Wszedł i zamknął bramę za sobą. Rozejrzał się za ludźmi
Właściciel
Takich w namiotach, lub koło nich brak.
Historia lubi się powtarzać, co? Ruszył więc do murowanych budynków. Zapukał do drzwi
Właściciel
Tym razem usłyszałeś głos.
-A sio szka... zaraz, zombie nie pukają. Bandyci?!
- Bandyci chyba też nie pukają.
Właściciel
-Różnie jest, grają na ludzkie odruchy i emocje.
- W takim razie muszę stwierdzić, to co nie jest oczywiste. Nie jestem bandytą.
- A bo ja to wiem. - Podrapał się po głowie
Właściciel
-Możesz to jakoś udowodnić?
- Ku*wa człowieku niby jak? Co ja mam Ci wizytówkę pod drzwi włożyć?! Wyjrzyj sobie przez okno czy coś.
Właściciel
-Nie ma tutaj okien, zbyt niebezpieczne.
Uchylił za to drzwi.
-Yhm... no w sumie nie wyglądasz ani groźnie, ani na bandytę...
- Jak widzisz. - Stał i czekał przez chwilę - to jak?
Właściciel
-Czekaj.
Zamknął drzwi, a następnie usłyszałeś, jak odryglował drzwi.
-Wejdź.
Wszedł do środka.
- Tak poza tym to cześć.
Znalazł ludzi, a przynajmniej jednego, więc znowu brakło mu większego celu w życiu.
- Mike Nørgaard
Właściciel
Podał ci dłoń.
-Kenny Donnes.
Uścisnął jego dłoń.
- Jesteśmy tu tylko we dwóch czy jest jeszcze ktoś?
Właściciel
-Aktualnie tylko my. Był jeszcze ktoś, ale był ugryziony... zostawiłem go w drugim budynku.
- Tylko? Czy w takich obozach nie powinno być trochę więcej ludzi?
Właściciel
-Byli. Jednak woleli uciec, lub dołączyć do organizacji.
Właściciel
-Bandyci, Husarzy, O.H.S.
- Acha. - Zamilkł na chwilę rozmyslając. - A ty nie chciałeś dołączyć do jakiejś?
Właściciel
-Nie to, że im nie ufam, ale lepiej mi funkcjonować w małych grupach z tymi, których znam.
- Acha - rozejrzał się - Jest coś do zrobienia?
Właściciel
-Tutaj nie, ale lepiej się stąd wynieść. Zombie, migracje, te sprawy.
- Zbliża się większa grupa?
Właściciel
-Coś musiało zniszczyć poprzedni obóz.
- W tym obozie, do którego trafiłem poprzednio, było więcej martwych zombie niż spotkałem po drodze tutaj. To gdzie proponujesz się udać?
Właściciel
-Najlepiej chyba sprawdzić inne obozy, prawda?
- Ta. Jakiś bliższy czy dalszy?
Właściciel
-Może spróbujemy szczęścia w dalszym?
- To kiedy się wybieramy?
Właściciel
-Najlepiej teraz.
Kenny podniósł ukryty za drzwiami kij bejsbolowy, a następnie opuścił budynek.
Wyszedł za nim po czym zrównał z nim krok
Właściciel
Ten widocznie dobrze zapamiętał okolicę, bo szedł w wyraźnym kierunku omijając zombie.
Szedł z nim. Cóż posiadanie takiej osoby w teamie jest nawet przydatne.
Właściciel
Po drodze natknęliście się na galerię handlową.
-Ryzykowne, ale może nam się opłacić. Jak sądzisz? Idziemy?
Przez chwilę rozważał za i przeciw po czym powiedział tylko jedno słowo: Idziemy.
Właściciel
Kenny kiwnął głową, a następnie ruszył w kierunku głównego wejścia.
Ruszył razem z nim. Nim wszedł do środka postarał się zajrzeć jak wygląda tam sytuacja
Właściciel
Lekki chaos pozostał, ale ogólnie wszystko trzymało się nawet znośnie. Zombie były, ale nie reagowały na dwójkę ocalałych.
Właściciel
-Mam nadzieję, że militarny jest otwarty.
- Jak nie to otworzymy. - Rozejrzał się, może będzie gdzieś niedaleko - Chyba gdzieś mam klucze - Zaśmiał się z własnego żartu
Właściciel
Towarzysz jedynie parsknął, ale to już coś.
-To wchodzimy. Rozdzielać się chyba nie warto, prawda?
- Prawda. - Jeszcze raz poszukał wzrokiem sklepu - To wiesz gdzie ten sklep?
Właściciel
Rozejrzał się, a następnie z triumfem się uśmiechnął.
-Nie, ale tam mamy mapę galerii.
Ruszył w tamtym kierunku.