Właściciel
Kiedy zacząłeś biec do drabiny podłoga zawaliła się, a ty spadłeś o dwa piętra w dół do podziemi, o których nie wiedziałeś, że istnieją. Skaveny... to na pewno robota tych szczuroludzkich ścierw, tym bardziej że wszędzie wokół przepływała energia chaosu...
Moderator
Wyciągnął tylko szablę Fenrisa, a czapeczkę schował za pazuchę. Dobra, trzeba znaleźć wyjście z tego wariatkowa. Poniedziałki to nie najlepszy dzień.
Właściciel
*Hellisa.
Nagle z szabli zaczął iść promień prowadzący cię w jeden ze skaveńskich tuneli.
Moderator
-Dobra... Zakładam, że wiesz co robić. - po czym zacxął iść w tamtym kierunku.
Właściciel
Kiedy szedłeś przez mroczne hale szczuroludzkich korytarzy, niekiedy mijałeś kryształy o niepokojącej barwie świecące i emanujące niepokojącą aurą. Mimo to szedłeś dalej za mocą szabli aż trafiłeś do... well wielkiego pomieszczenia, a raczej wielkiej jaskini w której znajdował się nieznany ci wielki zamek pod twoim dworkiem. Zamek wykuty z czystego kryształu, potężna forteca emanująca zawichrowanymi wiatrami magii, czułeś jak moc przepełnia cię, a gęstniejąc ether zaczyna cię delikatnie przyduszać.
Moderator
-Co to jest... - zapytał sam siebie oglądając to. Co to niby jest? Od dawna to tu jest? Czekało czy to struktura Skavenów? Rozejrzał się z niepokojem po okolicy.
Właściciel
Hmm rzuć sobie na wiedzę.
Po za tym rozniosło się w jaskinie echo ... est est est est est...
Ogółem miejsce wyglądało na opuszczone i dudniące pierwotną magią. Kiedy spojrzałeś nad kryształową fortecę zobaczyłeś na sklepieniu jakby magiczną bańkę, a przez nią wodę pod jeziorem... wiedziałeś gdzie znajodowało się to jezioro względem twojej posiadłości. Nawet wydaje ci się, że w młodości coś słyszałeś o tym mieście.
Właściciel
Kilka baśni ludowych opowiadanych ci za młodu przez twoich rodziców wspominały potężnym mieście zwanym Czernieź, które dawno temu wznosiło się rzekomo na miejscu jeziora, lecz poprzez pacta nocturna elfy mieszkające w nim miały być narażone na wyrżnięcie przez wojska wampirów, mężczyźni ruszyli by wywalczyć drogę odwrotu na południe, kiedy kobiety i dzieci zostały w mieście. Te składając modły do Dominusa oddały się pod jego opiekę, lecz kiedy brama upadła wszyscy dla ratowania swej czci chcieli popełnić samobójstwo, kłóciło się to jednak z prawem boskim i tym samym błagali oni panteon ładu o godną śmierć, którą uważali za lepszą od okrutnej i okraszonej hańbą śmierci z rąk wampirów. Bóstwa zlitowały się i miasto pogrążyło się w wodnej toni, nikt nie wie co stało się z mieszkańcami, ale jak widać legenda ta miała w sobie więcej prady niż przewidywano.
Moderator
-To by tłumaczyło, czemu wampiry chcą mojej ziemi. - po czym ruszył w kierunku miasta. Może się tam ktoś ostał?
Właściciel
Im bardziej się zbliżałeś, tym bardziej magia cię przyduszała, jakby nazbyt gęsty ether nie mógł być filtrowany w twój organizm. Wtedy jednak szabla Hellisa samoustnie zapłonęła by spalać nadmiar magii z ciebie i nieco oczyścić otoczenie, przez nadmiar etheru ogień nie był krwistoczerwony, ale arkanicznie fioletowy. Kiedy przeszedłeś przez bramę otworzyły się przed tobą wielkie podwoje miasta z kryształu i magii. *zmiana tematu: Czernieź*
Moderator
-Uf... Młody nie był taki, że się oddalił. Teraz ostrożnie. Może Cię chwycić i tyle z tego będzie.
Właściciel
W międzyczasie miecz wrócił do zwykłego zapłonu, Młodego nigdzie nie widać, a kruk nie ma pomysłu co dalej zrobić.
Moderator
-Dobra... Młody, chodź do Taty!
Moderator
Spojrzał się w górę. Jest sposób, by wejść do góry.
Właściciel
Jesteś na strychu... próbujesz wejść na dach ?
Moderator
No to... Spróbuje nie wpaść w dziurę i wyjść na zewnątrz. Co ten mały wymyślił.
Właściciel
No i przeskoczyłeś dziurę z wielką gracją
Moderator
No to... Szuka młodego. Gdzie on polazł?
Właściciel
małego nie było nigdzie w domu....
Moderator
//Jak bym nie trafił, po pewnie byłoby to samo, racja?
Właściciel
// Nie, wtedy bym napisał, że zdaje ci się, że słyszysz oddech małego w sypialni.//
Moderator
//Okej.
No to natychmiast na zewnątrz. Chrzanić słońce, to tylko ogień.
Właściciel
Na twoje szczęście słońce zdążyło zajść i był już wieczór, kiedy wybiegłeś nigdzie nie mogłeś znaleźć małego.
Moderator
-Vergil! chodź do taty, nie wygłupiaj się!
Właściciel
zauważyłeś nagle krwawe ślady gdzieś między kępkami trawy.
Moderator
Ajaj... Idzie zan imi. Co się stało... Najgorsze możliwe scenariuszej już chodzą mu po głowie.
Właściciel
Kiedy podążałeś za śladami doprowadziły cię one do chaty leśniczego w nieodległym zagajniczku na miedzy między polami twoich chłopów.
Moderator
O nie... Co się tu stało? To jest bardzo złe. Sprawdził,czy nie ma żadnych okien do środka.
Moderator
No to zajrzał tam od niego.
Właściciel
Cała chata zakrwawiona, na środku podłogi truchło gajowego całe blade, a nad nim stał młody z wyglądu około dziesięcioletni dzieciak z zakrwawionymi rękoma, skórą, za to o śnieżnobiałych, długich włosach.
Moderator
Dominusie i Aurelio! Natychmiast poędził do drzwi i je otworzył jak najciszej, by się zakraść.
Właściciel
To była mała chata, gdy tylko otwarłeś drzwi od razu stałeś na przeciwko dyszącego młodzieniaszka, którego oczy świeciły na szkarłat i który patrzył na ciebie po chwili ze skruchą. Wiedział, że zrobił źle... ty jednak wiedziałeś, że po prostu jego dziecięca słaba wola nie dała mu opcji opanowania się...
Moderator
-Vergil... Coś ty narobił? - spytał się jak ojciec.
Właściciel
-Ta...to... ja... ten człowiek... był ranny... jego krew... tak smakowicie spływała z jego torsu... jej zapach był przecudowny... słodka woń niczym sok z malin.... nie... nie mogłem się oprzeć...
Moderator
-Vergil... Coś ty najlepszego narobił? - powiedział, a jego oczy zaczęły się szklić.
Właściciel
- On.. i tak mocno krwawił... był umierający... po walce z ghulami.... uśmierzyłem mu cierpień.
Odpowiedział powoli podnosząc wzrok.
Moderator
-Ghule? Skąd wiesz, że tutaj były? Robią się coraz bardziej natrętni.
Właściciel
- Dlatego, że sam zaje**łem kilka, które próbowały się dobrać do chaty. Sam gajowy zanim umarł podziękował mi za ratunek i zaproponował kolację... jak widzisz skorzystałem z zaproszenia.
Moderator
-Kolacja u ludzi znaczy dokłądnie co innego. Wiesz, jak się martwłem o ciebie jak spadłem?
Właściciel
- Za pewne bardzo...
Stwierdził bez cienia zawahania w głosie
Moderator
-Vergil, czy wszystko dobrze?
Właściciel
- Wiesz... krew otworzyła mi kilka perspektyw. Zrozumiałem, że czasem największą łaską jest oszczędzić bólu powolnego wykrwawienia się, że bycie wampirem nie oznacza zabijania ludzi wbrew ich woli, ale oznacza wolność... wolność od ograniczeń fizycznych i psychicznych...
Moderator
-Vergil, co przez to rozumiesz ostatnie?