Ashara:
Słysząc słowa wartownika, kobieta ucieszyła się w duszy. Bardzo możliwe, że w końcu będzie jakieś zadanie a nie tylko siedzenie na stacji.
- Mogę wejść, czy jest to zebranie wyłącznie dla najwyższych przedstawicieli? - zadała pytanie mężczyźnie, cierpliwie czekając na odpowiedź.
Sarhin:
- Ja? Nie - szybko odpowiedział podwładnemu staruszek.
- Przyszedłem tutaj się spytać, czy ktoś z was nie chce udać się na stację w celu czy to spotkania się z kolegami, czy też w celu podszkolenia się na symulatorach. Możliwości jest wiele - dodał, uważnie przyglądając się mirialanowi.
Właściciel
Korobov:
- I co będziemy robić?
Rafael:
- Z całym szacunkiem, ale piloci niezbyt lubią te symulatory. No wie pan... Wolą szkolić się "na żywca." Zwłaszcza w polach asteroid.
Wzruszył ramionami, dyskretnie spojrzał na drugiego strażnika i po chwili otworzył drzwi.
Ashara:
Togrutanka nie tracąc czasu weszła do środka, spodziewając się różnych scenariuszy. Ciekawiło ją również ile osób będzie w środku.
Sarhin:
- Przy lataniu w polach asteroid o wiele łatwiej jest uszkodzić maszynę. A w naszej sytuacji każdy myśliwiec jest na wagę zwycięstwa. Nie wątpię, że nauka w warunkach "naturalnych" jest znacznie bardziej efektowna, ale są też jej gorsze strony.
-Cholera ku*wa wie. Ma ktoś papierosy? Znowu kwatermistrz spie**olił roboę przed schwytaniem... O ch*j, to mój kwatermistrz z Lothalu... Czyli mamy zwycięstwo za jakieś... 4 miesiące bez walki.
Właściciel
Rafael:
Mogła spokojnie zliczyć, że był tam cały personel stacji i jeszcze kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt innych osób.
- Ale tak można wyłonić najlepszych.
Korobov:
Nawet jeśli ktoś miał to skonfiskowali je zaraz po aresztowaniu.
-Obypozwolili nam latać...
Właściciel
- Zawsze mogą posłać nas do armii lądowej i zrobić z nas mięso armatnie. - stwierdził jeden z Manadalorian, który nie lubił Sojuszu tak samo jak Imperium.
-Ty byś sobie poradził, ale raczej nie. Tylko my tutaj wiemy, jak pilotować TIE-ie... Oby się ukryli...-łza popłynęła mu po policzku.
//Manadalorian. Manadalorian, Manadalorian, Manadalorian, Manadalorian, Manadalorian, Manadalorian, Manadalorian,Manadalorian, Manadalorian, Manadalorian Manadalorian... Mandalorianin by właśnie ci przydzwonił w zęby, jakbyś jeszcze jakieś miał.
Ashara:
Nie chcąc wzbudzać niepotrzebnego bałaganu podeszła na tyle blisko, by słyszeć o czym mówią (jeśli będą mówić), a zarazem na tyle, by się nie przepychać. Była ciekawa na co się zanosi.
Sarhin:
- Ależ oczywiście. Symulatory są dobre do ogólnego przygotowania, ale nic nie zastąpi testów w warunkach naturalnych za sterami prawdziwego myśliwca.
Właściciel
Korobov:
//Mandalorianin... To słowo nie jest uznawane przez moją autokorektę, a takich zwykłem nie sprawdzać, więc czasem pojawi się jakiś błąd.
Ty powinieneś co o tym wiedzieć :V//
- Ale... - zaczął jeden z mieszkańców zniszczonego już Alderana. - Jeśli będziemy już pilotować to co? Nie dadzą nam maszyn z hipernapędem, bo będą się bać, że spieprzymy z koordynatami stacji. Myśliwców TIE też nie dostaniemy.
Rafael:
- Co prawda, to prawda. - potwierdził pilot, właściwie już weteran.
Większość tłoczyła się nad ekranami lub przekaźnikami hologramów, choć niektórzy nasłuchiwali też czegoś.
- Przeklęte nerfopasy! - dobiegł głos z jednego głośnika, który był dość blisko Ciebie.
- Dwa kolejne za Tobą! - dodał drugi.
- Krążowniki wypuszczają drugą falę.
- Co robi ta zasrana fregata? - zapytał inny.
- Osłania Wasze cholerne dupska! - odgryzł się następny.
Natomiast jeden z młodszych oficerów oderwał się od tłumu przy jednej z konsolet.
- Sir! Jeden wrogi krążownik uderzeniowy nad planetą, trzy kolejne w drodze.
Zielonoskóry, szczupły i wysoki Nautolanin poprawił macki, które związał paskiem skóry.
- Kogo możemy im wysłać? - zapytał oficera.
Człowiek wahał się chwilę.
- Oddział komandosów "Duża Lufa" i eskadrę X-Wingów z korwetą koreliańską "Piorun."
Chyba dobry moment, żeby wkroczyć, nie?
//F(uck)akt, racja...
-Raczej będą dawać nam ograniczenie paliwo na tyle, byśmy nie uciekli... Ja jestem już doświadczony na nim latać... Wiecie, żę mam siostrę w stopniu porucznika walczącą po stronie Rebelii?
Właściciel
- I pana przyjęli do Akademii? - zapytał inny pilot z niedowierzaniem, ale i ze śmiechem.
-To jest moja bliźniaczka, a z tego co wiem wstąpiła już po moim wstąpieniu do Akademii. Z resztą, moi rodzice nawoływali do biernego oporu wobec Imperium. I lepsze pytanie brzmi, dlaczego mając taki acklayowy bilet dostałem się do Akademii... A wy z poboru czy ochotnicy?
Ashara:
Z tych wszystkich komunikatów, które wyłowiła, domyśliła się mniej więcej sytuacji. Na jakieś planecie Rebelia ma problem z Imperium, a do tego przybyły posiłki dla wroga. W takim położeniu rebelianci mogą zostać pozbawieni możliwości odwrotu. Wtedy mogliby dostać się w ręce wroga, a Imperium dobrze wie jak łamać tych, którzy nie chcą im się podporządkować.
- Sir, jeszcze ja jestem wolna - powiedziała do Nautolanina, stając przed nim na baczność. To on był głównodowodzącym i tylko on mógł zdecydować o uczestnictwie Ashary w tym zadaniu.
Właściciel
Korobov:
Tylko Mandalorianie zgłosili się na ochotników.
Rafael:
Obcy zmierzył Cię spojrzeniem po czym spytał:
- Czy masz transport? A jeśli tak to ilu pasażerów możesz zabrać?
-Aha... To witam w klubie.
Ashara:
- Mam swój transportowiec, wejdzie dziewięć osób, no i z piętnaście się upchnie do ładowni, sir - odpowiedziała na pytanie Nautolanina, przy okazji czując, że to chyba zbyt mało - A nie mamy jakiegoś wolnego statku w okolicy? Może on też by pomógł? - spytała dowódcy pod wpływem nagłej myśli.
// Okręt Sarhina ma miejsce dla 200 pasażerów. Więc cytując z reklamy Plusa: "No i jak miał nie skorzystać?" XD //
//Myśliwce TIE poza pilotem upchną jeszcze 4 osoby. W jednej kabinie.
//W sumie mam znajomego, który zrobił kopię kabiny myśliwca TIE. W 5 żeśmy się upchnęliśmy.
Właściciel
Korobov:
Jakoś nie odpowiedzieli.
Rafael:
- Póki co musimy wesprzeć oddziały lądowe, a nie jednostki na orbicie. Dodatkowe siły kosmiczne wyślemy jeśli nie będzie wyjścia.
-A jak tam wasze rodziny? O Alderaańczyków nie pytam gdyż, no wiecie...
- Chodziło mi bardziej o użycie wolnego statku jako transportowca dla sił naziemnych - wyjaśniła Ashara, widząc że dowódca nie do końca zrozumiał, o co jej chodziło.
Właściciel
Korobov:
- Taktownie. - mruknął jeden z nich.
- Ja tam nie mam rodziny. - stwierdził beztrosko jeden z pilotów. - Jak spieprzę to chociaż Imperium nie będzie ich szukać.
Rafael:
- Jedyne wolne siły naziemne to ten oddział komandosów, a Ci upchną się do ładowni.
Natomiast do staruszka podbiegł jeden z oficerów pełniących służbę na mostku.
- Sir! Wzywają pana ze stacji. - powiedział szybko.
-Siostra-bliźniaczka Gereini, rodzice nie żyją, prawdopodbnie, siostrzenica Fereia i siostrzeniec Geren, żona Halika i syn Jazi.
-Kuzynów, cioci i wujków nawet nie liczę.
Ashara:
- Zrozumiałam. Część przyda się w czasie lotu, bo statek ma sporo uzbrojenia kierowanego. Kilka wieżyczek blasterowych przeciwko piechocie, jedną do opędzania się od myśliwców i cztery działka z myśliwca, ale to obsługiwane przez pilota. Statek stoi w hangarach i trudno go pomylić, bo to rzadka jednostka HWK-1000, sir.
Sarhin:
- Miejmy nadzieję, że będzie to jakaś robota - Sarhin zwrócił się do mirialana, po czym skierował się na mostek, chcąc przekonać się o co może chodzić.
Właściciel
Korobov:
Jeden z pilotów gwizdnął z uznaniem.
Rafael:
- Idź i przygotuj maszynę do lotu. Wyślę tam komandosów, przed stacją spotkacie się z resztą i polecicie.
Holo nadal niesprawne, ale głośniki działają.
- Mamy dla pana misję. - rzekł ktoś ze stacji. - Na planecie Skirt trwają zaciekłe walki, ale obecnie nie potrzeba nam nowych okrętów kosmicznych. Mimo to ma pan pozostać w pogotowiu. - po tych słowach nastała chwila milczenia. - Żeby zmylić Imperium i zmusić ich do wysłania dodatkowych sił poleci pan na pewnego gazowego giganta, który dostarcza Imperium paliwo. Może wtedy odpuszczą sobie, choć na chwilę, Skirt.
Ashara:
- Tylko jeszcze sama wezmę niezbędny ekwipunek - Togrutanka potwierdziła przyjęcie rozkazu skinieniem głowy, po czym zasalutowała i wyszła z pomieszczenia. Miała iść do hangaru i przygotować jednostkę, jednak też musiała się jakoś przygotować do misji. Dlatego jak najszybciej dotarła do swojego pokoju i nie tracąc czasu przebrała się w ciemny strój bojowy, założyła rękawiczki i zabrała niezbędne wyposażenie. Karabin snajperski zatknęła za plecami, do kabur wsunęła oba pistolety blasterowe, nie zapomniała także o wsunięciu do pochwy (bez skojarzeń) wibrosztyletu, oraz wzięciu lornetki elektronicznej i granatów dymnych. Na koniec przerzuciła sobie przez ramię mandaloriańską siatkę kamuflującą i ruszyła w stronę hangaru. Jak zawsze niedaleko jej statku kręcił się R2-C4, który zawsze był przydatny podczas pilotażu. Ashara wbiegła do HWK, wołając przy okazji astromecha, by zrobił to samo. Nie patrząc, czy droid już wjechał, zaczęła przygotowywać jednostkę do startu. Żeby było jej wygodnie zdjęła sobie z pleców snajperkę i postawiła obok w kokpicie, opierając ją o ścianę.
Sarhin:
- Mamy lecieć sami, czy będziemy mieli jakieś wsparcie innych jednostek? - spytał Sarhin doceniając w duszy mądrość dowództwa. Ten fortel może bardzo pomóc rebeliantom na planecie Skirt. No i w końcu będzie jakaś robota, przy której będzie można natłuc Imperialcom.
Właściciel
Po wykonaniu wszystkich procedur przedstartowych okręt był gotów do lotu.
- Sami, ale nie powinniście spodziewać się szczególnego oporu. Głównie to pola minowe i satelity obronne, a poza nimi nieco krążowników Tartan, myśliwców i bombowców TIE i kilka innych, małych jednostek.
-U nas to zawsze conajmniej dwoje dzieci na pokolenie.
Ashara:
- Teraz tylko poczekać na komandosów - mruknęła pod nosem Ashara, wygodnie rozsiadając się w fotelu pilota. Miała chwilę wytchnienia przed akcją i starała się to wykorzystać na relaks.
Sarhin:
- Krążowniki Tartan przy wsparciu TIE Fighterów i Bomberów mogą być problem, ale myślę, że sobie z nimi poradzimy. "Sztylety cienia" i ich Rihkxyrki są wręcz stworzone do ataków na Tartany.
Właściciel
Korobov:
- A i tak Mandalora ma status wsi w porównaniu ze Światami Środka.
Rafael:
- Ruszajcie natychmiast. Przekazujemy koordynaty. - powiedział i po chwili połączenie się urwało, a jeden z członków załogi mostka potwierdził, że faktycznie takie otrzymaliście.
No i w końcu droid zameldował, że pod włazem stoją jacyś bliżej mu nieznani i uzbrojeni po zęby przedstawiciele kilku ras.
-Nie porównuj Imperiala do Koreliańskiej Korwety. Zawsze tak mówię i tak samo mówił mój wykładowca.
Właściciel
Kilku pokiwało głową, ale wszyscy milczeli ze względu na brak tematów do rozmowy.
-Ale w Akademiach coraz gorzej uczą...
Ashara:
Z pisków droida zrozumiała tylko, że jacyś uzbrojeni ludzie stoją przed jej statkiem. Szybko domyśliła się, że chodzi o oddział komandosów, dlatego też wyszła pod właz i natychmiast się odezwała:
- Kto się na tym zna, to zapraszam do jednej z pięciu wieżyczek, reszta proszona do ładowni.
Sarhin:
A więc w końcu mają jakieś zadanie. Trzeba teraz skupić się na jak najbardziej solennym jego wykonaniu.
- Przygotować się do skoku w nadprzestrzeń. Gdy tylko znajdziemy się w nadświetlnej ogłosić alarm bojowy na całym okręcie. Kiedy wyskoczymy na miejscu, wszyscy mają być już na stanowiskach. Strzelcy w wieżyczkach, torpedy gotowe do wystrzelenia, piloci w maszynach.
Właściciel
Korobov:
- Bo teraz liczy się ilość, a nie jakość. Przynajmniej w Imperium.
Rafael:
Rozkazy przekazane, a statek w drodze.
//Zmiana tematu. Ja zacznę. Jak go dodam ;-;//
Trafiła Ci się całkiem.... ciekawa grupa. Głównie ludzie, ale nie brakło też uzbrojonych w równym stopniu w noże i wibroostrza co w blastery Rodian, Besalisków z ciężkimi karabinami blasterowymi, Sullustan z masą sprzętu lub wyrzutniami rakiet, a także kilku Aqualishan w ciężkich pancerzach.
Większość wesołej gromadki ruszyła do ładowni, ale dwóch Rodian, człowiek i para Sullustan zostało by obsadzić wieżyczki.
-Wolę mieć 20 maszyn i wiedzieć, że nie nawalą, niż 200 maszyn, które mogą wybuchnąć bez powodu w każdej chwili. Jakość ponad liczbą.
Właściciel
- Imperator chyba uważa inaczej.
Ashara pokierowała piątkę żołnierzy do wieżyczek, po czym ruszyła do kokpitu i rzuciła do komunikatora:
- Życzę miłego lotu.
Po chwili poderwała maszynę z płyty lądowiska i skierowała ją do wylotu z hangaru.
-Imperator jest, lekko mówiąć, zfurstrowany. I chce się zemscić. Ale ten Skywalker, to jest pilot. Z więlką chęcią uścisnąłbym mu rękę i porozmawiał o lataniu.
Właściciel
Korobov:
- Chodzi Ci o tego Rebela, który wysadził Gwiazdę?
Rafael:
Odpowiedzi nie otrzymała, ale spokojnie opuściła hangar i przy okazji dostała koordynaty planety docelowej.
-Nie ku*wa, Anakina Skywalkera. Oczywiście, że o tego, który wysadził.
Właściciel
- Anakina zabili dwadzieścia lat temu, podczas szturmu na Świątynię Jedi. - powiedział jeden z pilotów.
- Tak przynajmniej mówią. - dodał drugi.
//Niewiele osób w Imperium wie, że Anankin to Darth Vader, więc Ty też raczej tego wiedzieć nie będziesz :V//
-Tak, Lord Vader go zabił... Nie okazał mu litości podczas zdradzieckiej napaści Jedi na kancle a pie**olę tą propagandę. Tylko głupoty pie**olą, a potem takie efekty, że myśliwce latają tył na przód. Nie pytać się, sam się temu dziwię.
//Ale odkryć potem może, tak?