Właściciel
Nic nowego, choć pewnie niedługo pojawi się podkoloryzowana wiadomość o Waszym zwycięstwie.
//To powiedz to mojej postaci, bo kumata nie musi być//
Właściciel
- Wsiadaj. - rzucił Koorivar wskazując na siedzenie obok.
Zreflektował się, po czym usiadł obok kosmity.
Właściciel
Wsiadłeś, a obcy ruszył śmigaczem przez uliczki miasta i po kilku minutach jazdy zaparkował pod jednym z domów, w średniozamożnej dzielnicy miasta.
Wysiadł i skierował się do wejścia.
Także wysiadł i do niego dołączył
- To jakaś tajna kwatera?
Właściciel
- A spodziewałbyś się po takim zwyczajnym domku siedziby Czarnego Słońca? - zapytał i przekroczył próg domu.
Wrażenie jakie mogłeś mieć o tej kwaterze mijało wraz z wejściem do niej.
W oczy rzucał się spory salon, obecnie z kilkoma zawodowymi najemnikami grającymi w sabaka, oglądającymi jakiś sport lub pijącymi ale. Do tego doszła bogato zaopatrzona kuchnia, a także łazienka. No i pomieszczenie za dużymi, pancernymi drzwiami, które mogło być czymś na kształt centrum dowodzenia lub zwykłym składem broni.
Siadam więc i chwilę zastanawiam się nad tą walką. (inaczej - czekam bo nie mam pomysłu co robić :P)
Właściciel
Spokojnie przeczekałeś czas, aż poczułeś, że okręt skoczył w nadprzestrzeń.
- Niezły kompleks sobie tu urządziliście, muszę przyznać. Tylko zabezpieczeń brakuje. Żeby ktoś nie wszedł tutaj z E-11 i nie zrobił czystki.
Właściciel
- Pierwszym zabezpieczeniem jest to, że nikt o nas nie wie. A bardziej klasycznych zabezpieczeń jest sporo, tyle, że jakoś ich nie zauważyłeś.
- Co ja jestem, Gran żeby wszystko zauważać? A więc to miejsce jest w miarę bezpieczne. Jest tu jakiś sztab dowodzenia?
Właściciel
- Jasne. Chcesz tam iść już teraz czy może najpierw trochę odpocząć?
- Gdzie tam odpocząć? Prowadź do przywódcy.
Właściciel
- Z przywódcą rozmawiasz już od dobrego kwadransa.
Właściciel
- Odpocząć, zapoznać się z resztą grupy i czekać na dalsze wytyczne.
- Dobrze. A z kim konkretnie powinienem się zapoznać?
Właściciel
Wskazał na najemników, których zauważyłeś już wcześniej, a sam odszedł w bliżej nieznane Ci miejsce.
Podszedł do najemników i zmierzył wzrokiem każdego z osobna.
Właściciel
Była ich szóstka.
Postawny Wookie noszący dużą kuszę energetyczną, jakąś włócznię i długi karabin, siłował się na rękę z Trandoshaninem mającym dwa karabiny udarowe, kilka noży i sporo małych blasterów.
Do tego jasnowłosa kobieta czyszcząca karabin snajperski, Rodianin z dowam bandolierami na noże i kilkoma wibroostrzami przy pasku.
Poza nimi był nieuzbrojony Korelianin i Besalisk z dwom ciężkimi karabinami blasterowymi Z-6.
Czekam więc aż wyjdziemy z tego wymiaru.
- Hejka, jestem tu nowy. Mogę się dosiąść?
Właściciel
Opliko:
Wyskoczyliście, ale nadal w układzie. Za sobą macie planetę, a przed jakiś bliżej nieznany Ci punkt.
Omeg:
Korelianin kiwnął głową i podniósł dłoń w geście powitania, Wookie i Trandoshanin spojrzeli na Ciebie jak na potencjalną ofiarę, a nie partnera w zbrodni, kobieta nie podnisoła wzroku, a Besalisk i Rodiain podeszli do Ciebie.
- Nowy. - rzucił lakonicznie ten drugi. - Gdzie nasz Rogacz Cię zwerbował?
- Pewnie nie ganiał za nim po dżungli jak za Tobą, Bonnry. - zagrzmiał czteroręki olbrzym i klepnął go dwiema rękoma po plecach ze śmiechem, a ten poleciał do przodu kilka kroków, mimo że drobnej postury nie był.
- W barze, całkiem niedaleko stąd. Nudziło mi się, to pomyślałem, że się do czegoś przydam. Wy zapewne siedzicie w tym od dawna?
Właściciel
- Ja Rogacza poznałem wiele lat temu, ale w tej konkretnej misji siedzę jedynie pół roku. - wyjaśnił Besalisk.
- To musi być istotną misja - z uznaniem pokiwał głową - A na czym ona polega? Jak dotąd nikt nie wtajemniczył mnie w szczegóły.
Właściciel
- Ja Ci też za wiele nie powiem, więc lepiej pogadaj z nim. - rzekł wskazując ruchem głowy na drzwi, w których zniknął Koorivar.
- Nie omieszkam. A tak przy okazji, na imię mi Warden.
Właściciel
Omeg:
- Miło. - rzekł, i po chwili wahania, podał Ci górną, prawą łapę. - Mów mi Zeg.
Korobov:
Może i spodziewałeś się zobaczyć wielką stację kosmiczną Sojuszu czy jakiś kalmariański krążownik. Jednak zobaczyłeś tylko tarczę planety Sentral.
W sumie ❌ spodziewał się niczego więcej. Nie ufają mu, co jest zrozumiałe.
-Ale wycieczka tutaj nas nie ominęła...
//Dopiero teraz zwróciłem uwagę: Yey, Mam iluminatory w pokoju.
a mówili że to spokojna planeta
Odwzajemnił gest
- A reszta?
Właściciel
Omeg:
Wookie zawarczał coś, a Rodianin przetłumaczył:
- To Karchikew, a ja jestem Boorny. Tamten to Hes, na jaszczura mówimy Claw, a ta tu to Eris. - przedstawił się i wskazał po kolei na każdego najemnika.
Korobov:
- Ciesz się, że tutaj, a nie w bazie nasłuchowej Delta-Zero. - wyjaśnił Twi'lek, choć nie miałeś pojęcia o jaką bazę chodziło.
Opliko:
No mówili, ale najwidoczniej sporo się zmieniło.
I don't vive a shit about That.
- I czym się tutaj zajmujecie? Bo ja nie zwykłem dawać sobie rady z zadaniami nie obejmującymi zabijania.
//"W bazie [...] Delta-Zero"... Coś czuję że ta baza jest na wyludnionej planecie... I to dość szybko wyludnionej z pomocą turbolaserów.//
Czekam więc na cokolwiek.
Właściciel
Korobov:
- Zimno, ciemno, bez żarcia, broni, rozrywki i alkoholi z kontrabandy. - uściślił.
Oplko:
Jeśli za cokolwiek uznał wezwanie na zbiórkę w hangarze, to się czegoś doczekał.
//Dobrze myślisz, ale to nie to. Choć ma związek z turbolaserami.//
Omeg:
- Te dwa osiłki to nasi spece od brudnej roboty, kobieta jest snajperką, Korelianin to mechanik, ja jestem tropicielem, a ten czteroręki bydlak to ekspert od materiałów wybuchowych i broni ciężkiej. - wyjaśnił szybko Rodianin.
- Więc jesteście za pan brat z zabijaniem. Ja także umiem to i owo, choć ekspertem się nazwać nie mogę. Biję się, strzelam i jako tako pilotuję.
Właściciel
- Czyli taki balans cech.
//Ale nawiązanie dość bezpośrednie, tylko to "nasłuchowej" psuje :P Może nasłuchują jak Imperium niszczy planety?
Wychodzę więc szybkim krokiem z pokoju i kieruję się do hangaru
Właściciel
Hangar zapełniony wieloma żołnierzami, pilotami i członkami załogi statku.
-Czyli jak na szkoleniu...
- Można tak powiedzieć. Macie tu coś do jedzenia?
Właściciel
Meg:
- Tamto pomieszczenie to kuchnia. - wskazał na jedne z drzwi, wyjaśnił i odszedł, by zająć się swoimi sprawami.
Korobov:
Okręt wylądował w jednym z portów, w mieście położonym około sześćdziesiąt kilometrów od stolicy planety.
-Ta... Wiążecie mnie, czy raczej wariant z ogłuszeniem?
Właściciel
- Ani to, ani to. Jesteśmy tymi dobrymi, zapomniałeś?
-Ta, a mnie przemycić będzie trudno... Wiecie, jednak się w oczy rzucam...