Właścicielka
- Okello bardzo tęsknił za Leifem. Toledo bohater.
- Przesadzasz Okello... Po prostu ruszyłem sprawę ale to inni bardziej się przysłużyli.
Właścicielka
- No dobrze. Okello już nie będzie gadał. Będzie cichutko.
Usmiechnal się lekko. - Nie zakazuję ci mówienia~
Właścicielka
- A o czym mówić? Okello nie wie.
- Co najbardziej lubisz robić? Umiesz rysować?
Właścicielka
- Okello lubi zabawę i lubi mówić z innymi. Nie umie rysować, ale chciałby się kiedyś nauczyć.
- Hmm... Mógłbym cię kiedyś nauczyć Jeżeli chcesz.
Właścicielka
- Kiedyś Okello pasuje. Okello nie umie czasu.
Zasmial sie cicho i wyjął z torby lizaka, którego włożył do buzi. - Jeżeli kiedyś się jeszcze spotkamy... Tak w ogóle, chcesz może lizaka? - wyciągnął takowego z torby, podając go Okello.
- No widzisz, wkładasz go do buzi. Jest podobny do cukierka, ale to taki cukierek na patyku.
Właścicielka
- A co to jest cukierek? - Okello nieśmiało wziął lizaka.
- Hm, hm... Duldasz go tak w buzi a on rozpuszcza ci się na języku~ tylko żebyś go czasem nie połknął! - dodał pospiesznie.
Właścicielka
- Okello ma dobry brzuszek. - poklepał się po nim. - Okello nie szkodzą kości ani nawet kamyki. To jak to się je? Liże?
- No właśnie liże. - odparł, patrząc na niego z rozbawieniem.
Właścicielka
Okello nieporadnie zaczął lizać lizaczka i nawet się w to wciągnał.
- Ale to słodkie... to ma takie być?
Toledo skinął głową w odpowiedzi, przyglądając się mu z zainteresowaniem.
Właścicielka
Numlał dalej i dalej. Był weoslutki.
- Dziwne, ale smaczne!
- To dobrze, że ci smakuje~ - rozpromienił się.
Właścicielka
Ktosiek
Saeran wraz ze swym kotem przemierzali las.
szedł oglądając się co jakiś czas, czy kot idzie za nim.
Zawołał go. Powinien przyjśe...
Zaczął szukać...
Właścicielka
Kot był na drzewie. Właściwie szedł do góry nogami po gałęzi.
Prychnął. Kot miał obroże i był mądry, więc powinien sobie poradzić.
Właścicielka
Maciejek niezdecydowany
I znów był w lesie.
Ruszył badać ten świat. A dokładniej szukać zwierząt i je zabijać, aby poznać ich właściwości.
Właścicielka
Ugryzienia zaczęły go piec.
Uleczył je. Z resztą próbował.
Właścicielka
Zagoiły się, ale zaczęły puchnąć.
Próbował zdjąć opuchliznę magią.
Właścicielka
Nie pomogło, nasiliła się.
Właścicielka
Nóżka go bolała okropnie, ale jakoś szedł. Dostrzegł węża grzejącego się na kamieniu.
Gwizdnął, aby Fio porwał i przyleciał na jego ramię z wężem w dziobie. Oczywiście, to było parę gwizdnięć.
Właścicielka
Gdy Fio wylądował, wąż przemienił się w długą kluskę.
-Szkoda, że nie mam notesu... Cóż. Rób z nim co chcesz.
Ruszył dalej.
Właścicielka
Fio zjadł kluskę i dostał czkawki. Na ziemi za o leżał notes.
Zdjął go i trzymał na rękach miziając. - co ty robisz? Wiesz gdzie mamy iść?
Właścicielka
- A skąd mam wiedzieć? - odparło drzewo.
- Co? - Zamrugał widocznie zdezorientowany. - Przepraszam myślałem że to powiedział kotek. Chyba się zgubiłem... Wiesz gdzie jest wieżowiec zachodni, albo jacyś ludzie?
Podniósł go. Zobaczył, co jest w nim zapisane.
Właścicielka
Drzewo wskazało mu drogę gałęzią.
Pisałocoś w deseń, że czyje imię zosatnie tu zapisane, ten umrze.
- Dziękuję - poszedł w tym kierunku.
-Bzdury jakieś. A może?
Schował go i ruszył dalej.
//Czemu dałaś to osobie, która nie ma jak się przekonać, czy to działa bo jest sam? //
Właścicielka
//jest szansa, że ktoś go zabije by zdobyć ten zeszyt//
Dalej zoabczył ślady przypominające miejsca po korzeniach. Samych korzeni jednak nie było.
Wtdy dostrzegł przex sobą basen z kolorowymi piłeczkami. Kot miauknął cicho, ciekawe po co to tu było?