Właściciel
Max:
//Mięso armatnie jest zawsze w cenie, do gorszych dzielnic, gdzie śmierć czai się za rogiem, bardziej opłaca się posłać żółtodzioba niż doborowego żołnierza.//
- Zadanie dostaniesz jutro, jak zaczniesz robotę.
Wiewiur:
W odpowiedzi osobnik zniknął, najpewniej poprzez użycie Magii Cienia.
//No coś schrzaniłeś, bo otaczając Cię półkolem, stojąc obok siebie, a nie naprzeciw.//
Taczka:
Zapewne on rozmawiał, co było już właściwie pewne, ale też uzgadniał z karczmarzem kwestię pokoju, wyżywienia i ogólnej zapłaty za to wszystko.
Ten to miał dopiero niewdzięczną pracę, skoro świt musiał być już na posterunku, więc tam też go zastałeś.
Gdurb
Sprawdził czy starczy mu materiałów. Gdyby nie starczyło, poszedłby do miasta, gdyby jednak miał to rozpocząłby pracę.
Tarn
// Zgaduję że tam gdzie stoją nie ma za dużo miejsca ;-; //
Wycofał się trochę, obserwując czy zmienią jakoś swoje położenie.
-Ale chce ja dziś.
//Czyli farmer nie pożyje za długo?//
Jayna
Oparła się wygodnie na krześle i rozciągnęła się.
Alek
-Dobry. - Przywitał się z karczmarzem, po czym podał mu klucz od pokoju.
Konto usunięte
Jerzy powolnie kroczył swoimi już zmęczonymi, dolnymi kończynami widząc na horyzoncie jakieś skupisko ludzkich, tudzież nieludzkich siedzib, miasta. Od dosyć długiego okresu czasu nie widział żadnej miejscowości. Chciał pobiec, aczkolwiek zakwasy i zmęczenie skutecznie to uniemożliwiały więc szedł tak, jak wcześniej - powoli stawiając krok za krokiem i spoglądając jasnoniebieskimi, błękitnymi oczyma przed siebie.
Właściciel
Wiewiur:
Kupiłeś niedawno sporo surowca, więc nie masz problemu. Co będziesz wykuwać najpierw?
Niestety nie, co najmniej zmieniali je, idąc razem z Tobą.
Max:
//Tego nie powiedziałem.//
- Dziś nic nie ma.
Taczka:
Skinął Ci głową i schował go pod ladę.
Udało się, a w międzyczasie dostrzegłaś jak pewien mężczyzna w mundurze straży miejskiej oraz towarzyszący mu Orkolog i Hobgoblin, spoglądają na Ciebie, czasem mówiąc coś do siebie lub wskazując palcem.
Adv:
Powolna wędrówka wiecznej udręki została zakończona przed bramą miasta z racji uzbrojonych strażników.
- Imię, nazwisko, status społeczny, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta. - wyrecytował jeden znaną Ci już formułkę.
Wyszedł i sprawdził porę.
Gdurb
Zaczął od mieczy.
Tarn
Czekał zatem na ich ruch, gotowy zrobić unik, gdyby chciało im się zaatakować.
Jayna
Odwróciła się w stronę Nirgaldczyka.
-Hej, Zimtarra! - Zawołała zaniepokojona.
Alek
-Podaj pan coś na ząb i wodę.
Adv
Gilgasz, gilgasz - miasto potężne i..miejscami piękne rozpościerało się jak okiem sięgnąć. Jerzy widział z małego wzgórza na którym się znalazł potężne i piękne budowle bogatych kupieckich dystryktów jak i plebejskie chaciny na obrzeżach miasta ulepione z gnijących desek i..czego się dało. Droga do miasta prowadziła jedna, a przynajmniej jedyna którą dostrzegł - u jej krańca przy bramie ulokowało się kilkunastu strażników wyłapujących co ciekawsze persony próbujące wejść do miasta, przepuszczając kupieckie wozy i chłopów.
Właściciel
Bilo, Adv:
//Ja już wcześniej dałem odpis, ale uznajcie, że go nie było i nie przeszkadzajcie sobie.//
Max:
Wieczór.
Wiewiur:
W tym akurat masz sporą wprawę, do wieczora wykułeś połowę.
I ten po środku wreszcie zaatakował, wykonując pchnięcie grotem halabardy w Twój brzuch, podczas gdy dwaj pozostali zaczęli zachodzić Cię z boków.
Taczka:
Skinął jeszcze karczmarzowi głową i podszedł, skupiając na Tobie wzrok, abyś powiedziała coś więcej.
Wrócił do Ciebie z okazałym dzbankiem i kubkiem.
- Co dokładnie do żarcia?
Gdurb
Jutro weźmie się za resztę, chyba że nie był specjalnie zmęczony, to wtedy kułby aż do momentu kiedy nie zachce mu się spać.
Tarn
Uskoczył w bok, próbując uniknąć ataku tego obok. Gdyby uskok były nie możliwy, zrobiłby krok, może dwa w jedną stronę, i spróbował złapać halabardę za cokolwiek, by później przekierować ją na któregoś ze strażników obok. Ewentualnie, zrobiłby unik w tył, licząc że ten ktoś nie będzie biegł dalej. Gdyby tak było spróbowałby pchnąć go mieczem. // Nie wiem czy dobrze robię opisując strategię na kilka możliwych zdarzeń, ale nie chcę żeby padł bo napisałem" zrobił unik w bok", i się okazuje że nadział się tego drugiego ;-; //
Jayna
-Przyszedł jakiś gość ze straży miejskiej i dwa brzydale, które wskazują na mnie palcami. - Powiedziała. - To jest niepokojące.
Alek
-Wieprzowinę i ziemniaki. - Powiedział, kiedy nalewał sobie wody do kubka po czym ją wypił.
Tak więc szedł sobie przy nim, od czasu do czasu pogwizdując tylko sobie znaną piosnkę. Rozglądał się dookoła z zaciekawieniem godnym małego dziecka, ale kto by na to patrzył.
Właściciel
Creepy:
//Teraz muszę na nowo szukać Waszego wątku, bo już zapomniałem o co chodziło w tej misji :V
Dobra, skumałem, że nie wyjawiłem jeszcze o co chodzi ;-;//
- Chcesz usłyszeć więcej o naszej misji? - spytał, gdy nawet jemu cisza zaczęła przeszkadzać.
Taczka:
- Mam się nimi zająć?
Woda, jak to woda, nic szczególnego.
- Pięć złota. - powiedział karczmarz, przekazując kucharzom zamówienie.
Bóbr:
Jedna porcja nie zrobiła wrażenia na takim weteranie picia jak Ty.
Max:
Zasnąłeś, budząc się rankiem.
Wiewiur:
No i stanęło na tym, że pora się przespać, właściwie to najwyższa pora.
Unik wyszedł perfekcyjnie, za to inny strażnik właśnie zamachnął się poziomo ostrzem halabardy na wysokości Twojej głowy.
Obudził się i ruszył do szefa.
Gdurb
Poszedł więc spać.
Tarn
Schylił się, bądź kucnął, żeby uniknąć cięcia. Lub, gdyby mógł zrobiłby przewrót w stronę oponenta, żeby móc go od razu, gdy tylko kończy przewrót zaatakować w nogi. Dokładnie w kolana.
Jayna
-Nie! Nie możesz. Strażnik jest z nimi. - Powiedziała szybko.
Alek
//Przy ladzie są krzesła, co nie?//
Położył pięć sztuk złota na ladzie, nalał sobie wody znowu i ponownie ją wypił.
Właściciel
Max:
No i trafiłeś pod gabinet, zamknięty.
Wiewiur:
Zasnąłeś, budząc się szczęśliwie rankiem.
//Jak ten przewrót miałby wyglądać?//
Taczka:
- Jeśli będzie trzeba, wykupię się, jestem szlachcicem, zapomniałaś?
//No są.//
No i nie masz nic innego do roboty, jak napić to ogniste monstrum, zwane kacem, kolejnymi porcjami wody.
Próbował otworzyć. Na wiele sposobów, różnych.
Gdurb
Wrócił do pracy.
Tarn
// Fikołek, cokolwiek by przedostał się do przeciwnika, będąc na klęczkach ;v Najwyżej zrobię inny opis, bo mogłaby mnie ponieść fantazja ;v //
Jayna
-A no tak... Rzeczywiście. - Uśmiechnęła się.
Alek
Wypił kolejne kilka szklanek wody, dopóki karczmarz nie przyniósł dania.
Właściciel
Max:
Jako prosty chłop żaden z Ciebie włamywacz, więc się nie udało. Może jego po prostu tam nie ma?
Wiewiur:
//Tak z rana, od razu?//
//No da się coś takiego zrobić.//
Udało się wykonać wszystko, a Twój miecz głęboko zagłębił się w jego nodze, acz jej nie przeciął.
Taczka:
Uznając to za przyzwolenie z Twojej strony, poszedł w kierunku nachalnej bandy.
Właściwie to kac był tak uciążliwy, że opróżniłeś garnek, nim dostałeś jedzenie.
Włóczył się po straży i się o niego pytał. Oto przykładowe pytania:
-Gdzi ten za tamtych drzwi?
-Szeeefo! Hej, Ty tam! Ni wiesz gdzie szefo?
Gdurb
Zjadł sobie jakieś pożywne śniadanko, załatwił potrzeby fizjologiczne, i rozpoczął kucie mieczy.
Tarn
Starał się wyciągnął go byle prędko, gdyby mu się to udało, to wstałby na równe nogi, gotów na ruchy przeciwnika. Oczywiście jakiś uskok w bok, czy unik byłby mile widziany. Gdyby jednak nie mógł wyjąć miecza liczyłby, że halabarda, tego od nogi upadłaby na ziemię. Gdyby jednak tak się nie stało, musiałby osłabić uścisk, i wyrwałby wtedy jego broń. Gdyby i to było niemożliwe, rozglądnąłby się za czymś innym, czy można zadać obrażenia.
Jayna
Oglądała co robi szlachcic.
Alek
Nie zostało mu nic innego, jak czekać na jedzenie i tak zrobił.
Właściciel
Max:
- Przyjdzie za godzinę, nie drzyj mordy! - odparł jeden ze strażników, wychylając się z pokoju. Widać, że go wybudziłeś... Hmmm... Może po prostu wstałeś za wcześnie? Twój zegar biologiczny nadal był nastawiony na wieś, kiedy to wstawało się choćby i o świcie.
Wiewiur:
Nie doszło nawet południe, a zrobiłeś je wszystkie.
Wyciągnąłeś miecz, a ranny upadł na kolana. Dwaj pozostali za to zaatakowali Cię równocześnie, tnąc na wysokości kostek i głowy.
Właściciel
Taczka:
W końcu dostałeś swe zamówienie, a karczmarz napełnił dzbanek świeżą wodą.
Jak gdyby nigdy nic, przysiadł się do nich i zaczął rozmowę.
Gdurb
Wziął się zatem za halabardy.
Tarn
Szybko zrobił fikołka przed siebie, stając równocześnie na równe nogi. Obserwował przeciwników, gotó na natychmiastową reakcję.
Hołota miejska. Tyle dnia marnują...
Cóż. Poszedł więc zobaczyć ratusz, a konkretniej straż.
Właściciel
Max:
Straż pod ratuszem miejskim to tuzin zbrojnych w miecze długie, tarcze i halabardy wojowników, stojących na warcie przy głównej bramie lub przechadzających się parami w okolicy.
Wiewiur:
Nim wziąłeś się choćby za jedną, poczułeś, jakbyś nie był w kuźni sam...
//Jakbyś zrobił fikołka przed siebie, to wpadłbyś na tamtego rannego strażnika i koniec pieśni.//
//Shit. To gdzie był ten jeden gostek?
Gdurb
Rozejrzał się po pomieszczeniu.
Tarn
//Znaczy tego co mu leci w kostki, by zablokował, będąc cały czas schylonym, lub na klęczkach. Dałoby tak radę? ;-; //
Alek
Wypił jeszcze jedną szklankę wody, po czym zajął się jedzeniem.
Jayna
Dalej obserwowała.
Właściciel
Max:
//Jeśli chodzi o kapitana straży, to obstawiam, że jeszcze śpi w swoim domu :V//
Wiewiur:
Nie widzisz nic podejrzanego.
//A jak wtedy chcesz zablokować drugi cios?//
Taczka:
Gdy skończyłeś, czułeś się nieco lepiej, acz nadal miałeś wrażenie, jakby okazały Troll Cię złapał, przeżuł i wysrał.
Wreszcie zakończył rozmowę i odszedł ze śmiechem, zaś strażnik dobył sztyletu i wzniósł go, chcąc zadać nim cios niczego nie spodziewającemu się Nirgaldczykowi.
//Ten który go przepędził wczoraj. Stał pod ratuszem?
Gdurb
Wziął jakiś pierwszy lepszy miecz, i zaczął chodzić po kuźni.
Tarn
// Właśnie jeden leci w jego głowę, to on zablokuje tego co leci w jego nogi, lub lepiej! Możliwe jest żeby jakoś mieczem nakierował halabardę tego z dołu, żeby poszła do tego z góry?//
Właściciel
Max:
//A, on. Nie, teraz go tam nie ma.//
Wiewiur:
Ponownie nic.
//Raczej nie.//
//Ale wcześniej był sam? //
Poszedł więc w stronę ratusza.
-Dziń dybry. Mojżna wejść?
Gdurb
- Halo, jest tu ktoś?!
Tarn
Będąc jeszcze na klęczkach, wykonał przewrót w tył, by uniknąć ataku. Kiedy już go wykonał, wstał na nogi i był gotów do dalszej walki.
Właściciel
Max:
//No nie, po okolicy też kręciły się pary strażników.//
- A po co? - spytał strażnik przy głównej bramie, zasłaniając z kompanem wejście.
Wiewiur:
Brak odpowiedzi, jedynie jakiś szelest za Twoimi plecami.
//Szczytem łaskawości już Ci to uznam.//
Udało się, dzięki czemu masz teraz przed sobą dwójkę wku*wionych strażników oraz trzeciego, rannego, który pobiegł do środka, po posiłki.
Gdurb
Odwrócił się, gotów zaatakować postać stojącą za jego plecami.
Tarn
Gdyby mógł jakoś ominąć strażników, to pobiegłby za gościem, który poszedł wzywać posiłki. Gdyby nie mógł, to zacząłby się wycofywać, aż zacząłby ucieczkę.
-No po zimie. Słyszał ja, żem nie można sadzić nasion gdziekolwiek. Więc chce ziemię. Że teren.
Alek
Wyszedł z karczmy i zaczął poszukiwania statku kapitana, którego miał zabić.
Jayna
//Na zaawansowanym poziomie magii lodu chyba powinna umieć tak zrobić?//
-Uważaj! - Krzyknęła wstając szybko z krzesła i spróbowała zamrozić dłoń strażnika, w której trzymał sztylet.