-To prawda, ale by tego dokonać to potrzeba nam jakiegoś skutecznego wejścia dla całej armii.
Właściciel
- Jak nasza artyleria skończy z ich murami, to wejść będzie, aż nadmiar.
-Jeszcze część wroga przy tym ucierpi.
-Dla nas jak najbardziej.
Właściciel
Miał dodać coś jeszcze, gdy dźwięk rogów bojowych postawił wszystkich na nogi.
-Zatem niech zacznie się bitwa.- Wstał od stołu i skinął głową do osobach przy stole, a następnie najpewniej razem z nimi ruszył na wezwanie.
Właściciel
Jedynie Paladyni i pikinierzy z armii Cesarstwa Verden zbierali się i szykowali do walki. Nic dziwnego, bo w Waszym kierunku jechało ponad tysiąc Szkieletów na ożywionych końskich trupach lub szkieletach tychże. Każdy z wrogów zbrojny był we włócznie, topór jednoręczny lub miecz. I szybko się zbliżali.
- Oho. - powiedział jeden z Paladynów. - Heresh dostał jakieś wsparcie.
-Dodam tego przeciwnika jako zaletę posiadania glewii.- Zaśmiał się nieco poprawiając w dłoni swoją broń.
Właściciel
- Ten, który ubije więcej, stawia piwo, co Ty na to? - zapytał Paladyn, podając Ci dłoń w pancernej rękawicy.
-No to mamy układ.- Zaśmiał się odwzajemniając gest podania dłoni.
Właściciel
Macie, więc zakład, a i szybko możecie go spełnić, bo wydano rozkaz do szturmu, Wy oczywiście w drugiej linii, przed Wami maszerują pikinierzy.
No to teraz powoli ruszyć za pikinierami i wykorzystać pewien mały manewr wydłużając ostrze glewii za pomocą dodania mu dodatkowego zasięgu samym światłem w miarę materialnym.
Właściciel
Udało Ci się to, choć zasięg nie został zwiększony jakoś powalająco. Natomiast Szkielety na swych wierzchowcach zaczynają się zbliżać.
No to przyjął jakąś postawę defensywną czekając na to aż pikinierzy zrobią swoje.
Właściciel
Co położyli pierwsze szeregi jeźdźców, a pozostałych zepchnęli na boki. Ci jednak szybko się zorganizowali i ruszyli na Wasze skrzydła. Czyli właśnie na Was, Paladynów.
Postanowił od razu ruszyć przodem by wykonać sporą falę uderzeniową ze światła w nadjeżdżającą kawalerię przeciwnika.
Właściciel
Zmiotła ona pięć wierzchowców i czterech jeźdźców. Jednemu się udało i ruszył na Ciebie sam, z lekkim toporem jednoręcznym w kościstej dłoni.
No to teraz zablokować atak glewią oraz odepchnąć przeciwnika swoim butem i wykonać proste cięcie po przeciwniku.
Właściciel
Szkielet rozsypał się na pojedyncze kosteczki, nie stanowiąc tym już dalszego zagrożenia. W sumie i dobrze, bo kolejne pół tuzina jeźdźców obrało sobie akurat Ciebie za cel.
W takim wypadku trzeba czym prędzej zużyć nieco swojej mocy, bo czekanie aż w niego wjadą może być problematyczne, postanowił wystawić swoją dłoń i puścić z nich ogień zaporowy w postaci wielu niewielkich kul światła, które i tak powinny sobie poradzić z takim przeciwnikiem.
Właściciel
Zniszczyłeś kolejnych czterech jeźdźców i tyle samo wierzchowców. Jeden z ocalałych zaatakował frontalnie, celując lancą w Twoją pierś, a drugi nadjechał z boku, zamachują się jednoręcznym mieczem.
Odskakiwanie od lancy mija się z celem, więc wystarczy odskoczyć na bok i atakujący mieczem już będzie bezużyteczny zważywszy na lancę, obrócił się jeszcze w ich stronę i wykonał cięcie od góry by zaatakować tego z lancą.
Właściciel
Faktycznie, obaj popsuli sobie szyki, a Twój cios pozbył się jeźdźca. Po jego zniszczeniu również wierzchowiec zamienił się w stertę kości. Ten z mieczem zaatakował ponownie, tnąc na wysokości Twojej szyi.
Nie warto marnować czasu na blokowanie, lepiej w tym wypadku nieco przykucnąć i zaatakować glewią nogi wierzchowca na którym był jeździec.
Właściciel
Cięcie pozbawiło go wszystkich czterech nóg za jednym razem. Poleciał on jeszcze trochę, a później rozbił się o ziemię ze swoim jeźdźcem, a ich kości połączyły się w jedno na jednej, bezkształtnej stercie.
-Ilu to już? Jedenastu chyba...
Właściciel
- Lepiej się zepnij, bo jednak to Ty stawiasz piwo! - dobiegł Cię głos Paladyna, z którym się założyłeś, dość pewny siebie.
-Zależy czy konie liczymy jako jednego!- Zaśmiał się nieco, zakręcił popisowo kilka razy glewią i rozejrzał się za innym przeciwnikiem.
Właściciel
Kościani kawalerzyści kręcili się właściwie wszędzie, więc możesz spokojnie wybierać i przebierać w kandydatach do dekapitacji.
W takim razie pobiegł w stronę najbliższych przeciwników by zadać im jakiś cios ze swojej glewii, możliwie starał się pomóc tym, którzy tego najbardziej potrzebowali.
Właściciel
Paladyni tego w ogóle nie potrzebowali, radzili sobie świetnie. Pikinierzy Cesarstwa Verden również.
Postanowił zatem nieco pomóc tym pikinierom, bo ci mogą mieć nieco większe trudności z walką z nieumarłymi, spróbował nałożyć nieco magii światła na groty ich włóczni czy ostrza mieczy.
Właściciel
Dzięki temu radzili sobie skuteczniej, a kawaleria Szkieletów zaczyna się wycofywać.
-To się liczy jako pomoc w zabójstwie.- Powiedział do siebie, po czym posłał jeszcze kilka pocisków z magii światła w stronę uciekających kawalerzystów.
Właściciel
Wycofywali się w takim nieładzie, że te kilka pocisków zgładziło tuzin, gdyż byli zbici w jedną kupę.
-To już jest jakieś 23 plus niezliczona ilość z pomocy.
Właściciel
Wypada to ogłosić w obozie, gdyż wszyscy właśnie tam wracają po wygranej bitwie.
Zdjął zatem resztę swojej mocy z glewii i nieco zmęczony udał się do obozowiska w poszukiwaniu paladyna, z którym się założył o piwo.
Właściciel
Spotkaliście się na skraju obozu, wyglądał na bardzo pewnego siebie.
-No proszę proszę, to ilu żeś załatwił, hm?- Spojrzał na niego uśmiechając się nieco.
Właściciel
- Półtora tuzina. - odparł wyraźnie zadowolony. Pewnie też wypiął pierś, ale to niekoniecznie widać było pod zbroją.
-Winszuję, ale nie jest to dość, udało mi się zgładzić dwudziestu trzech kawalerzystów oraz pomogłem wielu pikinierom łatwiej pokonywać gromady.
Właściciel
Paladyn uśmiechał się jeszcze przez jakiś czas, a później przestał i podał Ci dłoń.
- Gratuluję. - powiedział. - Ja stawiam to piwo.
Odwzajemnił uścisk dłoni i dodał.
-Zdrowa rywalizacja kluczem do zwycięstwa, przynajmniej w takim przypadku.- Zaśmiał się nieco. Mamy przynajmniej teraz chwilę wytchnienia.
Właściciel
- Chwilę na piwo. - poprawił i udał się w kierunku obrzeży obozu, a dokładniej obrzeży części, w której rezydowali kucharze, medycy i ich zapasy.
Nie stał jak kołek tylko udał się za nim, piwo pewnie było jakimś luksusowym przedmiotem podczas wojny.
Właściciel
Owszem, gdyż z tłumu medyków i im podobnych, owe piwo popijało tylko dwóch ludzi: Paladyn i medyk, dość do siebie podobni, prawdopodobnie bracia.
Zatem podszedł do nich razem z paladynem, z którym się wcześniej założył.
Właściciel
Paladyn przywitał się z ową dwójką i zaczął nabierać sobie kufel piwa. Później nabrał też Tobie.
- To moi przyjaciele, Liszaj i Vikar. - powiedział, wskazując kolejno na medyka i Paladyna.