//Bardzo szczegółowy opis drogi//
Nadal jest cicho
Właściciel
Dotarliście do wielkich, dębowych drzwi, które kojarzyły Ci się z posiedzeniami ważniejszych obywateli miasta i okolic.
Przed bramą stali dwaj liczący sobie grubo ponad dwa i pół metra wzrostu, uzbrojeni i okuci po zęby strażnicy wyglądający na takich co odziedziczyli siłę po Orkach. Urodę i wdzięk pewnie też, ale nie mogłeś być pewny, gdyż ich twarze skrywały hełmy.
wszystko sobie podporządkowali .. nie zdziwiłbym się, jeżeli od tak sobie przejmowali wszystko ...
Właściciel
- Czego? - ryknął strażnik pod drzwiami.
- Ten gnojek nieźle nas wkurzył. Idzie do szefa. - odpowiedział jeden z drabów.
- Powodzenia, chłopie. - odrzekł strażnik otwierając bramę.
może i nie do końca wyszło po mojej myśli .. ale najważniejsze będzie zakończenie
Właściciel
Żołnierze wrzucili Cię do małego i prostego gabinetu. Stało tam tylko małe łóżko, kufer, biurko, jeden fotel za nim i dwa krzesła przed nim. Pokój oświetlały liczne świecie rozstawione w świecznikach.
- co to ma być za miejsce ...
Wstaje i otrzepuje się z kurzu
Właściciel
- Miejsce, w którym przesądzi się Twój los. - stwierdził mężczyzna, który siedział an fotelu za biurkiem. Był dość wysoki, chudy, blady i wątły. Czyżby to był szef tych drabów?
- Muszę cie zasmucić ... jedynie królewski sąd może zadecydować o wyrokach dotyczących szlachty ..
Właściciel
Zero:
- Tutaj nie ma już czegoś takiego jak szlachta. - odparł ze stoickim spokojem.
Bilo:
W końcu Ty i Twoja kompania dotarliście w pobliże miasta.
- może i udało się wam przejąć miasto, ale krwi nie da się zmienić ...
Właściciel
Zero:
- Każda krew jest taka sama. Zwłaszcza, gdy skapuje z ostrza miecza. - rzekł ze stoickim spokojem, nie pasującym do groźby.
Bilo:
//Ja czekam, jak coś.//
- Nie brzmisz jak na osobę, która jest pewna swojego zdania ...
Właściciel
- Po czym to wnioskujesz? - zapytał nie zmieniając tonu głosu, ani wyrazu twarzy.
- Po prostu .. Znam się na ludziach i wiem, kiedy są pewni własnego zdania a kiedy najpierw mówią potem myślą ... Ale ty nie brzmisz ani jak jeden ani jak drugi z tych typów ... Bardziej jak ktoś, komu to zdanie zostało narzucone
Właściciel
- Dobrze, że masz swój tok rozumowania. Tyle, że prowadzi on nie tam gdzie trzeba. Czy masz jeszcze jakąś prośbę przed wydaniem wyroku śmierci?
- A jakie macie zarzuty ...
Zatem wszedł do miasta, strażnik powinien go znać . Przecież tylko on był w swojej jednostce i tylko on nosił taki mundur . Gdy przeszedł przez bramę ruszył w stronę siedziby krzyżowców . Chciał od razu omówić zabicie Aragotha ze swoim szefem i oddać mu księgi Nekromanckie .
Właściciel
Zero:
- Napaść na strażników, zabicie kilku z nich, ranienie pozostałych, wtargnięcie na teren Krzyżowców... Wymieniać dalej?
Bilo:
Nie odpowiadałeś bezpośrednio przed Kairnem Krwawą Buławą, lecz przed jednym z jego zwierzchników, który miał swoją siedzibę w sporym budynku, w centrum. Gelros, bo tak przedstawiał się swoim agentom, zajmował się wyłapywaniem takich istot jak Argoth. Pozostaje złożyć mu raport.
- Nawet osoba, która ślepo podąża za rozkazami powinna wiedzieć, co to honor ... Ja tylko go broniłem ... A do tego wtargnięcie ? Tamta rezydencja jeszcze niedawno należała do mojej rodziny !
W takim razie ruszył do niego .
Właściciel
Zero:
- Czasy się zmieniły, miasto też. Choć dla Ciebie mógłbym zrobić wyjątek.
Bilo:
Strażników nie było widać, ale miałeś pewność, że byli w pobliżu. Skryci w budynkach obok z kuszami gotowymi do strzału lub z nożami w tłumach przechodniów. Ale poznali Cię. Wiedziałeś o tym, bo jeszcze żyłeś. I teraz wystarczy trafić do gabinetu Twojego przełożonego. Nie będzie to trudne. W końcu to jedyny gabinet w całym budynku.
- Pewnie za ten "zaszczyt" czegoś będziecie rządać, ale wnioskuję, że nie mam innego wyjścia
Szedł dumnie i powoli, z uniesioną głową . Gdy dotarł do biura swego przełożonego zapukał do drzwi a swoim ludziom dał znak żeby zaczekali .
Właściciel
Zero:
- Oczywiście, że masz inne wyjście. Mianowicie ścięcie.
Bilo:
Właściwie to żołnierze zostali już na progu budynku.
- Wejść! - zażądał przełożony, gdy skończyłeś pukać.
Wykonał więc polecenie i wszedł do środka .
- Gelrosie .- ukłonił głowę w geście pozdrowienia -. Aragoth został pokonany .
- A więc jeżeli chcę odzyskać honor muszę współpracować ...
Właściciel
Zero:
- Bardziej chodzi o życie niż honor, ale nie wnikam w Twój światopogląd.
Bilo:
Gelros siedział za biurkiem. Jak zwykle miał na sobie czarną szatę z kapturem. Widać z niej było tylko metalową maskę, którą zasłaniał twarz. Podobno to z powodu wypadku alchemicznego lub walki. Dlatego w pewnych kręgach nazywany jest też Pozbawionym Twarzy.
- Raport. - rzucił krótko, gdy tylko wszedłeś zamykając za sobą drzwi.
- I nie musisz .. Ale dobra .. Będe współpracował
narazie
- Straciłem ośmiu halabardierów unicestwiając jakieś dwadzieścia szkieletów i Aragotha .- na znak że rzeczywiście go pokonał wyjął z torby jego hełm -. Udało mi się także wykraść trzy książki nekromanckie .- je także wyjął z torby-. Oraz miecz mojego przeciwnika który pozwoliłem sobie zachować .
Właściciel
Bilo:
- Dobrze się spisałeś.
Zero:
- W takim razie pewnie chcesz usłyszeć warunki naszej... Umowy?
- Dziękuję .- i przerwał na chwilę -. Gelrosie ?
- Wolę je poznać .. Bo czasami śmierć może być lepszym sposobem
Właściciel
Zero:
- Właściwie to muszę odroczyć spotkanie. Na ten czas moi strażnicy odprowadzą Cię do tym czasowego lokum.
Chyba sobie żartujecie ... Ale teraz już muszę dalej w to brnąć
- No dobrze .. więc oczekuję kolejnego "zaszczytu" spotkania
Właściciel
Zero:
Do gabinetu weszli dwaj strażnicy i powlekli Cię w dół wrzucając do lochów.
Bilo:
//Czekam.//
- Czy mógłbym cię prosić o ośmiu nowych żołnierzy ? Najlepiej kuszników lub łuczników bo sami halabardnicy nie dają radę w boju .
Właściciel
- Otrzymasz znaczniejsze posiłki. Mam dla Ciebie nową misję.
- Tak ?- spytał podnosząc brew, znaczne posiłki . Nie tego potrzebował -.
Właściciel
- W okolicznych ziemiach podobno żyje jakiś samozwańczy Nekromanta. Wybił już ludność trzech wsi. Masz się nim zająć.
Kiwnął głową .
- Jakieś poszlaki, świadkowie ? Ktoś przeżył jego atak lub go śledził ?
Jak śmią ... Ale trzeba się poświęcić, żeby rozpocząć tą grę .. Na szczęście wszystko zostawiłem przy koniu w skrzyni, którą tylko członkowie rodu mogą otworzyć .. przynajmniej mam też pewność, że nie zdobyli rodzinnych sekretów
Właściciel
Bilo;
- W tej robocie na ogół wywiad leży i robi pod siebie, więc idziesz niemal na ślepo.
Zero:
W rozmyślaniach nikt Ci nie przeszkadzał.
Czekał dalej
Może to nie standardy, do jakich przywykłem, ale i tak jeszcze mi za to zapłacą ... Ale wszystko w swoim czasie
- Niezbyt wesoło, niech więc będzie . Postaram się zrobić co w mojej mocy .
Właściciel
Bilo:
- Nie zawiedź.
Zero:
Przez drzwi wszedł strażnik. Rzucił Ci butelkę wody i kawałek chleba, po czym wyszedł.
Nie jest to posiłek dla osoby z moją rangą, ale niewiem, ile to może potrwać ...
Zaczyna jeść
Właściciel
Nie było to zbyt smaczne, ale nadawało się do jedzenia.
Po skończeniu "posiłku" czeka