Właścicielka
A wtedy niedźwiedź zamachnął się łapą i przewrócił Buenora.
Z typowo krasnoludzkim uporem wstał i walnął jeszcze raz.
Właścicielka
W tym czasie misiek zdążył obalić jednego z twych towarzyszy i go poddusić. Cios był celny i skuteczny.
Wyrwał topór i uderzył znowu. I jeszcze raz. I tak do skutku, jakim miałaby być śmierć niedźwiedzia.
Właścicielka
Udało ci się to. Śniegu było wokół w cholerę. Jeden z twych kamratów wciąż leżał w zaspie.
Splunął mu w pysk i zaczął wygrzebywać drugiego Krasnoluda z zaspy.
Właścicielka
Cóż, po dłuższej chwili spostrzegł, że część śniegu miała czerwonawy kolor.
Czy to z winy niedźwiedzia, który przed chwilą zginął?
Właścicielka
Nie była to krew niedźwiedzia, a sam Buenor nie dostrzegał rany.
Kopał z tym większym uporem i skrzyknął resztę, sądząc, że to krew tego w zaspie.
Właścicielka
I wtedy ogarnął, że pi******* miś pieprznął twym kompanem o wystający kamień. Któryś zaklął z tyłu.
W sumie to ch*jnia. Ale Krasnoludy były wytrzymałe, tak więc odkopywał go dalej, jest zawsze jakaś szansa na przeżycie.
Właścicielka
No i udało się całego odkopać.
Właścicielka
//w Arizonie :^)
Był nieprzytomny i zakrwawiony. W kij zimny. Ale na razie oddychał.
//Dobreee.//
- Dej mnie no gorzałkie. - rzucił do swych podwładnych, wyciągając dłoń.
Najpierw wylał część zawartości flaszki na jego ranę, aby później ostrożnie go nią napoić.
Właścicielka
Po niedługim czasie otworzył oczy.
- Myśmy już opili tego miśka?
- Jakbyś go ku*wa opili, to byś był półmartwym ścierwem. Zaje**łeś łbem w kamień, to Cię ocucilim.
Właścicielka
- Kurna, pie**olone kamienie. Dziękować, psia mać. Co teraz?
- Zabieramy tego sku*wiela do naszej bazy, będzie mięsa na całą popijawę, a ja pie**olnę sobie futro i łeb nad kominkiem.
- Nawet jak nie mam, to zbuduję.
Właścicielka
Koleś w końcu się podniósł, więc teraz było już całkiem nieźle.
No to pora zabrać się za tachanie miśka.
Właścicielka
No i sobie go tachtali. Był w cholerę ciężki, ale wspólnymi siłami udało się go przetranstportować.
No to tachali aż do środka, o ile coś się tam nie odje**ło, jakieś Magie Mrozu, niedźwiedzie, yeti czy inna ch*joza.
Właścicielka
I tym razem na razie nic nie przyszło więcej.
No i fajnie. To rozesłał chłopaków do domów, rannego zaś do medyka. No, zostawił sobie tylko kilku silniejszych, żeby zanieść miśka do domu.
Podziękował chłopakom, a sam sprawdził, czy ma swój kominek i fotel przy nim, czy nie.
No, zajebiście. Na dobry początek ściął mu łeb i zawiesił nad kominkiem.
Właścicielka
Pociekła sobie z jego łba resztka juchy na podłogę.
Wytarł ją czymś, a później wziął się za skórowanie miśka, uprzednio układając na podłodze jakieś szmaty czy coś.
Właścicielka
Mógł zawołać kogoś do ewentualnej pomocy albo radzić sobie samemu.
Jak na razie spróbował tylko i wyłącznie swoich sił.
Właścicielka
Szło mu nawet nieźle, powilutku i do przodu. Co zrobi dalej?
Przede wszystkim to ściąga z gnoja całe futro, to najpierw.
Właścicielka
To potrwało długo, ale się udało.
No i fajnie. Wyszedł i na razie zostawił truchło, aby później oddać futro do wygarbowania komuś, kto zna się na tym lepiej od niego.
Właścicielka
I sobie owo truchło zaczynało śmierdzieć.
Skoro skórę miał z głowy, to wyciął z niego najlepsze kawałki mięsa i dał do pieczenia, a trupa wyrzucił, sprzątając też krew i inne resztki.
Właścicielka
Sprzątanie zajęło długo i cholernie zmeczyło.
No to pora zregenerować siły przy piwerku.
Właścicielka
Pomysł idelany, czas na wykonanie.
Tak więc wykonał, idąc prosto do karczmy.
Właścicielka
I tamże trafił, gdzie od razu raczono go ulubionym piwem.