Ile trzeba zrobić w tym kraju, by móc się napić... Wstał zatem zabierając szkatułkę i podszedł do lady, a tam zaczekał, aż karczmarz się nim zainteresuje, by przekazać mu co następuje.
-Czy mógłbym prosić o kufel pełen miodu? No i też podaną do tego cenę.
Ile trzeba zrobić w tym kraju, by móc się napić... Wstał zatem zabierając szkatułkę i podszedł do lady, a tam zaczekał, aż karczmarz się nim zainteresuje, by przekazać mu co następuje.
-Czy mógłbym prosić o kufel pełen miodu? No i też podaną do tego cenę.
Właściciel
- Owszem, dwa razy. - odparł spokojnym tonem, jakby było to coś zupełnie normalnego.
//Pisze się: Mech. Wiesz, taka roślinka.//
Wyszedł więc z koszar i ruszył na targ.
Moderator
Rafael
- Duże były?
// Ten "Meh, Meh" to moja reakcja na to, że tylko siedzę i gadam i czekam, aż Ork wytrzeźwieje. Albo po prostu chcesz bym o coś konkretnego spytał Drowa, a ja nie wiem o co ci chodzi i kluczę dookoła zagadując go farmazonami :v //
Właściciel
Max:
Trafiłeś tam.
Rafael:
- Lodowa Śmierć to największy Smok jakiego spotkałem, od nosa do czubka ogona mógł mieć ponad dwadzieścia metrów długości. Straszny stwór. Drugi był mniejszy, zaledwie dwanaście metrów. Spotkałem go w Głazogarbach. Lodową Śmierć zgładziłem razem z pewnym moim znajomym, a z drugim rozstałem się w pokoju, choć obiecał, że zabije mnie jeśli kiedykolwiek zobaczy moje przeklęte, fioletowe oczy.
Zaczął się drzeć:
-WARZYWKA! PROWDZIWE NI TAM JAKIEŚ PODRABIANE ŁU MNI! TARGOWAĆ SIĘ O CENĘ!
Właściciel
//Tego się nie spodziewałem.//
Jak na razie wrzaski nikogo nie przyciągnęły.
//Niby czemu? W eq ma wpisane warzywa a zarobić jakoś musi. //
Szedł więc tak szukając kogoś, kto kupiłby łuk. Przy okazji darł jape o warzywach.
Właściciel
Na łuku chętnych nie było, ale ktoś zainteresował się warzywami.
Gdurb
Zaczął od sprzątnięcia stali. Trochę jej miał, więc powinno mu to trochę zająć.
Tarn
Podszedł do tej osoby.
Konto usunięte
Ciało schował w dobrym miejscu na ciało, czyli pustą szafę. Następnie spróbował zasnąć choć to mogło być trudne.
//Kuba, chamie. Spójrz na początek strony :v//
Właściciel
FD_God:
//Woooooooops!//
- Trzy złota. - odrzekł karczmarz, biorąc się za nalewanie trunku.
Bób:
No niestety, adrenalina, emocje i myśli kotłujące się w głowie nie pozwalały mu na to.
Max:
- A jakie i ile masz?
Wiewiur:
No i owszem, miał roboty do południa.
Zakapturzony mężczyzna siedział i popijał Kosę Śmierci, a za nim stało dwóch Orków w charakterze ochroniarzy.
- Kilka razy się zdarzyło. - stwierdził wzruszając ramionami. - Jednak nie było to nic szczególnego.
-Z pięć pyr, cy marchwie, dwa buroczki, trochę roślin strączkowych nigdy nie mogłem zapamiętać jak się nazywają. Mimo iż mam je tydzień, to rosły na specjalnej glebie. Jeszcze miesiąc będą niemalże świeże, nic im się wtedy nie stanie.
//Czy jeśli wymyśliłbym magię farmy, przeszłaby? //
Wręczył mu zatem odpowiednią ilość złota i zaczekał opierając się rękoma o blat.
//To o czym mówisz to magia natury.//
//Jakbym wiedział, to bym go jej nauczył //
Właściciel
Creepy:
- Więc w walce stój za mną i nie przeszkadzaj.
Max:
//Na pewno nie pod taką nazwą :V//
- Wezmę wszystko. - rzekł, a jego dłoń powędrowała do mieszka.
FD_God:
No i po chwili otrzymałeś swoje zamówienie.
-Moje podziękowania.- Rzekł krótko i ruszył ku stolikowi przy którym siedział szlachcic. Jak już to zrobił to nie pozostało mu nic innego jak picie.
Właściciel
Max:
- A ile chcesz, chłopie?
FD_God:
No i pijesz, on również i tak przyjemnie leci Wam czas.
To teraz należy pić do czasu, aż nie wróci mężczyzna z opłaconymi najemnikami, wtedy będą mogli ruszyć w drogę.
Gdurb
Zaczął rozpalać piec do przetapiania stali.
Tarn
- Witam pana. Zgaduję że to od pana pochodzi to zlecenie?- Pokazał mu kartkę, która wisiała na Tablicy.
Konto usunięte
Poszedł więc do kuchni szukając alkoholu.
Właściciel
FD_God:
Cóż, chlaliście na umór do wieczora, ale i tak drugiego szlachcica nie było.
Max:
- Dam trzydzieści.
Wiewiur:
Trochę to trwało, ale się udało.
- Jakbyś zgadł. - odparł tamten, a jego kiziory się zaśmiały. - Siadaj. - dodał, wskazując krzesło naprzeciwko siebie.
Bóbr:
Wszystko, jak na złość, zostało osuszone nieco wcześniej.
-Kierwa... Ten twój towarzysz to się zgubił w tym mieście czy dopiero rano zamierza wrócić?
Właściciel
FD_God:
- Nie wiem, ale się o niego nie martwię. Niewielu mogłoby mu podskoczyć.
Max:
- Trzydzieści pięć.
-W mieście to raczej wiele mu i tak nie powinno grozić.
Gdurb
Wrzucił trochę stali do pieca. Musi się nagrzać, jeśli chciałby coś z niej zrobić.
Tarn
Usiadł.
- Cóż to za robota, że Twoi orkowi przyjaciele nie mogą jej wykonać?
Właściciel
Max:
- Nie dam czterdzieści.
FD_God:
- Zdziwiłbyś się.
Wiewiur:
Czas poświęcony na nagrzewanie musisz jakoś przeczekać.
- Nie są oni dobrzy w takich dyskretnych i... hmmm... delikatnych misjach.
Gdurb
Czekał więc.
Tarn
- Więc, o co chodzi w tym zleceniu?
-Może jak zobaczyli, że ma pieniądze to zaraz nie będą tacy nastawieni na dołączenie do nas, a zgarnięcie jego fortuny.
Konto usunięte
- Noo ku*wa! - Wku*wiony wwyszedł z domu i szukał po mieście jakiejś otwartej karczmy.
Właściciel
Wiewiur:
No i czekasz.
- A co było tam napisane?
Max:
W takim razie odszedł, pozostaje szukać innego kupca.
FD_God:
- Nie oszukujmy się, wierność najemników zależy tylko od rodzaju zadania i wielkości sakiewki.
Bóbr:
Akurat takich było sporo, pozostaje wybrać jakąś konkretną.
Konto usunięte
Wszedł do jakiejś starszej, szanowanej w mieście.
-No cóż, nie ma co tutaj zaprzeczać, taka jest ich natura.
Właściciel
Bóbr:
Najstarszą był "Znużony Rybak," a wedle niektórych podań był to najstarszy budynek w ogóle.
FD_God:
Już miał coś dodać, gdy do karczmy wrócił wielki szlachcic, może nico zmęczony, ale widać, że wesoły.
-Czyli widać wszystko w porządku, zobaczymy jakie konkretnie wieści ma ze sobą.
Gdurb
Czekał, sprawdzając od czasu do czasu, czy już uzyskała odpowiednią temperaturę.
Tarn
- Z tego co pamiętam, to dużo złota i wrażeń.- Dla upewnienia spojrzał jeszcze raz.
Alek
Spojrzał w górę, żeby sprawdzić jaka jest pora dnia.
Jayna
Stała cały czas w miejscu, bo zbierała myśli na temat, co wydarzyło się przed chwilą.
Właściciel
FD_God:
Natychmiast zamówił solidny kufel piwa i przysiadł się do Was, biorąc spory łyk i ocierając twarz.
- Zrobione, wyruszamy jutro. - powiedział od razu. - Choć możemy nawet teraz, jeśli tylko chcecie.
Max:
Znalazłeś w końcu kogoś, kto gotów jest zapłacić za zieleninę czterdzieści sztuk złota.
Wiewiur:
Trochę to trwało, ale w końcu ją posiada.
- Ogółem pewien facet ostatnio nadepnął mi na odcisk. Załatw go. Nie ważne jak, ma być martwy. Zrób to jak najszybciej, a nagroda Cię nie minie. Mogę zapłacić dwieście sztuk złota, a i sam możesz zabrać wszystko, co znajdziesz w jego domu.
Taczka:
Popołudnie.
Cóż, konsekwentnie Ci dwaj uratowali Twoje życie, bowiem banda Gnolli i Goblinów nie mogła mieć przyjaznych zamiarów wobec kogoś takiego jak Ty.
-Zależy czy nocą bezpieczniej, a wszyscy wiedzą, że nieszczególnie.
No więc oddał mu za to złoto. Następnie ruszył szukać dowódcy straży miejskiej.