
///Ja tu tylko sprzątam///
Właściciel
//No to posprzątaj resztę i każ im ruszyć dupę, ja Was tylko GM'uję.//
///Kto nie da dzisiaj do 20 posta, przechodzi na boczne tory historii.
Właściciel
//Ja wciąż czekam, ale nie obrażę się, jeśli wbijesz im noże w plecy, gdy wrócą do gry.//
///To...mogę mieć szansę, by wbić im noże w plecy?///
Keter "Magister" Escepek
Po dłuższej nieobecności swoich towarzyszy Magister uznał, że prawdopodobnie nie wrócą, toteż spróbował opuścić swoje obecne miejsce przebywania, by gdzieś uciec, zdala od zagrożenia.
///Bohaterki Vader dzielnie ucieka z martwej fabuły, by mieć 100% aktywnych postaci.///
Właściciel
//Miałem spore plany z tym wątkiem, ale trudno, chrzanić to. Zacznij sobie gdzieś indziej.//
///Ja tego nie zabiłem.///
Właściciel
//A ja tego nie powiedziałem. Pisz już gdzieś, zamknijmy ten wątek.//
Nie mając co robić przez ten czas oraz nie znalazłszy schronienia, udał się do Gilgasz. Może tam będzie ciekawiej.
//Chyba, że to na czacie było sarkazmem, czego w sumie się spodziewam...