Kubixarius przybył pod bramę do Gilgasz i podszedł ku niej, standardowo skrzydła miał zmienione w pył i tenże pył schowany do jednej z sakiew przyszytych do pasa.
Właściciel
//Wcale nie przeszkadza mi, kiedy tyle osób pisze w jednym temacie. Serio, w ogóle. Bo jedynie Gilgasz jest prawilną lokacją, reszta to jakieś zadupia i rudery, nieprawdaż?//
Rafael-Mangozjeb:
- A można jaśniej? - spytał, tym razem to on był zainteresowany Twoją historią.
Creepy:
- To dobrze. Nasz przeciwnik do łatwych oponentów nie należy.
FD_God:
Jeszcze zapewne spali, obecnie był tylko karczmarz, którego ciężką dolą było właśnie wstawanie najwcześniej.
Max:
- Puka się, ku*wa! - usłyszałeś zaraz od progu i w Twoim kierunku poszybowało jakieś zawiniątko.
Wiewiur:
Ruszyłeś w stronę miasta, intensywnie myśląc nad reklamą.
- A co Cię to obchodzi? Jesteś umówiony z szefem?
Angel:
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta? - spytał standardowo jeden ze strażników.
Złapał je.
-Ja w sprawie pokoju...
Moderator
// Raz - do Gilgasz wprowadziłeś mnie sam właściwie z tego co pamiętam :v
Dwa - pokochaj jedną JEDYNĄ mangę i od razu niech ci to wypominają w kontekście wszystkich :v //
Rafael
- To było niedługo po rzezi - Rafael schylił głowę i powoli odetchnął - Pędząc przez las, mając cały czas przed oczyma rozerwane ciała, zgubiłem się i wpadłem na smoka. Smoki są niezwykle przebiegłe i inteligentne, a ten miał chyba jakiś zwyczaj pytania napotkanych o to, czego potrzebują w życiu.
Gdurb
Kiedy dotarł do miasta, zaczął szukać osoby, która mogła miecz u niego zamawiać. Tylko takiej wpływowej, to by może bogaci ludzie przychodzili.
Tarn
- A cóż to za ważna osobistość tu mieszka?
Alek
-Krasnoludzką wódkę. - Odpowiedział.
Jayna
-A, no tak. W sumie trochę się tego domyśliłam. - Uśmiechnęła się. - Możemy już wracać do miasta?
Właściciel
Max (Kolanko):
Udało Ci się je złapać, zobaczyłeś że był to opalizujący minerał, którego nazwy za cholerę nie znałeś.
- Oddawaj to, huncwocie jeden. - powiedział gniewnie kwatermistrz. - Pukać nie potrafisz?
Rafael-Krowojebca:
//Zaraz zacznę wypominać Ci hentajca z Minotaurami i wtedy zrobi się dopiero zabawnie.//
Milczał i jedynie kiwał czasem głową, nie chcąc przerywać Ci opowieści.
Gryzuń:
Najbogatszy wydawał Ci się odziany w purpurę mieszczanin ze złotym naszyjnikiem na szyi oraz sygnetami na palcach.
- Nasz szef. - odparł, jakby coś to wyjaśniało. - Jak nie jesteś umówiony to się wynoś, ale zaraz!
Taczunia:
- Klient nasz pan. - odparł i postawił przed Tobą kieliszek oraz pełną flaszkę.
- Nie mamy tu nic innego do roboty.
- Sir Kubixarius Withecliff z pochodzenia Gibelestiański przedstawiciel szlachty gołoty, przybyłem by nająć się w służbie ludzi jak i państwa, aby przyczynić się dla ogólnego dobra naszej szlachetnej rasy.
Wypowiedział bez zająknięcia, bowiem to była jego standardowa śpiewka, gdy nie chciał ujawniać swego prawdziwego pochodzenia, a pracował wśród ludzi. Co fakt otrzymał on swego czasu tytuł szlachecki honorowy z pewnych względów kiedy pomógł pewnemu wpływowemu magnatowi,nie wiedząc że ten jest magnatem i mógł tym samym dobrać sobie nazwisko i tytułwać szlachecko, jednak dla dobra speawy by nie wzbudzać kontrowerski podaje on się za szlachtę gołotę, co teoretycznie za równo wśród zefriów jak i ludzi po tamtej sprawie było trafnym określeniem. Jedyne czego mógłby się czepnąć strażnik do miasto Gibelest, bowiem sam Kubix nigdy tam nie był i nic raczej nei wie na temwt tego miejsca, ale i na to ten paskudny najemnik znalazł sposób, mówiąc że mał pamięta z dzieciństwa, że dość szybko zmuszony był wyjechać z matką na wieś gdzie spędził resztę życia. Stereotypowo rzecz biorąc sporo tego sortu szlachty miała takie epizody w życiu i nie jest to akurat aż tak nieprawdopodobne jak by się mogł zdawać.
Gdurb
// On kiedyś coś od niego zamawiał, tak?//
Tarn
- A jest on kimś ważnym dla miasta, czy to tylko bogaty ważniak?
Moderator
Rafael
// Nic nie wiem o żadnych hentajcach :v Jedynie ten obrazek cycków, ale to nie były cycki Minotaura :) //
- Zapytał mnie czego pragnę, a jego głos zatrważał i budził przerażenie. Był okryty wytrzymałą łuską, jak na smoka przystało. Kiedy wyjawiłem mu swoje pochodzenie i pragnienie uzyskania czegoś, co nie rozpada się podczas przemiany w zwierzę ten dał mi jedną ze swoich łusek i nakazał mi ją zakopać. Po tym spotkaniu mam wspomnienie i to - Rafael poklepał prawą dłonią po napierśniku spoglądając na Drowa.
-To nie rzuca tym.
Odrzucił.
-Jak z pokoje?
Właściciel
Rafael:
//Znam Twoje mroczne sekrety, nie chciej, żeby inni je poznali.//
- Smoczy Dar. - odparł z namysłem. - Masz wielkie szczęście przyjacielu. Smoki obdarzają nim nielicznych. Bowiem otrzymanie od Smoka cząstki samego siebie z jego własnej woli to wielki zaszczyt.
Wiewiur:
//Nie.//
- Jesteś umówiony?! - warknął strażnik, wyraźnie tracąc cierpliwość, i celując w Ciebie grotem halabardy.
Angel:
- Yhym... No dobra, właź pan, panie gołota.
Gdrub
Poszedł dalej, i szukał kogoś kto już coś u niego wcześniej zamówił.
Tarn
- Kiedy jest jakiś wolny termin? Zależy mi na szybkim spotkaniu się.
Tak wiec lekko prychnąwszy pod nosem nie mogac powstrzymać śmiechu w pełni, wzią waćpan 'gołota' Kubixarius przekroczył bramę Gilgasz i od razu zaczął rozglądać się za jakąś tablicą z ogłoszeniami, a jeśli takowej by nie znalazł zawrócił swe kroki do najbliższej karczmy
Postanowił mu od rana łba nie suszyć, więc jedynie przysiadł przy tym stoliku co wczoraj, wygodnie się rozsiadł opierając o ścianę i czekał.
- Da. Ale przynajmniej nie będę narzekał na brak rozrywki. W razie czego ci pomogę, jeżeli będziesz chciał oczywiście.
Właściciel
Creepy:
- Wolę, żebyś mi się przypadkiem nie nawinął na miecz.
FD_God:
I czekasz, widać, że szlachta lubi się wyspać.
Angel:
Znalazł i to, i to, bowiem karczm było wiele, a tablica ogłoszeń tuż obok wejścia, pozostaje wybrać coś, co mu bardziej odpowiadało.
Wiewiur:
//Yhym, omijaj klientów, omijaj.//
Nikogo.
- A kim jesteś? Na kupca ani szlachcica nie wyglądasz.
Max:
- A jaki chcesz?
Lepiej, żeby on wstał i czekał na nich, niż żeby to oni wstali i czekali na niego. O tej porze to pewnie i tak nie ma nic lepszego do roboty.
Gdurb
Wrócił więc do tegoż bogatego szlachcica.
-Witam. Jestem kowalem, mieszkającym pobliżu. Ostatnio coś krucho u mnie ze zleceniami, to może wykonałbym coś dla pana, a pan by mnie zareklamował? Jeśli ludzi zacznie przybywać, zrobię dla pana za pół darmo.
Tarn
- Ciekawe kim jeszcze trzeba być by móc się spotkać z waszym panem? Taka jedna osoba chciała bym mu coś przekazał.
-Toki gdzie się śpi. Oczywiste to. Jokie jesce mocie, że pytacie joki?
Kubix zerknął na tablicę ogłoszeń by zobaczyc czy kryje się tam coś interesującego dla niego do roboty.
Właściciel
Angel:
Cóż, różni ludzie różnie definiują słowo "ciekawe," więc...
Max:
- Mamy pokoje dla jednej osoby, zarezerwowane dla oficerów, dwuosobowe dla podoficerów i trzyosobowe, czteroosobowe oraz pięcioosobowe dla zwykłych szeregowców. - uściślił kwatermistrz.
Wiewiur:
- Wyglądam jakby potrzebował mie... - powiedział, ale nie dokończył, zamiast tego uśmiechnął się. - Tak się jednak składa, że potrzeba mi sporo broni, hełmów, tarcz i pancerzy dla moich żołnierzy. Czy to nie problem?
- To się wynoś i każ mu pofatygować się osobiście.
FD_God:
Co racja, to racja. Niemniej, czekanie opłaciło się, gdy usłyszałeś ciężkie kroki szlachcica, który dopiero co schodził na dół, przypinając miecz do pasa.
Gdurb
- Nie, o ile nie będę robił tego za darmo, to bardzo chętnie.
Tarn
- Przeszkadza wam w czymś fakt, iż ja mam tam wejść? Nie jestem dostatecznie bogaty?- Mówiąc to, sprawdzał czy nie ma jakiś innych wejść. Może z tej pozycji to trudne, ale zawsze mógł dojrzeć jakąś ścieżkę, albo coś. Sprawdził też, czy nie ma jakiś strażników w pobliżu.
Moja definicja slowa ciekawe jest coś co byłoby dobrze płatne lub dla kogoś wplywowego, najlepiej oba na raz.
-Odpowiadjąc na poprzednie pytanie, taki dla... Ofcerów? Dobrz wymówił?
Alek
-Ile płacę?
Jayna
-Poprowadzisz? - Zapytała się - Bo tak trochę nie wiem w którą stronę mam iść.
No to poczekał, aż się do niego przysiądzie oraz jak dołączy do nich drugi szlachcic.
Właściciel
Wiewiur:
- Złota mi nie brakuje.
Na chwilę obecną widziałeś tylko tych dwóch strażników i jedne drzwi, ale było wiele okien i z pewnością nie tylko na froncie wieży.
Angel:
Najlepiej płatne zadanie oferował niejaki Camelaine, kupiec, który podróżował z Gilgasz do Dekapolis. Zadanie opiewało na ochronę jego i jego towarów w drodze do Dekapolis oraz w drodze powrotnej. Oferował gwarantowane pięćset sztuk złota, a więcej, zależnie od tego, jak spisze się dany najemnik i jak pójdzie mu handel.
Max:
- Czyli chcesz pokój dla oficera?
FD_God:
Najpierw to on zamówił solidne śniadanie i porcję piwa, a dopiero później dosiadł się do Ciebie i powitał Cię.
Taczka:
- Zależy ile wypijesz, tutaj płaci się dwie sztuki złota za każdy wypity kieliszek.
Skinął głową i ruszył w stronę miasta.
Gdurb
- To można więcej szczegółów? Chyba, że potrzebuje Pan czasu, to mógłbym Panu pokazać, gdzie mógłby Pan wywiesić kartkę z zamówieniem.
Tarn
// pssst, on jeszcze coś do nich powiedział //
-Drugi lubi pospać czy dłużej się przebiera?- Zapytał żartobliwie.
- Ajajaj! Taki ślepy i głupi to ja jeszcze nie jestem. Przynajmniej tak mi się wydaje
Wział ogłoszenie i zaczął szukać na nim jakies konkrety nt. tego kupca...
Alek
-Drogo, ale no dobra. - Wziął wódkę i kieliszek, i poszedł do jakiegokolwiek wolnego stolika. Ściągnął maskę i wypił pierwszego, potem drugiego, trzeciego, dziesiątego i pił tak, dopóki nie opróżnił całej, nie zasnął lub doszczętnie nie wypaliło mu gardła.
Jayna
Szła za Rodo.
Właściciel
Max:
- Ku*wa, nawet oficerem nie jesteś, nie wku*wiaj mnie, bo będziesz spać poza koszarami.
//Jest sporo zleceń dotyczących wyjazdu do Dekapolis, Twoja postać mogła tego nie zauważyć lub zostało ono wywieszone, gdy opuściła już miasto.//
FD_God:
- Dla niego sen poniżej dziesięciu godzin nie jest snem. Gdyby nie wygląd, postura i wąs, uznałbym go za Hobbita.
Creepy:
Skinął głową i dalsza podróż mija Wam w milczeniu.
Angel:
Cóż, imię już znałeś, to już coś. Adres w sumie też był.
Taczka:
Nie miał głowy godnej Krasnoluda, więc po piątym wypadało mu przestać, jeśli chciał o własnych siłach ruszyć się z miejsca. Choć mógł brnąć dalej, na swój sposób było to nawet całkiem kuszące.
I wróciliście do miasta, a chwilę później do karczmy.
Wiewiur:
- Powiedz, gdzie mieszkasz, to wyślę do Ciebie swojego człowieka.
- Nie jesteś umówiony, to nam przeszkadza.
-No to się głupio nie pytaj jaki pokój!
Gdurb
- Jak wyjdzie się z miasta, tamtą bramą, to jest tam taka ścieżka. Chyba główny trakt, czy jakoś tak. I jak się nim idzie, to w pewnym momencie pojawia się odgałęzienie. Prowadzi ono do mojego warsztatu.
Tarn
- Co muszę zrobić, żebyście mnie umówili z tym waszym mistrzem?// Czemu mam wrażenie, że będzie to kobieta? //
-Zgaduję, że skoro o jedzeniu nie wspomniałeś to zdoła też pomieścić tyle co taki przeciętny Hobbit? 5-6 posiłków dziennie?
Także najrmnik udał się przez miasto szukając tegoż adresu by zgłsić się na służbę
Właściciel
Max:
- Dla takich jak Ty są trzyosobowe, czteroosobowe i pięcioosobowe. - wyjaśnił, powoli tracąc cierpliwość.
Wiewiur:
- Doskonale. Jeszcze dziś wyślę do Ciebie mojego człowieka.
//Nie wiem, to facet przecież będzie.//
- Zapisać się na wolny termin.
FD_God:
- Mniej więcej, choć zależy od tego, jak obfite te posiłki są.
Angel:
Znalazłeś jego dom, pozostaje wejść do środka.
Gdurb
- Będę czekał. Do widzenia.- Wyszedł z miasta, i ruszył w kierunku swojej kuźni.
Tarn
- To zapiszcie mnie.
Właściciel
Max:
- W jednym trzyosobowym jest wolne miejsce.
Wiewiur:
Nic się nie zmieniło od Twojego wyjścia.
Skinął głową i sięgnął po jakiś notatnik, którego kartki przewracał, czytając je w skupieniu.
- Najbliższy wolny termin to tak za jakieś.... pięć miesięcy. Pasuje?
Angel:
Może i odpowiedzi nie było, ale słyszysz kroki.
Gdurb
Czekał więc, na człowieka, który miał do niego przyjść.
Tarn
- Czy to jakiś żart?- Chce wręczyć strażnikom 500 sztuk złota.- Na pewno znajdzie się jakiś wolny termin, jutro, lub pojutrze.
-Standardy Hobbitów są dosyć wysokie, a jak wiadomo tym to nigdy za wiele jedzenia.
Czekał cierpliwie pod drzwiami