//Yyy... Nie?//
No ciekawe, bo posprzątał. Pewnie niedokładnie.
Właścicielka
Może zapach po prostu utrzymał się w powietrzu. Czym teraz się zajmie?
Właścicielka
No i zasnął. Czy życzył sobie jakiś sen?
Właścicielka
I wtedy otworzył oczy, płynąc szkunerem po piwnym morzu.
W tym jakże rajskim śnie płynął, radował się i pił piwo.
Właścicielka
Do czasu, aż z morza wynurzyły się dwa kacowe rekiny i zaczęły atakować szkuner.
Tak więc spróbował jakoś je przepędzić, tocząc walkę, której wynik doskonale znał.
Właścicielka
Na ten moment jednak odpłynęły. Jak się okazało, dostrzegł ląd na horyzoncie.
I tam też popłynął, oczywiście pijąc przy okazji.
Właścicielka
I spostrzegł, że jest to wyspa zagryzki i smalcu.
Teraz to był w raju, po pić bez zagrychy się nie da, także dobił do brzegu, aby jeść i pić na zmianę.
Żarł, chlał i w ogóle, tak długo, jak tylko mógł.
Właścicielka
I wtedy zobaczył, że jego brzuchol wygląda jak beczka.
Szczyt krasnoludzkich marzeń. Ułożył się na jakimś ciepłym i wygodnym smalczyku, aby po chwili zasnąć.
Właścicielka
Śniąc we śnie spostrzegł, że nie ma na sobie ubrań.
Właścicielka
Nie było takowych. Dostrzegał za to jakieś kobiety w pobliżu.
Właścicielka
Było ich kilka, każda kręciła się w innej części pomieszczenia. Dostrzegł w kącie skatowaną do prawdopodobnej śmierci elfkę, gdzie indziej siedzącą przy barze i chlejącą dziewczynę z ludzi i... czyżby dostrzegł krasnoludkę?
I właśnie ruszył do swej krasnoludziej damy niczym brodaty jeździec na białym koniu.
Właścicielka
//zabrzmiało to dość wieloznacznie
On i jego koń dotarli do owej kobiety. Jak na gusta Buenora, była bardzo w jego typie.
//Bo miało :V//
W takim razie dosiadł się do niej.
- Buenor jestem.
//Najbardziej. Krasnoludzki. Podryw. Ever. :V//
Właścicielka
Zlustrowała go od góry do dołu, na dole zatrzymując się na dłuższy moment.
- Katia.
Nim odpowiedział, zamówił dwa browce.
Właścicielka
Postawiono je przed nimi. Spostrzegł, że Katia, nieco wbrew krasnoludzkiej modzie (jeśli takowa jest i rzeczywiście jest wbrew) miała na sobie jedynie lekki skórzany płaszczyk, nie do końca zakrywający jej wdzięki.
No to tym bardziej zajebiście. Tak więc Buenor szybko sobie łyknął, przeczuwając, że zaraz sen się skończy. Zawsze kończył się w najlepszym momencie.
Właścicielka
- Co ty masz w tej łepetynie, hmm? - spojrzała na niego, sama po niedługim czasie opróżniając kufel.
Ano, sprawdził, co ma na łepetynie.
Właścicielka
- Chędożenie. Problem w tym, że tylko w łepetynie.
- Być się jeszcze, ku*wa, zdziwiła.
Właścicielka
- Zdziwiłabym się, jakbyś ruszył dupę i rzeczywiście coś zrobił.
- A jest tu jakiś pokój czy coś?
Właścicielka
- Jak zechcesz to będzie.
Właścicielka
No i sobie był i czekał. Pokój, znaczy się.
Właścicielka
Cóż, dziewczyna idąc za tobą zahaczyła płaszczykiem o klamkę, na której to ubranie zostało. Dołączyła do ciebie równie naga co ty.
Czy jest sens opisywać tę oczywistość, która stała się po chwili?
Ku*wa, jak zwykle. Wstał i rozejrzał się.
Właścicielka
Poza tym, że był usyfiony bielą, spostrzegł, że ktoś mu zapieprzył to niedźwiedzie futro.
Tak więc najpierw się umył, ubrał, zjadł coś i ogółem ogarnął, aby później zbadać miejsce zbrodni.
Właścicielka
Znalazł na miejscu jedynie kilka szarych piór.
W takim razie wziął broń i wszelki ekwipunek, aby opuścić domostwo w poszukiwaniu wielkiego ptaka złodzieja sku*wysyna.
Właścicielka
Wychodząc, dostrzegł swego niziołka-narratora. Martwego. Poza tym w ziemi w obejściu było trochę śladów butów z wysokimi obcasami.