Lunaaax
Jest to mała wieś położona na terenie Księstwa Ludzi, kilkadziesiąt kilometrów na północ od granicy z terenami Krasnoludów. Dominuje w jej bliższych i dalszych okolicach nizina, krajobraz natomiast przedstawiają głównie zielone łąki oraz pastwiska graniczące z gęstym lasem. Zamieszkuje w tejże wsi kilka rodzin.
Na końcu wsi mieszka stary Vargas z rodziną. Dom jego został zbudowany z drewna dębowego, pomalowany brązowym barwnikiem naturalnym. Obok niego, po zachodniej stronie, rośnie maleńki sad wiśniowy. Zaś do południowej ściany budynku został dobudowany chlew, w którym mieści się małe stado krów składające się z dwunastu osobników oraz kilka kur i kogut. Od południa i wschodu dom otoczony jest lasem, od północy i zachodu pastwiskami. Do tej skromnej posiadłości, która otoczona jest prymitywnym drewnianym płotem, prowadzi żwirowa dróżka.
Lunaaax
Vee miała dziś obowiązek pilnowania bydła na łące. Jej łuk leżał po jej prawej, a jej pies był zajęty drzemaniem u boku swej pani. Sama dziewczyna z czystej nudy zaczęła pleść wianek z rosnących wokół niej kwiatów, spoglądając co jakiś czas na pasące się krowy.
Właściciel
Krowy pasły się, dzień był piękny i słoneczny, a niebo bezchmurne. Lepiej być nie może.
Konto usunięte
Trafił na urocze pole. Ale to dobrze. Pola oznaczają ludzi, a ci jedzenie. Fakt faktem, dawno nie miał nic w ustach, będzie mijał już piąty dzień. Skrzywil się. Ale jeszcze za wcześnie na "pożyczanie" jedzonka. Z daleka było widać drzewo. A jak drzewo, to znaczy, ze cień. Co brzmiało świetnie. Chłopak skierował się w tamtą stronę.
Właściciel
//Oficjalnie nie zaakceptowałem, ale nie mam już się do czego przyczepić więc graj :V//
I trafiłeś pod dorodny dąb rosnący przy polach.
Konto usunięte
//No dałn ze mnie. Pewna byłam, ze to co napisałeś znaczyło "akceptuję" ;-;
Usiadł sobie pod drzewem, ściągając peleryne. Odetchnal, opierając głowę o pień i jedynie rozkoszowal się cieniem.
Lunaaax
Po pewnym czasie znudziło jej się plecienie wianków, więc gdy już skończyła swoje zajęcie, założyła sobie wianek na głowę. Po tym położyła się wygodnie na trawie i gapiła się w chmury.
Właściciel
Vapen:
Cień zapewniał ulgę od palącego Słońca. Z drzewa miałeś widok na rozległe pastwiska przetykane czasem ciemnymi lasami pamiętającymi pewnie dawne czasy. Poza pastwiskami i odgradzającymi je żywopłotami lub płotkami nie widać żadnego znaku obecności ludzi.
Lunaaax:
Niebo było nieskazitelnie błękitne, a białe chmury płynęły wolno po niebie.
Lunaaax
I tak leżała przez pewien czas, rozpoznając w chmurach różne kształty.
Właściciel
I tak przeleżałaś kilka godzin. W końcu Słońce zaczęło zachodzić i trzeba było zabrać bydło z powrotem do wioski.
Konto usunięte
Chyba mu się przysnęło, bo poczuł dziwny ciężar na ramieniu. Mały ptaszek na nim przesiadł. Półelf zaśmiał się cicho, gładząc główkę zwierzęcia.
Właściciel
Ptaszkiem okazał się mały wróbelek. Zauważyłeś, że zapadał już noc, a zwierzątko pewnie szukało kogoś przy kim będzie mogło się ogrzać. Wypadło na Ciebie.
Lunaaax
Wstała więc i poczęła zaganiać parzystokopytne zwierzęta w stronę gospodarstwa.
- Blackie, czas już wracać - zawołała swojego psa- pomóż mi zagnać krowy do domu.
Właściciel
Zwierzak zachowywał się jak rasowy pies pasterski i po chwili byliście już w wiosce. Zauważyłaś jednak, że mimo później pory wszyscy mieszkańcy byli poza domami i gospodarstwami. Stłoczyli się wokół czegoś lub kogoś w centrum wsi.
Lunaaax
Szybko zaprowadziła bydło tam, gdzie ich miejsce, czyli do chlewa po czym jak najszybciej podbiegła do reszty mieszkańców wsi.
Konto usunięte
Nie strącał wróbla, lecz delikatnie z nim zeskoczył. Jeśli wszystko się pośpieszy to zdąży dojść do wioski, "pożyczyć" jedzenie i uciec zanim ktokolwiek się zorientuje, że odwiedził go krnąbrny półelf. Kątem oka spojrzał ma ptaka. Westchnął i ruszył w stronę wioski.
Właściciel
Vapen:
Nie wiedziałaś gdzie dokładnie ta wioska jest, ale w ostatniej chwili ujrzałeś małe snopy dymu, na horyzoncie. Oznacza to przedzieranie się przez pola i las.
Lunaaax:
Wieśniacy stłoczyli się wokół jednej osoby, a dokładnie wysokiego i chudego młodzieńca o dość bladej skórze i zielonych oczach. Ubrany był w skórzane buty do kolan, czarne spodnie, niebieską koszulę i pelerynę z kapturem.Obok niego stał kary koń, a chłopak mający może 18 - 20 lat prezentował różne towary i mikstury, które trzymał w podróżnej torbie. Większość wieśniaków była zainteresowana kupnem. W przeciwieństwie do Twoich rodziców, którzy podejrzliwie przyglądali się nieznajomemu.
Konto usunięte
Diel wywrócił oczami i ładnie zaczął iść poprzez niedojrzałe jeszcze pola. Nie przepdał za zbożem, jakimkolwiek. Odziedziczył gust po elfim rodzicu, czyli warzywa, warzywa i jeszcze raz warzywa.
Lunaaax
Dziewczyna starała się przedostać bliżej chłopaka i jego towarów. Z zaciekawieniem przyglądała się poszczególnym rzeczom.
Właściciel
Vapen:
Zielone zboża jak pszenica, jęczmień, żyto czy proso sięgały Ci do pasa i nieznacznie utrudniało poruszanie. Mimo to szybko przeprawiłeś się przez morze zielonych łętów zbóż i znalazłeś się przed lasem.
Lunaaax:
Chłopak sprzedawał fiolki z różnymi balsamami, miksturami i eliksirami. Miał też zioła, ozdoby, biżuterię i małe narzędzia.
Konto usunięte
Zmarszczył brwii złapał wróbla w dłonie. -Trzymaj się maluchu.- Mruknął i skupił się, by za pomocą magii cieni przenieść się bliżej drugiego końca lasu.
Lunaaax
- Ej! Panie, a ten eliksirek jakie ma właściwości? - zapytała "sprzedawcy", o ile takim mianem mogła określić tego chłopaka.
Właściciel
Vapen:
Znalazłeś się jakieś dwadzieścia metrów od końca lasu.
Lunaaax:
- Ten eliksir jest na łagodzenie zmarszczek, regenerację włosów i paznokci oraz innych zabiegów, które pozwalają pozostać piękną i młodą. Ale jak widzę szanownej damie tego nie potrzeba. - powiedział kłaniając się i uśmiechając szarmancko.
Konto usunięte
Resztę pokonał szybkim krokie, znowu sadzając zwierzątko na ramieniu. Polubił tą mała, pierzastą kulkę.
Lunaaax
- Dz-dziękuję panu. -zająknęła się i nieśmiało odwzajwmniła uśmiech- A ten? - wskazała na miksturę o fioletowej barwie.
Właściciel
Vapen:
Przeszedłeś przez las wraz ze swoim towarzyszem.
Lunaaax:
- Ten natomiast przyspiesza i zwiększa zbiory. - powiedział, a kilku wieśniaków przesunęło się nieco bliżej.
- Jak mówił przybywam tu z daleka i sprzedają takie mikstury, eliksiry i balsamy. Ta wieś bardzo przypomina mi moje rodzinne strony więc jestem skłonny sprzedać część moich mikstur za nocleg. - powiedział przyglądając się zebranym i zatrzymując wzrok dłużej na Tobie.
Konto usunięte
Stanął przed jakimś pierwszym z brzegu domem (który całkowicie przypadkiem okazał się domem Vee :v). Diel przeskoczył przez drewniany płot, takim spodobem wchodząc na teren posesji. Żadnego z domowników nie był, ale to lepiej. Na owoce z sadu raczej liczyć nie mógł, więc wywarzył drzwi, wchodząc do domu jak do siebie.
Lunaaax
- Gdyby moi rodzice się zgodzili, to mógłby Pan przenocować. - rzekła, odwracając wzrok.
Właściciel
Vapen:
Ale zanim dotarłeś do pierwszego domu zauważyłeś wóz szybko mknący drogą. Zanim dobiegniesz do wioski z pewnością Cię zauważą, a Elfy nie były tu codziennością więc pewnie chcieliby pogadać. Możesz jedynie spróbować ukryć się w krzakach przy drodze.
Lunaaax:
Ojciec podszedł do nieznajomego i wymienił z nim kilka zdań szeptem. Gdy skończyli ojciec poprowadził jego i konia do stajni, a później wskazał wędrowcowi dom i wszedł tam z nim. Matka wzruszyła ramionami i również weszła do domu. Pozostali wieśniacy rozeszli się po swoich chatach i gospodarstwach.
Konto usunięte
//Serio...? Robisz to specjalnie, czy jak?
Schował się za peleryną i dosłownie znikł w krzakach.
Właściciel
//Nie specjalnie, ale musiałaś akurat wpaść an ten wóz, bo rozmowa tutaj podana ma będzie ważna w dalszej fabule. Później możesz spróbować kontynuować.//
Wóz zatrzymał się na drodze, blisko Twojej kryjówki.
- I co, widzisz tu tego obszczymurka? - zapytał jeden z uzbrojonych we włócznie ludzi.
- Gdzie tam. Pewnie ukrył się gdzieś w lesie, albo na polach. - odpowiedział mu drugi, woźnica.
- Cholerny Mag Krwi. Paladyni powinni łapać takich, a nie my, milicjanci. - odpowiedział trzeci i po chwili wóz ruszył dalej.
Konto usunięte
//Mogłeś wcześniej napisać ;-;
Zmarszczył brwi, starając się nieporuszyć. Dopiero gdy miał pewność, że wóz już pojechał, wstał i otrzepał się z liści. Kątem oka spojrzał na ptaka. Wierny przyjaciel, nie ma co. -Magia krwi jest niebezpieczna.- Powiedział do niego, choć miał pewność, że wróbel go nie zrozumie. Zdziwaczał i tyle.
Lunaaax
Bez słowa wróciła z matką do domu.
Właściciel
Vapen:
Wóz był już daleko i chyba nie jechał do wioski, gdzie Ty się kierowałeś. Ptak nadal siedział Ci na ramieniu tuląc Ci się do szyi.
Lunaaax:
Twój ojciec wyglądający na tak nieufnego rozmawiał teraz w najlepsze z przybyszem.
- Napije się pan czegoś? - zapytała Twoja matka idąc do kuchni.
- Poproszę herbatę, jeśli to nie kłopot. - odrzekł wędrowiec wracając do rozmowy z Twoim ojcem. A matka zawołała Cię do kuchni.
Konto usunięte
I teraz WBIŁ na posesję domu Vargasów. Niestety byli w domu, a owoce w sądzie były na tyle niedojrzałe, że mogło skończyć się na jakimś zatruciu... Zmarszczył nos i westchnął, gladzac pióra ptaka. Znowu sobie poczeka, aż usna.
Właściciel
Mógł też przeszukać inne domostwa co mogło być koniecznością gdy zauważyłeś sporego psa rasy husky idącego w kierunku tego domu.
Lunaaax
Natychmiast przybyła do kuchni i zaczęła pomagać matce w robieniu kolacji.
Konto usunięte
//Oh, ja uparta jestem.
A co tam, dziś będzie grzeczny. Ładnie zapuka i tylko poprosi o coś do jedzenia. A jak mu nie dadzą to zawsze moze iść gdzie indziej.
Prawda?
-Może poprosimy także o coś dla ciebie.- Powiedział do zwierzątka siedzącego mu na ramieniu. Spojrzał na psa. Także był śliczny. Szkoda, ze nie ma chociażby kości dla niego.
Właściciel
Lunaaax:
- Idź do ogrodu. Po czosnek. - powiedziała matka parząc wodę na herbatę.
Vapen:
Pies odpowiedział przeciągłym warknięciem, a później zaczął szczekać. Kilku wieśniaków wychyliło głowy ze swoich chat.
- O ten tu co? - zapytał jeden.
- Poszedł, cholerny drzewo je*ie! - krzyknął inny, a kilku zawtórowało mu śmiechem.
Skończyli kiedy drzwi domu otworzyły się i stanął w nich dość postawny i barczysty mężczyzna. Był opalony, a włosy miał lekko przeprószone siwizną.
- Czego? - mruknął mierząc Cię wzrokiem.
Lunaaax
- Dobrze, matulu -odrzekła i wyszła do ogrodu. A żeby to zrobić, musiała wyjeść przez główne drzwi.
Konto usunięte
Nie przejmował się wyzwiskami. Nauczył się już, że ludzie to idioci. -Witam. -Uśmiechnął się do mężczyzny.-Jestem tu przejazdem, chciałbym zapytać o możliwość...- Zmarszczył brwi, myśląc nad właściwym ułożeniem słów.-... Czy mógłby Pan dać trochę do jedzenia? Mogę zapłacić.- Dodał po chwili. Miał nieco zaskórniaków. Kiedyś tam... "Pożyczył".
Właściciel
Vapen:
- Mogę dać pajdę chleba i kilka jabłek. - powiedział, a wyglądał an zirytowanego samą rozmową i chciał Cię jak najszybciej spławić.
Lunaaax:
W głównych drzwiach stał ojciec z kimś rozmawiając.
Lunaaax
Widząc przybysza, dziewczyna rzekła miłym tonem, przyglądając się nieznajomemu:
- Dobry wieczór. A Pana co tu sprowadza?
Konto usunięte
Zmarszczył brwi i kiwnął głową. Po chwili usłyszał jakiś głosik. Spojrzał na dziewczynę uśmiechając się. -Głód.- Powiedział prostolinijnie.
Lunaaax
- Tato, możemy dać mu trochę chleba? - spojrzała na ojca proszącym wzrokiem, a uśmiech odwzajemniła.
Właściciel
Lunaaax:
- Jak stąd pójdzie do tak. Skoczysz później po jakąś starą pajdę. A teraz nie miałaś czegoś przynieść? - zapytał patrząc na Ciebie karcącym wzrokiem.
Konto usunięte
Cofnął się, tak by wyjść z pola widzenia mężczyzny. Cóż, mogło być gorzej. A i tak to nie jedyny dom z ogródkiem. Rozejrzał się. Widział bardzo dobrze pomimo zachodzącego słońca. Po chwili jego wzrok padł na dziewczynę. -Mam ci w czymś pomóc?- Zapytał ot tak z dobroci serca.
Lunaaax
- Tak, tato. -spuściła wzrok po czym zwróciła się do chłopaka- Nie trzeba. Poradzę sobie.
I kończąc mówić poszła do ogródka. Zerwała kilka sztuk czosnku po czym wróciła do domu, mijając przy okazji przybysza oraz obdarzając go współczującym i ciepłym spojrzeniem.
Konto usunięte
Cóż przybysz był zajęty głaskaniem wrobelka, jednak poczuł na sobie wzrok dziewczęcia. Poniekąd nawet odwzajemnil spojrzenie, tyle ze nie było w nim nawet krzty żalu. Ot, spojrzenie kogoś kto zawsze sadzi, ze "mogło być gorzej".