Imię: Alek.
Nazwisko: Rakitar.
Rasa: Człowiek.
Pseudonim: Złodziej dusz.
Charakter: Czasem nieprzewidywalny, ale zwykle spokojny i opanowany.
Wiek: 123 Lata.
Towarzysz:
Arkin, duch lisa.
Alek wzywa go za pomocą
Gwizdka Mani.
Majątek i Nieruchomości: 300 złotych monet, domu nie posiada.
Historia:
Niezwykłej historii początek.
Zapomniane miasto.
Alek wyjechał w poszukiwaniu przygody ze swojej rodzinnej wioski, jednak ta nie przyszła za szybko. Przemierzał Elarid przed rok, aż wreszcie odkrył zniszczone mury miasta, o którym nigdy nie słyszał. Wjechał do niego na swoim koniu i w jednej chwili znalazł się w podziemnych korytarzach zamku.
Stało się to tak nagle, że nie zdążył nawet krzyknąć, kiedy spadł z konia. Nie wiedział co go uderzyło, ale musiało być bardzo duże. Po pewnym czasie zemdlał. Obudził się prawdopodobnie w jakimś pokoju, nie było tam niczego oprócz niego i siana. Nawet nie było pochodni. Alek powoli wstał z ziemi i poszedł w stronę zielonego światła.
Okazało się, że światło przechodzi przez dziurę w ścianie, spojrzał się przez dziurę, jednak nic nie zauważył, więc wziął rozbieg i uderzył z kopniaka w ścianę, nie udało się. Po kilku próbach wyczerpany usiadł na podłogę i odpoczął. Po około godzinie odpoczynku usłyszał kroki, które poprowadziły go do ściany, którą kopał. Krzyknął, a kroki nagle ustały.
Zdziwiony wziął długi rozbieg i z impetem uderzył barkiem w ścianę. Usłyszał pękniecie i po chwili spadł z wysokości około 3 metrów. Upadek nie był miękki, ale też nie najboleśniejszy. Alek wstał i rozejrzał się po pokoju. W tym były jedynie pochodnie, a ludzi i źródła zielonego światła brak. Pobiegł więc do najbliższego korytarza. Ten zaprowadził go do pomieszczenia, gdzie było rozwidlenie, a z góry padały pojedyńcze promienie słoneczne.
Oczywiście wyliczanka "ene due like fake" i wyszło na pierwszy korytarz od lewej, a były trzy. Wreszcie po bezcelowym bieganiu doszedł do pokoju, w którym stała pięknie zdobiona gablota, a przez jej szybę zielone promienie oślepiały Aleka. Podszedł do niej.
Za szybą był w stanie zobaczyć zielony sztylet, prawdopodobnie magiczny. Spróbował otworzyć gablotę, ale była zamknięta, więc po prostu wybił szybę pięścią. Złapał sztylet w dłoń i nagle zaczął słyszeć szepty, a jego dłoń powoli zaczęła się spalać, aż wreszcie został sam kikut. Owinął sztylet w szmatkę i schował do torby. Nie zdążył nawet wyjść z pokoju, a już budynek zaczął się walić. Wybiegł z pomieszczenia i ponownie był na rozwidleniu, pęknięty sufit teraz był niczym schody, więc wykorzystał to i wybiegł na zewnątrz.
W Lesie Tajemnic.
Alek w Kassuss spędził 10 lat, jednak życie wyrzuciło go na kolejną przygodę.
-
Wyjeżdżamy jutro, przed wschodem słońca. - powiedział tajemniczy człowiek w kapturze. Wyrzucił mieszek ze złotem w stronę Aleka.
Alek złapał worek, po czym się spytał. -
Jakieś dodatkowe informacje?
-
Musisz przygotować swoje ostrze do walki, może się nam przydać. - Odpowiedział, potem odszedł w cień uliczki. Alek zrobił podobnie i poszedł do karczmy, gdzie zwykle jadał i spał.
Dzień później spotkał się z oddziałem najemników, w których byli między innymi: trzech Elfów, jeden Worgen i dwóch zmiennokształtnych.
-
Ej ty! - Zawołał Worgen. -
Co tam masz przyczepionego do ręki?
Alek nie odpowiedział. -
Głuchyś?! - Krzyknął Worgen.
-
Przepraszam, co mówiłeś? - Alek podszedł do niego i przybliżył ostrze do jego brody. Worgen niezbyt się wystraszył, złapał go za rękę, jednak szybko ją puścił, kiedy usłyszał krzyki setek dusz.
-
Co to było?! - Worgen szybko wskoczył na swojego rumaka.
-
W tym ostrzu skończyli ci, którzy nie chcieli mnie słuchać. - Odpowiedział z niewidocznym uśmieszkiem, gdyż jego twarz była ukryta pod cieniem kaptura.
-
Jedziemy! - Krzyknął nagle człowiek, w czarnym pancerzu. Alek wskoczył na pożyczonego konia i pojechał wraz z drużyną.
-
Gdzie się kierujemy? - Zapytał Alek jednego z Elfów. Ten na tą wiadomość zaśmiał się, a po nim zaczęli się śmiać jego elficcy kompani.
-
Jedziemy do najgłębszych czeluści Lasu Tajemnic, do Angrahal! - Powiedział Elf cały czas śmiejąc się. Droga była długa i męcząca, im byli bliżej, tym więcej anomalii na nich spadało. Niektórzy pospadali z koni na drodze górskiej. Ale w pewnym momencie ręka prowadzącego ich faceta zrobiła gest, żeby się zatrzymać.
Nareszcie dojechali do tego lasu. Szybka zbiórka, przywiązanie rumaków i wszyscy poszli w głąb lasu. Panowała głęboka mgła, jednak drużyna doszła do Angrahal.
-
Co my tutaj robimy? - Zapytały się Elfy, a tajemniczy facet, który prowadził drużynę, wskazał na świecące się drzewo.
-
Ostrze jest głodne... - Alek usłyszał dziwny głos.
-
Krwi? - Dokonczył mężczyzna.
-
Magii...
-
A czujesz jakieś pokłady oprócz tego drzewa? - Niektórzy byliby zdziwieni, żeby rozmawiać z ostrzem, ale dla niego to już normalne.
-
Czuję, ale musisz szukać... - Alek posłuchał się ostrza i po cichu poszedł w głąb budynku. Kiedy miał już skończyć, sztylet zaczął się nienaturalnie jasno świecieć, więc coś było na rzeczy.
Znalazł się w dużym, ładnie zdobionym pokoju, na ścianach wisiały obrazy, ale mebli nie było żadnych. Oglądając obrazy zobaczył, że przez jeden przenika światło, dziwne. Ściągnął obraz, a za nim zobaczył maskę, bez wahania założył ją na twarz i przez chwilę nie widział różnicy, jednak kiedy przybiegł do niego lis, nie zwykły, ale przenikający przez ściany.
-
Witaj podróżniku, widzę, że znalazłeś mój skarb... - Powiedział lis. -
Od dzisiaj będę do twoich usług, gwiżdż kiedy będziesz potrzebował mojej pomocy.
Alek złapał gwizdek i obejrzał go z każdej strony. Zaczął w nim wyczuwać duże pokłady magii. Wrócił do swojej grupy, wszyscy zajmowali się zbieraniem artefaktów z budynku. Przez chwilę miał zamiar wyssać całą magię z drzewka, które stało przy wejściu, jednak przybliżył sztylet i od razu go zabrał, żeby nie zjadł wszystkiego.
Kiedy wracali do swoich koni, Alek zaskoczył się tym co zobaczył...
Od teraz widział większość duchów, które stąpały po ziemi.
Alek po powrocie z lasu zdecydował się zostać w Kassuss na jakieś 90 lat, aż do teraz.
Umiejętności: Jego najważniejszymi umiejętnościami są:
-Kamuflaż, który działa na zasadzie znikania na ok. 15 minut.
-Kradzież dusz zabitych lub bliskich śmierci przeciwników.
-Porusza się niczym akrobata.
-Dzięki masce potrafi wyczuwać dusze i dzięki temu widzi przez ściany wrogów.
Wady:
-Niestety wraz z wiecznością, którą oferuje ostrze, musi on je karmić duszami co jakiś czas.
Specyfikacje: Sztylet Śmierci chwilę po wyciągnieciu wyżarł mu prawą dłoń.
Zawód: Najemnik.
Ekwipunek:
-
Sztylet Śmierci, który przyczepił do prawej ręki, daje mu wieczność i sam w sobie jest ostrzejszy niż inne bronie.
-
Maska z Angrahal to druga twarz Aleka, pozwala mu widzieć dusze przez ściany i wyczuwać obecność magii.
-
Gwizdek Mani to magiczny gwizdek, dzięki któremu może wzywać swojego przyjaciela, który pojawia się pod postacią lisiego ducha.
Wygląd:
Mimo 123 lat na karku twarz sprzed zdobycia ostrza zachowała mu się.
Ubranie:
P.S. Bilus bardzo ładnie pisze karty, więc trochę po nim ściągnęłam c:
P.S.2. W historii może być kilka dziwności i bezsensowności.