Właściciel
FD_God:
- Czy uważasz, że w jakichkolwiek bandytach przezwyciężyłaby chciwość na widok szlachciców nad instynktem samozachowawczym na widok tylu uzbrojonych po zęby najemników?
Max:
Zapewne był tam, gdzie wcześniej.
Poszedł do niego:
-Mogem mieć ogródek warzywny?
-Nie doceniasz głupoty jaką potrafią kierować się bandyci w dużych sztukach.
Gdurb
Wyjął ją szczypcami, i przyłożył do kowadła. Następnie wziął młot, i zaczął nadawać jej kształt klingi. Powtarzał tę czynność, aż efekt go nie zadowolił.
Tarn
- Można trochę więcej informacji, o tej kłopotliwej osobie? To co mi Pan przedstawił średnio pomaga.
Właściciel
Max:
- Niby gdzie?
FD_God:
- Niech już będzie, ja się w nocy bardziej obawiam Wilkołaków i Wampirów. Zostaniemy i ruszamy później.
Wiewiur:
No i masz klingę jak się patrzy.
- Bogaty kupiec i mieszczanin, mieszka w kamiennej wieży w Gilgasz, ciężko przegapić.
Właściciel
- Ja wydawaniem ziemi się nie zajmuje, ale ogródka w tutaj sobie na pewno nie założysz.
-Li dupa. No to gdzi mogem?
Właściciel
- Wynoś się i nie zawracaj mi głowy. Mam ważniejsze rzeczy do roboty.
Konto usunięte
A więc wszedł tam do środka i rozejrzał się.
Poszedł więc do tego, no. Ratusza! Czy coś. Sam do końca nie wiedział. Słyszał tylko pogłoski od swoich znajomych, którzy zamieszkali w mieście (jakimkolwiek) i tylko na święta wracali do domu, że tam się wszystko załatwia. Jeżeli mogli. Czasami musieli zostawać aby sobie dorobić. Słyszał, że potrzebne jest jakieś wykształcenie, aby pracować w mieście. Niestety on go nie posiadał. Wracając. Od znajomych słyszał, że takie miasto potrafi być bardziej skomplikowane niż ich wieś. Szkoda, że nie wspomnieli więcej. Mogliby chociaż powiedzieć czy to tylko w jednej mieścinie czy we wszystkich. Chodził zadając ludziom to samo pytanie:
-Psepraszam, gdzi tu rotusz je?
-To dosyć straszny przeciwnik, ale tutaj raczej takich nie ma.
Właściciel
Bóbr:
Klasyczna karczma, ni mniej, ni więcej.
FD_God:
- Nigdy nie wiadomo, taki może pojawić się wszędzie i zawsze.
Max:
Już pierwsza napotkana osoba wskazała Ci kierunek na centrum miasta.
Ruszył więc tam. Teraz tylko rozpoznać ten ratusz...
Konto usunięte
Podszedł do karczmarza.
- Lej no coś mocnego.
-Raczej takie wampiry czy wilkołaki nie giną tylko od srebra czy czosnku, więc możliwie tradycyjny miecz też sobie z nimi poradzi.
Właściciel
Max:
Coś Ci mówiło, że jest to ten najokazalszy budynek ze wszystkich, ale pewności mieć nie możesz.
Bóbr:
Bez słowa barman postawił przed Tobą kieliszek i nalał czystej.
FD_God:
- Czosnek to mit. - powiedział szlachcic i ciarki przeszły mu po plecach. - Nigdy nie próbuj.
No właśnie, może to być też dom jednego z tych szlachtaczy, czy czegoś. Podszedł tam i przy otwieraniu starał się nie zabrudzić drzwi. Ubrania są czystsze niż on sam, więc otworzył drzwi zawijając dłoń w koszulke. Następnie pchnął je swoim ciałem, bardziej ubraniami. I... Wkroczył.
Właściciel
No cóż, właściwie to nie wkroczyłeś, gdyż już pod bramą zatrzymał Cię rosły drab z toporem w dłoni, który pełnił tu rolę wartownika.
- A Ty tu czego, wiejski kmiocie? - warknął.
-Ja ci dam kmiota!
Próbował sięgnąć po broń.
Właściciel
Widząc ten gest, natychmiast przygrzmocił Ci w twarz, a że facet był silny, to złamał Ci nos. Ty zaś dobyłeś broni, choć sens takiej walki staje pod znakiem zapytania.
-Zapamiętam twoją twarz. Jutro pożałujesz!
Uciekł w jakąś boczną uliczkę.
Właściciel
Uciekłeś, co strażnik skwitował głośnym śmiechem.
-Jutro ja bendem się śmiał!
Rzucił jeszcze. Obchodził ratusz dookoła omijając strażnika. Oczywiście schował broń. Ech, ci strażnicy. Takie to powinny być porządne chłopy a nie. Szanować każdego też powinni. Może to tylko ten taki jest?
-Spokojnie, tylko żartowałem. Odcięcie głowy i przebicie serca raczej skutkuje naprawdę dobrze?
Właściciel
Max:
Może i tak, ale nim nie spotkasz innego, to nie masz jak się o tym przekonać.
FD_God:
- A znasz kogoś, kto by to przeżył?
Dalej więc chodził szukając innego wejścia.
-Ktoś się na pewno znajdzie, to czy ja tę osobę znam to druga sprawa. Zwłaszcza, że to na przykład może być osoba o dwóch głowach i dwóch sercach.- Powiedział zaśmiawszy się krótko.
Właściciel
Max:
Wychodzi na to, że to jest jedyne.
FD_God:
Takiej możliwości pod uwagę nie brali, więc również się zaśmiali. Potem pożegnali się i udali na spoczynek.
Zobaczył czy jest wejście na dach. W miarę łatwe.
//Pokój moja postać już chyba zamówiła, tak? :v//
Gdurb
Ucieszony, że wyszło mu to doskonale kontynuował swoją robotę.
Tarn
- Zawsze siedzi, w tej wieży? Mieszka sam? Ile wejść prowadzi do jej środka? Wstęp ma tam każdy?
Alek
-Do nocy trochę czasu, więc pora go zapić. - Powiedział do siebie, oczywiście w nocy najlepiej kolekcjonować dusze. Zaszedł do jednej z karczm i podszedł do lady. - Podaj pan flaszkę i kieliszki.
Jayna
-Tak trochę się zastanawiam, co wy robiliście w lesie? - Zapytała się dwójki, ale pytanie bardziej kierowała do tego, który posiada język.
Właściciel
FD_God:
//Nie wiem, a że nie mam ochoty przekopywać się przez tych kilka stron tematu, to można uznać, że tak.//
Max:
Cóż, to mający kilka pięter budynek, a więc nie. Musiałby wspiąć się po idealnie płaskiej ścianie, a wcześniej pokonać wysokie ogrodzenie lub bramę z gburowatym strażnikiem.
Wiewiur:
No i choć to trwało, to masz teraz zarąbisty miecz.
- Tego już musisz się sam dowiedzieć, choć wiem, że ma żonę i córkę, a najchętniej przyjmuje do siebie bogate lub wpływowe osoby.
Taczka:
Wybór padł na karczmę, w której wykupiłeś pokój.
- A czego dokładniej nalać?
- Wysłał nas, żebyśmy Cię przypilnowali, tak w razie czego. - odrzekł Rodo, podczas gdy drugi wycierał krew z broni.
Gdurb
Dumny z siebie, powiesił go nad ścianie, tak żeby pierwsze co zobaczył klient wchodzący do środka, to właśnie taki zarąbisty miecz. Poszedł też sprawdzić, czy na tablicy którą zamontował niedaleko, przy ścieżce są jakieś ogłoszenia.
Tarn
- Gdzie Cię szukać, jak już wykonam zadanie?
//No to wszystko w porządku.//
Samemu nie miał co pić, więc postanowił wstać ze swojego miejsca i jeszcze powierzchownie spojrzeć na gości w karczmie.
Darował sobie. Poszedł do koszar szukać swojego pokoju.
Właściciel
Max:
Chyba już wie, kogo wypada o to zapytać?
FD_God:
Jedynie jakiś Krasnolud ćmił fajkę, pozostali szli na spoczynek.
Wiewiur:
Niestety, nie ma takowych. W takich chwilach każdy kowal liczy na wojnę, bo wtedy zamówienia leją się jak piwo na krasnoludzkiej popijawie.
- Będę tutaj.
No to poszedł do tej osoby.
-Yyyyy, przepraszam. Gdzie śpię ja?
Gdurb
Wrócił więc do kuźni. Sprawdził też porę dnia.
Tarn
Wyszedł więc, i zaczął szukać miejsca zamieszkania, jego nowego celu.
Właściciel
Max:
- Idź do kwatermistrza.
Wiewiur:
Południe.
Faktycznie, wieżę ciężko przegapić, zwłaszcza gdy jest jedna taka w mieście. Teraz prosto jak w mordę strzelił, na styk doków i centrum.
Gdurb
Może by się jakoś w mieście zareklamował? Wyszedł z kuźni i zamknął ją na klucz.
Tarn
Poszedł więc tam.
Szkoda weterana picia zostawiać samego, ale co tam, wyspać się w końcu trzeba. Zatem wziął i udał się na górę do swojego pokoju, by tam zaraz paść na łóżko.
Właściciel
FD_God:
Trafiłeś tam i niewiele trzeba było, abyś zasnął, a później obudził się nad rankiem.
Max:
Wskazał jedynie na jakieś drzwi.
Wiewiur:
Udało się.
Trafiłeś tam, wieża była wysoka i strzelista, wykonana ze starego kamienia. Była także ogrodzona oraz przy jedynym wejściu do niej stało dwóch halabardników.
Gdurb Ruszył w stronę miasta. Jak się zareklamować? Takie "Najlepszy kowal w mieście" byłoby zbyt oklepane...
Tarn
- Witam. Dlaczego panowie stoją tak przed Wieżą? Mieszka tam ktoś ważny?
Wszedł tam od razu bez pukania czy innych wynalazków bogatych.
Nie miał po co siedzieć w pokoju, więc czym prędzej zszedł na dół rozglądając się za dwójką szlachciców.
Zaśmiał się cicho, kiwając głową. - Niechaj tak będzie. Mnie to nie przeszkadza.