//Nie znalazłem, ale coś mi się wydaje, że 80.//
-Jok mówił, Tom zapomniał.
Gdurb
Zapłacił i czekał aż pogromca będzie gotów do drogi. // Mam wrażenie że krasnolud padnie od jednego ciosu :V //
Tarn
- Nie mam pojęcia, ale wiedz że ja już Ciebie więcej nie zaatakuję. Szukam tylko pewnej osoby, to wszystko.
//Tak//
-No cóż witam współtowarzyszy
Wrzucił mu 10 sztuk złota do miski.
-Znasz niejakiego 'Serce'? - Zapytał prosto z mostu.
Właściciel
Taczka:
- Może.
//Statek, pls.//
Bulwa:
//I prawidłowo.//
- Pracować z Niziołkiem? - rzucił Mag, jednocześnie obrzucając Cię pogardliwym wzrokiem.
Max:
- Na start osiemdziesiąt, później możesz awansować i więcej zarabiać.
Wiewiur:
//;-;//
Ćwierć litra jest niczym dla prawdziwego Krasnoluda, więc szybko obalił flachę i zadeklarował chęć ruszenia ku przygodzie.
- Jeśli wszystkie ważniejsze osoby w tej wieży to moja rodzina to ma mnie to udobr*chać.
//Jeśli podrywacza zabije kobieta to będzie przypau.//
Zastanowił się przez chwilę, po czym odparł poważnym tonem:
- Dziś mosz szczenście.
Gdurb
Zaprowadził go do swojej kuźni.
- Ile dni będziesz ze mną? Znaczy ona mnie nawiedziła, i potem sobie poszła. Jeśli Ci nie przeszkadza, to proszę, rozgość się
Tarn
// Nie pamiętam żeby był to podrywacz, ale w sumie często zapominam co w kartach pisałem i mam ochotę często to zmienić.//
- Ależ proszę się nie obawiać. Ja tu tylko na chwilę, z reguły nie krzywdzę kobiet, więc możesz być bezpieczna. // Tak myślę i średnio go lubię, bo nie umiem nim pisać, ale może się w końcu nauczę :V //
-Wiesz co różni człowieka od Niziołka? Niziołek mógłby ci niepostrzeżenie wykraść połowę domu, a ludzie czasem mają problem z przejściem cicho nocą po szklankę wody. Ja jak i za pewnie ty nie przybyłem tu dla przyjemności i gatki szmatki, a po grube pieniądze, więc ukryj są pogardę do mojej leniwej rasy na czas zlecenia, bo mi się nie widzi dostanie 'przez przypadek" błyskawicą podczas zlecenia, a ty chyba nie chcesz skończyć z nożem między oczami.
Powiedział z wyraźną pogardą do nowo przybyłego maga.
-Karczmarzu, jasne piwo!
Zamówił.
-Wiesz przynajmniej gdzie sie znajduje? - Zapytał się.
Właściciel
Max:
- Jasneeee. - odparł, gdy wkroczyliście do doków.
Taczka:
- W tym i owym miejscu.
Creepy:
//Nie, a przynajmniej ja tak uważam.
W ogóle to kiedy ruszysz tamtą drugą postać?//
- Cahay. - odrzekł krótko. - A Ty....?
Wiewiur:
//Na dobry start od nowa przeczytaj swoją Kartę, zią.//
- Na pewno Ci uwierzę.
- Ja się, ku*wa, nie mieszkanie nie pisałem. Pokaż mnie no tylko gdzie spie**oliła.
Bulwę:
- Nawet nie wiesz na ile sposób mógłbym Cię zabić, zanim sięgnąłbyś po ten swój nożyk. - powiedział z pogardą niemalże tak równą jak Twoja, może nawet trochę większą. Tymczasem przyszedł karczmarz, a z nim Twoje piwko, za które wypada zapłacić.
Dołożył mu do miski kolejne dziesięć złota.
-W którym dokładnie?
Rozglądał się za czymś podejrzanym, czasami spoglądając na kobieciny.
Gdurb
- Ona chyba umie w czary, ale mogę pokazać gdzie ostatnio ją widziałem. - Pokazał gdzie ostatnio ją widział.
Tarn
// Nie, podrywacz z niego żaden. Przejrzałem tylko kawałek historii i umiejętności, wady i nic o wyrywaniu,ale może przyjrzę się później dokładniej ;-; //
- Nie znam żadnej magii, więc gdybyś chciała mnie zabić, możesz to zrobić. Możesz też, chodzi za mną i zabić kiedy uznasz, że chciałbym skrzywdzić kogoś z Twoje rodziny. // Tutaj to już samemu sobie robię test na kreatywność :V //
Rzucił mu 5 monet.
-Kojarzysz może nazwę Czarne Słońce? To organizacja łącząca większość drabów, bandytów, złodziei, piratów i handlarzy czarnego rynku. Teraz połącz fakty. Nie często widuje się Niziołki zajmujące inny zawód niż cyrkowiec, rolnik, czy opiekun domu. Ta nieliczna grupa podróżujących Hobbitów to w większości banici i przestępcy. Na cyrkowca, czy rolnika nie wyglądam, w domu nie siedzę, więc opiekun odpada. Teraz połącz obie wypowiedzi i dowiesz się dlaczego lepiej mnie nie zaczepiać.
Skłamał prosto w żywe oczy Maga. Uśmiechał się, a jego wypowiedź była bardzo spokojna.
Właściciel
Taczka:
- "Mordownia." Zawsze jest tam jakiś jeden z jego przydupasów. Od niego dowiesz się więcej.
Max:
Kobiecin było tu jak na lekarstwo, spotkane tutaj osoby to marynarze, a gdzie na statku kobieta? Przecież pecha przynosi. Poza tym nic specjalnego.
Bulwa:
Choć nie widziałeś jego wyrazu twarzy, to widziałeś oczy, a te nadal wyrażały taką samą pogardę, pomimo powolnych kiwnięć głową.
Wiewiur:
//Wspaniały opis.//
I tak właśnie Krasnolud wyruszył.
- Wolę dać Ci szansę na opuszczenie tego miejsca w jednym kawałku. Teraz.
Chodził tak pogwizdując, a bardziej próbując gwizdać.
Zaczął kontynuować pracę. Mimo iż nie wierzył za bardzo w krasnoluda, chciał skończyć zamówienie na czas. Dość już go stracił przez tego potwora.
- Pokażesz mi wyjście? Wolałbym nie wychodzić tą samą drogą, którą tu przybyłem. // Trza liczyć na łut szczęścia, że znajdzie gdzieś jakieś inne wejście ;-; //
-Gdzie moje maniery? Nie przedstawiłem się.
Wstał i ukłonił się.
-Bogdy Pstryczek.
-Tak trudno było? - Zabrał glinianą miskę ze złotem i poszedł szukać tej "Mordowni".
Właściciel
Taczka:
//Hammer. I sku*wysyńska zagrywka. Jestem dumny.//
Przegapienie jej było trudne, więc trafiłeś pod jej drzwi bez problemu.
Bulwa:
- Ignis. - odparł Mag.
- Eerci Etedisz. - powiedział Nag.
Jedynie trzeci przybysz nie odezwał się.
Max:
Szło to opornie, ale w końcu trzeba przerwać gwizdanie i wziąć się za robotę, z racji grupki pijanych marynarzy idących z naprzeciwka i prosto na Was.
Wiewiur:
Ostatecznie dzień zbliżał się ku końcowi, zaś Ty nie miałeś właściwie nic do roboty, bo skończyłeś zamówienie, a Krasnal jakoś nie wraca.
//Stary, fajtować się było trzeba.//
-Witom mości panocków!
Zaczął do nic machać. Na jego wsi takie pijaczki to norma,
Gdurb
Skoro krasnolud nie wraca i ta zła kobieta też nie, to dwa problemy z głowy. Zaoszczędził trochę złota i pozbył się problemów.
Tarn
// ??? //
-A koledze język ucięli czy zapomniał imienia?
Zapytał bardzo poważnie. Czasem jak jakiś Niziołek włożył trochę mocniejsze ziółka do fajki potrafił zapomnieć ile ma lat i jakiej rasy jest.
-Mniejsza. Gdzie mamy cie udać by odebrać ten "artefakt"?
Właściciel
Bulwa:
Żaden z obecnych nie odpowiedział na Twoje pytanie, bowiem w odpowiedzi na pierwsze, skierowane do człowieka, po krótkiej chwili wyjął on niemalże błyskawicznie swój ozdobny sztylet i wbił o kilka milimetrów od Twojej dłoni spoczywającej na blacie stołu. Kilka sekund później sięgnął po niego z powrotem i schował na miejsce, posyłając Ci jednocześnie najbardziej mordercze spojrzenie, jakie w swym życiu widziałeś.
Max:
- Co Ty odwalasz? - spytał jeden ze strażników. Drugi nic nie mówił, był zbyt zajęty śmianiem się.
Wiewiur:
//Możesz spróbować walczyć? Zrobić cokolwiek? Nie rezygnuj tak łatwo?//
Skoro tak, to co teraz ze sobą zrobi?
Wszedł do Mordowni spróbując nie zwracać niczyjej uwagi i stanął przy ladzie, jeśli nie było kolejki.
-Jakiś "Serce" ma tu podobno przydupasów. Wiesz którzy to? - Zapytał się karczmarza.
-Witom się. Pewno chco pomocy skoro do nas ido. Bo my od pomocy, tak?
Gdurb
Postanowił zbadać to miejsce gdzie zniknął krasnolud, ot tak z ciekawości.
Tarn
// Po drodze może znaleźć jakieś inne wejście, nie do sypialni tej laski. Ewentualnie jeśli ona nie będzie go trzymać, to ucieknie i wejdzie do sypialni, czy gdzieś gdzie śpi cel ;-; Jak nic takiego nie ma, to wtedy wymyśli się co innego ;-; //
-Spokojnie chłopie. Jesteśmy w karczmie nie na arenie. Nie chcesz gadać? Spoko. Chcesz? Jeszcze lepiej.
Powiedział pijąc piwo.
Właściciel
Wiewiur:
- Jeśli chcesz wyjść przez główne drzwi, to zaręczam, że nie będziesz wtedy żywy.
Cóż, ślady ciężkich, krasnoludzkich buciorów kończyły się na gościńcu, a rzecz jasna zaczynały pod kuźnią.
Max:
- Są pijani. - odpowiedział, jakby było to wystarczającym wyjaśnieniem.
Taczka:
Siedzący za ladą Goblin schował najpierw pod ladę butelkę jakiegoś trunku, z której żłopał, i rzucił szybkie spojrzenie na wnętrze karczmy, aby później dać nura w ślady butelki.
- Co masz do Serca, hę? - spytał jeden z bywalców karczmy, odziany w zakurzony strój człowiek.
Bulwa:
Wszyscy byli w sporym szoku, pierwszy jednakże przełamał się Mag:
- Cóż... Cel Waszej misji? Tak, cel... Musicie dostarczyć mi artefakt o niezwykle wielkiej mocy i wartości.
Gdurb
Zaczął błądzić po okolicy, wypatrując czegoś podejrzanego. Śladów walki, jakieś przypalonej ziemi, czy czegoś podobnego
Tarn
- Jak będę chciał wyjść oknem, to skończę podobnie. Musi być jakieś inne wyjście.
- No i? Mogo jeszcze myśleć. To że pijok, ni znoczy że od razu gupi. Jo dom im szunse.
-Twój 'Serduszko' naskrobał u kogoś i ja muszę wyrównać z nim rachunki. - Powiedział. Zaśmiał się przez chwilę po powiedzeniu 'Serduszko'.
-To gdzie dokładnie znajduje się ten Artefakt?
Zapytał Maga.
Właściciel
Bulwa:
Najpierw dokończył drinka, aby później zaśmiać się w odpowiedzi.
- No i tu zaczyna się zabawa, panowie.
Taczka:
- To prędzej my wyrównamy rachunki z Tobą. - odrzekł i dobył miecza jednoręcznego oraz noża z ząbkowaną klingą.
Max:
- Wedle procedury mamy odprowadzić ich na nadbrzeże, do pewnego budynku, w którym wytrzeźwieją i skąd obiorą ich pozostali członkowie załóg.
Wiewiur:
- Wątpię.
Nic, nic i nic. Słowem: Jedno, wielkie zero.
- A wedle uprzejmości należy porozmowioć jeżeli zagadają. Bo tak to ni miło.
//Wkurza cię ten chłop?
Gdurb
No nic, poszedł do tablicy,gdzie ludzie powinni jakieś zlecenia zostawiać. Wiadomo, jest na niej napisane "Zlecenia dla kowala, po więcej w tamtą stronę".
Tarn
- Myślałem, że ta wieża ma strasznie dużo wejść. Mogę pójść nawet kanałami.
-Zabawa się zacznie gdy okaże się że rzeczywiście idziemy szukać członka jakiegoś giganta.
Przypomniał poprzednią anegdotę.
//kiedyś chyba ruszę
jeszcze nie wiem, nie mam do niej weny zbytniej
- Villesine. Ale wolę skrót Ville. Rodzice to mieli talent do wymyślania imion. - stwierdził z nutką ubolewania ale i znudzenia.
-Wolałbym klasyczny pojedynek jeden na jednego. - Powiedział, był gotowy do bloku lub uniku, jeśli jego wróg zaatakowałby go.
Właściciel
Taczka:
Wszyscy zanieśli się śmiechem. Cóż, jeśli liczyłeś na honorową lub uczciwą walkę, to bez dwóch zdań pomyliłeś adres.
Creepy:
- Dobrze wiedzieć. - odrzekł, lecz nie mówił nic więcej, a nawet nie zdradził Ci swojego imienia.
Bulwa;
Wszyscy, nawet tamten skrytobójca z bajeranckim sztyletem, spojrzeli na Ciebie z zaciekawieniem, jednakże Mag otrząsnął się, ponownie, pierwszy:
- Nie, tym razem możesz mieć pewność, że to nic takiego.
Max:
//Gdzie tam, gość jest na tyle zabawny, że da się go lubić :V//
- W takim razie Ty będziesz gadać, dobra?
Wiewiur:
Ale czy szukanie następnych zleceń to dobry pomysł, jeśli nikt jeszcze nie zgłosił się po odbiór wcześniejszego?
- Śmierć lub okno, wybieraj.
- Oki.
Czekał aż podejdą na tyle, aby móc z nimi porozmawiać.
Gdurb
Skończył obecne zlecenie, więc następne mu się przyda. Po za tym, średnio ma co robić.
Tarn
- A może wyprowadzisz mnie jako więźnia?- Mówiąc to potajemnie, ukradkiem rozglądał się za czymś małym i ostrym.
-A więc mów ile zarobimy i gdzie dokładnie mamy iść.
Powiedział już trochę zdenerwowany hobbit
Właściciel
Bulwa:
- Na początek całkiem blisko, do zamieszkującego niedaleko Maga stojącego na czele Klanu Łaków. Zaś owym artefaktem jest miecz, więcej o nim dowiecie się właśnie od niego, on też wskaże Wam dalszą drogę.
Wiewiur:
No cóż, na tablicy nic ciekawego lub wartego uwagi nie było.
- Niby po co? - spytała, Ty zaś dostrzegłeś w rogu szpilkę do włosów (wiesz, tak dużą, do mocowania fryzury, zwłaszcza koków i kucyków. No, bo chyba tak się to nazywało ;-;).
Max:
I podeszli, bredząc od rzeczy lub śpiewając pijackie piosnki.
Sądził, że będą jacyś bardziej... Komunikatywni.
-Tego żem się nie spodziewał.
Gdurb
Wrócił zatem do kuźni, czekając na kogoś kto miałby zamówienie odebrać.
Tarn
Zaczął powoli iść w stronę szpilki, nie odwracając od kobieciny twarzy.
- Może jak im powiesz, że mnie złapałaś trochę poobrażasz, i poniżysz strażnicy mnie nie zabiją?
-A czyli idziemy po jakis oręż z nie potwierdzonego źródła. Spoko.
Powiedział szukając wzrokiem jakiejś fajnej kelnerki.
Właściciel
Taczka:
Z racji dzielącej Was odległości, taki manewr jest niemożliwy.
Bulwa:
Hobbitki co prawda nie było, jednakże kilka ludzkich kobiet i Elfek kręciło się po wnętrzu karczmy, roznosząc potrawy i napoje oraz zabierając brudne naczynia i napiwki.
Max:
- No to co? Witasz się, czy od razu ich zgarniamy?
Wiewiur:
Jak an razie nikt się nie zgłasza. Może wykonałeś je przed terminem i to dlatego?
- Jeśli nie chcesz, żeby mnie zabili, to ładnie poproś, a ja to zrobię.