Wzruszył ramionami.
-Chyba uważasz ich za idiotów majorze...
- Strzelam na rozkaz - powiedział cicho, kładąc palec na spuście
Właściciel
Korobov:
- Owszem, ale pamiętaj, że jeden adres już znamy... - powiedział, a jego usta wykrzywił grymas podobny do obrzydliwego uśmiechu.
Omeg:
- Wyjdę, zajmę się Rodiańcem i jak go kropnę, to zajmiesz się tym na AT-RT. Jego działo może skasować nas ze śmigaczem w ciągu sekundy. - powiedział i uchylił szybę, a po drugiej stronie ukazał się Rodianin celując z blastera.
- Wychodzić, już. - rzucił szybko.
Trandoshanin skinął głową i wyszedł.
- Dokumenty. - powiedział funkcjonariusz, jedną rękę wyciągając, a drugą nadal ściskając broń. - Gdy Was skontrolujemy, oddamy pojazd. Ma założoną blokadę startu, więc pani oficer zdejmie ją, gdy tylko wszystko załatwimy. Zrozumiano?
- Oczywiście. - odpowiedział i wrócił się do kabiny, biorąc stamtąd nie dokument, a swój karabin LJ-50. Mrugnął do Ciebie porozumiewawczo, odwrócił się i natychmiast wystrzelił, trafiając wroga w korpus. Następnie odskoczył i położył się na ziemi, by dać Ci wolne pole do ostrzału kierowcy łazika, ale i samemu nie dostać.
-Gościu, z takim uśmiechem do podłego burdelu... Panie majorze... Z reztą, im bardziej mnie będziecie naciskać, tym bardziej nic nie powiem, bo nawet z pustego Imperator nic nie naleje...
Właściciel
- A czy Twoja rodzina może wiedzieć coś więcej?
-Od nich łaskawie majorze proszęsię odpie**olić. Nie wiedzą nic a nic.
Właściciel
- To się okaże. A pańska odpowiedź przypieczętowała ich los.
-Masz ich zostawić, jasne?! Jakbyśmy walczyli jeden na jednego, to nie byłbyśtaki cwany, co?! Jaką akademię ukończyłeś, co? Coruscant?! Ja ukończyłem akademię 501!
Właściciel
Prychnął jedynie z wyraźnym rozbawieniem i odszedł, a za nim szturmowcy.
Bez zwłoki wycelował i strzelił w funkcjonariusza.
Właściciel
Zdążył on jedynie podnieść głowę i na Was spojrzeć nim nie spadł z AT-RT z dymiącą dziurą w czaszce.
Rozejrzał się za Zaltronką, którą przed chwilą widział przy swoim statku.
Właściciel
Zapewne skryła się gdzieś za nim, bo jej nie widziałeś. A co gorsza miała ona kody, które trzymały Twój myśliwiec w miejscu.
- Idę dokończyć robotę. Osłaniaj mnie - powiedział do towarzysza, po czym ruszył w stronę statku
Właściciel
Trandoshanin syknął coś w geście potwierdzenia i czekał, a Ty spokojnie zbliżyłeś się do dziobu myśliwca i nic się nie stało. Sugeruje to, że Zeltronka jest w pobliżu rufy lub zdołała gdzieś uciec.
Chwila, sam zna tą taktykę... Kilka razy sam tak przesłuchiwał... Nic nie wie. Uśmiechnął się pod nosem... Ale jeśli coś wie, to tego twi'leka zapie**oli...
Obszedł więc statek dookoła, stale z palcem na spuście
Właściciel
Korobov:
Uśmiechałeś się i to by było na tyle. Raczej trzeba coś wymyślić.
Omeg:
Znalazłeś ją, gdy robiła to samo, szczęśliwym trafem była do Ciebie odwrócona plecami.
Racja. Sprawdza, czym jest unieruchomiony dokładnie.
Właściciel
Jakieś zatrzaski plus kajdanki ogłuszające.
Trusna sprawa, ale dosyć jasna... Szpera w zatrzaskach paznokciami.
Przystąpił jeszcze krok po czym przyłożył jej pistolet do tyłu głowy.
- Masz prawo zachować milczenie, tylko oddaj proszę broń - powiedział lekko prześmiewczym tonem
Właściciel
Korobov:
Niewiele to daje.
Omeg:
- Bandyta. - mruknęła tylko, a później rzuciła broń. - I co niby ze mną zrobisz?
- Założyliście jakieś blokady na pojazd? - zignorował pytanie kobiety i zadał własne
Szuka czegoś, czego mógłby użyć. Sprawdza, czy może wstać.
Właściciel
Omeg:
Kiwnęłaby zapewne głową, ale z racji lufy broni przyłożonej do głowy, powiedziała:
- Owszem.
Korobov:
Możesz wstać, lecz jest to niesamowicie trudne. A w namiocie nie ma dosłownie niczego.
- Byłabyś tak uprzejma i zdjęła je? Gdyż w przeciwnym wypadku będę zmuszony pociągnąć za spust.
Właściciel
- Nawet jeśli to zrobię to i tak mnie zastrzelisz. - rzekła, wykazując spory upór.
- Więc co masz do stracenia? - warknął - Jak już się pewnie zorientowałaś mam przyjaciela, który dla twej wiadomości nie jest tak uprzejmy jak ja. Więc proszę rusz swój czerwony tyłek i zrób o co cię proszę
Właściciel
Mruknęła coś, czego nie dosłyszałeś, i wyciągnęła z kieszeni kamizelki datapad, na którym wpisała kombinację cyfr.
- Dziękuję z pomoc - odparł, po czym walnął funkcjonariuszkę w głowę pistoletem, mając nadzieje ją znokautować, ale nie zabić
Właściciel
I rzeczywiście, upadła bez przytomności, ale nie bez życia, o czym świadczyła obecność oddechu i pulsu.
- Załatwione! - dał znać Trandoshaninowi
Właściciel
Wyszedł ze swej kryjówki.
- Siedź pod komunikatorem i czekaj. Ja tymczasem pójdę po swój statek, może poza mną będzie tam czekał ktoś z naszej ekipy. - wyjaśnił i puścił się szybkim biegiem, po chwili znikając Ci z oczu.
Oparł się plecami o pojazd i cicho nucąc coś pod nosem czekał na powrót towarzysza.
Właściciel
Zauważyłeś zamiast tego lecący ku Tobie transportowiec Citadel.
Spróbował się jakoś schować za pojazdem.
Właściciel
Udało się, a transportowiec osiadł na płycie lądowiska. Rampa wysunęła się, a po niej zszedł Trandoshanin, dzięki czemu mogłeś się rozluźnić.
- Niezły ten statek - powiedział wychodząc z ukrycia - Teraz tylko pytanie, czy nas nie zestrzelą w drodze na orbitę
Właściciel
- Przy odrobinie szczęścia nie będą wiedzieć, że to my. - odpowiedział. - Co zrobiłeś z tamtą policjantką?
- Zająłem się nią - odpowiedział krótko - Dokąd tak w ogóle lecimy?
Właściciel
- Zadekujemy się w Pirackiej Przystani albo na mojej stacji kosmicznej. No, prawie mojej.
- Nagle odczułem ochotę zostania twoim przyjacielem - powiedział, po czym skierował się ku rampie
Właściciel
//Ale ku rampie swojego statku, czy transportowca? Bo wiesz, wypada polecieć swoim myśliwcem.//
//Miałem na myśli swój statek oczywiście... nie zapomniałem o nim ani nic...//
Właściciel
Udałeś się, zostaje tylko odpalić silniki i udać się za transportowcem Trando.